Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dzień z mojego życia. Padam!

Polecane posty

Gość gość

Przeważnie wychodzimy na 3, 4 h w ciągu dnia. Rano wstaje w pół żywa, przebieram i daje córce mleko z kasza nastepnie wypijam pół kawy. Potem zabawy i sprzątanie, łyk kawy, zabawy sprzątanie (nie szoruje podług, zbieram porozwalane zabawki, podarte strzępki gazet, ogólnie wszystko co jest w zasięgu wzroku córki), biegam za nią, przebieram, robię śniadanie, staje na rzesach, by zjadła choć trochę. Kładę ja do lozeczka, włączam bajki i sprzatam mieszkanie, wstawiam pranie, myje naczynia, przygotowuje obiad. Potem znów zabawa, przekąska, sprzątanie i próby położenia jej do spania, co i tak skutkuje waleniem wyjmowanymi szczebelkami w drzwi, podłoge i szafki. Niczym trąba powietrzna w pokoju. (Jak córka zasypia, w pokoju nie może być nikogo, musi być totalna cisza prócz dźwięku pozytywki, do tego ulubiony śmierdzący miś i smoczek). Biorę się za gotowanie, już pominę fakt kładzenia córki 10 razy na jedyną drzemke w ciągu dnia, z której ostatnio rezygnuje. W kuchni nie mogę otworzyć okna ze wzgledu na przewiew, bo wieje na palniki gazowe. 3 palniki + mała kuchnia i zamknięte okna, tak więc gotuję się razem z obiadem. Obiad gotowy, jak zwykle w tym momencie córka wstaje lewa noga i jest potworny krzyk przez 20 minut, potem przygotowuje jej obiad, karmie, jem swój zimny, ogarniam się do wyjscia, potem córkę co oczywiście skutkuje histerią, bo nie lubi się ubierać. Na spacerze bywa różnie, czasem marudzi, trzeba z nią chodzić za ręce i kręgosłup woła o pomstę, czasem siedzi w wózku zrelaksowana i można spacerować. Nie możemy zatrzymać się n postój na ławkę, bo z nudów robi przedstawienia. Pod koniec spaceru tylko marzę, aby jak najszybciej znaleźć się w domu, padam na twarz, a tu jeszcze na teorie z prawka trzeba isc. Wracam, maz na kompie, córka marudzi, probowal dac jej cos do jedzenia, ale prawie nic nie zjadła. Na komodzie miski z zupkami, kubki po jogurtach, łyżki, zużyte pampersy w kącie, wszędzie porozwalane chusteczki, zabawki. Sprzatam, kąpie córkę, daje mleko z kaszka i kładę spać. Robię mała szopkę mężowi, biorę laptopa i znów przerabiam pytania typu czy podczas podejrzenia urazu kręgosłupa ofiara wypadku kuleje na lewą nogę. Oczy mam na zapałkach, z ledwością ładuje się pod prysznic i oto leże i siedze na kafe. Jak jest u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o 9 obudził mnie syn pokazując rysunki śniadanie zrobił sobie sam zwleklam się z łóżka, ogarnęłam siebie i syf po śniadaniu, wypilam kawę. poszliśmy na plażę potem coś zjeść potem na kulki potem coś zjesc znów na plażę o 21 wróciliśmy dziecko śpi a ja na kafe szkoda ze niedługo koniec wakacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wstaję rano, ogarniam się, potem budzę synka. Ubieram go, daję mu leki (niedoczynność tarczycy), pilnuję by się załatwił a potem odwożę go do przedszkola. Wtedy robię zakupy. gotuję, sprzątam itp. Odbieram małego, wracamy do domu, karmię go i jedziemy na terapię (ma autyzm - niestety w głębokiej postaci). Po powrocie znów go karmię, a potem zajmuję się nim do momentu kiedy pójdzie spać. Wtedy mam chwilę dla siebie. I tak codziennie. W dni wolne od przedszkola muszę zabierać go ze sobą na zakupy co jest koszmarem (bardzo źle znosi pobyt w miejscach publicznych). I tak sobie wegetuję i nie zanosi się na zmiany. Wszelkie próby wyjścia z domu, wyjazdów itp. to próba sił. Na chwilę obecną nie ma co marzyć o wakacjach czy choćby wyjściu na spacer. Za każdym razem kończy się to wrzaskiem, histerią lub napadem agresji. Ja dziękuję za takie atrakcje. Wolę siedzieć w domu. A że smyk ma prawie 6 lat i jest bardzo silny - coraz trudniej mi nad nim zapanować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00.37 a gdzie ojciec dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wstajemy z córką około 7.00 szybkie śniadanie , ogarnięcie się i do przedszkola a ja do pracy, wracamy około 16.00 do domu ogarniam kuchnię , odgrzewam obiad , córka się bawi lub marudzi, jemy, potem zależy od pogody albo spacer , plac zabaw albo zabawa w domu , 19.00. kolacja , kąpiel , około 20.00 córka ogląda bajkę , ja się kąpię , potem około 20.30 czytam córce bajkę do snu , usypia koło 21.00 a ja wtedy jem kolację , oglądamy z mężem TV , a jak mąż w pracy to sama czytam książkę lub coś oglądam Obiady gotuje mój mąż raz na 2 -3 dni , czasem jemy u mojej mamy sprzątam - kurze , odkurzanie łazienka w pt po południu pranie co drugi , trzeci dzień załadowanie pralki i powieszenie to 15 minut zmywanie - zmywarka zmywa , ja tylko załadowuję , wyladowuję , myję jakieś drobiazgi typu drewniane łyżki, deski itp. autorko myśle że za dużo sprzątasz , i za mało męża gonisz do roboty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7-9.00 budzi mnie 1,5r synek. Przytualm go w lozku. Idę siku, daje mu pic. Maluje sie, myje włosy. Jemy śniadanie, wychodzimy na dwór. Potem 2 śniadanie, zabawa,bajki. drzemka okolo 12-13.00 dwie godziny. Ja sprzątam,robię obiad,czasem spie. Maly wstaje,jemy obiad i idziemy na dwór/spacer/zakupy.podwieczorek. Okolo 18 jestesmy w domu. Bawimy sie, bajki. Kapanie i o 21.30 spać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ytjyhbljhblkjnbjkv
Wstaje o 5 i ćwiczę z Chodakowską ok 45 minut, potem szybki prysznic, o 6 budzę męża i dziecko,mąż robi śniadanie, kanapki do pracy, ja się maluje,dziecko ubiera, na 7 odwozi mnie do pracy,dziecko do przedszkola i sam na 7 jedzie, kończe o 15, szybkie zakupy, odbieram dziecko z przedszkola, przyjezdza po nas mąż, w domu napójźniej o 16, odgrzewam lub robie obiad,mąż troche ogarnia chate, ja wstawiam pranie,jemy, ok 17:30 mamy czas dla siebie,idziemy na rowery albo wspólnie na basen albo gramy w planszówke, o 19 kolacja, kapiel dziecka, o 20 maluch w łóżku, od 20 czas dla dwojga, czasem przygotowujemy jakiś obiad w spólnie na nastepny dzień,ale zazwyczaj cos ogladamy z lampką wina, prysznic i ok 23 spac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
śpisz tylko od 23 do 5 rano??? nie dałabym rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ej no a kogo to obchodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sytuacja aktualna (dziecko 4 l, ja 6 mc) Pobudka 6,00 ogarnięcie się do pracy, jeśli dobry poranek, syn dośpi do 6.45 jeśli nie to lata wokół mnie i przeszkadza aby dłużej zeszło. Syn wstanie to inhalacje albo syropy albo inne lekarstwa (rzadko poranek zwykły)Potem pijemy herbatę, 7.00 wychodzimy do pracy / przedszkola. Wracamy na 16.00. Obiad, gotowanie obiadu na jutro i do wyboru: pranie/mycie/odkurzanie/ogarnięcie podwórka/składanie prania z wczoraj. W między czasie dziecko co chwilę o coś się drze. Chwała Bogu jak jest pogoda i idzie na chwilę na podwórko (ale nie za długo bo sam nie lubi, chyba że akurat mam zajęcie w ogrodzie to ok - on się bawi, ja robię) Koło 20.00 kolacja, kąpiel, młody do łóżka, ogląda bajki Koło 21-22 ląduję w łóżku i ja. Można by popatrzeć na jakiś film - ale chce się spać i zasypiam. Noc - kilka razy latam do młodego żeby podać mu chusteczki. W międzyczasie jak on śpi to akurat mi się chce siku (przypominam ciąża) Syn alergik uczulony na pyłki, roztocza, grzyby więc te smary towarzyszą nam prawie cały rok. Atak zatkanego nosa albo jest wieczór(koło21)i wtedy zaczyna się wycie, że katar, że nie może spać itd itp albo w nocy około 24-1) A potem przychodzi rano i dalej to samo jak wyżej. Sobota - dzień wolny od pracy - mogę porządnie wysprzątać dom (przez tą alergię walczę z kurzem jak heros), zrobić 3 pralki prania. Z racji zaawansowanej ciąży wszystko schodzi dłużej. A w niedzielę leżę. Jak się tak wyzapieprzam w sobotę, to w niedzielę tak bolą mnie krzyże, pośładki że nie mogę się nawet obrócić z boku na bok bo tak mnie harata. A mąż jest w pracy a w nocy śpi i nic nie słyszy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja to w ogóle mam prze... bo mam 5 miesięcznego synka i 2 letnią córkę. Zapieprzam 24h/dobę. Mały w nocy potrafi budzić się co godzine.