Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość agape85

Co robić dalej? Walczyć czy rozwieść się?

Polecane posty

Gość agape85

Witam wszystkich. Na początku już powiem, że mam 24 lata, jestem mężatką od 3 w związku z mężem od 6, mam prawie 4 letnie dziecko. Pozanałam mojego męża w wieku 18 lat, byłam młodziutka, zakochałam się na zabój, na zawsze, na życie. Nie widziałam świata poza nim! Przystojny, zbudowany, czarujący. Coś mi nie pasowało, że samotny. 12 lat starszy ode mnie, bez żony, bez dzieci? Wierzyłam mu. Jednak pół roku późnej, gdy moja miłość do niego tak rozkwitła, przyznał się, że ma żonę i 2 dzieci. Byłam w szoku, ale mówił o swoich problemach z nią, że chce ją zostawić itp. itd. Zrobił to, powiedział, że mnie kocha i beze mnie nie może żyć. Gdy skończyłam szkołę zamieszkaliśmy razem, on już był po rozwodzie a ja szybko zaszłam w ciąże - w wieku 19 lat. Półtora roku później wzieliśmy ślub, wciąż szaleńczo zakochani w sobie. Moja rodzina mówiła różne rzeczy, ale ja nie chciałam słuchać. Dla mnie liczył się tylko on! ON! Dziś na to wszystko patrzę i stwierdzam, że miłość bardzo, ale to bardzo zaślepiła mnie. Dorosłam, dojrzałam i przejrzałam na oczy. Zaczęłąm dostrzegać jak bardzo mnie kontroluje, jak mną manipuluje, jak sobie okręcił mnie wokół palca. Robiłam dla niego wszystko,broniłam go, byłam układną i przkładną żoną - jaką tylko mógł sobie wymarzyć. Chciał mnie zdominować i udało mu się to, bo ja zakochana szaleńczo w nim pozwoliłam mu na to. Jednak, gdy zaczęłam dostrzegać pewne rzeczy, zaczęłam się stawiać, ne pozwalać sobie na takie traktowanie. Okazało się, że ja nie mogę mieć innego zdania niż on ma, nie mogę robić tego co chcę tylko to co on chce. Nie mogę mieć przyjaciół, bo oni tylko mi namieszają w głowie i że to mój mąż powinien być moim najlepszym przyajcielem. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam przyjaciół, jestem sama, żyję samotnie a mój mąż to tyran, który znęca się nade mną psychicznie. Myśli w głowie buzowały - po co mi to, ja tego nie potrzebuję, nie muszę tego znosić - jednak milczałam. Wierzyłam, że rozmowami i próbami naprawimy to wszystko, że będzie tak jak kiedyś. Przecież on wciąż mnie kocha. Nie ważne, że jest chorobliwie zazdrosny, wręcz zaborczy. Może nam się udać. Przecież jak pojawiają się problemy w małżeństwie to nie oznacza to od razu, że trzeba się rozchodzić, musimy dochodzić do pewnych kompromisów. Wierzyłam, że się uda i ta myśl dodawała mi sił za każdym razem, gdy było źle. On jednak nie widzi problemu, a gdy z nim rozmawiam, to stwierdza, że moja rodzina ma na mnie wpływ, że to, że tamto, i że to ja mam problem. Ręce mi opadają... Ja już nie mam siły... Zwłaszcza teraz, gdy jego dzieci z nami mieszakają, a ja naglę muszę być ich matką, je wychowywać i sama naprawiać błędy przeszłości mojego męża i jego byłej żony. Czy taki już mój losy? Mam się z tym pogodzić i być Matką Teresą?? Czy lepiej odejść i zacząć od nowa... Sama... Tylko ja i mój szkrab. Nie wiem co robić... Nie wiem czy kocham swojego męża... Ja już poprostu nie mam siły dłużej walczyć chyba... Nie mam siły dłużej udawać kogoś kim nie jestem... robić to na co nie mam ochoty, godzić się na rzeczy, których nie chcę, nie mieć swojego zdania... Małżeństwo to przecież wspólne życie a nie życie jednej osoby, która kontroluje życie drugiej... Pomóżcie proszę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasgdguijfd
