Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Boję się podjąć jakiekolwiek wyzwanie bo mam wrażenie, że nie dam sobie rady!

Polecane posty

Gość gość

Tak jest ze wszystkim. Teraz idę drugi raz na studia, przenoszę się na łatwiejszy kierunek, bo na tamtym nie wyrabiałam, tak się cholernie bałam. Szukam też teraz pracy i wczoraj dzwonili do mnie, praca jako menedżer ds. rozwoju rynku, ja spanikowałam, bo czuję się jak głupie, niekompetentne dziecko, jestem też mało towarzyska.. I powiedziałam, że nieaktualne i że znalazłam inną pracę. A dostaję mało ofert pracy, powinnam być wdzięczna! Parę razy poprawiałam prace magisterskie i to był dla mnie za każdym razem koszmarny stres, robiłam błędy czasami bezsensowne (takie drobne, jak np. brak akapitu etc) i musiałam poprawiać, raz 1 raz, a drugim razem 2 razy! Nawet nie wiecie jak mi było wstyd, ale to stres doprowadził do tych błędów! Jak sobie z tym poradzić? Paradoksalnie w głębi duszy marzy mi się w przyszłości odpowiedzialna praca, bo przy tym całym strachu jestem osobą, która ma duże ambicje. Myślałam także o założeniu własnej firmy. Tylko jak mam żyć, skoro nie stresuję się tylko w luźnych sytuacjach, najlepiej w swoich czterech ścianach i kiedy robię coś bez presji/przymusu (wtedy cokolwiek robię, wychodzi mi dobrze!).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam tak samo. Chce odejsc od meza i otworzyc wlasna firme, ale brak mi wiary w siebie. W jednej chwili mysle, ze moge wszystko, a potem mysle, analizuje i dochodze do wniosku, ze sobie nie poradze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nawet jak podejmuję próby, to stres mnie JE. Łyżeczkami. Naprawdę wielokrotnie tak było, objawy (nawet jak przed monitorem poprawiałam magisterkę) - drżenie, bicie serca, ogromne napięcie, a jak już ją wysyłałam - to o boże. Apogeum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie nie jest az tak ekstremalnie. Jedynie w sytuacjach kiedy musze podjac jakas decyzje. Czasami wydaje mi sie, ze za duzo analizuje, zupelnie bez potrzeby, bo czasami warto isc na zywiol. Tobie wspolczuje, bo wiem ile musi cie wszystko kosztowac. Moze udaj sie na jakas terapie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś byłam na hipnozie, pomogło na może 2 miesiące, również w relacjach z ludźmi (choć z nimi jeszcze daję sobie radę). Ale o terapii myślę od jakiegoś czasu i chyba pójdę, bo tak się nie da żyć! Mam dopiero 21 lat i jeszcze mogę coś zdziałać w swoim życiu. Nie mogę się tak poddać. Za Ciebie też trzymam kciuki. A Ty aktualnie już gdzieś pracujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam tak samo, nawet studia przerwałam, bo.... z powodu choroby opuściłam troche i bałam się konfrontacji po przerwie i tego, że będę za bardzo w tyle :/ Serio. Teraz minęło już trochę czasu, znalazłam świetnego faceta, który bardzo we mnie wierzy i nawet jak nie daje rady to myślę, że przecież nie moge go zawieść i pokazać, że jestem nikim i jakoś do tej pory w bólach się udaje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To masz szczęście, że masz kogoś obok siebie. Ja ze swoim zerwałam ponad 2 lata temu, a co do rodziny - podejrzewam, że mnie do tego doprowadziła, nie mam z nimi zbyt dobrych stosunków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam prawie 36 lat. Pracowalam, teraz zajmuje sie dzieckiem. Najsmieszniejsze jest to, ze bylam kierownikiem sprzedazy haha i codziennie musialam podejmowac decyzje, rozmawiac z ludzmi, zawierac umowy itd itd Codziennie toczylam walke sama ze soba. I ten ciagly stres zeby dzial osiagnal target. Normalnie masakra. gosc - Jak przebiegala Twoja terapia? Na czym to polegalo? Nie bawie sie..- gratuluje faceta. Masz szczescie, bo ja trafilam na takiego, ktory nigdy nic dobrego mi nie powie. Nie mam w nim wsparcia, przeciwnie, przy nim czuje sie nic nie warta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie byłam na żadnej terapii jeszcze, jedynie hipnoza. Widzę, że więcej osób ma ten problem, co ja :(. Gość z , dalej się z tym problemem borykasz? Przez te wszystkie lata nie zelżał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też się leczyłam długie lata, bez skutku, pomagało na chwilę. Kiedyś ciocia powiedziała mi, że wszystko jest łatwiejsze, gdy ma się blisko ukochana osobę i, że to by mi bardzo w życiu pomogło a mi się wtedy wydawało, że najpierw muszę zrobić porządek ze sobą zanim ktoś mnie pokocha.... Nic bardziej mylnego, to akceptujący i kochający mnie facet pomógł mi w końcu sobie ze sobą poradzić. Na początku może nie było wielkiego uczucia z mojej strony, bo broniłam się przed tym (facet jest naprawdę pod każdym względem kilka poziomów wyzej niż ja, chociaż niczego mi nie brakuje), ale później zaczęłam doceniać tę jego miłość i wiarę we mnie. Nadal nie rozumiem, dlaczego jest tak we mnie zakochany, bo dużo musiał znieść, ale tworzymy fajny związek a nie myślałam, że może mi się to udać, jeszcze kilka lat temu gdy wychodziłam na uczelnie rano a przed drzwiami sali zawracałam ze strachu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie kobietki to zawsze bylo tak, ze jak mi nie zalezalo no to w sumie w nosie mialam wszystko i wszystko jakos sie ukladalo. Jak mi na czyms zalezy, to wtedy zaczynaja sie schody. Kiedy cos jest dla mnie wazne, zaraz po myslach typu "dam rade" pojawiaja sie mysli "na 100% sobie nie poradze". Juz w podstawowce, kiedy wiedzialam, ze za tydzien mam oddac wypracowanie, to spac po nocach nie moglam. Wiedzialam, ze nie napisze. Strach mnie paralizowal. Dla kogos moglam napisac nawet na kolanie i to calkiem fajne wypracowanie, dla siebie nawet 2 zdan nie moglam sklecic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, że jesteście perfekcjonistkami. Wg mnie perfekcjonista to ktoś, kto jest gorszy od tego co umie selekcjonować informacje i zadania. Ten co selekcjonuje, potrafi dostosować wysiłek do rangi zadania i przez to rzadziej się wypala, potrafi czerpać więcej radości i wogóle ma w sobie więcej luzu. Tacy perfekcjoniści np. w pracy często przerzucają później swoje podejście na inne strefy życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×