Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jestem nieszczęśliwa, codzienność mnie dobija

Polecane posty

Gość gość

Mam 36 lat męża i 3 letnią córkę. Ostatnio zauważyłam, że nic mnie nie cieszy. Mam dosyć obecnego życia. Zaczne od tego że z mężem jesteśmy razem 12 lat, 4 lata po ślubie. Przed urodzeniem dziecka myślałam, że mam życie idealne. Mamy od lat firmę, elastyczny grafik pracy. Of zawsze lubiliśmy podróżować, zwiedzać, doświadczać nowych rzeczy. Żyliśmy nie tak jak wszyscy tylko tak jak my chcemy. Ślub wzięliśmy na drugim końcu Polski, tylko cywilny, bez rodziny znajomych białej sukni imprezy. Idealnie. Dziecko chcielismy mieć jedno po 30-35 roku życia. Bardzo chciane kochane. Ostatnio wszystko mnie dobija. 2 dni temu wróciliśmy z Hiszpanii. A ja nie jestem nawet trochę wypoczęta. Podróż koszmar zaplanowana od a do z. W samolocie zamiast spać ciągle nerwy mała płakała, spała, siku, jedzenie. A my cali w nerwach. Później hotel my zmęczeni, mała jeszcze bardziej. Koszmar. Spaliśmy moze 4 godziny bo ciągle coś. Później caly dzien odpoczynku który byl bardziej nerwowy niż wypoczynkowy. Ciągle w glowie tylko dziecko. Nawet nie wiem kiedy minely te 5 dni. Nie moglam sie ladnie ubrać, wyjść z mężem, kochać się, zrobic cos fajnego. Bylo gorzej niż w domu. Rozmawialiśmy tylko o córce, jedzeniu itp. Ja wkurzona on też. Dzisiaj dostalam w domu, on poszedł do pracy. Dziecko w żłobku, a ja się czuje strasznie. Nie mam ochoty na kolejne użerania. Kocham anielke to mój największy cud ale jestem nieszczęśliwa. Brakuje mi spontaniczności, wyjazdów w weekend, szalonego seksu, spa, restauracji, spotkań ze znajomymi do północy. Mam jakieś znajome ale to z placów zabaw. Zaniedbane, grube, sfrustrowane ale gadają tylko o dzieciach. Z przyjaciółmi rzadko się widujemy. Czuje sie źle jak z kimś prowadze jakąś poważną rozmowe a tu nagle kupa, siku, papu, i ciągle dziecko. Czuje się trochę wykluczona z mojego środowiska. boje sie o przyszłość. Teraz biore dziecko i idę a później szkolą itp. Dziecko potrzebuje regularności a my nie jesteśmy w tym dobrzy. Lubimy nieplanowane podróże, nieplanowany seks. A teraz to tylko po 20 w łóżku i cichutkobo dziecko. Planujemy tylko w pracy i to jest ok. mężowi nie chce się wracać do domu i mu sie nie dziwie. Ostatnio przyjechal i chyba pół godziny siedzial w samochodzie. Jest mi przykro a z drugiej strony czuje to samo. tęsknię za tym co było kiedyś. Nie mogę pogodzić się z tym co się dzieje miedzy nami. Jest nudno. Rano praca później dom. Do niedawna bylo dobrze, wmawialismy sobie, że mała podrośnie to będzie ok. Ale od mw pól roku jest bez sensu. boje sie że jestem złą matką, bo chce dobrze wyglądać podróżować doświadczać a wiem że to kosztem dziecka. Czasem wydaje mi sie że Aniela wolalaby mieć matkę pracującą na pół etatu w sklepie, gotującą piorącą sprzątającą, która nie widzi nic zlego w siedzeniu w domu i babraniu sie w zupkach, która nie chce się rozwijać, i nie potrzebuje poważnych rozmów z inteligentnymi ludźmi. Nudzą nas zabawy rozmowy z córką, nie zawsze ... Czasami. Najczęściej jak jest weekend i cały dzień w domu. Kiedyś te dni kojarzyły mi się z relaksem, namiętnością, odpoczynkiem, spotkaniami, wyjsciami do kina, teatru.. Ateraz czekam na poniedziałek. Coraz częściej pracuje w domu ale tylko po to by powiedzieć ze nie mam czasu bo pracuję. Mąż też tak robi. Często nie śpię tylko myślę o mojej córce, o mnie o mężu. Te myśli do niczego nie prowadzą. Bo to tylko strach. Może lepiej gdybyśmy byli jak 80% małżeństw. On pracuje ja pracuje on leży z piwem w ręku ja pracuje w domu , on śpi a ja myślę jak przetrwać od 1 do 1 seks raz na miesiąc po bożemu. A po 20 latach i tak rozwód Potrzebuje jakiejś motywacji, boje się że nigdy już będziemy szczęśliwi z mężem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiesz co nie wyszukuj sobie problemów tam gdzie ich nie masz, masz luksusowe życie i omijają Cię problemy, z którymi boryka się 80 % małżeństw, doceń to a nie denerwujesz innych, ja teraz jadę na urlop pierwszy raz od 7 lat, ostatni raz byliśmy na wakacjach przed ślubem, potem były inne wydatki, podejrzewam, że masz za dobrze w dupie i tyle, a odnośnie zmęczenia to każdy ma do tego prawo, nie zawsze zaplanowany grafik się uda zrealizować tak jak by się chciało, pojawia się zdenerwowanie, frustracja, ale to nie są kobieto życiowe problemy, żebyś od razu nieszczęśliwa była