Na twoje usprawiedliwienie, był tylko twój młody wiek. Rozwaliłaś poprzednie małżeństwo obecnego męża, teraz powinnaś ponosić tego konsekwencje a nie podkulać ogon i uciekać. Myślę jednak, że i tak nie wytrzymasz presji jaką na tobie wywiera mąż,on cię ocenia przez pryzmat samego siebie bo to on wcześniej zdradzał, oszukiwał byłą żonę a w związku z tym teraz jest przezorny w stosunku do ciebie. Życzę podjęcia trafnej decyzji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agape85
Hmmm,wiele razy się nad tym zastanawiałam, czy rzeczywiście rozbiłam jego małżeństwo... Ludzie wokół mówili, że nie, bo nawet o tym nie wiedziałam, a gdy już wiedziałam, to kazałam mu wracać do żony i dzieci - wycofałam się, ale on pisał, wrócił, wziął rozwód - a ja go kochałam i przyjęłam. Ja żyłam z poczuciem winy bardzo długo, nawet usprawiedliwiałam swój los tym, że to moja kara za to. Życie jest tak pokręcone... Masz rację, on ocenia mnie przez pryzmat samego siebie, bo zdradzał swoją pierwszą żoną na całego od samego początku... A że dziś jest dużo starszy a ja młoda to myśli, że ja też go będę zdradzać... A mnie to nawet nie w głowie... echhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lamella
dziewczyno, on cię stłamsił. wiele można dać z siebie komuś drugiemu. Ale trzeba też dostawać coś w zamian, inaczej będziesz się czuła jak idiotka, która daje się wykorzystywać. Co ty masz z tego związku? zwalił na ciebie opiekę nad swoimi dziećmi, ma darmową opiekunkę, kucharkę i gosposię - i po prostu odcina od tego kupony. Sam nie musi sie wysilać, wystarczy, że będzie kontrolował sytuację, żeby ktoś ci nie otworzył szerzej oczu na to, że ten układ jest jednostronny i bardzo toksyczny. 18latką bardzo łatwo się steruje, stąd jego "wielka miłość". Dojrzała kobieta nie dałaby siebie tak omotać, mialaby jakieś doświadczenie, więcej zdrowego rozsądku. twój świat to jego świat i jego dzieci. W jego świecie ty jesteś gdzieś daleko. Nie naprawisz tego, że on czuje się bezpiecznie tylko wtedy, kiedy tyranizuje otoczenie i nikt mu nie podskoczy. Leczy w ten sposób swoje kompleksy, ale ciebie to po prostu wykańcza. Jesteś jeszcze tak młodzutka, dziewczyny w twoim wieku mają wszystko przed sobą. A co ty masz? wizję niekończących się obowiązków, użerania się z nim i jego dziećmi? masz jeszcze jakieś marzenia? widzisz jakąś jasną przyszłość? czy i to zdołał w tobie zabić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sorry ale jak możecie
pisać że ona rozwaliła cudze małżeństwo??? pogięło was już całkiem? przecież facet ją oszukał na początku, a potem SAM zostawił żonę. TO jest tylko i wyłącznie jego sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasieńka
Jestem świeżo upieczoną rozwódką. Mój mąż zachowywał się tak samo jak Twój. Stłamsił mnie, podejrzewał o zdrady ( a jestem od niego starsza), nie miałam własnego zycia.. Ale co będę pisać - przecież to znasz. Chciałam stawiać granice, ratować siebie i związek, ale on nie widział problemu. Kiedy oświadczyłam, że składam wniosek o rozwód - dostał szału. Chciał mnie zniszczyć, najpierw finansowo, potem psychicznie . Rozwód był ciężki - to była moja walka o zycie. O moje godne życie. A teraz, po rozwodzie, mój eks nagle oprzytomniał, nagle zaczął dostrzegac we mnie człowieka . I chce się schodzić z powrotem. Tylko, ze ja już nie chcę, bo teraz wiem, ze żyję. Ratuj siebie, mysl o sobie i dziecku. To Wam ma byc dobrze w życiu. Liczysz się przede wszystkim Ty i Twoje dziecko. Życzę mądrych wyborów. Zajrzyj na topik: Czy Twój partner molestuje vie psychicznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nic nie pogięło
