Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie do wiarka

Brak wiary a rodzice

Polecane posty

Gość nie do wiarka

Jestem 27 letnią kobietą, od 5 lat nie wierzę w boga, nie chodzę do kościoła, do spowiedzi itd. Co więcej sam kościół jako instytucja denerwuje mnie do granic możliwości. Oczywiście szanuję osoby wierzące, mam wielu wierzących znajomych i nie mamy na tym tle żadnych konfliktów. W związku z moim ateizmem czy raczej agnostycyzmem i niechęcią do kościoła, nie chcę wziąć ślubu. Moi rodzice to wierzący ludzie, zwłaszcza tata. Mama co prawda wie o moich poglądach, ale nie szanuje ich, nie przyjmuje do wiadomości. Natomiast tata nawet nie wie, boję się go, a z drugiej strony o niego, bo gdyby się dowiedział że ma niewierzącą córkę na pewno by się załamał. A ja mam już dość udawania, że jestem kościółkową córeczką, udawania, że chodzę do spowiedzi, jedzenia tego opłatka, żeby nie urazić rodziców. Nazwiecie to hipokryzją, ale naprawdę nie chcę załąmać moich najbliższych. Najgorsze jest to, że w ciągu roku planuję wziąć ślub cywilny, bez kościelnego, o czym rodzice jeszcze nie wiedzą. Na pewno przeżyją szok. Macie może podobne doświadczenia i rozterki? Przyznaliście się rodzicom? Co zrobilibyście na moim mniejscu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze możesz wytłumaczyć, że ślub kościelny jest na całe życie (poza paroma śmiesznymi wyjątkami). Ślub cywilny można odkręcić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam/mialem podobnie...matka mnie z domu wyrzucać chciala z tego powodu. Mi kompletnie kościół nie przeszkadza, lubie patrzeć na modlących się ludzi, dzieci..uwazam ze ten wizerunek kosciola jest krzywdzacy, stronniczy..tylko blagam nie zmuszajcie mnie, ja nie uwierze. Oni tych ośmiu ostatnich slow po prostu nie rozumieją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
Myślę, że taki argument tym bardziej nie przekona moich rodziców. Bo tu chodzi o to, że wg nich, a zwłaszcza wg taty, moja niewiara to efekt działań szatana-kusiciela, zejście na złą drogę, a dla niego kara boska. On uważa, że gdybym nie wierzyła to po prostu moja dusza jest stracona i pokłonie ją piekło. Tak jak to w zasadzie widzą katolicy. Patowa sytuacja, tutaj sie nie dogadamy, nie zmienię rodziców, nie otworzę im umysłów. Ale jednak ślub to ślub - nie będę przysięgała na boga w kośćiele w białęj sukni skoro w tego boga nie wierzę i jestem jak najdalsza od tego jak moją rolę jako żony widzi kościół. Z drugiej strony wiem, że jednak rodzicom to złamie serce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
No własnie, z rodzicami często tak jest, że patrzą na świat przez określony pryzmat i nie potrafią się nagiąć w żaden sposób do spojrzenia swoich dzieci. Kiedy miałąm 22 lata pojechałam do pragi, gdzie po raz pierwszy (i w zasadzie ostatni) spróbowałam gandzi. W przypływie.. hmm.. głupoty, powiedziałam o tym mamie, która wydawała mi się wtedy wyrozumiała. Jednak tylko przytaknęła, a kilka dni później powiedziała mojemu ojcu, który zawyrokował: narkomanka, ćpunka, co się z tobą dzieje? to te sekty, do kościoła coraz rzadziej chodzisz, złe towarzystwo, gdzie popełniliśmy błąd? porażka rodzicielska. Rodzice nie rozróżniają ćpuna, który wali w żyłę od osoby która okazyjnie zapali trawę. Dla nich to to samo, nie chcą się nawet dowiedzieć jaka jest różnica. Próbowałam im to tłumaczyć, a to tylko pogorszało sprawę. Ostatecznie się poddałam i skłócona z rodzicielami wróciłam do miasta, w którym mieszkam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
