Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Favorita

A właśnie, że schudnę :)

Polecane posty

Długo się zastanawiałam od kiedy zacząć, bo teraz przed świętami to nie, może od nowego roku, może na wiosnę, ale stwierdziłam że nie ma na co czekać. Zaczynam od jutra. 1 grudnia to dobra pora. Mam do zrzucenia 15 kg. Ważę 73 kg przy wzroście 163. Zaczynam liczyć kalorie. 1200 + więcej ruchu powinno dać efekty. Któraś chętna dołączyć do grupy wsparcia? :) Razem zawsze raźniej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja bym si edolaczyla, ale kompletnie nie wiem jak ukladac jadlospi zeby schudnac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość befit1994
Dołączam się :) ja już na diecie od prawie 2 miesięcy. 6 kg mniej, chciałam jeszcze 2, ale niestety już od tygodnia waga stoi w miejscu, mimo, że nie podjadam ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ty tez na kcal? ja chyba mz, bo lizcenie to nie dla mn ie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie układam jakoś specjalnie jadłospisu, ogolnie chcę liczyc kalorie. 4 lata temu schudłam 15 kg na liczeniu kalorii i teraz chcę to powtórzyć. Jadłam mniej i starałam się wybierać mniej kaloryczne posiłki. Z książeczki z kaloriami korzystałam intensywnie na poczatku diety, potem juz dużo pamiętałam i byłam w stanie szybko zorientować się ile kalorii ma posiłek. MŻ też jest dobrym sposobem. befit1994- fajnie, że się dołączasz. Razem raźniej. Odnośnie tej stojącej w miejscu wagi to zaraz jak cos znajdę, to zamieszczę. bogusiaz- dokładnie tak. Nie ma co odkładać, bo tak można całe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
myślę, że na początku po prostu dla organizmu to był szok, że nagle mniej jem i dlatego sporo schudłam, teraz stoi w miejscu bo może już się przyzwyczaiłam do tego, że mniej jem i organizm się przełączył na takie oszczędzanie energii, żeby mniej zużywać bo wie, że mniej dostanie. Dla mnie to jedyne logiczne wytłumaczenie, ale teraz dla mnie najważniejsze, żeby nie stwierdzić "już jest ok" i zacząć znowu sobie pozwalać... Lepiej jak wciąż jestem na diecie a waga stoi w miejscu niż jakbym sobie odpuściła i w momencie by urosła ;) I tak nastawiałam się tylko na to 6 kg kiedy zaczynałam, tylko teraz stwierdziłam, że to jeszcze nie ten efekt, o którym marzyłam ;) Więc jestem z wami, wciąż nad sobą pracuję i trzymam kciuki za resztę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znalazłam. I masz dużo racji w tym co napisałaś, bo właśnie tak jest. Zamieszczam cytat z książeczki: "Kalorie" Gdy rozpoczynamy odchudzanie: Waga lekko spada- przy ograniczaniu pokarmu i spożywaniu większej ilości warzyw, przewód pokarmowy jest prawie pusty, co natychmiast uwidacznia sie na wadze. Waga stoi w miejscu- trzymamy dietę, kiszki marsza rżną, a mimo to ciężar sie nie zmienia. Dlaczego? ano dlatego, że organizm jeszcze chroni swój magazyn tłuszczowy. Waga lekko spada- Dobra nasza- organizm zaczyna czerpać zapasy z "magazynu" czyli z tkanki tłuszczowej. Waga znów stoi w miejscu- Pełna mobilizacja organizmu, który przestawia sie na oszczędne spalanie energii. Wszystkie mechanizmy obronne pracują na pełnych obrotach. Waga skokiem rusza w dół- Organizm zaakceptował kryzysową aprowizację. Czerpie energię z zapasów. Waga stoi w miejscu- Kryzys- kryzysem, ale wszystko ma swoje granice. Włącza się alarm: przestawiamy się na jeszcze oszczędniejsze gospodarowanie energią. Waga stoi w miejscu- Organizm przyzwyczaja sie do nowej wagi. Waga skokowo idzie w dół- Organizm sięga jednak po zapasy energii do tkanki tłuszczowej. Waga stoi w miejscu- Organizm przyzwyczaja sie do nowej wagi, uznaje ją za coś normalnego. Akceptuje też zmniejszone zapasy magazynów. Ważne: Rezygnacja z odchudzania- kiedy wskazówka wagi stoi w miejscu, jest najbardziej niewskazana, ponieważ organizm zmobilizowany jest wtedy do maksymalnej oszczędności energii, a także do obrony zapasów w tkance tłuszczowej. Warto też pamiętać, że w takim momencie