Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zrujnowałam dzieciństwo swojego dziecka. Nie mówiąc o swoim macierzyństwie.

Polecane posty

Gość gość

Taka jest prawda. Oczywiście zawsze pierwsza wychylałam się z teorią, że młode macierzyństwo to pełnia szczęścia i wszystko się da ze sobą pogodzić. Gó/wno prawda. Zaszłam w ciążę mając 18 lat. 2 lata później byłam już samotną matką z dzieckiem. Później związałam się z innym mężczyzną, z którym jestem do dzisiaj. To ogólny zarys mojej sytuacji życiowej. Ale sednem tej sytuacji jest relacja między mną a córką. Ze względu na to, że zaszłam w ciążę jako siksa (mimo, że wcześniej byliśmy ze sobą 2 lata, w sumie 4), byłam skazana na pomoc rodziców, zresztą złotych ludzi. Pomogli mi dokończyć szkołę, zdałam maturę z najlepszymi wynikami spośród wszystkich uczniów. Dostałam się na studia, mogłam spokojnie się uczyć, bo rodzice zajmowali się moim dzieckiem. 24h/dobę w sumie. Brzmi nieźle, nie? Problem w tym, że szczęśliwa z tych powodów byłam bardzo, ale do czasu. Do czasu kiedy nie poszłam na swoje - kiedy córka miała nieco ponad 3 lata. Okazało się, że nie znam wcale swojego dziecka. Co się dziwić, skoro wychowywali ją moi rodzice - najlepiej jak potrafili. Ja dojeżdżałam na uczelnię, więc przez te wszystkie lata wstawałam o 7 rano, a wracałam po 18tej, kiedy mała szła spać. Czasem w weekend się z nią widywałam, a czasem nie - co 2 tygodnie jeździła do swojego ojca na 3 dni, więc taki czas wypadał z życiorysu. I tak jest do tej pory. Nie nadrobiłam tego, co straciłam, bo kiedy zmaieszkałam sama z córką, zaczęłam pracę, a ona przedszkole - znowu czasu było mało, znowu zajmowali się nią obcy ludzie. I tak jest do dziś. Nigdy nie nadrobiłam tego czasu. Przez to (= przeze mnie) mam problemy wychowawcze z córką. Może nawet jestem niewydolna wychowawczo, kto wie. Kocham ją nad życie, oddałabym za nią wszystko. Jednak nie dogadujemy się, dzisiaj jest już w wieku szkolnym. Na pozór wszystko jest ok, ale w środku naszej rodziny aż kipi od niewypowiedzianych słów, nienazwanych emocji. Czasem na nią patrzę i zastanawiam się kim ona jest? Czasem, w zasadzie często, mam wrażenie, że ona jest... Jakaś nie moja. Że jest moich rodziców, że jest swoich drugich dziadków, że jest wszystkich dookoła, ale nie moja. A wszystko zaczęło się w dniu, w którym zaszłam w ciążę. Tak nieodpowiedzialnie, tak głupio, tak lekko- i bezmyślnie. Nie wiem po co to piszę, nie oczekuję porad - bo nic się na to nie poradzi, nie potrzebuję wiadra pomyj - bo zdaję sobie sprawę z tego, że dałam ciała na całej linii. Nie potrzebuję pocieszenia, bo takie nie istnieje. Po prostu gdzieś to musiałam z siebie wyrzucić. Dzięki, jeśli ktoś poświęcił chwilę na przeczytanie tego wszystkiego. Dziś jestem dorosłą kobietą i jak pomyślę o tym, co straciłam, co straciło moje dziecko, o tym, że zrujnowałam jej dzieciństwo.. Jak się zastanowię -jakie ona będzie miała o mnie, o naszym domu wspomnienia? To aż mi się wyć do księżyca chce. Skopałam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kilka moich koleżanek też zaszło w ciąże ok 18 r.ż jedna mając 16 ( teraz ma już dwoje dzieci a jest niewiele starsza odemnie). Szkoda że nie ułożyło Ci się z jej ojcem, może wtedy wszystko obrałoby inny kierunek,w sensie nastawienia, do szkoły i tak byś chodziła ale wracając wiedziałabyś że w domu czeka córeczka i Twój chłopak, sama myśl zmienia nastawienie człowieka...ale ciesze się że z obecnym jestes szczesliwa, Twój wybór:) Bardzo często tak bywa że zaniedbujemy coś/kogoś skupiając się na innych rzeczach. Ale powiedz mi czy czerpałaś radość bawiąc się z córką w wolnych chwilach? Czy raczej patrzyłaś na nią jako problem który Cie spotkał? bo to jest rzecz zasadnicza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