to jest nazwanie prawdy , a taka jest właśnie prawda, ona rozbiła małżeństwo, była tym klinem, który rozsadził i zniszczył tamtą rodzinę. Można udawać, i nie widziec swojej winy, ale to tylko skutki, bo nie zbuduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu TO taka kara za winy, nawet jak się nie widzi swojej winy. A co dalej zrobi ze swoim życiem to już jej wybór, może sprawiedliwie jest aby ponosiła konsekwencje i cierpiała. Teraz to jeszcze nic, a wyobraźcie sobie co ją czeka po wielu latach u boku takiego faceta, do tego jeszcze pewnie będzie dzielić się nim z kochankami i zarażać się chorobami intymnymi. Chciała to teraz ma jak chciała, a będzie gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agape8
Hmmm... widze, że różne są oceny tej sytuacji. Niektóre wręcz są kopią wypowiedzi moich znajomych... To prawda - sterował mną od początku, a ja mu na to pozwoliłam. Do jasieńka - tego się boję - starsznego rozwodu... Chyba nie mam siły, nie teraz jeszcze - wciąż czuję się słaba... Do nic nie pogielo - osądzasz mnie z góry... w dodatku twierdzisz, że zaraz będę miała kochanków itp... to jest poadłe z twojej strony - życzę ci nigdy nie mieć podobnej sytuacji a język trzyamć za zębamy czasem, bo się odwóci przeciwko tobie. Do lamella - masz rację - to jest toksyczny zwiążek, ja daję z siebie wszystko, a jemu to odpowiada. Nie mówię, ze jest obojętny, troszczy się o mnie, kocha itp. , ale jednocześnie wykorzystuje i kontroluje każdy aspekt mojego życia. "twój świat..." w tej sentencji zawarłaś wszystko... Wiesz... marzenia mam, póki co walczę o to, by móc je spełniać... A on chyba zaczyna powoli zdawać sobie sprawę, ze nie może dłużej mnie kontrolować i zaczyna się uginać... Może mamy jeszcze szanse...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agape85
agape8 to ja, ucięło mi cyferkę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jak żyjesz teraz? Czy coś sie zmieniło? Jestem w podobnej sytuacji..tylko że mój mąż nie był żonaty i jest tylko dwa lata starszy ode mnie, znamy sie od 1 gimnazjum,ja byłam w 1 on w 3, kręciliśmy ze sobą,jakoś nie wyszło,po latach przypadkiem na siebie wpadliśmy no i tak sie zaczęło.Chodziliśmy ze sobą potem zamieszkalismy razem, staraliśmy sie o dziecko..no i mamy synka.Jak chodziliśmy ze sobą to wszystko było super,żadnych kłótni,tęsknilismy za sobą,jak zamieszkalismy razem to zaczął mnie kontrolować,właśnie tak samo,nie mogłam sama wyjść,sama pojechać do mamy,do miasta,na zakupy,doszło do tego że bielizne kupowaliśmy razem,nie moge mieć przyjaciół bo po co bo mieszają tylko,miałam przyjaciół,3przyjaciółki i przyjaciela i nie mam ich już bo albo oni albo on.Zaczepki typu ,po co sie maluje,po co sie stroje,a ty sie chyba z kimś umówiłaś itp dobijają mnie już.Zawód mu chyba w głowie troche pokrecił,On ma przyjaciół z pracy ,wielki mi kur...a Pan ochroniarz za dyche gada że on mi kamery zamontuje albo że jego koledzy mają mnie na oku, mama jest dla niego świętością,co powie, tak ma być,dzwoni pisze z nią a ja z moją nie moge, teoretycznie -bo i tak sie kontaktuje.W październiku zagroziłam rozwodem,pojechałam do mamy na kilka dni i uspokoił sie jest lepiej,ja widze szanse bo sie nie daje teraz,powiedziałam że jeśli mamy być razem to mamy sie szanować i robie co chce,widze że mu sie coś nie podoba ale już nic narazie nie gada,ale nie powiem ojciec jest z niego wspaniały.