A gdy dowiedzieli się, że mój uwczesny chłopak, uroczy, uczynny i mądry facet, dokonał apostazji, oczywiście rodzice wydali na niego wyrok - wyklęty z kościoła, satanista. Pomijam już fakt, że rodzice mają pewne stereotypowe wyobrażenia tego, czym satanizm jest (palenie kozłów, ofiary z ludzi), które "nieco" odbiegają od rzeczywistości. Jak więc rozmawiać z takimi zamkniętymi ludźmi? Czy ktoś z Was próbował przekonać rodziców i się udało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale jednak ślub to ślub - nie będę przysięgała na boga w kościele w białej sukni skoro w tego boga nie wierzę i jestem jak najdalsza od tego jak moją rolę jako żony widzi kościół. Jest taka możliwość, że składasz przysięgę w kościele taką samą tylko nie dodajesz słów Tak mi dopomóż Bóg itd, Wiem bo siostra brała ślub w maju i jej mąż ma podobne podejście do ciebie i cała różnica polegała, że nie przyjął komunii i nie wypowiedział tych słów i wszyscy szczęśliwi są. Role żony to sobie ustal z przyszłym mężem, a nie z Kościołem. Nikt wam do domu ani do sypialni zaglądał nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
@AndyBradley No tak, ale w naszym przypadku oboje, ja i mój facet jesteśmy niewierzący, więc sam ślub w kościele traci sens. Gdyby jedno z nas było wierzące, to ma to jak najbardziej sens. Pójście na kompromis i uszanowanie wiary drugiej osoby. Ale bez tego ślub w kościele dla samych rodziców... poza tym sam fakt, że nie chcę przysięgać na boga byłby dla nich miażdżący.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No z tą apostazją to już gorzej bo ja też nie kumam co go bolało, że w statystykach kościelnych był wymieniany jak wierzący. Różnica jest teraz taka, że jest w rubryce zagubionych owieczek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
Z technicznego punktu widzenia tak, ale to znaczy, że oddalił się od boga na własne żądanie, a wg moich rodziców jest tylko białe i czarne - niebo i piekło, wiara to dobro - niewiara to zło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tą trawką to powiedz im, że bardziej sobie ludzie szkodzą wódeczką i papierochami. Trawka to nie to samo co kokaina lub heroina. Chyba, że twój ojciec to abstynent i nie pali to wtedy to już pozamiatane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a wg moich rodziców jest tylko białe i czarne - niebo i piekło, wiara to dobro - niewiara to zło. Czyli wierzący alkoholik który bije i gwałci swoją żonę pójdzie do czyśćca, natomiast szanujący żonę agnostyk lub ateista będzie się smażył po wsze czasy. Ehhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
Palił przez 20 lat i okazjonalnie popija. Jasne że próbowałam tłumaczyć na różne sposoby, ale nic to nie dało. Sama palę i lubię napić się piwa. Oczywiście o paleniu rodzice nic nie wiedzą. W dodatku tata powiedział mi kiedyś, że nie chce mnie widzieć nigdy z butelką piwa w ręce. Cóż za hipokryzja, skoro zdarza mu się czasem w weekend obalić pół litra w wekeend. Ale "damie" to nie wypada nawet tknąć alkoholu. Kiedyś wpadli gromadnie znajomi, przywieźli kratę browarów, siedzieliśmy i graliśmy w planszówki, leniwie to piwo popijając (żadna libacja), a tata wpadł, kazał sobie przynieść browara i nawrzeszczał na mnie że się alkoholizuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mogę wziąć ślub jaki kto sobie zyczy buddyjski ten z chęcią :-) katolicki protestancki (islam odpada za bardzo zryte makówki i judaizm też nie powiem dlaczego)Bóg jest jeden ,a Bóg to energia kosmiczna ,w nią też nie wierzysz?:-) eeee

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
