Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

moze i jestem nieambitna ale wole siedziec w domu niz robic "kariere"

Polecane posty

Gość gość

w domku z dziecmi luz w pracy nerwy, stres, pospiech, wkurzeni ludzie i wyscig szczurow;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak masz możliwość i lubisz to to siedź, kto ci broni???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też tak mam. To nędzne 1500 zł, które jestem w stanie zarobić nie jest warte tego stresu, wczesnego wstawania i rozłąki z dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No jezeli kyos zarobi 1500 to sie nie dziwie ze zostanie w domu. Inna sprawa jezeli ktos zarabia wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ogólnie uważam, że każdy powinien żyć jak mu się podoba. ALE też mnie śmieszy pisanie o wielkiej "karierze" gdy jednak no bądźmy szczerzy - wiele osób pracuje jako sprzedawczynie, na poczcie, urzedniczki niższego szczebla itd. nie uważam oczywiście, że tymi zawodami nalezy pogardzać. jednak mówienie w tym przypadku o karierze jest nadużywaniem tego słowa i jesli przyjdzie czas, że i ja będe mieć taką pracę raczej nie będę do tego dorabiała ideologii jaka to nie jestem ambitna karierowiczka ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeważnie ludzie mają taką pracę do jakiej się przygotowują, do jakiej się uczą i jaką wybierają. Nie policzę ile słyszałam narzekań pań które siedziały latami w hipermarketach, firmie sprzątającej itd, a nawet na niby wyższych stanowiskach, bo słabo płatna, bo koleżanki wredne, bo kierowniczka się na niej wyżywa i ona musi ziólka na uspokojenie pić przed snem... i te kobiety nie robiły nic, zupełnie nic, żeby tą pracę zmienić. Głównie dlatego że jest taka święta "umowa o pracę na czas nieokreślony"- ludzie jak zaczarowani chodzą do pracy, bo mają ciut większy okres wypowiedzenia, i tyle. Te panie nie dokształcały się, nie przekwalifikowywały, nie szukały innych ofert, nie mówiły znajomym że czegoś szukają, ot, jedynie przy każdym wspomnieniu o pracy na swoje stanowisko najeżdżały na wszystkie możliwe sposoby. Gdybym miała chodzić do pracy w której czuję się nieszczęśliwa, pewnie też wolałabym "siedzenie" w domu z dziećmi... Na szczęście posłuchałam mądrego człowieka który przekonał mnie że grunt to robić to co człowiek lubi i czym chce się zajmować, z sercem, a pieniądze przyjdą same.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja od zawsze wolałam być kura domowa. Zawsze wydawało mi się ze kobiety pracują bo muszą, że sa biedne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Na szczęście posłuchałam mądrego człowieka który przekonał mnie że grunt to robić to co człowiek lubi i czym chce się zajmować, z sercem, a pieniądze przyjdą same. " Ja czasami tracę w to wiarę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak zarabia się tak mało to się nie dzisiejszego zważywszy na to że teraz te siedzące w domach dostaną na dzieci z pensji tych pogarszający karierowiczek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wyobrażam sobie jaka praca mogłaby być dla mnie przyjemniejsza niż opieka nad dzieckiem (2-letnim). Niedługo wracam do swojej pracy, ale tylko z rozsądku. Zazdroszczę kobietom, które zajmują się dziećmi i domem (oczywiście jeśli są w dobrej sytuacji finansowej).