Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Tromso mama

Do mam wiecznie chorujacych dzieci

Polecane posty

Gość Tromso mama

Przeczytalam przed chwila post o antybiotykach i najpierw postanowilam ze tam sie dopisze a pozniej ze jednak zaloze oddzielny temat. Moja dwojka od urodzenia chorowala non stop. Wysoka goraczka, katar nie z tej ziemi i okropny kaszel. Oczywiscie antybiotyki. Moj maz ma taka prace ze czesto sie przeprowadzamy i mieszkalismy w Serbii i Rosji a tam antybiotyki prawie kazdy ma w szufladzie. Poniewaz moja mama wiecznie ladowala je we mnie to ja w moje dzieci bo przeciez zejdzie na pluca albo skonczy sie czyms gorszym wiec lepiej dac antybiotyk. Kiedy przeprowadzilsimy sie do Tromso w Norwegii poszlam z chora dwojka do lekarza, pokazalam moj dzienniczek chorob i co braly lekarz powiedzial slowa ktore duzo odmienily "Twoje dzieci choruja bo Ty im nie pozwalasz wyzdrowiec" Ja az sie rozplakalam i lekarz powiedzial ze sprobujemy odbudowac odpornosc dzieci. 8 godzin dziennie na dworze, witamina D i owoce z duza zawartoscia witaminy C. Powiedzial gdzie kupie kombinezony na deszcz i ze zadna pogoda nie moze byc wymowka do wyjscia na dwor. Corka byla wtedy chora 11 tygodni. Jak miala goraczke to nie szla na dwor ale siedziala w domu w wietrzonym pokoju. Po trzech latach w Norwegii moje dzieci sa super odporne, wrocilismy do Polski pol roku temu i dalej mi nie choruja mimo zanieczyszczenia powietrza i innego klimatu. Po dwoch trzech dniach nie daje sie dzieciom antybiotyku, nawet tym malutkim. I pozwolcie dzieciom wyzdrowiec, dajcie im czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz racje i masz madrego lekarza. Zaraz zjedza cie tu matki, ktore twierdza, ze w Szwecji, Anglii czy Francji lekarze sa niekompetentni bo lecza dziecko paracetamolem... Moj pieciolatek bral antybiotyk dwa razy w zyciu w tym raz w Polsce, Siedmiolatka jedyny raz w zyciu. Zakatarzone dzieci chodza do przedszkola, po pierwszym roku glut znika, bez zadnych lekow... Jesli jest goraczka to podaje sie paracetamol na noc, dziecko normalnie wychodzi na zewnatrze, chyba ze sie zle czuje. Zwykle goraczka mija po 2-3 dniach, w przeciwnym wypadku idzie sie do lekarza. NIe podaje zadnych witamin oprocz warzyw i owocow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trafiłaś na mądrego lekarza. Nasze zdrowie, odporność bardzo zależą od stanu naszych jelit. Antybiotyki sieją spustoszenie w dobrej florze bakteryjnej oraz niszczą układ odpornościowy. Witamina D to bardzo dobry wbór jeśli chodzi o budowanie odporności. Ja zauważyłam totalną poprawę u siebie odkąd ją suplementuję. Tylko, że ja biorę 5000 jednostek, kilkukrotnie więcej niż zalecają lekarze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Racja popieram i pierwszy i drugi wpis. W Polsce nie daje sie dzieciom wyzdrowiec. Kazdy wymaga od dziecka zeby bylo zdrowe. To jest tez taka ocena matki. Kaszlace dziecko znaczy matka nie dopilnowala i ze nie dba. Do tego babcie juz zadbaja zeby latac do lekarza ze wszystkim. Dziecko z zielonym karatem musi brac antybiotyk i bierze. I nikt nie pomysli ze zielony katar po kilku dniach przejdzie sam. A wielu lekarzy przepisuje antybiotyki zeby miec swiety spokoj, taka jest prawda, mam przyjaciela lekarza i dokladnie mi wytlumaczyl jak to dziala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co wy z tymi antybiotykami Jaki lekarz teraz ot tak sobie przepisze antybiotyk ? O tym podawania antybiotyku na katar to tylko na kafe czytam . W zyciu codziennym nie spotkałam sie z takim zjawiskiem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem nauczycielka w przedszkolu, dzieci dalej jedza mnostwo antybiotykow, to ze ty nie trafilas na takich lekarzy to sie ciesz. Jedno dziecwczynke mam ktorej mama daje antybiotyki zapobiegawczo. Kiedy powiedzialam jej ze to zle to powiedziala zebym jej placila to ona bedzie z dzieckiem w domu siedziec zamiast pracowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8 godzin dziennie na dworze ? Kto ma na to czas ? To może od razu w namiocie zamieszkajmy i nie pracujmy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój codziennie gdzieś jeździł, a im bardziej aktywny tryb życia prowadził poza domem to tym bardziej mu katar nie przechodził a wręcz się nasilał i jeszcze potrafiła gorączka dojść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tromso mama