za zjedzenie kawałka smakowitego ciasta jesteśmy karceni najsurowiej, ponieważ każdy gram białka, energii z masła, jajek, orzechów itd. jest skrupulatnie wychwytywany, wchłaniany i odkładany na "czarną godzinę" Ja bym już chciała mieć za sobą 6 kg. Jednak nie nastawiam się na jakieś drastyczne posunięcia i szybkie chudnięcie, bo nie chcę efektu jo-jo. Chciałabym do lata te 15 kologramów zrzucić, więc chyba jest ok. Cały czas zastanawiam się nad ćwiczeniami. Biegać nie lubię, na rowerku stacjonarnym jakoś tak nudno, więc nie wiem, czy zapisać się na siłownię, czy może kupić orbitreka. Dużo dziewczym orbitreka sobie chwali... :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość befit1994
Dzięki wielkie, zmobilizowało mnie to, będę czekać na ten moment, kiedy organizm znowu zacznie spalać te moje "zapasy". Może dlatego, mimo osiągnięcia początkowego celu, czuję, że to jeszcze nie to, bo widzę, że spory zapas sobie moje ciało zatrzymało w udach :p a też wychodzę z założenia, że im wolniej tym lepiej, bo efekty też będą na dłużej. Co do ćwiczeń to też nigdy nie lubiłam, zawsze szukałam sobie jakiś usprawiedliwień i wymówek i podziwiałam ludzi, którzy ćwiczą, bo lubią... w wakacje udało mi się polubić bieganie, naprawdę czekałam tylko do wieczora żeby było chłodniej bo można było pobiegać... a teraz znowu zaczęły się wymówi, że za zimno, że czasu nie ma, że zmęczona po całym dniu itd... A orbitreka jak najbardziej polecam, chociaż jest tak samo monotonny jak rowerek... ja jakieś 2 lata temu się zmobilizowałam i ćwiczyłam godzinę dziennie przez jakieś pół roku, codziennie. jadłam bardzo dużo w porównaniu do tego co teraz, ważyłam jakieś 4 kg więcej niż obecnie, ale za to moje ciało wyglądało o niebo lepiej... nie miałam takich "miękkich" nóg jak teraz, nic mi się nie trzęsło... a na monotonię to najlepiej włączyć sobie szybką muzykę, jakąś klubową najlepiej, bo wtedy łatwiej trzymać szybkie tempo, albo zapodać sobie jakiś poważny temat do rozmyśleń, hehe. po prostu nie skupiaj się na ćwiczeniu, tylko rób to bardziej tak automatycznie, a myśl o czymś innym to wtedy czas szybciej zleci ;) ja jeszcze czasami włączałam sobie płytę do nauki angielskiego i miałam podwójną korzyść. Sama chętnie bym do tego wróciła, ale niestety w moim mieszkaniu nie mam gdzie postawić tego orbitreka ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie ja też nie mam za dużo miejsca, ale mając orbiteka nie jest się zależnym czasowo, można ćwiczyć kiedy się chce i ma czas, a teraz zimno i z domu nie chce się wychodzić :( 4 lata temu dużo na rolkach śmigałam i to mi bardzo wymodelowało ciało. Do sezonu rolkowego jakieś 6 miesięcy, więc muszę coś szybko wymyśleć, bo samą dietą będzie ciężko schudnąć. Kalorie najlepiej ograniczyć, ale też i spalać dodatkowo. Wtedy efekt murowany :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Udało mi sie dzisiaj utrzymać dietę. Na śniadanie i obiad zjadłam po kanapce z wędzonym filetem z kurczaka i ogórkiem. Na kolację miseczkę zupy ogórkowej. Zaraz ide spać i nie bedę juz nic jadła. A jak u Was? Befit jak Ci minął dzień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też właśnie przeszłam na dietę, zapisałam się na siłownię i dodatkowo zainwestowałam w aqua slim :) Może do sylwestra uda się zrzucić chociaż pare kilo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość befit1994
Wczorajszy dzień całkiem nieźle, bo było mało węglowodanów, dużo białka, a do tego miałam czas na eksperymenty i przypadkiem zrobiłam sobie całkiem pyszny obiad :) takie jakby sakiewki z piersi kurczaka w środku z farszem z drobno posiekaną papryką, cebulką(podsmażone na patelni na odrobinie oliwy), kaszą jaglaną i kawałkiem koziego sera. Na kolację był serek wiejski a na śniadanię standard, czyli 3 kromki chrupkiego pieczywa, ogórek, sałata, twarożek, na drugie śniadanie banan, więc ogólnie dość udany dzień. Dzisiaj już trochę gorzej, bo praktycznie cały dzień nie miałam czasu na jedzenie, zjadłam tylko