Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nerwusek

Jak doszliście do siebie po wypadku samochodowym? fizycznie i psychicznie?

Polecane posty

Gość nerwusek

26 lipca tr.miałam z mężem wypadek samochodowy.Mąż miał wstrząs mózgu i zszywaną głowę. Ja złamane żebra i pęknięty kręgosłup w odcinku L2.... Boję się, że z czasem mogą wyjść jeszcze jakieś komplikacje.Siadam psychicznie, boję się, że nie wsiądę już do samochodu, a mój mąż chce kupić następny.Samochód skasowany w 90%. Chodzę w gorsecie, narazie na trzy miesiące a może być pół roku... na dodatek mamy 2-letniego brzdąca. Ciężko było, gdy po dwutygodniowym pobycie w szpitalu mój synek nie chciał do mnie podejść. Teraz nawet nie mogę go dobrze przytulić czy wziąć na ręce...Dzięki Bogu nie było go wtedy z nami......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość współczuję
nigdy tego nie przeszłam (dzięki bogu), ale wiem, że moi znajomi trafiali na terapię po takich zdarzeniach. lęk jest potworny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja moze nie na temat ale cos wam napisze mói dwaj kuzyni wraz ze swoim z Częstochowy rok temu mieli wypadek,bardzo bardzo powazny,ich kuzyn zginął a oni mieli bardzo ciężkie operacje...teraz jedenz moich kuzynów sie zeni i chodź ejst z północy PL ślub chcą wziąśc w Częstochowie żeby podziekiwać Matce Boskiej Częstochowskiej za uratopwanie zycia uważam że to piękne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój mąz maiał wypadek jako pieszy...ja świadek...mijają dwa lata...nadal nie możemy dojśc do ładu...ale naprwdę to był koszmar...do tej pory chodzę po ulicach arcyostrożnie...nie jestem w stanie wysiąś z autobusu na tamtym przystanku...stanie przy ruchliwej ulicy zbyt długo to dla mnie katorga...:( jak chcesz pogadać to mój nr gg..2491070