smutna historia :( nie wiem co ci poradzić, ale wiesz co może postaraj się nie mieć już żalu do siebie, zostaw to co było za sobą. Nie próbuj na siłę nadrabiać straconych lat ale ciesz się dniem dzisiejszym. Postaraj się na nowo poznać swoje dziecko, a zobaczysz jakim jest fajnym człowiekiem. Wiem, że to trudne bo jesteś zapracowana, zmęczona. Ale poświęć trochę czasu tylko dla was samych, ale nie pytaj w tym czasie o oceny, nei strofuj. Idźcie na lody, na zakupy itp. Córka też człowiek :) Ona ciebie potrzebuje ale pewnei nie umie tego okazać. Fakt, dużo straciłyście obie, tego nie nadrobicie już. Ale pomyśl ile jeszcze czasu macie przed sobą. Poznaj ją, zainteresuj się tym co ją interesuje. Otwórz się na nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mądra rada! Popieram!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla dziecka rodzice to cały świat. Nie wiem czy to rozumiesz. Twoje dziecko nie miało ani ojca ani matki. Podejrzewam że gdy córka dorośnie to w ogóle nie będzie Cię szanowała. No bo za co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, nigdy nie patrzyłam na nią przez pryzmat przeszkody, jaka stanęła mi na drodze do szczęścia, zdobywania kariery, pieniędzy itd. Nie, to w ogóle nie o to chodzi, nawet przez myśl mi to nigdy nie przeszło. Po prostu chodzi o to, że zawsze wychowywali ją wszyscy dookoła. Najlepiej jak potrafili, fakt. Ale spowodowało to jednocześnie taki stan rzeczy, iż córka nigdy nie traktowała mnie jak autorytet. Nie byłam dla niej kimś, kto jak powie, że coś tam ma być tak, to ma być tak i nie ma dyskusji. Zawsze, odkąd poszła do przedszkola (czyli odkąd to ja zaczęłam się nią na dobre zajmować) była gadka: bo dziadek by pozwolił, bo babcia by puściła, bo drugi dziadek by tak nie powiedział, bo druga babcia założyłaby coś innego. Nawet, kiedy wszyscy dziadkowie zdecydowanie reagowali, tłumacząc córce, że to mama ma zdanie ostateczne, że to mama decyduje, że to mama jest mamą, nic to nie dawało. I tak zostało do dzisiaj. Ja po drodze chyba się zresztą poddałam. Mój partner też - zawsze traktował ją dobrze, jak własne dziecko, nigdy nie dał jej nawet na chwilę odczuć, że jest dla niego obcym dzieckiem. Ale ona traktowała go powierzchownie; był to był, nie było go, to też było ok. Nie ma między nimi żadnej więzi, choć mój partner na rzęsach stawał aby ją stworzyć (postać biologicznego ojca dziecka też nie ma tu nic do rzeczy specjalnie, w sensie on też nie był żadną przeszkodą, bo do dziś jego relacje z córką są kumpelskie, nie zachowuje się jak ojcicec, mało co go obchodzi z życia dziecka). Po prostu tak się ułożyło, nie wiem kiedy, nie wiem jak, nie wiem czemu. Jest ciężko, kiedyś myślałam, że z czasem to wszystko się poukłada, ale czas płynie, a wszystko zostaje bez zmian. Niedawno w naszym życiu pojawiło się drugie dziecko - to zupełnie inna bajka, świadome macierzyństwo pełną parą. Córka nie jest zazdrosna o rodzeństwo, cudnie się nim zajmuje, kocha go mocno. A ja jestem sfrustrowaną matką, bo mam świadomość tego, co mnie ominęło i tego, z czego cieszę się dziś, kiedy moje drugie dziecko jest takie malutkie. Mam wyrzuty sumienia, że cieszę się z różnych postępów małego, bo w przypadku starszej córki - nawet nie pamiętam kiedy i w jakich okolicznościach miały one miejsce. Nie to, że nie pamiętam. Ja tego NIE WIEM. To jest straszne. Straszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie... To przez brak czasu. Ja też zaszłam w ciążę szybko. jak miałam 17l urodziłam córkę. Ukonczyłam szkołę z pomocą rodziców, którzy dużo się nią zajmowali, ale nigdy nie pozwoliłam sobie na to, by nie mieć czasu dla córki. Wracałam ze szkoły, zajmowałam się małą. Uczyłam się nocami. Byłam zmęczona ale szczęśliwa. Póżniej poszliśmy na swoje z moim mężem, też pracowaliśmy. Ale każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. W weekendy byliśmy non stop razem. Nikt po przyjściu do domu nie siadał do komputera, nie zajmował się swoimi sprawami. Do dziś najważniejsza jest dla nas rodzina, wszystko co możliwe robimy razem. Może też tak zacznij. Jeszcze nie jest za późno! Przytul ją, ucałuj, porysuj z nią. Dla dziecka wystarczy 2 tyg i złapiesz z nią odpowiedni kontakt, może nawet ją pokochasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie, już nie ma co myśleć o przeszłości, pogadaj z nią, niech Ci opowie o szkole, kup jej jakąś sukieneczkę, pokocha Cie mocno!!