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rozpędź się i uwierz mi ściana sama cię znajdzie idiotko, hmm może ta druga część tych wypocin była ciekawsza ,ale nie dałam rady przeczytać bllleeee :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nawet nie chce mi sie tego czytac. masz za dobrze i marudzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poza tym życie to nie tylko spa i restauracje i inne przyjemności, to przede wszystkim trudy i obowiązki, z którymi trzeba sobie radzić. Ty chyba do tego nie dorosłaś, zatrzymałaś się na jakimś etapie. Czasem mam wrażenie, że ludzie biedni są szczęśliwsi, potrafią docenić najmniejszą rzecz, a taka paniusia jak ty wiecznie przeżywa ból egzystencjonalny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mrówka___
Doskonale Cię rozumiem, mam te same obawy. Mam 31 lat i właśnie jestem w pierwszej ciąży. Z moim facetem od pierwszych dni związku bardzo dużo podróżowaliśmy- było to nasze życie, spędzaliśmy ok 5-7 miesięcy w roku w podróżach poza Europą, włóczyliśmy się po całej Azji, Ameryce Płd i USA- cudowne znajomości, przygody, upijanie się do 7 nad ranem na plaży, plus oczywiście doświadczanie świata, niesamowitych miejsc, wolności i swobody. I tak przez ponad 5 lat naszego związku (a wcześniej przez 4 lata mojego życia- też dużo podróżowałam w trakcie studiów, zanim jeszcze byłam z nim). Założyliśmy każdy swoją firmę, by można było wyjeżdżać na kilka miesięcy, dostosowaliśmy nasz tryb życia do tego, co kochamy. Od rodziców dostaliśmy dom, zarabiamy całkiem ok, szczęśliwi, więc w planach pojawiło się dziecko, na które nota bene wszyscy czekają. Jestem w 3 miesiącu ciąży i od początku jestem na zmianę szczęśliwa i przerażona. Chcę wierzyć, że moje życie (nawet z dzieckiem) zależy ode mnie i że mogę być w nim jeszcze bardziej szczęśliwa, cieszyć się macierzyństwem, a jednocześnie nie rezygnować z siebie. Ale nie wiem jeszcze, na jakie kompromisy przyjdzie mi pójść- i strasznie się tego boję. Mój facet także.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak zaczęłam to czytać, to też zaczęłam się robić nie szczęśliwa bo nie lubię takich pustaków jak ty (seX ciuchy i inne pierdoły )pusta dziunia z ciebie brr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mrówka___
oh widzę, że odezwało się polskie pokolenie, które bez martyrologii nie wyobraża sobie życia :) Nie- życie nie jest po to, by było trudne, ani by było nam w nim ciężko :) Żyje się raz i należy uczynić wszystko, by bawić się w nim, jak najlepiej, a autorkę postu rozumiem w 100%. Pamiętajcie- im więcej masz, tym więcej chcesz i pragniesz- może to i zgubne, ale brak problemów finansowych nawet w naszym chorym kraju niekoniecznie oznacza szczęśliwe życie i spełnienie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja rozumiem autorkę. Sama jestem w ciąży, zaplanowane wyczekane dziecko, ale jestem przerażona faktem jak zmieni się nasze zycie kiedy pojawi się dziecko. Bardzo chcę być dobrą mamą a boje się że nie będe potrafiła. Juz teraz musielismy zrezygnować z jednej z naszych pasji i jest nam z tym źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to po hooj wam dzieci ?? nie rozumiem ja jakbym miła takie poglądy to bym nie urodziła autorko oddaj dzieciaka do adopcji i ŻYJ tym swoim śmiesznym życiem :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem facetem i doskonale Cię rozumiem. Tez