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesteś jeszcze bardzo młodziutka,nie możesz pozwolić na takie traktowanie. Każdy ma prawo do swojego zdania,wybierania sobie przyjaciół(a przyjaciele nam są potrzebni) Musisz bardzo na to patrzeć,że macie dziecko,małe dziecko, które już wiele widzi i rozumie. Miłość Cię oślepiła, jak się kocha naprawdę to z całego serca i nic się nie widzi nie słyszy. Ale powinnaś się uwolnić od niego dla swojego dobra i dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam podobnie, 8 lat w związku, dwójka dzieci, a ja boję się oddychać, bo poza nim jest jeszcze jego rodzina, matka, siostry, brat, którzy chcą moje dzieci wychowywać na swoją modłę; cała jego rodzina to banda zakompleksionych i zamkniętych na świat manipulantów; którzy dobrze czują się tylko wówczas gdy wszystko kontrolują i wiedzą o wszystkim; normalnie masakryczna sytuacja; resztkami sił zaczynam walczyć o siebie i o moje dzieci, mam nadzieję, że mi się uda, bo już nie wyrabiam; tacy się wydawali w porządku; okazało się że to banda kłamczuchów i obłudników; wydawało mi się, że on był wobec mnie szczery i że mnie kochał, a tak naprawdę wykorzystywał moją naiwność i brak doświadczenia, myślał, że sobie mnie 'wychowa'; teraz ma niezłą sieczkę, bo sobie zasłużył; nigdy nie podejrzewałabym siebie o chęć zemsty na kimkolwiek, ale bycie z tym człowiekiem i jego 'cudowna' rodzinka sprawiły, że jedyne co mi chodzi po głowie w tej chwili to właśnie ZEMSTA na nich, za to, co mnie z jego i ich strony spotkało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opadly mgly i miasto ze snu_
Zbliżają się święta, lecz w rodzinie Jasia się nie przelewa. Zdesperowany Jasio pisze list do sw. Mikołaja. "Drogi sw. Mikołaju jestem bardzo biedny ale chciałbym dostać na gwiazdkę klocki lego, piłkę i kolejkę elektryczna." Panie na poczcie nie bardzo wiedza co zrobić z tym listem, gdyż Jasio nie napisał adresu do Mikołaja. Postanawiają przeczytać list, tak się wzruszają losem biednego Jasia, że postanawiają spełnić jego życzenia. Jednak pracownice poczty same dużo nie zarabiają więc pieniędzy starczyło tylko na piłkę i klocki. Wysyłają prezenty do Jasia. Po jakimś czasie przychodzi list od Jasia, panie na poczcie otwierają go i czytają: "Drogi Mikołaju dziękuję ci za wspaniale prezenty, a tę kolejkę to pewnie te ku..y z poczty zaj..ały!"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co robić dalej? Walczyć czy rozwieść się? xx a o co ty chcesz walczyć? moim zdaniem wcale nie bierzesz rozwodu pod uwagę na poważnie - a ta "walka" ma byś pretekstem, żeby nie odchodzić!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
