Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zmarnowałam swoje życie, najlepsze lata....

Polecane posty

Gość gość

Popadam w depresję, już nic mnie nie cieszy... Czemu? Mam ponad 30 lat i zmarnowałam przez ten czas kupę lat na dwa związki które nie zakończyły się slubem. Nie mam rodziny, dzieci o których zawsze marzyłam. To sytuacja uczuciowa... Ale oprócz tego mimo że mam wykształcenie wyższe, gówniany kierunek który nie dał mi nic, poszłam na totalną łatwiznę. Przez te lata pracowałam w jakiś pracach biurowaych za śmiesznie małe pieniądze, nie ucząc się niczego a raczej cofałam się w rozwoju z powodu nudy w pracy. Nienawidziłam tych prac, ale mimo to pracowałam w każdej z nich po 5 lat.Tak straciłam 10 lat. Teraz zostałam zwoniona i jestem w czarnej d***e bo po pierwsze nie mam zielonego pojęcia jakiej pracy szukać. Biurowej już nie chcę ale nie wiem tez jaką bym chciała mieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam jeszcze gorzej od Ciebie. A masz chociaż swoje mieszkanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie umiem odpowiedzieć na podstawowe pytanie - Co chciałabym robić zawodowo przez kolejne 30 lat. Nie mam jakiś zainteresowań, jestem jak sama siebie oceniam beznadziejna. W moim wieku ludzie robia karierę, cos tam osiągnęli a ja staciłam pracę i nawet nie wiem co robić dalej. Myslę nawet o wyjeździe, ale wyjeżdżać i zaczynać od początku w wieku 30+ ? Dobija mnie też ta sytuacja osobista, coś przespałam, przegapiłam a teraz choelreni trudno kogoś sensownego poznać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam mieszkania:-( Za co niby bym je miała kupić jak wypłata ledwo starczała mi do końca miesiąca? Zamiast się uczyć jezyków, poszerzać wiedzę ja wolałam 10 lat w pracy biurowej siedzieć na stronach typu kafeteria czy robic inne pierdoły w necie. Czuję się taka głupia, tak beznadziejna i aż wstydzę się tego wszystkiego. A najbardziej dobija mnie to że nie wiem nawet w jakim dalej iść kierunku, co zrobić, na jakie kursy się zapisać. Nie wiem nic, codziennie chodzę na długi spacer, próbuję odpowiedzieć sobie na te pytania ale nie wiem nadal a frustracja przez to narasta i mam coraz większe pretensje do samej siebie co w rezultacie prowadzi do depresji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość king god satan lord 666
Glupia patologia zawsze ma zycie nedzne i bez fajerwerkow! Tylko milord zyje se najlepiej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jesteś w czarnej d***e, tylko na wstępie do nowego życia. Weź się w garść. Zacznij robić to co cię uszczęśliwi, rozwijaj się, ciesz się życiem i spotykaj z ludźmi. Tyle jeszcze przed Tobą. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to mamy podobnie, ale ja mam jeszcze gorzej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nieokrzesana, wiesz łatwo powiedzieć ale ja naprawdę nie mam jakiś szczególnych zainteresowań, ludzi też nie znam bo pracę miałam taką że tylko ja i druga dziewczyna w biurze. Przez tą nudną pracę podkopałam strasznie swoją wartość, czuję się beznadziejnie. Nie potrafiłam z tych prac odejść pomimo że nienawidziłam ich szczerze. Ciągle idę na łatwiznę. Szukam, czytam blogi o motywacji do działania, czytam wkazówki jak szukać swojej drogi ale to nic mi nie daje poza coraz większym rozczarowaniem sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ile zarabialas netto? mieszkasz z rodzicami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma nic, czym byś się choć trochę interesowała? Co sprawiło by Ci radość? No to zostaje próbować nowych rzeczy, do których nie zawsze będziesz do końca przekonana, ale mogą okazać się inspirujące, ciekawe, czasem w zupełnie nie twoim stylu. Co pomoże Ci odkryć siebie. Jakieś kursy, wyjazdy, warsztaty, sporty, wystawy, koncerty itd. Ale wiadomo trzeba mieć fundusze, dlatego ważna jest też praca. Wiem, że łatwo mówić. Ale próbuję Cię zmotywować, żebyś się nie poddawała, bo to nie koniec życia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nieokrzesana, jasne że można robic kurs po kursie i szukać:-( Ale przecież kursy to najczęściej koszt od 500 zł wzwyż i co mam tak robić kursy z różnych dziedzin żeby trafić na coś co mnie zainteresuje?:-( Ludzi w moim wieku już poznawać trudno bo większość ma swoje rodziny i swoje sprawy. Gdzie ja miałam rozum gdy miałam 20 lat? To wtedy powinnam była odpowiadać sobie na te pytania, to wtedy powinnam była rzucać każdą pracę która nie dawała mi radości, to wtedy powinnam była szybko kończyć relację z facetem która nie dawała mi szczęścia a nie wpędzać się w lata. Niby 30+ to nie koniec świata, ale ja to tak postrzegam. Teraz nie wiem na czym się skupić, czy na samorozwoju, czy szukac partnera na życie i rodzić dzieci? Nie wiem i jestem tym wszystkim przerażona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam tak samo, serio... a napisz cos o swoich zwiazkach, czemu sie konczyly?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