śniadanie rano, a potem jak wróciłam do domu to już nie miałam ochoty nic gotować tylko szybko coś zjeść więc był najprostszy obiad-jajecznica ;P no i oczywiście jakieś małe podjadanie, bo wciąż czułam się głodna... nic wielkiego ale jednak... jakąś godzinę temu jeszcze zjadłam dwa wafle ryżowe i trochę jagód i na dzisiaj to tyle... waga mnie zaskakuje, bo wczoraj miałam pół kilo mniej, a dzisiaj już znowu te pół kilo więcej... daję sobie czas do świąt na pozbycie się tych 2kg, myślę, że się uda ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie dzisiaj nieregularnie. Rano jedna kromka z wedzonym kurczakiem, potem wypiłam tylko 3 kawy, bo nie mialam czasu nic zjeść. (pojechałam z kotem do weterynarza). Jak wróciłam o 18-tej to szybko usmażyłam na dwóch łyżkach oleju cienki plasterek szynki wieprzowej i zjadłam z dwoma łyżkami ziemniakow i surówką z selera. Na tym koniec. Zaraz idę spać, więc nic już nie zjem. Kupiłam marchewkę i kalarepę, jakbym miała kryzys, to pochrupię. Mnie najciężej wytrzymać wieczorem, gdy włączę jakiś film. Uwielbiam coś przegryzać oglądając. Do wczoraj były to orzechy w czekoladzie lub czekolada :( Teraz z tym koniec. To zabójstwo dla idealnej wagi. O tyle dziwią mnie te smaki na słodkie, że całe życie nie lubiałam słodkości i czekolada leżała na półce całymi tygodniami, a ciasta jadłam tylko na święta. Od pół roku coś mi odwaliło i jadłabym non stop, ale koniec z tym. Odzwyczaję się. Herbatę i kawę też będę pić gorzką. Befit- ktoś Ci polecił tą dietę, czy sama wybrałaś? Czym się dokładnie kierujesz w doborze składników i posiłków? Ile jeszcze chcesz zrzucić? Chciałabym już ważyć 6 kg mniej. Byłabym prawie na półmetku. Gdy się odchudzalam 4 lata temu to bylo tak, że gdy zjadlam w ciągu dnia za mało, a ruchu mialam dużo, to o dziwo- waga zamiast spadać- skakała mi do góry nawet do dwóch kilo. Myślę, że przy zbyt malych ilościach jedzenia, organizm się przestawia na oszczędny tryb i odkłada wszystko. Gdy wracałam do diety i zjadałam te 1200 kalorii, waga ponownie w ciągu dwóch dni zmniejszała się o te dwa kilo. Coś chyba w tym jest, skoro u Ciebie też idzie w górę gdy nie masz czasu zjeść. Takie moje przemyślenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Favorita: aktualnie nikt mi diety nie układał, ale w ciągu swojego życia wypróbowałam ich tyle, że wiele różnych zasad mi się utrwaliło. Nie lubię takich rozpisanych diet, bo nie lubię kiedy ktoś mi mówi, że o tej godzinie zjesz to, a później tamto, wole po prostu jeść to na co mam ochotę ;) A staram się gotować sobie lekko, zdrowo i przede wszystkim smacznie, żeby mieć ochotę właśnie na te lekkie rzeczy. Kiedy jem smacznie, to nie mam takiego przekonania, że coś tracę, że czegoś mi brakuje, że zjadłabym coś czego nie mogę, po prostu się nie męczę ;) a tylko wtedy to ma szanse zostać na dłużej, bardziej jako styl życia niż dieta. Co do różnych zasad, których się trzymam to po prostu od lat w tym siedzę, bo w mojej rodzinie wszyscy mają tendencje do tycia, ja jedyna się uchowałam powiedzmy szczupła, więc dużo o tym czytam, dużo oglądam w tv, całe życie pilnuję tego co jem, taka moja mała obsesja ;) A poza tym moje studia poniekąd są powiązane, bo muszę wiedzieć co jakie ma wartości odżywcze, co jest zdrowe a co nie, co jak jest trawione i jakie mechanizmy to powodują ;) jakbyś miała jakieś pytania co do produktów, czy np co w jakich porach jeść, to śmiało, jeśli tylko będę w stanie to doradzę, pomogę ;) Ja teraz bardziej chcę tą wagę ustabilizować, powoli zacząć więcej sobie pozwalać i nie tyć, a jeśli jeszcze 1,5-2kg by spadło to super, nie zaszkodzi, ale nie chce też teraz się głodzić, żeby na święta się nażreć (bo jedzeniem tego nie nazwę) a potem nadrobić drugie tyle... a co do diet to niektórzy potrzebują takiego bata nad sobą, rozpisane ile czego i o której godzinie, więc jeśli Ty należysz do takich osób to polecam dietę OXY, ja na niej nie wytrzymałam zbyt długo, ale ogólnie jest fajna, smaczne jedzenie, nie