Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Moja tesciowa to chore umyslowo babsko Pomocy !!

Polecane posty

Gość gość

Witam!! Pewnie wiele z Was mnie skrytykuje i powie, ze jestem niewdzieczna i beznadziejna - trudno, musze w koncu sie gdzies wygadac. Cala sytuacja dotyczy rodziny mojego meza, szczegolnie tesciowej. Poznalismy sie z mezem w nietypowy sposob - on mial narzeczona, ja chlopaka. To byla milosc od pierwszego wejrzenia, on zostawil narzeczona po 8 latach, ja chlopaka. Slyszalam ze ta poprzednia dziewczyna miala problemy z matka mojego meza, ale myslalam ze ze mna bedzie inaczej. Na poczatku moja wtedy jeszcze przyszla tesciowa traktowala mnie jak wlasna corke, ja ja jak matke, przyjaznilysmy sie, byla sielanka. Bardzo szybko maz mi sie oswiadczyl. Zaczelismy ze soba pomieszkiwac, to bylo takie niewinne ze raz ja u niego, raz on u mnie. Nie pracowalam wtedy bo to byly wakacje a zaraz po nich szlam na pierwszy rok studiow. Mialam mnostwo czasu wiec gotowalam im obiadki, sprztalam w domu, staralam sie jak moglam zeby tesciowie mnie lubili. Zapomnialam napisac ze tesciowe budowali dom w ktorym mielismy razem z nimi zamieszkac po slubie. W pewnym momencie stwierdzilam, ze mimo iz uwielbiam tesciow to wolalabym zebysmy zamieszkali sami. Nie chodzilo mi bron Boze o to zeby zabrac im dom a ich zostawic w bloku. Zaproponowalam ze moze cos wynajmiemy a kiedy bedzie lepiej to kupimy mieszkanine. No i wtedy sie zaczelo, najpierw telefony do mojej mamy w ktorych pytala co ja do niej mam, na co moja mama mowila ze bardzo ja przeciez lubie ale jestesmy mlodzi i chcemy sami - niby zrozumiala. Pojechalismy na wakacje a po powrocie zostalam zwyzywana od gory do dolu. Zrobila ze mnie dziwke i zlodziejke. Wybieglam z placzem, narzeczony za mna. Zawsze mnie wspieral i po tej sytuacji wyprowadzil sie i zamieszkal ze mna. Oczywiscie tesciowa robila mnostwo numerow. Narzeczony zabral z domu swoj telewizor a ona chciala policje wzywac ze ukradl. Do mojej mamy zadzwonila ze moja mama otworzyla w domu burdel. Moi rodzice bardzo nas wspierali. Sa bardziej jak nasi przyjaciele niz rodzice. Moj maz ich uwielbia z wzajemnoscia. Po pewnym czasie udalo nam sie wynajac mieszkanie i zaczelismy przygotowania do slubu i wesela ktore i tak stalo pod wielkim znakiem zapytania bo tesciowa sie godzila. W koncu przed wigilia zadzwonila zeby mnie zaprosic na swieta - ucieszylam sie bo mimo ze nie moglam zniesc tego co mi powiedziala i szczerze jej nie lubilam to zgodzilam sie. Przy skladaniu zyczen powiedzialam jej, ze zycze i jej i sobie zeby nie bylo miedzy nami wiecej spiec - ona usmiechnela sie, przytulia mnie i powiedziala ze nie bedzie. Wszystko wydawalo sie znowu kolorowe do czasu ostatnich przygotowan do slubu. Chciala rzadzic wszystkim, wyzywac mojego narzeczonego od najgorszych itd. Slub w koncu sie odbyl. Po 10 miesiacach urodzilam dziecko. Mimo ze nie bylo mi to na reke to jezdzilismy tam przynajmniej raz na tydzien az do dnia w ktorym powiedzialam ze robimy chrzciny bezalkoholowe. Wtedy zostalam zwyzywana kolejny raz. Za to ze przychodze do nich tylko po pieniadze, mimo ze nigdy nie poprosilam nawet o zlotowke, ze jestem taka sama jak ich druga synowa, ktorej nienawidza, ze nie mam szacunku do nikogo itd. Ubralam dziecko i wyszlismy. Dodam ze moj tesc jest alkoholikiem wiec to ze nie bedzie alkoholu powinno byc zrozumiale. Od tamtego czasu maz sie odzywa z nia bardzo niewiele, i jest tak tylko dlatego ze razem pracuja poniewaz prowadza rodzinna firme. Na domiar zlego poklocila mnie ze swoja druga synowa. Naopowiadala tamtej jakis bzdur ktorych ja nigdy nie powiedzialam i podobno tamta synowa powiedziala zebym nie przychodzila nawet bo dostane kopa w d***. Ogolnie to nawet bym sie tym nie przejela bo juz duzo lez wylalam przez ta rodzine gdyby nie fakt ze zblizaja sie chrzciny dziecka i trzeba ich zaprosic. Moj maz chce zebym poszla z nim. Jak mi o tym powiedzial to wpadlam w furie bo niewyobrazam sobie tam pojsc. Boje sie ze kolejny raz zostane ponizona i zwyzywana. Maz mi tlumaczy ze jestesmy malzenstwem i powinnismy pojsc razem i ze moge