@AndyBradley no niestety tak z grubsza wg moich rodziców (zwłaszcza taty) wygląda świat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
No nie wierzę niestety w nic, dopuszczam mgliście że cośtam jest, jakaś siła wyższa. Nie czuję się z tego powodu lepsza czy oświecona wcale. Fajnie jest wierzyć. Ale odejścia od kościoła nie żałuję ani trochę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tego co piszesz to problemem nie jest wiara czy jej brak tylko hipokryzja i ciężki charakter twojego taty. Natomiast rozumiem, że mama jest bardziej "elastyczna". Może poproś ją niech spróbuje trochę "pourabiać" ojca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faceton 1986
Wyprowadź się z domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faceton 1986
27 lat, masz chłopaka czas najwyższy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kochajmy bliskich tak szybko odchodzą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zapytaj rodziców czy wolą szczęśliwą córkę, czy hipokrytkę udającą przed światem, że klepie pacierze a tak naprawdę jest nieszczęśliwa. A może chodzi o to żeby wstydu przed innymi nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
@AndyBradley trafiłeś w sedno, tyle że większość kwestii, gdzie ojciec stawia oprór mogę olać i robić swoje (bo nie mieszkam razem, od jakichś 8 lat). Jednak ta wiara to sól w oku, bo wiąże się ze sprawami stricte rodzinnymi. Mama niestety nie ma wpływu na tatę, bo jest przez niego silnie zdominowana. Przerażające jest to, jak delikatnie mówię mamie, że nie jestem za bardzo "kościelna" i z wiarą u mnie na bakier, a mama mówi, że jej przykro, bo nie będzie miał się kto za nią modlić jak będzie w czyśccu i odwiedzać jej grób. Szantaż emocjonalny? Częściowo tak, ale jestem przekonana, że ona po prostu tak myśli i czuje. Ogólnie rzecz biorąc, kiedy byłam nastolatką narzekałam na rodziców okrutnie, jednak kilometry, które nas dzielą pozwoliły mi się właściwie zdystansować i widzę ile dobrego dla mnie zrobili, jak bardzo mnie wspierali, jak cieszyli się z sukcesów i martwili porażkami. Do teraz tata czasem dzwoni żeby mi powiedzieć, że jestem dla niego najważniejsza na świecie. Wszystko to sprawia, że nie chcę ich ranić, chcę być z nimi szczera i uczciwa wobec nich, ale po prostu się nie da. Wiem że to jest powszechny problem, a powiedziałabym że tego typu problemy z rodzicielami ma przytłaczająca większość dorosłych dzieci. Czasem zastanawiam się jakimi rodzicami będziemy my - pokolenie które właśnie wydaje na świat swoje dzieci. Ja zawsze powtarzam sobie, że będę bardziej otwarta i nie popełnię błędów swoich rodziców. Ale czy faktycznie tak będzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
@AndyBradley Próbowałam ugryźć sprawę od tej strony, ale to moje słowa odbijały się od ściany. No bo szczęśliwa córka to córka wierząca, żyjąca w zgodzie z kościołem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dla ojca to bym wzięła ten ślub ,ile razy jakiś przyszły małżonek bierze ślub żeby sprawić przyjemność ukochanej osobie nawet gdy tego nie czuje i to nie jego świat,dla brata chrześniaka poszłam do spowiedzi :/ nie uznaję tego akurat,myślałam że się pokłócę z tym księdzem no żeby mnie jakiś azjata spowiadał i mądralkował ,ale przeżyłam, są rzeczy ważne i ważniejsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