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dwoje dzieci, 3 latka i roczniak. Pobudka o 6 na kp, potem sniadanie, zabawa, sprzatanie, obiad, spacer itd. Wieczorem pracuje, na zakladke z mezem. On wraca z pracy ja wychodze do mojej. Z 2 dzieci bardziej sie ogarnelam, dom w miare czysty, obiad zawsze ugotowany. Z pierwszym dzieckem tez sie nie moglam odnalezc dlugo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, moj maz nie dodaje mi pracy, tylko robi swoja czesc. Jak ja wychodze to on kapie dzieci, sprzata pro obiedzie, sciaga pranie, odkurza itd Nie znioslabym balaganu po powrocie do domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do gość dziś - no to widzisz jaka ty zuch kobita, z dwójką lepiej ogarniasz jak z jednym, także bierz się babo za robotę i ródź kolejne, nie dosyć, że jeszcze szybciej je ogarniesz to jeszcze dostanie na każde kolejne 500 zł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie: 6 - 6:30 budzi nas syn (21 miesięcy) mąż idzie się myć itd ja daje synowi kaszkę, potem mąż robi sobie śniadanie i zerka na małego a ja ide się myć. Mąż kolo 7:30 wychodzi do pracy, ja jem śniadanie ogarniam siebie i dziecko do wyjścia w tym czasie maly mi towarzyszy jak jest bardzo marudny to włączam mu na 20-30 min bajki. Potem o 9 wychodzimy na dwór, na osiedle (mieszkamy na zamkniętym i o tej samej godzinie wychodzi jeszcze 4 innych chłopców w wieku mojego wiec się razem bawią) kolo 10:30 wracamy do domu. Syn je drugie śniadanie, trochę zabawy i koło 12 idzie na drzemkę, śpi około 2h ja w tym czasie robie obiad i ogarniam mieszkanie, czasem zdążę się zdrzemnac. Koło 14 pobudka, jemy obiad i koło 15 idziemy wózkiem na plac zabaw, wracamy do domu kolo 17, a kolo 17:30 zazwyczaj wraca mąż i przejmuje synka. Wychodzą razem do ogródka, kopia piłkę, albo jada na wycieczkę rowerowa, czasem wyjdą na osiedle. Koło 21 kąpiel i spanie. Uspiamy syna na zmianę, raz ja raz mąż. Oczywiście są różne dni, ale zazwyczaj tak to wygląda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Straszliwy chaos. Nie wytrzymałabym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja to w ogóle podziwiam tych kobiet co mają po kilkoro dzieci, nie rozumiem jak można samemu siebie wpieprzyć w taki kierat. Przecież dzieci z sufitu nie spadają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja byłam dziś na basenie, a potem na lodach. Też padam z nóg. :/ Eh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Obiad o 17:30 a kolacja o 19 dobreee!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam syna rok i 8 miesiexy i corke 7 miesiecy. Spie od 24 do 6 z przerwami w nocy ;/ ale to mi teraz wystarcza chyba sie przyzwyczailam. Spacery karmienia przebierania uspokajania pocieszania chwilowe kryzysy sprzatanie wieczny balagan gotowanie no i znow balagan zmywanie itd ech... Tfudne jest macierzynstwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie narzekajcie. Macie zdrowe dzieci a w dodatku chyba wiecie skąd sie biorą i ile wysiłku kosztuja? Decydowac sie na nie a pozniej narzekać to głupota. Mam jedynaczkę 3letnia która od września idzie do przedszkola a ja wracam do pracy. Obecnie mam spokój bo mała wstaje ok 8 rano, robimy poranna toaletę, śniadanie i ja ogarniam mieszkanie (kurze jak trzeba, zmywarka, pranie, ułożenie czegos, zaścielenie łóżek, wstawienie zupy chyba ze jest z dnia poprzedniego, odkurzanie, podłogi jak trzeba) pozniej sie myje a mała ma czas na siebie (wczesniej mi "pomaga") i zbieramy die do wyjścia (mam ze soba zawsze zapakowany jogurt albo owoce czy to i to) idziemy na płac zabaw a pozniej na małe zakupy (jesli jest cos koniecznie do kupienia do drugiego Dania) wracamy mała je zupe i idzie spac na godzinkę czasem dwie a ja wtedy robie drugie danie, leżakuje czy maluje paznokcie itd. Wstaje wraca maz w pracy jemy wspólnie obiad i wychodzimy gdzies. Pozniej powrót i podział obowiązków-jedno robi kolacje i kapie córkę albo usypia. Koło 22 czas dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie doluje ten ciagly balagan. Duzy pokoj mimo nieustannego odkladania zabawek wyglada jak pole minowe, ja odkladam a dzieci znosza. Co z tego ze odkurzane i sprzatane codziennie jak przez te zabawki (i tysiac innych dzieciecych rzeczy) wyglada jakbym nic od rana nie robila tylko lezala na kanapie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja tam nie narzekam wcale. Obudziłam się o 7.00, ale leżałam do pół do 9:00 w łóżku, dzieci się bawiły na dole. Wstałam, umyłam twarz, zrobiłam siku i zeszłam zrobić śniadanie (nic wykwintnego, zwykłe gotowe płatki na mleku dla dzieci, a dla siebie jajecznicę, bułki z masłem i kawę). Wygoniłam dzieci na podwórko, włożyłam brudy do zlewu żeby nasiąkły, a sama z kawą poszłam do kompa (w międzyczasie przebrałam się z piżamy z dres i koszulkę na ramiączka). Siedziałam tak do około 14:00 z drobnymi przerwami, bo a to któreś chciało borówki, a to winogrona, a to listonosz, a to telefon... O 14:00 ogarnęłam kuchnię i zlew, powkładałam rzeczy do zmywarki, umyłam ręcznie nóż i patelnię i zaczęłam robić obiad (tu znowuż nic wykwintnego, frytki z torby z piekarnika, szpinak ze śmietaną z torby z patelni, odsmażony panierowany ser z kartonika i panierowane filety rybne też z kartonika do wyboru, bo nie każde lubi ryby). Przydźwigałam z piwnicy zgrzewkę mineralki bo się skończyła, żeby było czym popić. Potem dzieciaki poleciały na tv, komputer i konsolę pograć w gry, bo było za gorąco na zewnątrz. Ja namoczyłam wszytko w zlewie, wytarłam kuchnię z tłuszczu, stół, krzesła, podłogę (jedno ma dziurawą buzię i bardzo brudzi) i poszłam dopijać poranną kawę przed kompem. Około 17:00 dzieciaki wyszły na dwór i ściągnęły inne dzieci z ulicy (dzieci z sąsiedztwa) i latały tak do 20:30. Ja wstałam od kompa około 18:00 bodajże (nie pamiętam nawet) i poszłam odgruzować zlew, dopakowałam zmywarkę, pomyłam ręcznie patelnie, drewniane przybory, wyniosłam śmieci do kontenera, uzupełniłam papier w kiblu na dole, pootwierałam okna i porobiłam przeciągi żeby chłodu trochę wleciało przed nocą, pozbierałam trochę brudnych ciuchów po dzieciach spod ich łóżek, powybijałam trochę komarów, wzięłam butelkę wody i popijałam ją z gwinta oglądając jakieś głupoty w tv. Po 19:00 przyjechał mąż, odgrzałam mu obiad w mikro i zostawiłam na dole bo oglądał dziennik. Mnie się nie chciało więc poszłam sobie wziąć prysznic i umyć głowę, bo był dziś straszny upał i w ciągu dnia się pociłam nawet siedząc. Po prysznicu zeszłam na dół jak akurat mąż wołał dzieci do domu, bo by tak siedziały chyba do północy (dziwne, że inni rodzice nie przyszli wcześniej po swoje, bo część cały czas siedziała i nie miała zamiaru się zbierać, a może i je wołali, tylko nie było słychać, nie wiem). W każdym razie dzieci przyszły, spocone i śmierdzące i pierwsze co poleciały siku, a potem rzuciły się na słodycze (trzymamy w kuchni, ale nie trudno się do nich dostać, wystarczy taboret i najwyższe dziecko). Po 10 minutach powiedziałam dosyć i im je zabrałam. Pogoniłam je do mycia (umieją już same). Po myciu zeszły jeszcze w piżamach na dół na ciasto (taki gotowy strucel z folii) i kubek ciepłego mleka przed tv. Było chyba po 21:00. Po około kwadransie pierwsze sztuki poszły myć zęby i do siebie (niekoniecznie spać). Przed 22:00 został tylko jeden