Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy znacie kobiety, które jawnie deklarują, że nie potrafią żyć w samotności?

Polecane posty

Gość gość

Hej, jakoś pół roku temu rozstałam się z długoletnim partnerem. Nie jest to przestrzeń do rozstrząsania powodów, powiedzmy, że przeszkodą były różne zapatrywania na życie. Naturalnie już przetrawiłam ten fakt, niemniej moje koleżanki dziwią się, że od tamtej pory nie mam motywacji "by kogoś poznać". Tak na siłę, żeby po prostu z kimś być w relacji. Wiem, że osoba najbardziej za tym głosująca de facto wskakiwała ze związku w związek, które były średnio udane (długi, alkohol, facet-niebieski ptak nieodpowiedzialny itp.), więc chciałam ją skłonić do refleksji, że chyba jej przypadek świadczy, że nie warto się wiązać dla samej relacji. Ot tak, by portki w domu były. Ona i kilka innych koleżanek jednak oświadczyły, że nie potrafią żyć w samotności - to je dołuje, że nikt ich by wówczas nie adorował, nie czują się pełnowartościowe, nie ma ciepła, sexu... Mało tego, jedna najbardziej wyrachowana oświadczyła, że jak ma wiedzę, że coś się psuje w związku instynktownie poszukuje wariantu awaryjnego by płynnie przejść z jednego związku w drugi, zamiast próbować chociaż ratować związek. "Po co? Ratowanie związku kojarzy mi się z samymi negatywnymi emocjami". W głowie mi się nie mieści, że kobiety współczesne są tak uzależnione od konieczności bycia w związku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem takim przykładem. Skończyłam studia, pracuję, rozwijam się ale najważniejsza w życiu jest dla mnie miłość. Po to pracuję żeby móc sprawiać narzeczonemu niespodzianki, czasem zapłacić za randkę, odkładać na wspólne wakacje,mieszkanie itp. Dbam o siebie, żeby być dla niego stale atrakcyjna. Rozwijam się, żeby być dla niego ciekawą. Kiedy byłam singielką wszystko było mi totalnie obojętne a dodatkowo gorzkniałam, robiłam się cyniczna, pozbawiona empatii. Hodowałam sobie skorupę, miałam skłonności do zachowań autodestrukcyjnych. Będąc w związku wszystko jest dla mnie proste, widze jasne cele do których razem dążymy, mogę sobie pozwolić na słabość, okazywanie uczuć, opiekuję się drugą osobą, rozkwitam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam taką kobietę, ale to się chyba nie liczy bo ona jest mężatką [chyba nieszczęśliwą, mąż alkoholik] ma dwoje dzieci i teraz uwielbia samotność. Nie znosi obecności męża, ucieka od niego gdy tylko nadarza się okazja, woli pomieszkiwać u córki, zajmować się jej domem i ogrodem byle by nie być we własnym domu z mężem na karku. Acha, ma prawie 70 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×