Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jestem słaba psychicznie!

Polecane posty

Gość gość

Jak ktoś mi sprawi przykrość, albo mnie coś dłużej boli, przestaję być w równowadze psychicznej. Rezygnuje z wielu rzeczy w życiu, bo się boje. Nawet ze sportu, bo nie umiem przełamywać granic i psychika mi lekko siada przy cięższych ćwiczeniach. Zmuszam się bo wiem ze muszę z tym walczyć, ale przynosi mi to tyle bólu psychicznego, ze... Potem jest jeszcze gorzej, bo od razu siebie o to oskarżam, zarzucam sobie, ze jestem beznadziejna, żałosna etc. Jakbym miała raka albo po prostu chorobę, w której bolałoby mnie coś dłużej i regularnie, podejrzewam, ze skoczyłabym z mostu po paru dniach. Jak mnie mocniej boli brzuch, to czuje się, jakbym miała depresje. A jak się kiedyś mocniej skaleczyłam to... Jestem nadwrażliwa tez na pobieranie krwi (hoc kiedyś się przyzwyczaiłam bo w karetce i szpitalu mi pobierali, adrenalina działała, i dzisiaj jest z tym trochę lepiej) i ogólnie oglądanie krwi (kiedyś zemdlałam na filmie gdzie były pokazane obrządki satanistyczne - składanie zakrwawionych zwierzaków). Ogólnie jestem mało wytrwała. Nawet studia kolejny raz podejmuje. To jest mój największy problem życiowy, czuje ze moja psychika i brak wytrzymałości więżą mnie w takim więzieniu... najgorszym, bo mentalnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przepraszam za miejscowy brak polskich znaków. Klawiatura mi siada, a nie zawsze słownik poprawia (znaczy się daje możliwość poprawy) bo bierze to za poprawne słowo (bo i jest takie, tylko znaczy coś innego) Zastanawiam się jak ludzie to robią, ze są wytrwali nawet jak czegoś nie lubią, jak sobie radzą z bólem. I kiedy czegoś nie wiedza - tego tez się boje. I od razu sobie zarzucam ze jestem głupia. Ostatnio pudelku było dziwnie skonstruowane, próbowałam je złożyć parę razy, nie udawało się - pomyślałam ze jestem p******a i nie umiem myśleć jak zawsze (nie mam zdolności do rzeczy manualnych a i czasem logika mi siada - kompletnie w siebie pod tym względem nie wierze od pewnego czasu, choć ludzie mnie za głupia nie maja, za to za kogoś kto się boi wielu rzeczy już tak). Dałam ojcu, pokombinował i za 3 minuty złożył...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nienawidzę siebie. Mam tyle ambitnych planów, tak chciałabym zmienić wiele rzeczy... Zaczęłam JEDEN, a i tak boje się iść krok do przodu... bo czuje się głupia, niekompetentna i przede wszystkim mało wytrwała. Na razie idzie gładko, ale przeszkody na pewno się pojawia, i boje się, ze zachowam się jak zawsze. Dlaczego nie mam wystarczających cech, aby dociągnąć to co wymyśle do końca? Dlaczego nie wierze nawet w swoje zdolności społeczne? Po co mi terapia, skoro nawet jak wyleczę lek przed ludźmi (który i tak nie jest aż tak mocny i nie w każdej sytuacji), ale nie będę umiała być wytrzymała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma nic, co by bardziej mnie wkurzało niż moje mocne niedostatki w tych sferach. Nic. Tylko tego mi trzeba. To jest najważniejsze. Znowu zaczęłam plany, próbuje robić coś, aby w nawyk weszły mi małe rzeczy... wiecie ile razy zaczynałam a potem o tym potrafiłam nawet... zapomnieć? I znowu zaczęłam ćwiczyć w maju, i enty raz się rozmyło... po przyjeździe z wyjazdu na poczatku czerwca.. Jestem beznadziejna, ludzie maja silna wole i zrzucają po 50 kg, a ja NIE POTRAFIĘ nawet WYRZEŹBIĆ sobie LEKKO już szczuplej sylwetki, mimo masy wolnego czasu, o którym inni by pomarzyli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co ma bycie zakonnica albo prostytutka do mojego tematu? przepraszam cię bardzo... akurat w tych zawodach wytrzymałość trzeba mieć dużą :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jako zakonnica będziesz mogła filozofować cały dzień a jako prostytutka realizować marzenia związane ze sportem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ach. Ciekawa teoria!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój boże! 'Hoc' w pierwszym poście się wplątało :D nowy język polski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikt nic nie napisze? :) No cóż...