powinno być efektu jojo bo właściwie jest tam wszystkiego po trochu, minusem jest to, że trzeba mieć sporo czasu żeby szykować sobie tych 5 posiłków dziennie:) trzymaj się, z każdym kolejnym kilogramem będzie łatwiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Ja też właśnie przeszłam na dietę, zapisałam się na siłownię i dodatkowo zainwestowałam w aqua slim :) Może do sylwestra uda się zrzucić chociaż pare kilo :)" Witam! Bardzo dobre myślenie. Połączenie suplementu diety AquaSlim wraz ze zrównoważoną dietą oraz aktywnością fizyczną to najlepszy sposób na skuteczne odchudzanie. Ze swojej strony dodam, że AquaSlim to zestaw 3 aktywnych składników, które uzupełniają dietę podczas procesu odchudzania. W jego składzie zawarte są: L-karnityna, która uzupełnia dietę osób aktywnych fizycznie; garciniacambogia, która pomaga pozbyć się zbędnych kilogramów oraz zmniejsza uczucie głodu; chrom, który wspiera metabolizm makroskładników odżywczych oraz pomaga utrzymać prawidłowy poziom cukru we krwi. Pozdrawiam Agnieszka Domańska Online Ekspert marki Aqua Slim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betii snake
Hej, CI ludzie pomagaja schudnac! www.dieta4u.com.pl/dieta-dla-kobiet NAPRAWDE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja własnie należę do tych, którzy nie moga mieć bata nad sobą. Stąd właśnie liczenie kalorii. Mam rodzinę, której muszę gotować i ciężko byłoby gotować dwa obiady, jeden dla rodziny, drugi dla mnie. Staram się więc liczyć kalorie i "odchudzać" z kalorii moje dania. Te kaloryczne składniki zamieniać na mniej kaloryczne- np. mizeria na śmietanie 12%, a nie 30%, kawa i herbata z 1/2 łyżeczki cukru, a nie z dwoma, nie opychać się, posilki zmniejszać itp. Ustalona odgórnie dieta u mnie nie zda egzaminu. Moją bolączką są nieregularne posiłki. W domu raz na jakis czas jestem w stanie zaplanować, ale na codzień niebardzo. W pracy mam przerwę jak nie ma klientów, czasami dopiero o 18.00 jem drugie śniadanie, a w domu jak jestem, to tyle spraw do załatwienia.... Dzisiaj zjadłam śniadanie o 10.00, a obiado-kolację przed chwilą tj. o 18.00., więc taka ustawiona dieta nie zda egzaminu. Nie chcę też diet typu: kapuściana czy Dukana, bo uważam że dietę trzeba mieć taką, na której sie wytrzyma długo. Trzeba więc jeść wszystko, tylko z rozsądkiem dobierac produkty i nie obżerać się. Podoba mi się befit Twoje podejście do zagadnienia :) Chyba własnie o to chodzi w tym wszystkim. Suplementy są może i dobre, tyle że jakoś nie mam przekonania do chemii. Składniki odżywcze, witaminy należy czerpać z warzyw i owoców, a nie z tabletek. Takie jest moje zdanie. Wsłuchuję sie (ha ha, słowo wsłuchuję jest odbierane na forum jako wulgaryzm :) ) w mój organizm i jak mam ochotę na herbatę z cytryną, to nic mnie nie powstrzyma, a są miesiące, że na samą myśl mnie wykrzywia. Muszę się tylko odzwyczaić od słodkiego, bo to juz jedynie głupie przyzwyczajenie, nic odżywczego w tym nie ma, choć od wielkiego święta mozna sobie zafundować jakiś niewielki kawałek domowego ciasta. Zapuściłam się jedzeniem wszystkiego, co mi wpadło pod rękę, to teraz muszę powalczyć i jeść rozsądnie. Dzisiaj zjadłam na śniadanie jedną kromkę z wędliną i papryką, wypiłam kawę z mlekiem, a teraz na obiado-kolację zupę pożywną z szynką wieprzową, ziemniakami, papryką i porem. Do tego dwie kromki chleba. Z herbatami i kawami wyszło mi jakieś 1130 kalorii. Głodna nie jestem, oby już nic dzisiaj nie zjeść...