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwusek
szkoda, że tak mało osób się zgłosiło.... ale dzięki i tym, którzy coś napisali."dwa razy trzy kropki"? fajne pseudo :) jak nabiorę więcej sił postaram się odezwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lili25
Mialam wypadek 3 lata temu. Do dzis nie wsiadam w samochod.Teraz jednak nie robie tego , bo jak sie okazalo po probie ponownej jazdy nie potrafie sie juz przystosowac.Wiem ,ze z czasem wrocilabym do jazdy ,ale wlsciwie nie chce mi sie.Jednak caly czas mysle o tym co sie wydarzylo i boje sie kolejnych z tego tytulu problemow. Facetowi nic w sumie wielkiego sie nie stalo,ale moj szok po wypadku spowodowal ,ze nie mam juz ochoty sie niepotzrebnie narazac, tymd=bzrdziej,ze nie byla to moja wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nerwusek------> Ja Ci jeszcze odpowiem:-) Dwa lata temu miałam wypadek, byłam kierowcą. Wpadłam w poślizg jadąc na Mazury, samochód obróciło o 180 stopni i uderzył w drzewo. Tam gdzie siedział kierowca (czyli ja) był pień, samochód owinął się wokół drzewa. Byłam 2 tygodnie w śpiączce, miałam: krwiaka na pniu mózgu, stłuczone serce, pękniętą opłucną i woreczek żółciowy, pękniętą śledzionę i krwotok wewnętrzny (śledziony i woreczka już nie mam), połamaną w drebiezgi miednicę połamany obojczyk. Troche tego było, na początku dawali mi 20% szans na przeżycie, było duże zagrożenie sepsą. Ico?? Samochodem zaczęłam jeżdzić (na początku na siłę, z sercem w gardle) jak jeszcze chodziłam o kulach. Moi bliscy nie pozwolili mi zasklepić sie w moim lęku, ja też postanowiłam nie dać się złamać. Od tamtej pory przejechałam 30 tyś km i .Trzeba walczyć, naprawdę da się wrócić do normalności. Napisałam Ci co mi sie stało, żebyś wiedziała, że wiem o czym mówię i nie mądrze się bez powodu. Pozdrawiam Ciebie i męża, kupcie samochód!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mielismy
wypadek 26 XII 1999 na autostradzie we Fracji. strazacy nam powiedzieli, ze patrzc na nature wypadku i stan samochodu sa zaskoczeni, ze przezylismy.Maz ma uszkodzone oczy-popelkaly zylki, ja chodzilam 3 miesiace w gorsecie.Po wypadku na poczatku bylo bardzo ciezko , balismy sie samochodow, jazdy .teraz ok, zycie toczy sie dalej. Wypadek nie byl z naszej winy- zawinil pijany kierowca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwusek
nasza też nie... Boję się,jesteś już 3 lata po wypadku, a ja dopiero miesiąc niecały.Najgorsze to załatwianie tych cholernych papierzysk... ciągnie się to i ciągnie, potem sądy, komisje itd. Samochód mieliśmy wzięty na kredyt zanim jeszcze na dobre zaczęło się sprowadzanie ich zza granicy.Teraz się okazuje,że autko wycenili prawie na połowę tego co daliśmy.Nie dość,że ucierpieliśmy na tym fizycznie, psychicznie, nie mamy już autka, to na dodatek prawdopodobnie będziemy jeszcze dość długo spłacać raty po samochodzie którego już prawie nie ma. Mieszkamy w niewielkiej miejscowości, gdzie do stacji PKP i PKS jest spory kawałek, a mamy małe dziecko... bez samochodu będzie ciężko... Nie napisałaś czy odniosłaś jakieś obrażenia..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwusek
moi lekarze też powiedzieli, że gdybym nie miała zapiętych pasów -byłoby po mnie.Mama widząc nasz samochód zemdlała... Nacierpiałaś się Werek... cieszę się, że Ci się udało ;D może i nam się uda? trzeba być optymistką, co? niestety problem mój w tym, że ja do nich nie należę... :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lili25
nie obnioslam zadnych obrazen i wiem ,ze w zwiazku z tym nie moge siebie porownywac do tego co inni przeszli(czytajac wypowiedzi).Uwazam jednak w zwiazku z tym ,iz moja wypiwiedz swiadczy o tym ,ze naprawde niewiele tzreba , aby zalamac sie po takim wypadku.Rozumiem Cie doskonale. |Najgorsze jest jeszce to ,ze gdy sie pomaga czlowiekowie , przz ktorego nastapil wypadek, osoba ta jest w stanie wykorzystac twoja slabosc.Gdy w niego wjechalam , zawiozlam go do szpitala i ......ssie zacely klopoty.Znajomi mi powiedzieli,ze tzrebabylo wezwac policje i sparwa by sie skonczyla, ale ze zawiozlam go do szpitala...wiesz...tam spisywanie protokolu ,policja...blalalalalal.....uraz dluzszy niz 7 dni(wiesz o czym mowie)...ehhhh szkoda gadac.Powiem Ci tylko jedna pozytywna rzecz.Mam brata , ktory non stop ma probblemy ze swoim samochodem.Jest tez po kilku wypadkach I NADAL JEZDZI!!!!!!!! coprawda finansowo go to naszarpuje ,ale o zrezygnowaniu z jazdy nie ma mowy.!:)....uwierz ,ze bedzie dobrze. Teraz sa problemy, ale moze one maja cos nam uswiadomic? Ciezko jest , wiem.Dlatego trzymam za Ciebie kciuki i nie doluj sie. Nic innego Ci nie pozostalo jak myslec pozytywnie .!!:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lili25
i jeszce jedno!!!!!! TO CHYBA CUD ,ZE PRZEZYLISCIE TE MASAKRE!!!!! nie sadzisz ,ze to mialo Ci cos uswiadomic? olac kase, dopoki masz rodzine i kochajacych Cie ludzi wokol siebie.:):):):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fizycznie, zależy jak to ucierpiał. Ja niby miałam niewielkie obrażenia, szczególnie biorąc pod uwagę, że mnie, 50-kilogramowego kurczaka, potrącił samochód jadący z prędkością 60km/h. z doznań fizycznych, to ból, ból i raz jeszcze ból oraz ciekawe przezycia związane z narkozą ;) Z psychicznych, to przerażenie, strach, wściekłość... Wszytsko minie z czasem, Ty jesteś niecały miesiąc po wypadku, już możesz funkjonować jakośtam, ja miesiąc po leżałam jeszcze z gipsem i śrubami w kości, i non stop mi się wszytsko przewijało w myślach. Im szybciej zaczniesz żyć swoim normalnym życiem, im szybciej przełamiesz się, tym lepiej. U mnie minęło już pięć lat, ale już od dawna nie przyglądam się temu przejściu dla pieszych, nie zwracam uwagi na blizny, a właściwie to je polubiłam :) Te wszytskie doświadzcenia nauczyły mnie pokory, a także skłoniły do refleksji nad kruchością zycia. dużo się nauczyłam o sobie, dowiedziałam się też, kto jest moim przyjacielem, a kto był przy mnie tylko ot tak, póki nie było problemów. Życzę błyskawicznego powrotu do zdrowia, optymizmu i wiary w siebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwusek