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśi nie radzisz sobie z córką idz do jakiejs poradni, psychologa. tam ci pomogą wyrobić sobie autorytet u córki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no jasne, bo kupno sukieneczki zrekompensuje dziecku matke! autorko smutna historia ale jaka prawdziwa!! to powinno być skierowane do wszystkich młodych 18-nastolatek które planuja ciąże:-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do 16;35 ale niby dla czego? czytałaś mój post? dziś My niczego nie żałujemy! Nie kazda bardzo młoda matka jest niewydolna wychowawczo jak autorka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lepiej się śpiesz żeby coś z tym zrobić, naprawić póki dziecko jeszcze nie jest na tyle duże. I mówie to jako właśnie takie dziecko (tylko niestety już wyrosło)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do 16.35 podalam przyklady autorce jak mozna z dzieckiem spedzic czas zabrac to tu to tam, a z tą sukienką też fajna rzecz bo nawiążą relację, a nie w sensie aaa dam ci prezent.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie zrujnowalas, dziadkowie sprawili sie doskonale. ale w gowie twojego dziecka to ONI a nie TY sa instancjami decyzyjnymi. Mozesz to probowac zmienic, ale nikt nie obiecywal ze uda sie od razu, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie pozostaje nic innego jak starac sie nadrobic to, co przegapilas. Wiadomo ze w 100% nie nadrobisz tych lat, ale na pewno jakas czesc. Lepiej zebys zaczela teraz, bo jak zacznie sie gimnazjum, okres dojrzewania to bedzie jeszcze gorzej. A czy twoja corka ma do ciebie jakis zal, tzn. daje ci do zrozumienia ze nie ma miedzy wami zbyt mocnej wiezi? Czy tylko ty widzisz z wlasnej perspektywy ze cos jest nie tak? Moze udaj sie do psychologa- on powinien ci pomóc i nakreslic w jaki sposob wprowadzic wasza relacje na zdrowe tory, powodzenia! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie naprawisz tego co bylo, ale mozesz zmienic to co jest ;) jeszcze nie jest za późno! Postaraj sie zarezerwowac sobie czas tylko dla córki (np 2 godz w tygodniu) - bez innych ludzi. Spedzajcie go razem - idzcie do zoo, na lody, na rower, upieczcie razem ciastka, pomalujcie paznokcie i zrobcie maseczki, ugotujcie razem cos fajnego. Jezeli bedziecie RAZEM cos robic, to wytworzy sie miedzy Wami więz. Nie zrazaj się niepowodzeniami. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko podejdź do tematu tak; Co się stało niestety już się nie odstanie, i ty jak widzę zdajesz sobie z tego sprawę. Obecnie ważne jest tu i teraz, niech przeszłość na ciebie nie oddziaływuje, ważne jest żebyś obecnie KOCHAŁA córkę i ona to czuła na każdym kroku.A czy zrujnowałaś, to wcale bym tego tak nie uważała. Każdemu dziecku głównie potrzebna jest miłość i poczucie bezpieczeństwa i ona to miała zapewnione, szkoda że nie przez rodziców tylko bardziej przez dziadków.Popatrz wokół na obecne rodziny,jest to norma , rodzice zapracowani a dzieci .....bardzo często mają sto razy gorzej niż twoja córka, alkohol, patologia,żłobki, obce opiekunki.Ona była otoczona rzeszą kochających ją ludzi.Ty straciłaś ,ona raczej nie sądzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to może zbyt dużo powiedziane, że zrunowałaś dziecku dzieciństwo. zajmowali się nim twoi rodzice, to prawda, ale zajmowali się dobrze. być może lepiej, niż niejeden rodzic - dziadokowie są doświadczeni i przyjacielscy wobec dziecka - podchodzą do dziecka mądrze, z dużą dozą cierpliwości, odpowiednio je nastawiając, wyjaśniając itp., nie tak wychowawczo i wzorcowo, jak często rodzice, tylko czerpiący wzorce od własnych rodziców, a oprócz tego zajęci utrzymaniem siebie i dziecka. dziecko trafiło do praźródła mądrości życiowej - i mimo że mówię na w pół żartobiliwie, to jednak sądzę, że