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chce zrobić sobie prezent i przestać robić sobie na złość i przestać zrec i uzalac się nad sobą z każdym kolejnym kesem . Fajnie piszecie , poczytam was i jak juz dorodne do diety to przyłącze się . Myślę ze to będzie szybko :-) :-) :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co do suplementów to też nie praktykuje i nie polecam :) Ja dzisiaj cały dzień nie miałam ochoty jeść i właściwie to jadłam tylko dlatego, że wiedziałam, że powinnam, za to teraz dopadła mnie ochota na wszystko ... w ciągu tego dnia jakieś 1200kcal ale połowa z tego była zjedzona przed chwilą, więc nie jestem zadowolona z siebie... no ale trudno, jutro będzie lepiej, nie ma sensu robić sobie wyrzutów :) ja ze słodyczami też zawsze miałam wielki problem... uwielbiam słodkie w każdej postaci, a niestety jest tak, że cukier działa na mózg, który się od tego uzależnia... nie chodzi o sam smak słodyczy tylko o to, że po prostu jest wielka ochota na słodkie bo organizm się tego domaga i ciężko z tym walczyć. Ale da się! ja staram się zastępować słodycze czymś zdrowszym, głównie owocami, albo suszonymi owocami choć zawierają sporo cukru i to już dla mnie jest traktowane jako mały grzeszek ;) na początku jak nie mogłam się powstrzymać od słodyczy to miksowałam zamrożone truskawki z bananem i jogurtem naturalnym. Wychodzą pyszne lody, wystarczająco słodkie od banana, więc nie trzeba dosładzać, a samo zdrowie i mało kcal :) Albo mówiłam sobie "ok to teraz nie zjesz kolacji a za to jutro na śniadanie drożdżówka" :) raz na jakiś czas kalorycznie nie wychodzi źle, poza tym rano to można, bo w ciągu dnia zdąży się spalić, ale najważniejsze, że jadłam bez poczucia winy, wiedziałam, że mogę, że zasłużyłam i dopiero wtedy odczuwa się przyjemność z jedzenia a nie zadręczając się poczuciem winy i wyrzutami sumienia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co do wypowiedzi poprzedniczki to przyjmij sobie jakiś nick i przyłącz się do nas! Mnie bardzo motywuje jak mogę z kimś pogadać o diecie i jak czytam o czyiś sukcesach :) Niedługo mikołajki więc zrób sobie ten prezent, nie ma co czekać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Chce zrobić sobie prezent i przestać robić sobie na złość i przestać zrec i uzalac się nad sobą z każdym kolejnym kesem . Fajnie piszecie , poczytam was i jak juz dorodne do diety to przyłącze się . Myślę ze to będzie szybko" Na co czekasz dziewczyno. Dołącz do nas :) Razem jest raźniej. befit- ja też nie wytrzymałam i zjadłam kubeczek kisielu- jakies 100kal. Dzień zakończyłam na 1230kal. Takie niejedzenie cały dzień przekłada się na naady głodu wieczorem. Niestety. Przeważnie tak jest, że cały dzień nie je się nic, a wieczorem wiadereczko :) Ja właśnie najgłodniejsza jestem wieczorem, bo w ciągu dnia nie mam czasu o tym myśleć. A wieczorkiem cisza, spokój, jakis fajny film, a już nie wspomnę o tym, że przy książce muszę coś jeść. Uwielbiam wprost czytać i coś chrupać. I jak temu zaradzić? Z książek nie zrezygnuję. Uwielbiam skubać słonecznika, ale już po sezonie. W tamtym roku kupowałam suszonego, ale chyba czymś spryskują, bo miałam całe usta poparzone. Wyrzuciłam cholerstwo i nawet ptakom nie dałam, bo bałam się, że się potrują. Ktoś mi doradzał zakup prażonego- nie smakuje mi, a wyłuskany nie dla mnie, najwięcej frajdy w skubaniu :) Przerzuciłam się na kaki, kalarepę, marchewkę. Kaki trochę kaloryczne więc się zastanawiam czy dobrze robię, że je wcinam wieczorem, a marchewka i kalarepa super. Najlepsza jest moja koleżanka. Ważyła 86kg i poszła do dietetyka. Przepisał jej dietę tak ok. 1200 kal. Wypisał co może jeść, a co nie. Jest na diecie od kwietnia i waży teraz 60kg. Trzyma dietę od pon. do piątku. W soboty i niedziele totalny luzik. Je co popadnie, potrafi zjeść 6 sznycli na raz i pół blachy ciasta upieczonego przez mamę. Nie mogę pojąć, dlaczego chudnie, skoro dwa dni w tygodniu objada się strasznie. Oczywiście dietetyk kazał jej trzymać dietę cały czas, a to że dziewczyna je co chce w sobotę i niedziele to jej wymysł i decyzja, ale efekty są jak widać. Ja bym się bała tak jeść, że nie będzie efektów, ale może jak osiągnę swoją upragnioną wagę, to przetestuję... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasole
O, topic dla mnie!! Mogę się przyłączyć? Kiedy czytam, co pisze Autorka wątku to jakbym czytała o sobie. :D Zaczęłam w ten sam dzień, 1 grudnia, też wcześniej zawsze mi "coś" przeszkadzało. Liczę kalorie, staram się jeść około 1100-1200 dziennie i moją zmorą również są nieregularne posiłki. Ale tak to jest, w dzień mam czas najwyżej na kawę (z batonikami musli staram się nie przesadzać, bo wcale nie są takie dobre i zdrowe, a ochota na słodkie rośnie....!) i główny posiłek jem o 18, jeśli nie później. Mam słabość do "kanapek z Buczka", pierogów, makaronów, fastfoodów i przekąsek, również dlatego, że nie mam ostatnio czasu gotować ani robić sałatek. Ale wzięłam się w garść, mam teraz trochę więcej kasy, więc nie muszę przeliczać "sałatka na mieście 10zł, a drożdżówka tylko 2". Kupiłam sobie nawet wagę, dziś rano pierwsze ważenie wskazało mi 70,1 na 173cm wzrostu. Jeszcze w wakacje miałam 67, waga do której chciałabym wrócić to 60 kilo. Daję sobie czas do wakacji, ale fajnie byłoby choć dwa kilo do sylwestra schudnąć. :) Postanowiłam zacząć nagradzać się ciuchami, a nie jedzeniem, może to coś pomoże. I przestać się rozgrzeszać na zasadzie"całą noc pisze projekt, więc mogę zjeść tabliczkę czekolady", bo takie myślenie ma krótkie nogi. Dziś zjadłam jabłko, batonik proteinowy (SmartFood z Rossmana, jakieś 200 kalorii) i sałatkę z suszonymi pomidorami i serem caprese. W lodówce mam gruszki, serek wiejski i inne dobra, na pewno nie skończyłam jeszcze jeść, choć już prawie północ, bo muszę niestety pracować do rana. :/ Nieregularny tryb życia i niewyspanie też wzmagają u mnie apetyt, ale cóż poradzić... walczmy!! Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
parasole- witaj nocną porą :) My obie takie nocne marki :) Fajnie, ze się przyłączasz. Do wakacji będziemy laski :) Będziemy walczyć z tymi naszymi pokusami. Podobno człowiek się odzwyczaja od smaku słonego 3 dni, a od słodkiego 3 miesiące. Musimy wytrwać :) Idę spać, bo jutro do pracy. Dobrej nocki Wam życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już prawie trzecia, a ja w ciemnych malinach z moim projektem! Za to założyłam nawet konto, żeby móc się tutaj sprawniej udzielać. Projekt dieta! :D Co do suplementów to ja trochę zażywam, ale nie takich odchudzających tylko bardziej rzeczy w stylu "magnez i potas" albo jakieś suple na włosy i paznokcie. Jest cień szansy, że nie ważę aż tak dużo jak na wadze, bo jestem przed samym okresem i może nabrałam trochę wody. Z drugiej strony dietę trzymam od 1, więc trochę wody już ze mnie zeszło. Moim zdaniem codzienne ważenie się jest kluczem do utrzymania szczupłej sylwetki. Bo jak człowiek gołym okiem widzi, że przeholował i jest kilogram na plusie to może sobie kolejnego dnia odmówi pizzy albo piwa.... ;) U mnie problem jest jeszcze taki, że uwielbiam wygodne ciuchy, miękkie spodnie i spódnice, najlepiej na gumie... staram się, żeby nie wyglądały jak zwyczajne dresy, ale z tym to akurat różnie. Na szczęście mam jeszcze trochę rurek i innych ciuchów kupionych przed dwoma laty, kiedy cieszyłam się jeszcze moją idealną wagą i to uświadomiło mnie, że znów zaczynam mieć problem z wagą. Te bardziej elastyczne przestały być wygodne, te mniej elastyczne przestały na mnie wchodzić :D Wcześniej zapasłam się pięknie do ponad 75 kilo. Zrzucenie tego poszło mi świetnie: jak tylko ludzie zaczęli zauważać, że schudłam, wiszą na mnie spodnie i zniknęła mi druga broda - chodziłam jak uskrzydlona. :) :) :) Przed lustrem codziennie mierzyłam rzeczy, które kiedyś były za małe, a w sklepach zaczęło okazywać się, że znów wzięłam do przymierzalni za duże spodnie. :) Mam nawet minówki z tamtego okresu i szczerą nadzieję, że znów w nie wejdę! :) Potem przeprowadziłam się, zaczęłam jeść co popadnie, miałam też trochę osobistych problemów i tak znalazłam się dwa lata później 10 kilo dalej. Niedobrze. Ale tak nie będzie! :) Trzymajcie się dziewczyny! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