sie nawet nie odzywac. Nie jest on typem maminsynka bo zawsze mnie broni i potrafil sie nie odzywac z matka z mojego powodu wiele miesiecy. Nie potrafie sobie wyobrazic mojej wizyty tam. Za kazdym razem kiedy mnie wyzywala, ja spuszczalam glowe i sie slowem nie odzywalam bo kultura mi nie pozwlala. Zaciskalam zeby i wychodzilam po prostu. Tym razem moze byc inaczej poniewaz jest juz we mnie tyle goryczy ze chce mnie rozsadzic. W calym jej miescie mam zszargana opinie i ja i moja rodzina. Najbardziej mnie boli fakt ze wyzywa moich rodzicow i to tylko dlatego ze swietnie sie z nimi dogadujemy, jezdzimy tam na grila, na prazonki i tak po prostu. Z zadnymi znajomymi nie dogadujemy sie tak dobrze i tak swietnie nam sie nie rozmawia. Moi rodzice to mlodzi ludzie i nie sa w ogole konfliktowi. DO tej pory nawet namawiali mnie zebym sie z tesciowa jakos tam ukladala ale od ostatniej klotni juz po prostu nic sie na ten temat nie odzywaja. Mimo iz moja tesciowa obrobila im tylek wszedzie to oni nigdy zlego slowa na nich do nikogo nie powiedzieli, jedynie miedzy soba. Moj problem polega na tym ze nie potrafie juz sobie sama ze soba poradzic, tak strasznie nienawidze. Do czego ktos musial mnie doprowadzic zeby tak bylo i zebym zyczyla jej tak zle. Wszystko nam wypominaja mimo ze wcale nic od nich nie dostalismy. Mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu. Niby mamy dom w ktorym oni maja wpisane dozywocie wiec coz mi po tym. Z reszta ja juz powiedzialam kiedys mezowi ze nawet jak ich juz nie bedzie to ja z tym domem nie chce miec nic wspolnego. Zyje z nadzieja ze dorobimy sie sami. Moj maz jest prawnikiem, teraz wybiera sie na aplikacje, ja koncze dziennikarstwo, mam nadzieje ze to ze sie uczymy zaowocuje w przyszlosci. Jedyny problem to nie pieniadze, ktorych tez mamy niewiele, tylko tesciowa. Ja sie jej juz boje. Kiedys jak jakas ciotka zalazla jej za skore to latala po miescie z paskiem w torebce zeby jej wpierniczyc. Jak tesciu ja wkurzyl to poszla i napisala na bramie firmy chu* . Po prostu ja juz nie wiem czego sie spodziewac. Nie chce miec z nia zadnego kontkatu. Chcialabym zeby przestala istniec. Teraz te chrzciny. Jak myslicie, powinnam isc z mezem i ja zaprosic? Juz tyle razy dawalam jej szanse i nigdy tego nie wykorzystala. Moje dobre serce dla niej sie skonczylo.Pewnie pomyslicie ze jestem typowa wredna synowa. Ja na prawde staralam sie od samego poczatku - moze za bardzo. W tym wszystkim szkoda mi mojego meza bo to on ciagle musi sie o mnie klocic i wysluchiwac jaka jestem beznadziejna. Nie potrafie juz jednak tam pojsc i udawac ze nic sie nie stalo - juz nie umiem. Dodam jeszcze ze swojej drugiej synowej zatrula zycie podobnie jak mnie. Dziewczyna byla w ciazy a ona kazala sie synowi z nia rozstac. Rodzice tamtej dziewczyny jakis chorob sie nawet przez moja tesciowa nabawili, z tego stresu i z tego gnebienia ich i ich corki. Mimo ze ich syn byl z ta dziewczyna kilkanascie lat przed slubem to nigdy jej nie zaakceptowali a tesciowa do tej pory zatruwa jej zycie podobnie jak mnie. Ja juz nie wiem co mam robic. Gdyby nie te chrzciny to wszystko byloby jasne. Mam teraz tylko dylemat czy jechac tam z mezem czy nie. Jesli nie pojade to wiem ze nie przyjda na chrzciny, z kolei jesli pojade to tez nie wiem jak ta wizyta sie zakonczy. Brak mi slow. Przepraszam ze taki dlugi post, przepraszam ze bledy ale pisalam szybko i prosto z serca. Dziekuje ze moglam sie gdzies wygadac. Mezowi mowie prawie wszystko i on mnie rozumie ale nie chce juz mu gledzic bo w koncu to jego matka mimo ze on tez nie moze jej zniesc. Pozdrawiam i z gory dziekuje za wszystkie rady!