Ja mialam na to czas, bo nie pracowalam. Tak jak wiele innych matek rowniez w Polsce. Nie wszystkie matki pracuja. Poza tym bylam sama w Tromso nie mialam na poczatku zadnych znajomych. Ale organizowalam sie tak zeby faktycznie dzieci spedzaly czas na dworze bo ich zdrowie wtedy bylo dla mnie prirytetem. Pozniej dzieci poszly do przedszkola a w przedszkolu dzieci praktycznie caly czas przebywaja na dworze nie ma znaczenia ze deszcz leje sie strumieniami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tromso mama
Napisalam ten post zeby moze pomoc mamom ktore maja taki problem jak ja mialam, nie chce tutaj dyskusji typu .. "kto ma na to czas ... moze zamieszkamy w namiocie..." Jesli ktos chce i sobie zyczy niech trzyma non stop dziecko w pokoju w 25 stopniach, niech nigdy nie otwiera okna i niech podaje mu rano lekarstwa zamiast platkow sniadaniowych. Napislam to do mam ktore maja dylematy na ile moga pozwolic dzieciom chorowac, do mam ktore maja cisnienie od rodziny na antybiotyki i natychmistowe leczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie szczepię swoich dzieci i to są najzdrowsze dzieci, jakie znam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No taka jest prawda, że dzieciom od razu sa przepisywane antybiotyki i organizm dodatkowo jest osłabiony przez ich działanie, a później o wiele łatwiej jest złapać coś poważnego. Nasze pediatra (http://pediatralublin.com.pl/) racjonalnie podchodzi do tego i nie przepisuje od razu antybiotyków, tylko jakieś środki wspomagajace, bo nie ma co dziecka dodatkowo osłabiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Zakatarzone dzieci chodza do przedszkola, po pierwszym roku glut znika, bez zadnych lekow..." To jest gorsze do realizacji jak przedszkolanki zgłaszają że dziecko ma katar czyli aluzja żeby go nie przyprowadzać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Ja mialam na to czas, bo nie pracowalam. " Na Boga nawet dla niepracujących to jest prawie cały dzień. A gdzie prace w domu których jest od cholery.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W latach 80tych dzieciaki same biegały samopas wokół domu od rana do nocy albo sie włóczyły po okolicy. Matki się zajmowały domem. A teraz matki ledwie znajdują czas na zajmowanie się domem bo wymaga się od nich by się większość czasu bawiły z dziećmi. Samopas też nie puszczą już dzieciaka na dwór bo czasy się bardzo zmieniły. Tego się już nie praktykuje. Chyba że dzieciak ma 13 lat, ale to taki najniższy próg wiekowy na jaki można sobie dzisiaj pozwolić. Ogólnie nie podoba mi się to wszystko co dzisiaj się przyjęło. Uważam że to nie jest zdrowe ani normalne, ani dla matek ani dla dzieci wbrew pozorom. Dzieciaki powinny biegac po podwórku z kolegami i koleżankami a matki zajmować się życiem dorosłym a nie cofać w rozwoju układając klocki czy warując nad dzieciakiem na placu żeby sobie guza nie nabił, a już 8 godzin dziennie to robić to juz zakrawa na chorobe psychiczną. Gdzie czas na normalne życie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka Wam wyraźnie napisała, że w Norwegii placówki wychowawcze (np. przedszkole) dbają o to, by dziecko przebywało cały czas na dworze. To jest taki styl życia w tym kraju, podobnie zresztą jest w Islandii. Możecie się burzyć, że "nikt nie ma na to czasu", ok, w Polsce każdy zabiegany rodzic postuka się w głowę (niektórym się nawet na pół godziny nie chce z dzieckiem wyjść jak jest gorsza pogoda, całą zimę niektóre z was kiszą dzieci w domu), ale TO PRZYNOSI EFEKTY!!! Możecie się wkurzać i wyśmiewać z takih matek jak słynna forumowa Agatka, że z dzieckiem chodzi codziennie na długie spacery, nawet w deszcz, ale ja robię tak samo i mimo, że nie jest to 8 godzin, to staram się, żeby to było jak najdłużej. Wolę odpuścić domowe obowiązki, odpoczynek po pracy, fitness w tygodniu albo zmusić męża, poprosić babcię, ale moje dzieci muszą codziennie iść na dwór i to na jak najdłużej się da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