tak mieliśmy a raczej żona bo chciała być super mama. Pamiętaj szczęśliwe dziecko to przede wszystkim szczęśliwi rodzice. My mamy dwa weekendy w miesiącu tylko dla siebie, dziecko raz u jednej babci raz u drugiej nieraz u szwagierki. Wakacje rodzinne owszem ale oprócz tego samotny weekend gdzieś w Europie. W niedziele wróciliśmy z Lizbony dziecko przez 3 dni u szwagierki, nawet za bardzo nie tesknilo. Kino, teatr klub tez. Inaczej to do d...py z takim życiem, odechciewa się wsxystkiego. Niestety widzę ze takich ludzi jak my jest nie wiele, ostatnio udało nam się wyciągnąć 28 latkę z mężem do kluby. Nie wychodzili w soboty od 3 lat, toż to żyć się nie da. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bez komentarza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
aha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiecie co , ja bym chciala miec tylko tyle pieniedzy zebym nie musiala beznadziejnie rozliczac przeliczac przemnażać zeby wystarczylo, wteyd moglabym sie skupic na byciu dobrą mamą i zoną :) Szanuj kobieto co masz, bo pamietaj ze moze byc gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko masz wszystko : męża dziecko kasę i własna firma czego ty jeszcze chcesz?????????? wyszukujesz sobie problemy z nudów i odbija, oddaj mi trochę twojej kasy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powinnas sie kobieto cieszyc ze nie martwisz sie o to ze brakuje ci na chleb a do wyplaty jeszcze tydzien. Jestescie zdrowi i dziecko tez. A co bys zrobila gdyby nagle sie okazalo ze twoja coreczka ma bialaczke lub zlosliwego guza mozgu ? Co bys zrobila ? Wykorzystala bys z pewnoscia czas gdy malutka byla by kilka miesiecy w szpitalu na leczeniu chemia lub radioterapia i bys podrozowala z mezusiem. Bo takie jak ty nie potrafia docenic zycia i zdrowia. Na calym swieci tyle dzieci umiera na raka i na wiele innych chorob. Rodza sie kalekami mimo ze rodzice tych dzieci tak pragneli tych pociech. Starali sie by dac im milosc i radosc. A los im je odebral lub okaleczyl. A ty msz zdrowe i z pewnoscia madre i sliczne dziecko i jeczysz ?? Zabila bym.. Trzeba bylo nie robic sobie dziecka dla zasady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przepraszam że wywołałam taką fale krytyki. Moim zdaniem ciężką pracą można sie dorobić. To nie jest tak że mam idealnie. Pochodzę z bardzo biednej rodziny, i powiem wam że pracowałam nad wlasnym biznesem chyba tylko dla mamy, chcialam żeby miala wszystko, męczyła się20 lat z ojcem alkoholikiem, rodzice męża odsunęli sie od nas od początku zz prostego powodu bo bylam biedna. Mialam raka i myslalam ze to koniec i szczerze żałowałam ze nie zrobilam wielu rzeczy nie zobaczylam wielu miejsc. Ktoś napisał ze biedni są szczęśliwsi. Pamietam jak studiowałam i zbierałam na pierwsza zagraniczna podróż to było takie ekscytujące, albo jak pierwszy raz zabrałam mame do spa. Bylam chyba bardziej zadowolona niż ona. To byly chyba fajniejsze czasy niż teraz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pier..do..lisz jak potluczona. Zamien sie z kims kto umiera a chce zyc lub z kims kto jest bezdomny albo z kims kto poprostu jest zwyklym polakiem zyjacym za 1238zl miesiecznie.. Szybko zatesknisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My mamy dwulatka a przyjaciółka ostatnio nas podsumowała ze Wy to tak jakby ktoś was wyciągnął z imprezy i dał wam dziecko.. mały nie był planowany a zanim się pojawił prowadziliśmy szalone życie. Teraz dużo się zmieniło i bywa ciężko. Czasem mamy wrażenie ze sobie nie radzimy ale..... Kochamy go ponad wszystko, nie wyobrażamy sobie juz życia bez niego. To właśnie on nadaje temu życiu sens - jego pełne miłości i zaufania oczy. To że jest takim wariatem który nie da nam odpocząć nawet minuty. To że my dla niego jesteśmy sensem życia. Kochamy się z mężem a on jest naszym wspólnym dzieckiem, częścią i mnie i męża. I zawsze tak będzie. Ja