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mówi się też (chyba od czasów Pawłowa) o silnym lub słabym układzie nerwowym. Słaby układ to jest układ wrażliwy, który silnie reaguje na słabe bodźce, stąd z tej perspektywy ludzie o słabym układzie nerwowym mają skłonności do introwersji, są bardziej wrażliwi na sztukę piękno, ale też zranienia, konflikty. Przeciwieństwem tego jest silny układ nerwowy, którego "nic nie rusza", który musi się wyżyć żeby poczuć że żyje. Najzdrowiej dla siebie i innych jest być gdzieś pośrodku. Ta teoria jest pewnym uproszczeniem, ale mówienie o silnej/słabej psychice to jest uproszczenie uproszczenia. Można nazwać osobę, która nie poddaje się mimo wielu przeciwności osobą o silnej psychice, ale dla każdego co innego jest trudne, także to może być bardzo mylące.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem osobą silną psychicznie i chociaż wydaje mi się, że to zależy w dużej mierze od wrodzonych cech, to zwykle najsilniejszą psychikę mają ludzie "zahartowani", zwłaszcza ci, co mieli wcześnie szkołę życia, bo oni muszą szybciej dorastać mentalnie i w wieku, kiedy rówieśnicy idą swoim trybem, oni już zmagają się z problemami dorosłymi, poważnymi, co sprawia, że potem są dzielniejsi, bo dlaczego mają się bać małych rzeczy, kiedy poradzili sobie z gorszymi. Poza tym najważniejsza jest chyba pewność siebie, bo jak się zna swoją wartość to automatycznie widzisz nie tylko swoje wady i to, co robisz źle, ale tez to, co robisz dobrze i że w ogóle coś potrafisz, a zawsze coś takiego się znajdzie. Zastanów się w czym jesteś dobra, za co ludzie mogą Cię lubić i przestań myśleć o sobie jako o ofierze. Z bólem jest tak samo, ludzie, którzy często cierpią fizycznie cieszą się każdym dniem bez bólu - a wiem co mówię, bo i to nie jest mi obce - dopóki nie docenisz własnego zdrowia, to każdy ból będzie końcem świata, uświadomi sobie, że to jest przejściowe i że nikt jeszcze od zwykłego bólu brzucha nie umarł, to może inaczej na to spojrzysz. Inna rzecz, że Ty chyba tę słabość pielęgnujesz w sobie, tak to wygląda po opisie, bo jesteś bardzo świadoma mechanizmu w jaki to działa a mimo to nie próbujesz zmienić rozumowania, zastanów się czy przypadkiem za bardzo nie przyzwyczaiłaś się do myślenia o sobie jako o słabeuszce, która mdleje i wysiada psychicznie na każdym kroku, bo wg mnie to po prostu uświadomiłaś to sobie i ułożyłaś cały swój obraz w głowie na podstawie tego, co robisz i myślisz, a przecież to od Ciebie zależy i nie musisz tak o sobie myśleć. Może zacznij najpierw działać, a potem myśleć o tym, być bardziej spontaniczną i zanim cokolwiek zrobisz nie myśleć o swojej psychice tylko po prostu to robić bez zastanowienia. Bo takie zbytnie przyglądanie się wnętrzu też jest szkodliwe, to pewien rodzaj próżności, bo ogląda się siebie, widzi się wady, krzyczy się do siebie, że jest się beznadziejnym i dalej się nic z tym nie robi. To jest błędne koło i robienie z siebie ofiary przed samym sobą. A przecież to w głowie siedzi, jak przestaniesz myśleć że jesteś słaba, to będziesz silniejsza. A krew i wrażliwość na okropne widoki - masa ludzi tak ma i jakoś sobie radzą bez przesadnego wysiadania psychicznego na każdym kroku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aha, no i jest jeszcze drastyczna metoda na nabranie sił psychicznych, ale tylko dla odważnych - wpakuj się świadomie w jakieś kłopoty, narób sobie problemów, będziesz zmuszona sobie z nimi radzić i potem jak je pokonasz to będziesz już silniejszą osobą. Ale to oczywiście odwrócenie biegu i trzeba jednak być zdeterminowanym, żeby metodę obrać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak... mnie wyśmiewali od przedszkola i mnie to nie zahartowało, po drodze było tez molestowanie seksualne. Nie, nie jestem w niczym dobra, dobrze, w gadce i w rozumowaniu pewnych rzeczy co najwyżej, ale nie są to przydatne cechy. I tak jak napisałam - wiele pomysłów przychodzi mi do głowy, chciałabym coś zmienić na świecie, ale wątpię w swoje kompetencje, aby je realizować. Wymyśliłam coś i na tm etapie boje się podjąć dalsza inicjatywę (zrobiłam pierwszy krok, teraz trzeba drugi), z drugiej strony ogromnie