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli siedzenie w domu sprawia ci przyjemność to kto ci broni? Nie ma przymusu pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli ci tak dobrze to luz, mnie nic do tego natomiast nie wyobrażam sobie być z kobietą o mózgu kury, której jedyną ambicją jest siedzenie w domu z dzieckiem (i bynajmniej nie chodzi tu o względy finansowe)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja pracuje w domu popoludniami 2-3 dni w tygodniu :) pomagam mężowi prowadzić firmę, jestem księgowa. Nie narzekam, że do ludzi nie wychodzę. Gdyby mąż miał kogoś na moje miejsce zatrudnić bo bylibyśmy ze 2500 - 3000 zł stratni, a tak mamy miesiecznie te 10 tys zł. Mąż w czasie mojej pracy zajmuje się popołudniu ( 3- 4 godziny ) małą ( córka ma 1,5 roku ). więc może fakt faktem kariery wielkiej nie robie, ale lubię to co robię i czasami mogę na chwilkę oderwać się od zabaw z dzieckiem. A jeśli kobieta nie chce iść do pracy i woli zajmować się dzieckiem i jest w dobrej sytuacji materialnej to ja ją doskonale rozumiem. Też nie mam parcia na karierę, za to planuję kolejnego brzdąca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a wyobrazasz sobie kobiete o mozgu szczura od ktorej sie tylko wymaga -szybciej, szybciej, produktywniej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do pani ksiegowej Jestes szczesciara bo pracujesz w domu mam tylko nadzieje ze jestes jakos zabezpieczona w razie czego , zeby pozniej nie bylo tak ze nigdy nie pracowalas i nic ci sie nie nalezy i nawet nie masz co do cv wpisac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a dla Ciebie są tylko te dwie skrajności: kura i szczur? poza tym w różnych pracach nierzadko ludzi o kurzym móżdżku się spotyka. Chodzi o to, że ja mam w głowie nieco więcej i dla mnie taka kobieta nie jest materiałem na partnerkę. A co kto robi ze swoim życiem to mało mnie obchodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja nie zazdroszczę i jak wyobrażam sobie nie pracować przez 3 lata, póki dziecko nie pójdzie do przedszkola, tak dłużej to dla mnie przesada. Pracuję z ludźmi, wiem jak dużo daje mi w sensie rozwoju kontakt z innymi, codziennie uczę się nowych rzeczy i rozwijam. Obowiązki są w domu wspólne i nie wyobrażam sobie, że wszystko byłoby na mojej głowie. Jestem dobrze zorganizowana jak mam czas wypełniony, na macierzyńskim nigdy nie mogłam się z niczym wyrobić. Przychodzą mi na myśl też inne argumenty, co by się stało jakby mąż zachorował albo stracił możliwość pracowania w wyniku wypadku? Mieliśmy taką sytuację przez kilka miesięcy i gdyby nie moja praca i oszczędność byłoby źle, dobrze że udało mu się wyjść z tego. Zdarzają się też wypadki śmiertelne, choroby o których nie wiemy, tętniaki, zawały serca czy udary, których się nie można spodziewać. Co gdyby znalazł sobie inną, przecież to prawdopodobny scenariusz, zdarza się, czasami słyszę, czy czytam o znajomych którzy rozstają się po kilkunastu, kilkudziesięciu latach małżeństwa. Co by było jakbym przestał doceniać moje zaangażowanie w domowe ognisko, bo dzieci kiedyś dorosną, jak mają po 15-20 lat to chyba nie trzeba im kanapeczek podsuwać pod nos i odrabiać z nimi lekcji. Może mi by odbiło i z nudów znalazłabym sobie kogoś innego? I co, kolejny który by mnie chciał utrzymywać? Człowiek niezależny zawsze ma jakieś wyjście w życiu, cokolwiek by się stało. Ja wiem że jak się ma 20 lat, to człowiek myśli że jesteśmy nieśmiertelni, ale z wiekiem okazuje się że nie a miłość w związku nie zawsze jest taka idealna jak nam się na początku wydaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja księgowa :) teraz jestem na wychowawczym, po wychowawczym bede zgloszona prawdopodobnie na pól etatu, emerytury z tego nie będzie to fakt, ale gdyby nie daj boże coś się męzowi stalo to ja jestem w stanie pociągnąć firmę przez parę miesięcy. Praca w domu to fajna sprawa, ale są też minusy, bo musiałam do papierów wrócic tydzień (!) po porodzie, nie było wyjścia ( dziecko spało cale dnie, a ja siedziałam na kompie ) W kazdym bądź razie nie wychodzę do ludzi, chyba że jak idę z córką na spacer :) a jak drugie dziecko przyjdzie na świat to będę musiala zaprzestać pracy przynajmniej na kilka miesięcy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8.07 AMEN!