takie dziecinstwo i wychowanie jest cenne. weź też pod uwagę, co przechodzi dziecko dorastając - bunt trzylatka, bunt dziesięciolatka, bunt nastolatka. trafia w grupy rówieśnicze, zaczyna samodzielnie myśleć, nie chce wpływu rodzica na siebie (nie wiedząc, że to na ogół dobry wpływ). oprócz twojej relacji z córką możliwe, że niektóre aspekty relacji są naturalne. przedszkole to los nie tylko twojej córki. weź pod uwagę też to, że nie próżnowałaś, nie zostawiłaś dziecka byle gdzie. może mogłaś być dłużej w domu, no ale tak jest ułożony świat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście zawsze pierwsza wychylałam się z teorią, że młode macierzyństwo to pełnia szczęścia i wszystko się da ze sobą pogodzić. Gó/wno prawda. x Autorko, a co ty myślisz, że mając 35 lat, pracując w godzinach 9-17 mając małe dziecko da się zrobić to o czym piszesz? Też niekoniecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I nie zrujnowałaś dzieciństwa swojego dziecka, tylko swoją więź emocjonalną z dzieckiem, a to nie to samo. Dziecko dostało mnóstwo miłości od dziadków i to z nimi zbudowało to co powinno zbudować z tobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ile LAT ma Twoja córka ? Czy jest już nastolatką ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sam fakt że to sobie uświadomiłaś to już kawał dobrej roboty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja uwazam ze przesadzasz. Zamieszkalas z nia sama dosc wczesnie bo jak miala 3 lata wiec nie stracilas tak duzo. Poza tym wiekszosc rodzicow oddaje swoje dzieci do przedszkola i co? Nie przesadzaj ze obcy ludzie ja wychowuja. Nie bylo cie przez te pierwsze lata ale masz jeszcze wiele lat zeby to nadrobic, a jak corka bedzie dorosla to zrozumie, ze bylas mloda i glupia. Po prostu teraz staraj sie to nadrobic, no bo co innego ci zostalo? Przeszlosci nie zmienisz. Jak zaszlas sama w sumie bylas dzieckiem. Wybacz sobie ten mlodzienczy blad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najważniejsza jest miłośc do dziecka, jeżeli kocha się swoje dziecko, to wszystko inne jest do naprawienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie biczuj się, to nic nie zmieni. Zrobilas co moglas na tamten czas, a zdziwisz sie kiedys jak twoja corka Ci powie, ze miala szczesliwe dziecinstwo. Zobaczysz :) Rozmawiaj z nia, rozmawiaj jak czesto mozesz, szukaj kontaktu i uwierz ze pewnego dnia twoja coreczka wypowie te magiczne slowa :)))) pozdrawim Ciebie bardzo serdecznie. I uwierz skoro masz watpliwosci to oznacza jedno, ze jestes bardzo dobra mamą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochana, mnóstwo kobiet zostawia swoje dzieci nie pod opieką kochających dziadków a na przykład w żłobkach, na 8-9 godzin dziennie i nie robią sobie wyrzutów. Wyluzuj, jesteś dobrą mamą a córka może być z ciebie dumna że tak sobie w życiu poradziłaś mimo komplikacji - uwierz, ona to doceni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najważniejsze że zdałaś sobie sprawę z tego co się wydarzyło.Musicie spędzać każdą minute razem żeby się poznać i nabrać zaufania do siebie.Ja życzę wam z serca jak najlepiej i wierzę że się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najważniejsze że zdałaś sobie sprawę z tego co się wydarzyło.Musicie spędzać każdą minute razem żeby się poznać i nabrać zaufania do siebie.Ja życzę wam z serca jak najlepiej i wierzę że się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najważniejsze że zdałaś sobie sprawę z tego co się wydarzyło.Musicie spędzać każdą minute razem żeby się poznać i nabrać zaufania do siebie.Ja życzę wam z serca jak najlepiej i wierzę że się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja Ci odpowiem z punktu widzenia córki...Nie rozmyślaj co było kiedyś. Choćby ją wychowywała armia dziadków i tak Ty będziesz dla niej najważniejsza. Jedynie nic nie zmieniaj....staraj się ja zrozumieć..Dystans zawsze już pozostanie, ale będzie ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×