mi szkoda, ale ciągle czuje, ze to spieprzę, jak 3/4 rzecz w swoim życiu. Sparzyłam się i na ludziach, i na sobie, ale to drugie jest najgorsze. Co do ludzi jeszcze, to kilka osób sobie stworzyło jakiś wydumany obraz mnie... mój kolega myśli ze ja jestem obowiązkowa, sumienna, i silna, bo tyle niby zniosłam...moja matka z kolei, ze mam charakter jako jedna z rodzeństwa... (bo mam swoje zdanie, ale znowu - co z tego?) a ja jestem zupełna odwrotnością (tego co mysli tamten kolega), nie potrafię się już starać, obiecałam sobie uczyć się angielskiego, ale nie robię tego w sposób wystarczający, oglądam czasami filmiki na youtube po angielsku i na tym koniec. Mam już samej siebie dość. Działam, chodziłam na warsztaty, łażę na terapie, chodzę do pracy (niestety dorywczo, okresowo), wymyśliłam i ZACZĘŁAM REALIZOWAĆ ta rzecz.. ale to za mało, za mało. Ciągle za mało. Teraz znowu coś mi przyszło do łepetyny, pójść na takie zajęcia z buddyzmu, boje się, ale może pójdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, ze nadmierna analiza siebie jest zgubna. I tak z tym po części skończyłam (choć na terapii co tydzień muszę o sobie gadać i czasem mam tego dość), ale dziś jest kryzys. Co do problemów - miałam ich sporo. Większości nie przeskoczyłam. No dobra, kilka tak, ale to ten typ, który każdemu finalnie by się i tak udał (to akurat nie moja imaginacja, tylko prawda) Ja się tak zamotałam, ze nawet nie wierze, ze w ogóle uda mi się skończyć studia, na które znowu idę. Kompletnie straciłam wiarę, a kiedyś było lepiej..Będę jednak próbować, wyniki rekrutacji za parę dni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pod pewnymi względami jestem odważna. Nawet ktoś mnie tak zdefiniował ostatnio. Ale to przez to wyrażanie siebie, i nawet mocno odmiennego zdania (tylko szkoda, ze nie umiem go czasem bronic, ze względu na strach przed ludźmi - bo argumenty mam solidne, ale nie mam sily przebicia - ale trenuje to w domu :)) Ale nie wiem, w jakie jeszcze kłopoty mogłabym się wpakować :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kto cie molestowal?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i sama sobie odpowiedziałaś w czym problem, za dużo od siebie wymagasz i tyle. Ty nie chcesz być lepsza od kogoś, Ty chcesz być lepszą sobą od siebie, z dwojga złego lepiej tak tylko że sama pomyśl. Zawsze, ale to zawsze będzie jeszcze milion rzeczy, które możesz robić lepiej, które zechcesz jeszcze zrobić, które uznasz, że powinnaś zrobić, zawsze. Bo człowiek jak sobie zdaje sprawę ze swoich możliwości to widzi, ile zaniedbuje. Rzecz w tym, że nie można na siłę zmieniać swojego trybu tylko dlatego, że chcesz więcej, tak naprawdę dopiero jak się wrzuci na luz i zacznie podchodzić do takich rzeczy na zasadzie: a, spróbuję, może i się nie nadaję do tego ale zawsze tam czegoś się dowiem i czegoś nauczę, a jak się nie uda to spróbuję czegoś innego - to wtedy dopiero zaczniesz czerpać przyjemność z życia zamiast chodzić z głową przepełnioną listą rzeczy, których JESZCZE nie zrobiłaś. Ty nie masz być jakąś konkretną sobą, tylko podążać za swoimi chęciami, to co teraz wydaje Ci się niczym, jeszcze kilka lat temu uznałabyś za swój sukces i tak jest ze wszystkim. Też miałam kiedyś wobec siebie za duże wymagania, a w pewnym momencie uznałam, że dobra, będę robić to na co mam ochotę, a nie to, co MOGĘ i POWINNAM. I zaczęłam tak robić. Kilka rzeczy pozaczynałam i nie skończyłam, ale w międzyczasie udało mi się osiągnąć rzeczy, których nawet nie planowałam i nie spodziewałabym się, że przyjdą tak łatwo - nawet nie wiem kiedy życie zaczęło mi się układać, bo przestałam się spinać i próbowałam się rozwijać owszem, ale jak miałam ochotę się polenić to się leniłam, jak coś olałam to olałam i próbowałam z innej strony. Na tym to polega, bo im bardziej nakładasz na siebie żelazne plany, im bardziej precyzyjnie i wysoko mierzysz, tym więcej rozczarowań spotka Cię po drodze, grunt to dalej robić swoje, tylko na różne sposoby, bo to, że coś się nie udaje to jeszcze nie znaczy, że się nie nadajesz, tylko że może źle się do tego zabierasz albo w złym dla siebie