niedobitek, ale mąż przełączył na mecz i pogoniliśmy go na górę. Ja się w tym czasie trochę krzątałam po kuchni, znowu musiałam powkładać naczynia do zmywarki, zmieść okruchy. Zrobiłam sobie kakao i wyszłam w szlafroku posiedzieć na tarasie, ale obsiadły mnie komary, więc długo nie dałam rady. Poszłam na górę do kompa. Dzieci już są u siebie, nie wiem czy w łóżkach, ale jest już względnie cicho. Mąż nadal ogląda mecz (może przy nim usnął, nie wiem, ale zdarza mu się często). Ja jeszcze muszę puścić zmywanie i umyć zęby zanim pójdę spać. Zapomniałam podlać ogródka dziś po upale, ale już za późno bo po kąpaniu nie chcę się brudzić. Pewnie usnę około 1:00, jak zwykle. Nie mam wyczerpującego życia w domu z dziećmi. Musze je tylko jutro pogonić, żeby pozbierały zabawki i książki z podłogi, bo dziś z tego gorąca zapomniałam, ale godzinę temu wdepnęłam piętą na jakieś małe plastikowe g****o leżące na dywanie i bolało jak cholera. Swędzą mnie też stopy po komarach i jedną podrapałam prawie do krwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
(strucla a nie strucel, taka serowo drożdżowa)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A tobie autorko powiem z doświadczenia: zostaw dziecko w spokoju. Nie baw go i nie lataj za nim. Nauczy się samo sobą zajmować i samo się bawić, ale musisz mu dać szansę, bo inaczej się nie nauczy. I nie sprzątaj tak na okrągło, bo i po co? Przecież dziecko i 1 dorosła osoba nie są w stanie zrobić syfu w ciągu dnia. Wyluzuj. Raz dziennie wieczorem starczy, a nie po każdej zabawie, bo przecież to co zbierasz będzie za parę godzin znowu rozwalone. To bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam sie, wyluzuj autorko. Posprzataj raz, wieczorem. Dziecko powinno sie nauczyc czasami zajac soba juz od najmlodszych lat bo nie bedziesz miala zycia. Naprawde kobiety maja pro 2, 3 dzieci, pracuja, daja rade. Moze masz wysokie standardy? Nie warto sie zaxynac codziennie, czerp radosc z macierzynstwa i czasu z dzieckem zamiast ciagle sprzatac. Macierzynstwo to ciezki kawalek chleba czasami ale nasze dzeci sa tego warte. Nic nie trwa wiecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boze, tak sie zastanawiam na jaki chuj Wam te dzieci :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś No na pewno nie po to, żeby im wszystko podporządkowywać i żeby one wszystkim dyrygowały. Ja za 2 tygodnie rodzę drugie (syn ma prawie 2 lata obecnie) i jak czytam wpis autorki to jakby z innego świata pisała. Po pierwsze dlatego, że mój syn jest wychowany metodą BLW i wszelkie karmienia praktycznie odpadały. Owszem, było więcej sprzątania ale łatwiej w 5 minut ogarnąć podłogę niż stracić pół godziny na wciskanie dziecku papki i potem samemu jeść zimny posiłek. I to samo mogę odnieść do większości "organizacji" autorki. Której zresztą szczerze życzę pójścia do pracy, gdzie się nauczy efektywności na co dzień, i potem naturalnie przeniesie ją na życie prywatne. Na razie ni czorta tego w jej życiu nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam sie z powyzszym wpisem. Ja mam 1,5 roczne blizniaki i jak czytam, ze autorka sobie nie radzi, to smiac mi sie chce :) Jak zostaje tylko z jedna moja łobuziara w domu, to wrecz sie nudze. Oprócz tego pracuje 2-3 razy w tyg (mam swoja działalnosc, prowadze szkolenia z angielskiego biznesowego w firmach, głównie IT, wiec musze sie tez do tego przygotowywac w domu) + pomagam mezowi i wspólniczce w ich firmie. Staram sie przeczytac min jedna ksiazke tygodniowo, uprawiac sport, dbac o siebie, rozwijac intelektualnie. Oszalałabym, gdyby mój dzien to było tylko sprzatanie, pranie, gotowanie i ciumkanie nad dzieckiem. Moje dzieci równiez głównie BLW, obecnie potrafia kazdy posiłek zjesc zupełnie same. Do posprzatania przyniosa mi nawet miotłe ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×