blondynki patrzcie na daty topic sprzed kilku lat i co rok odnawiany :D w muzeach pracujecie?:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Daty nieważne, ważne jest przesłanie. Ja też byłam żoną podobnego pana, chciał być z inną. I błogosławię tę panią, że "mi go odebrała". Dziecko jednak jest ze mną. Ja mam się całkiem dobrze - psychicznie, fizycznie i finansowo, a oni oczekują 3 dziecka. Już nawet nie walczę o systematyczne wpływy alimentów, odpuściłam sobie te 200 zł miesięcznie, odpuściłam sobie kontakty na linii ojciec-córka, nie zniechęcam, ale nie przypominam i nie namawiam. Żyjemy na przyzwoitym poziomie, córka ma wszystko to, co niezbędne jest dziecku w tym wieku, a o ojcu niechętnie się wypowiada. Kilka razy do roku odwiedza go [ja staram się przypominać jej o tym], ale im jest starsza, tym bardziej broni się przed tymi wizytami. Też odpuściłam. Jedno muszę przyznać, były mąż nigdy nie był agresywny, nie był zwolennikiem żadnych używek i takim pozostał. Miał tylko jedną wadę -lubił kobiety. I to mu zostało do dzisiaj, ale to już nie moje zmartwienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla tych któzy czują się wykorzystywani emocjonalnie i psychicznie polecam na obrone szkolenie, które sama robiłam przez internet tylko dlatego ,że siostra mi go poleciła http://julamedia.pl/produkt/techniki-wywierania-wplywu/ Nie mogłam sie dlugo wyplatać z toksycznego zwiazku, ale udało sie! Jesli poczułam brak szacunku to nawet nie walczyłam bo wiedziaąłm,że będziemy krecić się w kołko skoro kilka próś nie pomaga.W pracy jako sprzedawca tez mi sie te techniki przydaly.Bezcenne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziekuje bo długa szukałam konkretnego szkolenia i to z materiałami szkoleniowymi żeby można było do nich siegnąc w pozniejszym czasie dla przypomnienia.widze,że tam sa tez szkolenia pedagogiczne ,akurat mi pasuje szukam aktywnie pracy w opiece nad maluchami;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Walczyć, ale o Siebie i dziecko. Małżeństwa nie uratujesz bo nie masz czego ratować. Ja rozwiodłam się 18 lat temu i codziennie mogę dziękować Bogu, że znalazłam w sobie siły, aby odejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moze jakas terapia malzenska? Powiedz mu co czujesz powiedz ze masz dosc i tylko.terapia moze to uratowac. Postaw ultimatum. Ale jesli odejdziesz to dobrze mu tak. Los mu utrze nosa. On zostawi zone a teraz zona jego. Hehe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czasami nie ma czego ratować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja udałam się do adw. Iwony Zygmunt-Kamińskiej z http://www.kancelaria-zk.pl/ Warszawa i na razie zdecydowałam się na separację, póki jeszcze widzę jakąś minimalną szansę na uratowanie małżeństwa nie podejmuję ostatecznej decyzji o rozwodzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Malzenstwo to nie walka.One sa w ringu,np.bokserskim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CelinaSkuza
Myślę, że warto w twoim przypadku wybrać się do dobrego specjalisty. Wiem,że trudno znaleźć dobrego psychologa bo sama długo szukałam ale w końcu trafiliśmy z mężem do pani Jolanty Szczepaniak w Warszawie.Niesamowita kobieta!Terapia nie trwała długo a bardzo nam pomogła. Terapia zaczeła się wywiadem,sporo spraw wyszło na zewnątrz,wiele nam uświadomiła.Na prawdę warto spróbować;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
".Niesamowita kobieta!_ - już sie podniecam... "Terapia zaczeła się wywiadem" - a ten wywiad był w telewizji czy tylko w radio, albo na youtubie? Ile zapłacili? "sporo spraw wyszło na zewnątrz" - dużo było śmiechu? "Na prawdę warto spróbować" - tyle zachodu, a to tylko próba??? Blee....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znany styl odkopania starego tematu, by wkleic spam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×