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Takie zawody jak księgowa, tłumacz, grafik są moim zdaniem super dla kobiet pragnących poświęcić dużo czasu dzieciom i jednocześnie zarabiać. Jak ktoś ma zlecenia, może pracować w ten sposób to tylko pozazdrościć. Idealna sytuacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po co wam tak bardzo ten kontakt z ludzmi?;o ludzie to źmije, jeden drugiego zagryzłby jakby mogl ja chcialabym pracować w domu, zazdroszcze takim osobom, im mniej ludzi ogladam, tym jestem szczęśliwsza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9;27 ale nie każdy jest tobą. Ja pracuje w domu 2 dni w tygodniu i to jest optymalnie. Nie chciałabym siedzieć przez 5 dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nonomo
OOOO to ja będę oryginalna Wole pracować w markecie za 1200 zł netto ( umowa zlecenie ) niz siedzieć w domu . Praca na hali przy wykładaniu towaru :) Mam fajne koleżanki i zawsze sobie z kimś pogadam . CO chwile ktos o coś pyta i o dziwo ludzie sa bardzo mili . Przez rok może trafiło sie 5 osób które miały o cos tam pretensje . Przed urodzeniem dziecka pracowałam 7 lat .Po 2 latach "siedzenia " w domu na wychowawczym zabrakło mi pracy miedzy ludźmi . Malo zarabiam ale 1200 zł na ulicy nie leży a dzięki temu mój maź nie musi brać dodatkowych zleceń i jest więcej z nami w domu .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś A ja nie zazdroszczę i jak wyobrażam sobie nie pracować przez 3 lata, póki dziecko nie pójdzie do przedszkola, tak dłużej to dla mnie przesada. Pracuję z ludźmi, wiem jak dużo daje mi w sensie rozwoju kontakt z innymi, codziennie uczę się nowych rzeczy i rozwijam. Obowiązki są w domu wspólne i nie wyobrażam sobie, że wszystko byłoby na mojej głowie. Jestem dobrze zorganizowana jak mam czas wypełniony, na macierzyńskim nigdy nie mogłam się z niczym wyrobić. Przychodzą mi na myśl też inne argumenty, co by się stało jakby mąż zachorował albo stracił możliwość pracowania w wyniku wypadku? Mieliśmy taką sytuację przez kilka miesięcy i gdyby nie moja praca i oszczędność byłoby źle, dobrze że udało mu się wyjść z tego. Zdarzają się też wypadki śmiertelne, choroby o których nie wiemy, tętniaki, zawały serca czy udary, których się nie można spodziewać. Co gdyby znalazł sobie inną, przecież to prawdopodobny scenariusz, zdarza się, czasami słyszę, czy czytam o znajomych którzy rozstają się po kilkunastu, kilkudziesięciu latach małżeństwa. Co by było jakbym przestał doceniać moje zaangażowanie w domowe ognisko, bo dzieci kiedyś dorosną, jak mają po 15-20 lat to chyba nie trzeba im kanapeczek podsuwać pod nos i odrabiać z nimi lekcji. Może mi by odbiło i z nudów znalazłabym sobie kogoś innego? I co, kolejny który by mnie chciał utrzymywać? Człowiek niezależny zawsze ma jakieś wyjście w życiu, cokolwiek by się stało. Ja wiem że jak się ma 20 lat, to człowiek myśli że jesteśmy nieśmiertelni, ale z wiekiem okazuje się że nie a miłość w związku nie zawsze jest taka idealna jak nam się na początku wydaje. XXX Ja od kilku lat jestem w domu nie narzekam, maz jest zadowolony, zarabia duzo i zawsze mu sie marzyl taki mogel rodziny.Jesli mi to odpowiada to czemu nie? wczesniej pracowalam,byly czasy ze tylko ja pracowalam.Mysle ze jesli ludzie sie kochaja