Jasne... oboje z mężem uznaliśmy to za przestrogę na przyszłość... Musimy żyć i patrzeć pozytywnie, bo mamy dla kogo-dwuletniego Kubusia, prawda? Postaram się... spróbuję....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypadkowa
od mojego wypadku minęło już półtora roku. Z tym że mój przypadek wiąże się z głupotą i brawurą niektórych kierowców. Mój jeszcze wtedy chłopak, dziś już mąż prowadził auto. Oboka niego jechała jego mama. Ja z tyłu. NIe miałam zapiętych pasów. Przy prędkości ok 150km/h przy wyprzedzaniu złapaliśmy niskie pobocze. Nie pomogły żadne systemy czy pewność siebie kierowcy. Dachowaliśmy kilka razy, samochód skasowany doszczętnie. Ja wyleciałam przez tylnią szybę. Może obrażeń nie miałam tak poważnych bo tylko ogólne stłuczenia, połamaną miednicę i 24 szwy na twarzy, ale jak to się mogó skończyć.. przecież mogłam wylądowaćpod tym samochodem i zginąć? Do dzisiaj mimo drogich maści i zabiegów mam blizny od czoła przez cały nos, wargi po szyję.. ale z tym można żyć, najgorsze były początki... Najbardziej jestem wdzieczna Bogu (bo wiem że to on nade mną czuwał) za to że nic nie pamiętam, cały czas byłam przytomna bo opowiadali że strasznie krzyczałam, płakałam, ale pamiętam dopiero jak obudziłam się na drugi dzień rano. Może dzięki temu radzę sobie i zaczęłam jeżdzić jak tylko wstałam na nogi po 8 tygodniach przymusowego leżenia. mój mąż też jeżdzi już inaczej... zrobiłam nawet zdjęcia samochodu którym jechaliśmy żeby o tym nie zapomnieć..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
150 km/h....jezu, ludzie, jesteście kowalami wlasnego losu...dobrze, że przezyliście tą lekcję życia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypadkowa
Kluska masz rację, mogę nawet powiedzieć że mam żal do jego matki że nie skarciła go , że nie kazała mu zwolnić. Jak ja jeżdze z nim przodu nigdy nie zawahałam się opieprzyć go, powiedzieć, że po prostu się boję, że albo niech mnie wysadzi albo jedzie wolniej... niestety na tamtą sytuację nie miałam wpływu Jak teraz siadam za kierownicę nie potrafię nawet przekroczyć 80 km/h, często się wkurzają "no jedz szybcie, no wyprzedzaj! jedziesz jak baba" Ale w gruncie rzeczy mam to w dupie, w końcu to ja w reach trzymam życie swoje i innych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lili25
WYPADKOWA!!! i tak trzymac!!!!!!!!!!! Moj brat krzyczal zawsze na mamcie ,ze jezdzi tak i siak-jak baba.Ale to on non stop odstawia samochod do mechanika i placi odszkodowanie za wypadek.Do dzisiaj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypadkowa
jak ktoś ma silne nerwy, albo nie potrafi wytłumaczyć bliskiej osobie że może kogoś zabić, dajcie maila, wyśle wam coś co moze zrobic wrażenie na kimś takim jaki kiedyś był mój mąż..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
domyślam się, o co chodzi. Makabryczne zdjęcia z wypadku ? Najgorsze jest to, że tacy kierowcy nie zdają sobie sprawy z tego, że ryzykują nie tylko swoje zycie. Często giną ludzie którzy znaleźli się w tym miejscu w niewłaściwym czasie...a jeszcze jak słyszę : jestem dobrym kierowcą, dam sobie radę, to bym nogi z d........ powyrywała. sprawca mojego wypadku spieszył się do pracy...w efekcie sporo się do niej spóźnił, a sprawy w sądzie ciągną się chyba do tej pory, ale teraz to juz fundusz gwarancyjny ściaga od niego pieniądze. podejrzewałam się o panikarstwo, itp. Okazało się, że po wypadku byłam spokojna, powiedziałam do jakiego szpitala chcę jechać, pokazywałam drogę...co prawda jak mnie chirurdzy zaczęli oglądać i rozbierać to już ponoć nieźle się dawałam we znaki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypadkowa
nie, nie zdjęcia, takie rzeczy już nikogo nie ruszają. W angielskiej telewizji prowadzi się akcje przeciw takim kierowcom. Szkoda że u nas nie można takich rzeczy zobaczyc.. mo zrobiło się po tym niedobrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwusek
150 km/h - niezła jazda-szczegolnie potem mieliście! My dzięki Bogu jechaliśmy niecałe 50 km/h. Uderzył w nas samochód, obrócilismy się, po czym wylądowaliśmy w rowie i uderzyliśmy w betonowy podjazd pod domem sąsiadów sprawczyni wypadku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to może być trochę szokujące
ale obejżyjcie tę stronę i prześlijcie tym którzy jeżdżą nieostrożnie : http://www.helpjacqui.com/home.htm chyba jest wersja historii tej dziewczyny gdzieś po polsku w necie. Te 2 zdjęcia na stonie to ona przed i po wypadku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niedzielny kierowca
to już krąży po sieci od dawna, wypadkowa to mój mail wyślij mi ten film co mówiłaś! zdzicho2@op.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale ale ale ale
wszystko by bylo w jak najlepszym porzadku poza tym , ze ta dziewuszka ze zdjec o wypadku nie znajdzie chlopa. a moze ten co jej to zrobil sie poswieci i sie z nia ozeni ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co masz na myśli
że wszystko byłoby w porządku?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×