urodziłam w wieku 27 lat, mąż mial 32 i wydaje mi się ze powoli zaczynały mam się nudzić imprezy i spotkania ze znajomymi. Poza tym one nadal są tylko rzadziej. Miewam czasem kryzysy, jestem zmęczona i mam wszystkiego dość. Ale w gruncie rzeczy jestem szczęśliwa. Sensem życia jest miłość a ja ją mam w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dajcie spokoj, to prowo :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przekaż swoją kasę na moje konto, mieszkanie też, od razu będzie ci się żyło ciekawej i będziesz bardzo szczęśliwa, a przynajmniej docenisz co miałas ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ładnie brzmi twój opis powyżej, ale jak pomyslę, że pomimo tego wszystkiego i tak dzieciaka kochasz bardziej, to mi mina kwasnie ale ja nie planuję takiego zycia tak czy owak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tam nie znoszę autorko nigdzie wyjeżdżać bo jestem tam jeszcze bardziej zmęczona i znudzona niż jakbym była w domu. Rozumiem wszystko o czym piszesz. Przy dziecku niby nie robi sie tak jak w kamieniołomie a jednak człowiek zmęczony. Tak samo jak jest np. wielogodzinna podróż samochodem. Niby człowiek się nie rusza fizycznie, nic nie robi a jednak jak już jest u celu to jest zmęczony. I ja nie pojmuje matek które co chwila gdzieś są poza domem z dzieckiem ( a mam takie znajome). To są dla mnie cały czas komplikacje. Najgorsze że takie osoby mnie nie rozumieją że ja nie łaże z dzieckiem co chwila to tu to tam. Wg niektórych to ja najlepiej jakbym całymi dniami była na dworze :O Tylko co człowiek zrobiłby wtedy w domu i wokół siebie, nie mówiąc już o przyrządzeniu żarcia, które trzeba robić w koło macieju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A najlepsze że ja też kiedyś lubiłam wychodzić z domu. I wyjście, wyjazdy kojarzyły mi się zupełnie inaczej. Miałam czas żeby codziennie robić sie "na bóstwo" i zajmować pierdołami. Teraz wszystko mnie denerwuje, przytłacza, czuję się jak mucha uwięziona w smole, zmęczona mozolną walką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz autorko, za to, ze jestes nieszczesliwa odpowiada nie dziecko, tylko Ty sama, to jest TWOJA WINA. Gdy jest dziecko, zycie sie zmienia i z pewnymi rzeczami trzeba sie pogodzic, a do pewnych zmienic nastawienie. Nie rozumiem, o co chodzi z tym wygladem kosztem dziecka- jesli chodzi do zlobka, to moze czasami wyjsc do kosmetyczki, a sama pewnie masz czas wieczorami na domowe spa. Na placu zabaw kobiety grube i nudne? Coz, to, jacy ludzie nas otaczaja mowi duzo o nas. Ja wyprowadzliam sie z malym dzieckiem i mezem do obcego kraju, nikogo nie znaam, a po roku mam znajome i znajomych, inteligentnych i ciekawy ludzi, robimy cos wspolnie z naszymi dzieclmi, wychodzimy na kawe, albo dzieci zostaja z ojcami a my do teateu czy na koncert. czasami synek zostaje z babcia i mamyu weekend z mezem. To, ze Twoje zycie wydaje sie byc bez sensu i nudne, nie jest wina dziecka - moze to Ty jestes nudna i nijaka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko daruj sobie,te kocmoluchy których sensem życia jest stanie przy garach i wiszenie na mopie, ktore czuly zyciowa pustke do czasu urodzenia dziecka, w życiu tego nie zrozumieją

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
twoim problemem jest brak problemów! wtedy doceniłabys to co masz. też mam firmę, która prowadze z męzem, też podróżujemy ale po Polsce ;) Też mam male dziecko, ale w przeciwieństwie do ciebie doceniam to co mam. Kiedyś mój mąz miał powazne problemy zdrowotne, potem ja zachorowałam, firma prawie była na dnie, był czas kiedy nie mieliśmy jeszcze dziecka, że nie mielismy przez kilka dni co jeść! Potem firma zaczynała coraz lepiej prosperować, ale urodziło nam się dziecko jako wczesniak, i walka o jego zdrowie. teraz już jest ok, dziecko jest zdrowe, my tez, firma działa. A my doceniamy jak bardzo jesteśmy szczęściarzami bo mamy siebie, jesteśmy zdrowi, a reszta to rzecz nabyta. Cieszą mnie male proste rzeczy jak promienie słońca, fajna piosenka w radiu, przeczytana książka, to że rano mogę wstać i pracować, a nie być przykutą do łóżka, jak wiele ludzi. Że jesteśmy zdrowi, to jest ważne, a nie spontaniczny seks o 12 w południe! Nie masz problemów żadnych dlatego sobie wyszukujesz, za dobrze masz i tego nie doceniasz, przykre to tyle ci powiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