to im sie partner nie "nudzi".Co prawda jestem dopiero 10 lat po slubi i wszystko przed nami.Mamy wspolne pasje, zainteresowania i od wielu lat spedzamy kazda wolna chwile ze soba.Laczy nas hobby, milosc, poglady i zaufanie.Wiec takie argumenty jakie podajesz dla mnie sa smieszne.Wiem ze wielu ludzi sie soba nudzi zostawia i zdradza...jedno jest pewno pomylily milosc z zauroczeniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja będąc 20-latką nie latałam po imprezach i nie podrywałam facetów żeby się jakiegoś uczepić tylko kułam na ciężkich studiach. Efekt jest taki, że teraz w wieku 26 lat mam dobrą, stałą pracę, mam możliwość pracy w godzinach 7-15 od pon do pt, więc zostaje mi jeszcze mnóstwo dnia dla siebie i w przyszłości dziecka (jestem obecnie w ciąży) i przecież całe weekendy. I przedewszystkim, największą wartością jest dla mnie niezależność. Kocham swojego męża całym sercem, jesteśmy razem 7 lat i nie rozmyślam o rozstaniach, rozwodach i wypadkach ale litości, przecież w życiu tyle się może stac, a w sytuacji gdybym zajmowała się tylko opieraniem męża i dziecka, moje przetrwanie zależne stałoby się od dobrej woli i zdrowia innego człowieka. Serio was to nie przeraża? że całe wsze życie nie jest w waszych rękach tylko kogoś innego? Już nie piszcie bzdur, że wasi mężowie to prezesi z milionowym ubezpieczeniem i oszczednościami z szescioma zerami, pewnie większość to przeciętni pracownicy biurowi, fizyczni, kierowcy i zwykłe, skromne życie, z tym że, dzwigane na barkach jednej osoby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyobraź sobie ze może nie są prezesami ale i nie żyjemy od pierwszego do pierwszego. W razie czego myślę że poradzilabym sobie, pomogliby mi rodzice tesciowie. Nie ukrywam że pochodzę z dosyć zamożnej rodziny, mąż też. I dla mnie "korzystanie" z tego to właśnie nie chodzenie do pracy. Z resztą analizowanie wszystkich możliwości i przyszłych ewentualnosci powoduje że zapoinamy żeby żyć tu i teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czyli wszyscy by musieli pomagać dorosłej, nieudolnej kobiecie, żeby nie zdechła z głodu. Pisz sobie co chcesz, dla mnie to jest życiowa porażka i zwyczajny wstyd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę ze na jedzenie moglabym zarobić zwykła praca fizyczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I dobrze ze ja jestem kobietą wychowana tradycyjnie od dziecka pomagalam tacie mamie i braciom pralam nawet braciom pokój sorzatalam robiłam im herbatę. Tak wychowana zostałam. I dobrze mi z tym. Wolę być kura domowa niż chodzić do pracy. Boi bracia też takie żony mają co się domem zajmoja i robią im ciepłe obiady. I stwierdzam ze kobieta jest stwozima do roli żony matki gospodyni domowej. Tak trzymaj autorko. Bo nie dla nią są męskie stanowiska. Tylko zacisze domowe i ciepły pachnący obiad daje mi szczęście i satysfakcję. I tak samo wychiwoje swoją córkę w pomoże pomaganiu zajmować się braćmi a moimi synami. Kobieta tylko wtedy może być szczęśliwa jak zaakceptoje fakt do którego jest stworzona. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja studiowałam na Uniwersytecie Warszawskim przerwałam naukę po urodzeniu córki. Bardziej się dla mnie liczy wychowanie jej niż kariera i ukończenie studiów. Na bardzo ciężkich studiach jak moje, nie ma człowieka w domu pół dnia a drugie pół to nauka. A kiedy czas dla dziecka. Kiedyś chce skończyć ale teraz najważniejsza jest rodzina.Chodzę za to na język obcy uczę się, i to mnie zadowala i nawet na to mam ledwo czas a to tylko dwa razy w tygodniu na godzinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×