parasole: to widzę, że masz podobny system motywacji co ja :) ja miałam w szafie szorty z wakacji 2 lata temu, które uwielbiałam kiedy się w nie mieściłam... jak przymierzyłam je w te wakacje to załamka... wcisnęłam je do połowy ud i zamek poszedł, hehe... i zaczęłam się zastanawiać, jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu? czułam, że przytyłam, ale że aż tak?! koniec! teraz nadal trzymam jej w szafie i przymierzam pewnie raz w tygodniu, obecnie się w nie mieszczę bez żadnego problemu, więc to motywuje super! widzę, że ta męczarnia ma sens! A najgorsze co może być to mówienie sobie "nie ważę się, bo tylko popsuję sobie humor..." Tak jak pisałaś, ważenie się codziennie to jest klucz do sukcesu. Ja wydrukowałam sobie tabelkę, codziennie zapisuje tam swoją wagę rano na czczo, tabelka wisi na lodówce... najpierw jak ktoś do mnie przychodził to pierwsza myśl była "zdjąć tabelkę!" żeby nikt nie wiedział ile ważę, hehe. teraz już jej nie zdejmuję, nie ma się czego wstydzić bo z każdym tygodniem waga jest mniejsza i jestem z tego dumna :) na wszystkich świętych po bardzo długiej nieobecności wróciłam do rodzinnego miasta na kilka dni, wyszłam z dawnymi znajomymi na piwo i była taka myśl "daruje sobie dzisiaj, od święta.... może jakaś pizza?...." ale kiedy wszyscy zachwycali się jak schudłam, jak dobrze wyglądam, to od razu odechciało mi się jeść ;P a wczoraj kupiłam nowe jeansy, mniejsze, tak bardzo obcisłe jak tylko się da, żebym w razie co się opamiętała jak zaczną się robić za ciasne :p a co do braku czasu na jedzenie, gotowanie itd to ja często robię obiad na 2 dni, potem tyko odgrzewam, albo np gotuję cały garnek zupy i zamrażam. Polecam też w wolnej chwili nagotować sobie przecierów pomidorowych w słoiczkach. potem tylko na patelnie jakieś warzywka, słoik przecieru, do tego kasza czy brązowy ryż i obiad gotowy w pół godziny. Co do zatrzymywania się wody to u mnie dwa białka z jajka między posiłkami załatwiały sprawę. Ale niestety to musi być samo białko-bez żółtka... sprawdza się jako "zapychacz" ,a białko świetnie wyciąga wodę, więc na początek diety jest idealne. Wcześniej coś było wspomniane o owocach wieczorem... no niby się nie poleca, bo po pierwsze mają sporo cukru, a po drugie w nocy fermentują w żołądku, potem są wzdęcia i ogólnie nieprzyjemnie, ale ja też sobie na to często pozwalam i jakoś wciąż mam tendencje spadkową na wadze... lepiej się wieczorem najeść owoców niż czekolady... najbardziej zalecane są warzywa gotowane na parze plus jakieś białko-chude mięso czy ryba jako ostatni posiłek... ale ja tego nigdy nie przestrzegałam bo zwyczajnie nie mam ochoty na takie jedzenie wieczorem, wolę jakiś jogurt, wafelki ryżowe czy właśnie owoc. A jeszcze tak zapytam... macie jakąś "specjalną" motywację? W sensie, że może zbliża się jakieś wydarzenie na którym chcecie super wyglądać, czy może dla jakieś osoby? Jak to jest u was? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
parasole: " Te bardziej elastyczne przestały być wygodne, te mniej elastyczne przestały na mnie wchodzić" -uśmiałam się :) Mam podobnie :) Co do mojej garderoby, mam szafę pełną za małych ubrań. Zostały mi dwie pary spodni w których chodzę i powiedziałam sobie: Prędzej piekło zamarznie, niż kupię kolejne w rozmiarze, który noszę obecnie. Schudnę do tamtych które wiszą w szafie i mam nadzieję, że będzie to szybciej niż mole je zjedzą (a już jednego ostatnio ubiłam :) ). befit- to ja jeszcze sie wstydze przyznać znajomym ile ważę, ale jak schudnę 5-6 kg, to się przyznam bez bicia. "wczoraj kupiłam nowe jeansy, mniejsze, tak bardzo obcisłe jak tylko się da, żebym w razie co się opamiętała jak zaczną się robić za ciasne"- to super sposób. Będę tak robić, jak już wbiję w te moje spodnie, które póki co wiszą na szarym końcu szafy. Też gotuję obiady na dwa dni, tyle że umnie rodzinka nie wszystko je. Ja lubię kasze, zupy warzywne, a rodzinkę w zęby kują :( Cały czas jedliby frytki, zapiekanki, pizzę, hot-dogi (takie w domu robione).... Ograniczam do minimum. Co do owoców- zamieniłam wieczorną czekoladę, na kaki (choć tez kaloryczne, to czekolady z kaloriami nie przebije). Musiałam tak zamienić, bo nic innego nie zdałoby egzaminu. Pewnie prędzej czy później zaczęłabym