z twojego postu bije nie tyle poczucie wypalenia dzieckiem co bardziej podkreślanie na każdym kroku jakiejś dziwnej wyższości nad innymi ludźmi co każe przypuszczać że temat ten jest prowokacją. Strasznie podkreślasz te podróże jakby to było nie wiadomo co. Chyba wychowałaś się w nieciekawym środowisku że imponują ci w wieku dorosłym jakieś szczegóły życia, które może były super hiper odlotowe dla ludzi w wieku lat nastu czy nawer dziestu, ale po 30stce to się każdy już napatrzył i na większości ludzi już raczej nic nie robi wrażenia w życiu. Jeśli na kimś robi tzn. że coś z dzieciństwa jakiś niedobór czegoś się odbił na całym życiu tak ze człowiek na non stopie usiłuje coś innym pokazywać i udowadniać i oby tylko sie móc na tym cicho dowartościować. Znam jedną osobę która tak ma. A tak to nikt z mojego otoczenia tak nie ma. Ludzie jeżdżą na te wczasy czy tam czymś się zajmują ale nikt tego tak nie podkreśla, dla wszystkich jest to coś normalnego. Jesli się z kimś rozmawia to raczej na jakieś tematy ogólnoludzkie, no powiedzmy że na każdy temat, choć nie jest to jakaś fizyka kwantowa, czy malarstwo. Uważam autorko że ten temat to chyba faktycznie prowo lub jakieś bolesne kompleksy są tu raczej głównym ukrytym problemem. Ból tego że nie możesz ich na co dzień zaleczać za pomocą tych wszystkich w twoim mniemaniu atrakcji, bo nie ma na to zwyczajnie czasu, więc wchodzisz na kafe żeby chociaż tutaj to zrobić za pomocą opowieści. Za bardzo się skupiasz nad opisem tych wszystkich szczegółów, a za mało piszesz o tym twoim problemie. Ogólnie wystarczyłoby napisać, że boli cie brak czasu dla siebie i zapytanie co możnaby z tym zrobić ? Albo co zrobić z wyrzutami sumienia dotyczącymi dziecka, że cię mało to cieszy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To sa wlasnie problemy zyciowe pokolenia zyjacego w dobrobycie. Rodzice zrobili blad(to do mrowki), ze dali ci dom, bo tak to zamiast podrozy musialabys splacac kredyt przez kilkadziesiat lat i nie w glowie bylyby ci 5 miesieczne podroze. Macie po prostu za dobrze, chociaz jest jeden plus. Skoro macie tyle kasy, to co za problem wynajac opiekunke, przeciez nie musicie sie zajmowac dzieckiem 24h na dobe. A podobno mamy kryzys:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja siostra ma ponad roczne blizniaki. patrzac z boku wychowanie dzieci w tych czasach, gdzie sa pralki, gotowe sloiczki, jednorazowe pieluchy wydaje sie nie takie trudne. wczoraj od niej wrocilam. bylam u niej 3 dni. czuje sie jakby po mnie przejechal co najmniej traktor. cale dnie piski, a tu na rece a tu na podloge. tu glodne, a tu juz nie chce jesc. jedno drugiemu cos zabierze, zaraz placz. z siostra stwierdzilysmy, ze wizja starej panny z kotem wcale nie jest tak zla. czlowiek strasznie sie umeczy przy dzieciach. wspolczuje siostrze, bo juz klamka zapadla, a ona juz jest na skraju wytrzymalosci. sa matki, ktore potrafia wszystko ogarnac, dom, dziecko i jeszcze prace. i jeszcze mowia, ze sa szczesliwe. glupie sa komentarze co do autorki, ze ma wszystko a jeszcze narzeka. ona pamieta swoje zycie sprzed narodzin dziecka. ciezko jej sie pogodzic, ze tamto zycie bardziej jej odpowiadalo, a teraz musi sie pogodzic z tym co jest. dzieci to ciezki kawalek chleba i na pewno nie kazdy do tego sie nadaje. tylko skad czlowiek ma wiedziec zanim to dziecko sie nie pojawi czy sie nadaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×