czasie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kuzyn. Ale to był jednorazowy epizod... jednak chodziłam do 5 klasy.......... Jednak i tak mam wrażenie, ze to stosunek paru ludzi do mnie w szkołach na mnie bardziej wpłynął. Ale już wtedy byłam słaba, neurotyczna, oni to widzieli, wiec mieli pożywkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wcale nie wymagam od siebie za dużo. Ja nie robię nawet minimum. Nie mam stałej pracy, żyje na koszt rodziców, nie studiuję bo za przeproszeniem albo miałam odchyły na studiach i objawy nerwicowe /biegunki/ albo drugie mi się nie podobały i w dodatku trzęsłam się przed jednymi zajęciami. Powinnam się tez dawno wyprowadzić. I wcale nie mam żelaznych planów. Ja się przerzucam od jednego do drugiego. Milion pomysłów, masa zaczętych rzecz, większość nieskończona. I nawet nie wiem co mam robić w przyszłości, coś się ostatnio wyklarowało, ale to duża (wielka!) rzecz, trochę tez utopia. A jak to nie wypali, to nie mam alternatywy. Nawet ćwiczenia, które zaczęłam w maju, a które SPRAWIAŁY mi przjemnosc, porzuciłam. Dopiero teraz do nich powracam. Ja po prostu chronicznie nie umiem utrzymać regularności cz dociągnąć czegoś do końca. I naprawdę nie sadze, żebym dużo od siebie wymagała. Chyba ze uznać mnie za upośledzone dziecko, to wtedy fakt, można uznać, ze to jest ponad moje siły. I pewnie tego najbardziej się boje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale zgodzę się, ze do pewnych rzeczy zabieram się w złym dla mnie czasie. Tylko ile on jeszcze potrwa? Chodzę na ta terapie, bo chce choć w tej jednej części coś zmienić. Nie mieć sensacji zoladkowych przed 3,5/4 wyjść i nie bać się ludzi (pod tym względem i tak jestem z siebie dumna, bo na warsztatach sie coś poprawiło, a jak sobie pomyślę, ze jeszcze rok temu nie wychodziłam z domu po 3-4 tyg.. ale teraz znowu gnuśnieje w domu, wychodzę ale sama, bo nie mam znajomych, wiec szukam czegoś nowego)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i praca też mi troszkę pomogła. Ale nie mam stałej, a np. na sprzedawce panicznie boje się iść, wiec nie wysyłam tam CV, stawiam np na biurowa (choć jej tez się boje i czuje się ZUPEŁNIE niekompetentna).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lece spać, dziękuję Ci bardzo za wyczerpujące rady, a sprawę wymagania od siebie jeszcze sobie przemyślę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cos tu nie gra, niespójny ten Twój opis, albo umniejszasz swoją osobę bo tak siebie widzisz i tam sie przedstawiasz albo rzeczywiście tak jest i to by oznaczało ze jestes troche niedojrzała, wszystkim szybko sie nudzisz, i nawet z poczucia odpowiedzialności i obowiązku nie potrafisz czegos skończyć co zaczęłaś? Moze rodzice Cie rozpiescili czy co, tak czy siak jedynym rozwiązaniem jest próbowania wielu rzeczy bo skoro nie wiesz co chcesz robic to trzeba szukać choćbys miała co trzy miesiące robic cos nowego, przeciez możliwości jest mnóstwo a wszystko jest lepsze od siedzenia i użalanie sie nad sobą na przemian z wsciekaniem sie na siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykro mi ale dla mnie jesteś tepa c***m.. Czlowiek slaby psychicznie nie będzie o tym mowic, nie będzie o tym pisac na wszystkich forach, tylko wypłacze się jak co dzień w poduszke i zacznie nowy dzień twierdząc, że wszystko ok;...największy krzyk to cisza i zawsze tak było..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To chyba udajacy silnego gosc wyzej. Ten typ ktory z********a a potem lyka antydeprrsanty Autorka nie jest tepa. Po prostu sie pogubila w zyciu uli myli to ze slaboscia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Coś w ten deseń. Ja muszę czegoś po prostu chcieć. I niekoniecznie szybko się czymś nudzę.. po prostu tracę motywacje (?) albo po prostu panikuje, ze czegoś nie wiem. Oczywiście są rzeczy które się po prostu robi, choć nie są szczególnie przyjemne. Ale nie ze wszystkim tak jest.... Mimo wszystko mam wielkie wyrzuty, ze rodzice mnie utrzymują, ze nie mam stałej pracy, ze nie kończę na czas studiów (to boli szczególnie)... ze tak naprawdę powinnam się wyprowadzić..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×