30 lat, wkraczasz w dojrzałość nie beda pasowac ci glupotki ale przeciez za tydzien nie umierasz nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem że nie umieram, ale jak ogarnąć swoje zycie? Jak to zrobić, kiedy mimo że szukam odpowiedzi ciągle jej nie znajduję? Bo jeszcze co innego gdybym tą odpowiedz znała to wtedy idę w ciemno i się realizuję a ja jestem w czarnej d***e i nie wiem nic:-( POza tym boję się ze jak skupię się na samorealizacji to też nie ułożę sobie życia. Nie wiem jak to wszytsko ogranąć:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a jakie studia skonczylas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No widzisz, nikt tu za Ciebie nie odpowie na te pytania. Musisz sama wybrać co i jak chcesz robić. Najgorsze to nie robić nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciesz sie powiedziec Ci o sobie??? Jak mialam 18 lat glupia zakochana wzielam slub cywilny, jestem juz po rozwodzie, mam za soba (wygrana) sprawe o znecanie, nowy zwiazek dziecko itd a zaledwie dwadzieścia parę lat... I co ja przeżyłam ty chociaż możesz się podnieść i korzystać z życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem że zawsze ktoś tam ma gorzej, ale ja nie chcę się tym pocieszać bo to tez mi nie pomaga. Nie czuję się szczęsliwa i chcę to zmienić, chcę odpowiedzieć na podstawowe pytanie -co da mi szczęście, co chcę robić w zyciu- ale nie znajduję odpowiedzi. Nieokrzesana, a czy Ty znalazłaś odpowiedź na takie pytanie? Czy zżyjesz tak jak chcesz, czy jesteś spełniona? Daj mi proszę jakieś wskazówki, bo niedługo oszaleję. Stoję w miejscu odkąd skończyłam 23 lata, od tego czasu nieczego nie osiągnęłam, zadawalałam się tym żeby mieć pracę byle jaką ale żeby była. To samo mogę powiedzieć o związkach, pomimo że byłam nieszczęsliwa to nie potrafiłam zakończyć tych relacji szybko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
powiem tak, ten typ tak ma. sama mam 33 lata. stoje w miejscu bojac sie zrobic krok do przodu. kocha sie we mnie dwoch facetów, a ja nie wiem ktorego wybrac. mam super mozliwości w pracy - boje sie dac krok do przodu. i stoje tak sobie w miejscu gdy inni ukladaja zycie. popełniaja bledy ale ida dalej podczas gdy ja utknelam w martwym punkcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spełniona na pewno nie jestem do końca, ale próbuję się rozwijać i dążyć do tego. Pracę mam zadowalającą i partnera. Dzieci nie mam. Nie umiem poprowadzić Twojego, życia za Ciebie. Musisz sama się zastanowić i odpowiedzieć. Czemu boisz się, że jak zaczniesz się spełniać nie ułożysz sobie rodziny. Kobieta zadbana, spełniona na pewno bardziej przyciąga mężczyzn. Jeszcze raz ponawiam pytanie. Czy na prawdę nie ma żadnej rzeczy, która Cię choć trochę interesuje? Albo interesowała kiedyś, ale o tym zapomniałaś? Skończyłaś studia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chcę być tym "typem" jak to określiłaś... Chociaż zdaję sobie sprawę że tak może być i może jesteśmy jacys wybrakowani, czegoś u nas brak, jakiegoś elementu który popycha do działania. Sama nie wiem:-( Jeszcze gdybym spełniła się w roli zony i matki to jakoś pewnie by mi było lżej ale ja nie mam nawet tego i mam wrażenie że mogę już tego nie doczekać. A jeżeli nie doczekam to muszę coś zrobić ze sobą, ogranąć się bo za taką pensję i z takiej pracy to się nawet sama nie utrzymam w przyszłości. Presja czasu jest niesłychana, to jakby ostatni dzownek a ja nie wiem w którym kierunku iść i to najbardziej dołuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tez czuje ze brak mi czegoś aby byc kompletna osobą/kobieta. zapewne braki w domu rodzinnym są tego przyczyną. mnie paralizuje strach przed przyjeciem na siebie odpowiedzialnosci. przed wyborem partnera na cale zycie, przed