*takich A jeszcze dodam, że gdybym miała ogródek, to dzieci nawet jesienią i zimą byłyby ciągle na zewnątrz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przeciez dzieci matek z kafeterii nie choruja,nawet te chodzace do przedszkola...przynajmniej tak tu ostatnio przeczytalam, na temacie o pomocy babć.... :D papapa bajkopisarki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadza się, jeszcze same się chwalą na kafe, że "w taką pogodę to ona nawet psa by na dwór nie wygoniła, a co dopiero dziecko". Potem się dziwią, że wiecznie chore. A to zwykłe usprawiedliwienie swojego lenistwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też jestem zdania, że dzieciom brak odporności przez brak świeżego powietrza i ciągłę leki jakie przyjmują na kaszelek, katarek ..... i oczywiście jeszcze nadmiar szczepionek, które na jedno pomagają ale tez bardzo szkodzą zabijając bardzo wiele bakterii odpowiedzialnych za odporność, chodzi o szczepienia na pneumokoki, menunokoki i inne dodatkowe badziewia. Ja zaczynam leczenie dziecka, jesli juz sie cos dzieje, to od herbatki z cytryną, miodem i malinami a nie od wizyty u lekarza i samo przechodzi a podwórko jest obowiązkowe praktycznie codziennie, czy wieje, czy pada, czy słonce świeci, jedynie nie wychodzimy jak towarzyszy nam gorączka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gosc z 12.20 wiesz mnie przeraża to ich ROZBIERANIE dzieci... pogoda z zimnym wiatrem ale tylko troche slonca na niebie i cyk, od razu swtery zdejmuja dzieciakom, pod szyja zero apaszki czy chustki, dzieciakowi owieje klatkę piersiowa, glowe, a potem puszczaja zasmarkance do przedszkola i inne dzieci ktorych matki mysla, zarazaja sie ..brak slow na ten panujacy debilizm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tromso mama
Polecam Wam na wietrzne zimne dni jednoczesciowe kombinezony, takie jak na zime tylko nieocieplane. Super sprawa !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dzieki Tromoso za rady, ja sie z toba zgdzama ale gorzej z moim mezem, dla niego byle wiaterek a juz w domu siedzi i nie chce wychodzic a my mieszkamy w Anglii nad samym morzem i tu zawsze wieje, raz mniej raz bardziej. nie wiem jak mu to wytlumaczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tromso mama
gosc 13:23 wiem ze nie latwo sie przestawic z polskiej mentalnosci ale jesli mieszkacie w anglii to cieplej nie bedzie. A i wiatr bedzie wial prawie non stop. Trzeba to po prostu polubic. Ja mialam z tym problem bo Tromso jest zupelnie na polnocy Norwegii i nie dosc ze zimno to jeszcze ciemno caly czas w zimie. Tylko ze ja bylam tak zalamana tymi chorobami, ze musialam zaufac temu lekarzowi i sluchalam go slepo. Jak moja corka byla chora 11 tygodni a on jej nic nie przepiswal to myslalam ze od rozumu odejde i bylam blisko poproszania mamy zeby mi jakies leki z polski wyslala. Ale teraz widze w tym wszystkim sens. Moje dzieci uwielbiaja przebywac na dworze, dobrze spia, sa zdrowe i silne fizycznie. Moge znimi jechac w gory i nie bedzie placzu ze bola nogi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tromso mama masz w tym wiele racji i podzielam Twoje podejscie. Tylko ze to co Ty zrobilas wymaga czasu i poswiecenia. Zawalenie dziecka antybiotykami to takie fajne wygodne pojscie na skroty. Mozna pozniej narzekac ze nigdzie nie wychodzimy bo dziecko znowu chore... znowu na antybiotykach. Prawda jest taka ze sie dupy nie chce ruszyc. Nawet matki pracujace moga sie zorganizowac zeby dac dzieciom czas na dworze. Sa weekendy, swieta. Popatrzcie ile rodzin jest w centrach handlowych w piekne sloneczne dni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja wybieram te drogi na skroty i juz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na mnie patrzą jak na kosmitkę, kiedy mówię, że wychodzę z dzieckiem na spacer, a za oknem wiatr i deszcz. W Polsce to nie do pomyślenia. Żywej duszy nie ma, a o dzieciach to już nawet nie wspomnę. Mojemu dziecku taka pogoda nie przeszkadza. W Polsce przez pół roku mamy taką pogodę (pomijając okres mrozu i śniegu, kiedy to w drodze wyjątku rodzice wychodzą z dziećmi na sanki), więc nie ma się co dziwić, że dzieci nie mają odporności, skoro przez bite pół roku nie wychodzą na powietrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tromso mama
moge Wam zagwarnatowac ze dzieciom brzydka pogoda nie przeszkadza :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zezizu
W takich przypadkach, ale chyba w ogóle we wszystkich dotyczących chorowitych dzieci warto zadbać mądrze o ich odporność. Pomocna może w tym być Akademia Niechorowania, gdzie opisane jest szczegółowo, jak podniesc odporność dziecka. Jedną z istotnych nowości jest na przykład syrop na katar dla dzieci. Tez nigdy wczesniej nie słyszałam o czymś takim. A teraz przy pierwszych objawach podaję dzieciom syropek z pelargonii afrykańskiej i szybko pomaga. zobacz sobie tutaj o czym mówię i jak to działa http://akademianiechorowania.pl/produkty/ Dla mnie jest to wazne odkrycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×