Spowiedź to rzecz drobna w porównniu do ślubu, który jest w zasadzie jednym z ważniejszych momentów przejścia w życiu. Dlatego to by było trochę za duże poświęcenie. Bo jednak mimo wszystko to moje życie, więc ja decyduję jak ma się potoczyć. Pytanie tylko jak to "pogodzić" z wizją rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przerażające jest to, jak delikatnie mówię mamie, że nie jestem za bardzo "kościelna" i z wiarą u mnie na bakier, a mama mówi, że jej przykro, bo nie będzie miał się kto za nią modlić jak będzie w czyśćcu i odwiedzać jej grób. Szantaż emocjonalny? Częściowo tak, ale jestem przekonana, że ona po prostu tak myśli i czuje. Myślę, że to nie szantaż emocjonalny twojej mamy raczej naprawdę w to wierzy. Pokolenie naszych rodziców już tak ma. Próbując ich przekonywać do swoich racji zrobisz naprawdę wielką krzywdę bo to jest ich całe życie. Nawet jakbyś znalazła dowody czarno na białym, że religia to szachrajstwo toby się rozpłakali a nie uwierzyli. Tego się nie da wymazać z głowy. Rozumiem też, że nie masz rodzeństwa albo oni też nie wierzą bo inaczej argument mamy nie trafiony. Ogólnie rzecz biorąc, kiedy byłam nastolatką narzekałam na rodziców okrutnie, jednak kilometry, które nas dzielą pozwoliły mi się właściwie zdystansować i widzę ile dobrego dla mnie zrobili, jak bardzo mnie wspierali, jak cieszyli się z sukcesów i martwili porażkami. Do teraz tata czasem dzwoni żeby mi powiedzieć, że jestem dla niego najważniejsza na świecie. I to jest naprawdę piękne, świadczy że naprawdę się kochacie tylko różnicie się w kwestiach religii i światopoglądu. Skupiajcie się na tym co was łączy - miłość, a nie na tym co was dzieli - religia, światopogląd. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
@AndyBradley dzięki :) Mam dwie siostry, jedna praktycznie w moim wieku, też nie wierzy, a najmłodsza latorośl jeszcze się nie określiła. Masz rację z tym, że nie można psuć wizji i światopoglądu rodziców w sposób tak radykalny, próbując wyprać im mózg, jednak chciałabym żeby udało im się je lekko nagiąć, dając mi wolność od martwienia się o to, że swoimi decyzjami zniszczę rodzicom życie. Zgadzam się też z tym, że warto skupiać się na rzeczach łączących, a nie dzielących, tyle że temat mojego zamążpójścia jest 0-1, albo ślub jest, albo go nie ma. Ten konflikt jest po prostu nieunikniony i wkrótce będę musiała stawić temu czoła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze jeden pomysł jaki mi przyszedł do głowy w kwestii "zmiękczania" rodziców (a raczej ojca) to przecież są jeszcze inne religie. Nawet Jan Paweł II modlił się o pokój na świecie z przedstawicielami innych religii. Kościół katolicki na chwile obecną wcale nie potępia i nie wyzywa ich od heretyków. Bodajże w Buddyzmie się mówi "jest wiele dróg do zbawienia" albo coś w ten deseń. Nie wiem skąd pomysł, że bez ślubu katolickiego od razu piekło. Może niech sami sprawdzą że sam Kościół nie jest zawsze taki sztywny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do wiarka
Słusznie, z tym że próbowałam poruszyć ten temat, kiedy Franciszek udzielił komunii rozwodnikom, żeby pokazać że sam kościół nie jest sztywny, ale zbagatelizowali to co powiedziałam. Dla rodziców ważna jest tradycja i do dziś np. jedzenie mięsa w piątek jest wg nich grzechem (chociaż kościół zniósł zakaz już parę łądnych lat temu). Taką wizję świata mają, że kobietę i mężczyznę ma łączyć sakrament, a zwłaszcza jeśli to dotyczy ich dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak też myślałem. Twój ostatni post świadczy, że problemem nie jest religia tylko tradycja - konserwatyzm światopoglądowy. Nie chcę cię martwić ale na to nic się nie da poradzić. Może jako prezent pod choinkę (z racji zbliżających się świąt) zażycz sobie od rodziców aby pokochali córkę taką jak jest, a nie taką jaką by chcieli (światopoglądowo).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×