dzieckiem za ktore bede odpowiedzialna, przed awansem bo praca bedzie trudna...i tak stoje, pytanie jak jeszcze długo i jak skoncze? ja mam 33, czuje ze to ostatni dzwonek aby zebrac d**e w troki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nieokrzesana, naprawdę praktycznie niczym się nie interesuje. Lubię zwierzęta, lubię dzieci, lubię gotować, lubię ...nic szczególnego jak widzisz:-( Nawet exella nie mam opanowanego:-( Mam wykształcenie wyższe ale to nic mi nie dało, studia przebąblowałam tak jak dotychczasowe życie. Powiem wam że chyba nie znam drugiej takiej osoby w moim towarzystwie która w każdej sferze była w takiej czarnej d***e jak ja. Ktoś tam może nie spełnia się zawodowo ale spełnia się jako matka, jak ktoś nie spełnia się jako matka to robi świetną karierę. A ja ani tu ani tu nie odnoszę żadnych sukcesów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
22:01 ale powiedz mi czy cos robisz w tym kierunku aby ruszyć z miejsca? Ja zapisuję jakieś cele, na spacerze rozważam o swoim życiu i szukam odpowiedzi, zaczęłam się uczyć języka obcego. Ale mimo to i tak wydaje mi się że stoję w miejscu. A przecież nic nie dzieje się od razu, trzeba cierpliwości, małymi kroczkami ruszyć z miejsca bo potem podobno nastepuje lawina zmian.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I też tak jak Ty boję się zmian i chyba to jest ten cały szkopuł który nie pozwala nam iść dalej. Wolę beznadziejną pracę, ale taką którą znam niż nową. Wolę stałego partnera bo go już nam, ale to nic ze nie jestem z nim do końca szczęsliw bo wole to niż szukanie kolejnego faceta i poznawanie go od nowa. To jak z taką fobią przed zmianami iść do przodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie wiem, mi brakuje wiary w siebie, w swoje możliwości. kiedys bylam bardzo przebojowa, ok. 25 rz cos we mnie pękło i stałam sie taka zacofana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem większą nieudacznica od Ciebie, w zadnej sferze życia mi sie nie udało. Mam 30 lat, panna, pech do facetow, bezrobotna, mieszkam z rodzicami, zdrowie też nie takie bo mam nerwice i boje sie ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mi też brakuje wiary w siebie i pewnie stąd to się bierze. Strach rządzi nami tak naprawdę, lepsza dla nas rutyna niż cos nowego i pewnie lepszego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czy cos robie ze sobą? staram się. przede wszystkim musze zmienic sposob myslenia o sobie. przestac myslec: boje sie, a co bedzie jak..., inni sa lepsi - bo to nie prawda! musimy uwierzyc w siebie. zaczac zmiany od postrzegania samej siebie. zaczac wymagac od siebie czegos.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widzę siebie sprzed 5 lat. Beznadzieeeejna praca-taka na przetrwanie, mieszkanie z facetem od kilku lat ot tak bo nie spotkaliśmy obydwoje nikogo bardziej odpowiedniego dla nas, oboje byliśmy nieszczęśliwi w tym bagnie. Miałam permanentną depresję i niechęć do wszystkiego. Jednego, bardzo dramatycznego dla mnie dnia doszłam do punktu, w którym wiedziałam że jeśli nie rzucę tego wszystkiego w cholerę to popełnię samobójstwo, bo dłużej tak nie mogę, wiedziałam że utknęłam w d***e, wielkiej i czarnej. Nie stroniłam już od różnych używek i balansowałam gdzieś niebezpiecznie. Co prawda zachowałam się jak świnia, ale spakowałam się w 1 walizkę, zostawiając wszytsko czego nie mogłam unieść i wyszłam a w momencie jak ciągnęłam ten mój bagaż ze mnie spadł wielki kamień który dusił mnie przez ostatnie 2lata. Wiedziałam, że jak teraz nie zrobię czegoś sama dla siebie i tylko dla siebie to przepadnę dosłownie. Poznałam mężczyznę- za miesiąc mieszkaliśmy razem, pół roku i byłam w ciąży, po roku kupiliśmy nasz wspólny dom a ja zmieniłam pracę na coś co wydawało mi się strasznie nieciekawe (chciałam po prostu odejść z poprzedniej roboty której miałam dość)- szybko wkręciłam się na maksa w pracę która myślałam że jest nie dla mnie i że sobie nie poradzę. Wszystko zajęło mi ok 1 roku. Dziś mam rodzinę, dzieci, Satysfakcjonującą pracę, WSPANIAŁEGO męża, własny dom i jestem naprawdę zadowolona że użyłam tej mojej walizki :) I na prawdę też nie miałam żadnego pomysłu na siebie, żadnej pasji, żadna praca mnie nie kręciła, nie znałam fajnych facetów, uważałam się za typowego nieudacznika życiowego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×