podjadać. Niestety słodycze są jeszcze gorsze niż tłuszcz. Dużo szybciej się tyje po nich. Co do motywacji- nie mam nic konkretnego. Chcę schudnąć dla siebie, dla swojego samopoczucia i żeby przestać wstydzić się swojego wieeelkiego tyłka :) Dzisiaj zaliczyłam 1380 kal. Juz prawię nie słodzę herbaty i kawy. Słodzilam dwie łyżeczki, więc to mój mały sukces. Nie wiem ile kalorii pochłanialam przed dietą, ale muszę przyznać, że spać chodzę raczej głodna. Ssie mnie i wtedy dopiero czuję, że walczę z nadwagą. Mówię sobie: jak sobie uzbierałaś, to teraz sobie z tłuszczu weź. Przed chwilą znalazłam pod poduszką orzeszki ziemne w czekoladzie! Mikołaj do mnie zawitał. I co z tym teraz zrobić? Stoją na półce i kuszą, ale nie wolno. Idę spać. Trzymajcie się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szafa pełna za małych ubrań... skąd ja to znam!!! 5 par kolorowych sztruksów i dżinsów w rozmiarze 36-38 czeka w mojej szafie na powrót szczupłych czasów. :D Dopiero ostatnio kupiłam jedne rurki w rozmiarze 40, bo dotychczas chodziłam w różnych wariacjach na temat spodni od dresu... Materiał ma trochę streczu, więc "jak już schudnę" też powinny się dopasować... ;) Dziś na wadze zobaczyłam 69,8 kg. :) To tylko 0,3 kg mniej niż 3 dni temu, ale przynajmniej widać, że coś się ruszyło. :) Teraz będzie o motywacji: Szafa pełna za małych ciuchów na pewno jest motywacją. :) Oraz fakt, że odkąd przytyłam przestałam się sobie podobać i jakoś tak odechciało mi się o siebie dbać... staranniejszy makijaż grubej ***y nie zakryje w związku z czym za bardzo się w tej kwestii nie przemęczam, a kiedyś lubiłam się trochę bardziej "zrobić". Podobnie jest z dietą: jeśli się odchudzam to na całego, ale jeśli nie: hulaj dusza, keine Grenzen! :D Mimo wszystko bycie grubą pochłania więcej energii: nie ubieram się jakoś szczególnie elegancko, ale wszystkie moje ciuchy muszą tuszować mankamenty wyglądu, koszulka musi być dłuższa, żeby zakrywać brzuszysko, na to sweterek albo bluza, żeby zatuszować boczki... itd. A za czasów szczupłości: spodnie, bluzka i od razu wygląda człowiek pięknie. :D Odkąd przytyłam odchudzałam się już kilka razy "do sukienki", ale niewiele z tego wyszło. Tym razem chciałabym zrobić to patrząc na wagę i w ten sam sposób masę ciała utrzymać. Kiedy schudłam dwa lata temu waga w końcu się zepsuła i nie kupiłam nowej.. dlatego teraz zainwestowałam w droższego i dokładniejszego Zelmera. :) Jeśli chodzi o jedzenie: mieszam na parterze, do Żabki po hotdoga mogę iść w pantoflach. I chodziłam. :D W domu gotuję ja (bardzo lubię!), ale brak czasu i budżetu sprowadził nas w ostatnim roku na manowce "diety makaronowej".... Jestem na kupnie blendera, bo chciałabym zacząć robić kremowe zupy. W sumie to chyba dobry pomysł na zimę, gęste, ciepłe... w ostatniego sylwestra jadłam krem z kukurydzy u znajomych i był rewelacyjny! (uwielbiam kukurydzę pod każdą postacią). :) Pozdrawiam z pracy! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A CZY TA KUKURYDZA NIE TUCZY?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystko tuczy :) Tylko, że coś trzeba jeść. ;) Jeśli ktoś eliminuje z diety warzywa z wysokim IG to kukurydza nie jest dla niego. Ja tak nie robię, ponieważ uważam, że nie da się zbyt długo pociągnąć diety, na której nie jemy nic, co lubimy. W związku z tym nie popadam w przesadę - owszem, liczę kalorie, ale nie jem tylko gotowanych jajek, sałaty i piersi z kurczaka na parze, bo długo bym nie pociągnęła. Jem wszystkie warzywa, ryby, grillowane mięso, ryż, kasze i musli z pełnego ziarna, po prostu pilnuję, żeby nie przekroczyć określonej liczby kalorii. Można zjeść 3 paczki wafli ryżowych i popić colą zero, ale można też zjeść zupę z kukurydzy. Kalorycznie pewnie wyjdzie na to samo, ale zastanówmy się, na której diecie lepiej się żyje. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tzn obojetne co zjem nawet golonke/ byle by sie zmiescic w kacl? o to chodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×