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ile wy macie lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odetnij sie i tyle. A po co tam lazicie co tydzien? A maz niech szuka pracy gdzies indziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz autorko,to smutne ale powiem szczerze że nie spotkałam takiej patologii wśród ludzi "wykształconych":)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mąz ukończył prawo,ale prawnikiem zostanie kiedy uzyska ukończenie aplikacji,teraz jest tylko asesorem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziwne. Niech szuka pracy u obcych ludzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chrzcić dzieciaka i po kłopocie, po co zanosić niewinne dziecię do tej sekty. Samo zdecyduje jak dorośnie. Tym bardziej, że wychowa sie w chorej rodzinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jejku, autorka o krowie, a te jak zwykle o rowie. To wszystko, co potraficie doradzic dziewczynie? Czytajac Cie mialam wrazenie, ze jestes w porzadku osoba. Nie powinnas utrzymywac kontaktow z ta kobieta. Calkiem sie odetnijcie, zero wizyt w weekendy, zero odwiedzin. Nie sluchaj tych tepych idiotek, dla ktorych jedynym wyjsciem jest zawsze wyprowadzka lub zmiana pracy. Potem chodza szczesliwe kilka godzin, bo przeciez taka wspaniala rade komus udzielily. Tylko w serialach typu M jak Milosc ludzie co pol roku zmieniaja prace, a mieszkania im z nieba spadaja. Pisalas, ze Twoj maz jest/bedzie prawnikiem i ze pracuje w rodzinnej firmie,wiec zapewne jest to jakas kancelaria adwokacka? Jesli sie myle, to wyprowadz mnie z bledu. No ale co do tych chrzcin: moja uwage zwrocilo to, ze Twoj maz zawsze staje w Twojej obronie, a to dobrze. Wiec mysle, ze Ty powinnas sie ten jedyny raz poswiecic i pojsc z nim. Widocznie tego potrzebuje (Twego wsparcia) skoro prosi Cie o to, pomimo ze wie, jak ta wizyta na Ciebie wplynie. Ale zrozum i jego. Pewnie rowniez nie jest mu latwo. Mozecie przeciez oficjalnie wreczyc zaproszenie i wymigac sie, ze jedziecie prosic innych gosci, wiec nie bedziecie na herbatkach zadnych przesaidywac. Co oni zrobia z tym zaproszeniem, to juz ich biznes. Wy swoj obowiazek wobec nich wypelnicie, reszta zalezy od nich. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
podpiam sie pod kolezanke z gory . Jestem tego samego zadnia ze lepiej sie ten ostatni raz poswiecic ale odrazu spadac do domu i z nimi nie siedziec . Odciac sie po chrzcinach calkowicie beda chcilei wnuka zobaczyc to taka sama droga łaski nie zrobia jak przyjada i wsio

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja noga by NIGDY u nich nie postała, a ty jak potulne cielę jeździłaś co tydzień - PO CO? Nie macie własnego życia, znajomych, spraw do załatwienia? niepojęte po prostu. Zapamiętaj sobie jedno: LUDZIE TRAKTUJĄ CIĘ TAK, JAK POZWALASZ SIĘ TRAKTOWAĆ. Nie wiem nad czym ty się zastanawiasz w ogóle. Mąż - sorry ale jest kretynem, skoro mu się wydaje że trzeba odwiedzać takie osoby. W zasadzie powinien iść na terapię, bo widać u niego syndrom DDA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boze, jak widzę odpowiedzi na Kafe to nóż mi sie w kieszeni otwiera ... jedzi dla męża, widać ze porządny z niego facet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro sama się nie szanuje, to niech się nie dziwi, że inni też jej nie szanują... Dla męża, super. A czemu nie ma w tym równowagi? mąż ma w d***e że ona ma zszarpane nerwy, że każda wizyta to jakiś kwas? to kim ona jest dla męża, że dla niego ma się poniżać, a on dla niej nic nie musi? nie musi opieprzyć matki tak, żeby jej w pięty poszło, nie musi zachować się jak dojrzały facet i odciąć się od chorej rodziny, no nic nie musi poza skamleniem, że wypada się u rodziców CO TYDZIEŃ meldować, choćby skały srały. Miejcie choć odrobinę godności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Juz nie chrzan, ze maz jest do niczego, bo widac ze stoi za nia murem. Bez przesady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdzie niby ten mur, bo ja go nie widzę? Nie wystarczy, że powie "oj, daj spokój mamusiu" a za tydzień ciągnie żonę na kolejny obiadek i kolejną scysję. A ona jak głupia na to idzie. Niby kłóci się z matką o żonę, a NIC nie robi, żeby skutecznie pokazać że sobie nie pozwoli na takie traktowanie. Panu bogu świeczkę a diabłu ogarek, taka jest prawda. Gdybym była na jego miejscu, to noga moja by tam nie postała, nawet jakbym musiała suchy chleb jeść. Teraz też domaga się, żeby koniecznie szła z nim ich zaprosić. Boi się, że mamunia się obrazi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×