Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Buba1984

afera w związku ze ślubem

Polecane posty

Odkąd pamiętam babcia z mamą miały konflikt. Nie wiem co mogło być jego podstawą, ale mając na uwadze moje przeżycia, to mogło być dosłownie wszystko. Babcia nie lubiła mamy bo twierdziła, że ta jest złą córką i matką. Faktycznie, mama oprócz pracy w szkole nie robiła w domu dosłownie nic. Tak więc babcia nie pracując była utrzymywana przez mamę, a mama pracowała. Zawsze mama mówiła że wypruwa sobie żyły pracując w szkole. Fakt faktem, ale z dzisiejszej mojej perspektywy, praca w szkole to 45 min godzina pracy, dwa miesiące wakacji oraz 18 godzinny etat. Ja od 19-stego roku życia pracuję w znacznie gorszych warunkach i mnie to nie boli. Babcia była strasznie złośliwa i momentami agresywna. Jak była awantura to znała takie wulgaryzmy o których ja nigdy nie słyszałam. W pamięci pozostała mi taka awantura, po której mama wybiegła z domu. Babcia się śmiała do mnie, że wariatka pozostawiła swoje dziecko i że powinnam jej poszukać. Więc poszłam jej szukać i znalazłam. Miałam wtedy 6 lat a pamiętam to jakby było wczoraj. Z perspektywy czasu wiem, że odpowiedzialny rodzic nie zostawia dziecka po awanturze samego i nie ucieka z domu bez dziecka. Jak babcia była zła, to nie robiła w domu nic. Wracałam więc głodna i musiałam odrabiać swoje lekcje na kolanach w dużym pokoju przy włączonym telewizorze. Nigdy nie miałam własnego kąta, bo dzieliłam z mamą jeden mały pokój. Musiałam spać z nią na wersalce do 22 roku życia. Było to okropne i poniżające, a czasami byłam nawet pokopana. Mamy to nie obchodziło, jej dobrze było jak było. Konflikt mamy i babci narastał w siłę. W końcu zostałam postawiona przed wyborem którą popieram w walce. Wybrałam instynktownie matkę, ponieważ była mi bliska. Tak myślałam w wieku 6 lat. Babcia miała do mnie ogromne o to pretensje, czuła się zdradzona. Na swój sposób mnie kochała, tylko nie rozumiała tragizmu mojej sytuacji. Czasami nawet stawała w mojej obronie przed mamą. Mama to człowiek którego nie rozumiem. Zawsze lubiła podkreślać jak jej to w życiu było źle. Źli rodzice, zły mąż i ja – wszystko co ma. Zawsze mówiła, że mamy tylko siebie i kocha mnie nad życie. Z perspektywy wydarzeń wydaje mi się, że to była z jej strony wyrachowana gra. Mama była bardzo nerwowa i wybuchowa. Biła mnie w sposób straszny. Bałam się jej bardzo. Nawet mały problem jak brzydko prowadzony zeszyt lub zła ocena doprowadzały ją do szału. A jej szał był straszny: od wyzwisk do 8 letniego dziecka na k**** po duszenie czy bicie paskiem. Mama zawsze powtarzała, że teraz mnie bije, bo potem jak będę duża to już mnie bić nie będzie. Tak więc chciałam być szybko duża. Okropnie się jej bałam i dlatego jak wiedziałam, że dostałam złą ocenę, to wolałam dostać straszne lanie raz niż cały czas być bita i gnębiona. Wtedy wydawało mi się, że jest to dobre rozwiązanie, a była to koncepcja kilkuletniego dziecka. Jak po latach się dopytałam dlaczego to robiłam, to odparła, że byłam złym i kłamliwym dzieckiem, taką żmiją. Ciekawe określenie kogoś kogo kocha się nad życie. Mama bardzo lubiła podkreślać, że jej praca jest heroiczna, ponieważ ma wadę wzroku i powinna być na rencie. A ja od małego starałam się jej nie przysparzać wydatków. Wiedziałam jak bardzo krzyczy, że potrzebuję nowego zeszytu do szkoły czy kartek z bloku. Wtedy też zaczęłam podbierać z portmonetek babci i mamie drobniaki, żeby mieć na zeszyt. Niestety i to się wydało, więc zakończyło się biciem i nazywaniem mnie złodziejem. Pamiętam jak moim marzeniem było kupienie sobie nowego piórnika – zazdrościłam wszystkim dzieciom, że miały ładne rzeczy. Kiedyś w autobusie znalazłam 20 zł w banknocie i byłam wtedy przeszczęśliwa, bo mój wymarzony piórnik kosztował 22 zł. Niestety nie mogłam ich wydać, bo były „szczęśliwe” i chyba do tej pory zostały już zgubione. Zresztą podejście mamy do pieniędzy było straszne. Nigdy nie mogłam jej o nic poprosić, bo było drogo, nawet jak był to kefir w dyskoncie. Zawsze kupowała mi najgorsze ubrania i buty, często kazała coś po sobie donaszać, co było dla mnie strasznym wstydem. Mama od zawsze lubiła futra i często je sobie kupowała. Lubiła też kupować biżuterię z diamentami, która niby miała być moja. Mnie te rzeczy się nie podobały, poza tym wolałabym by kupiła mi nowe spodnie, a nie musiałam zaszywać dziury w starych. Teraz mama pozabierała wszystkie te „moje” rzeczy ze złota i twierdzi, że ja i mój mąż ją okradliśmy. Od 5 lat jestem w związku z cudownym człowiekiem. Nauczył mnie co to miłość i oddanie. Wiem, że to ten jedyny, bo możemy ze sobą nie rozmawiać, a cały czas jest mi bardzo bliski. Czasami się kłócimy i nie chcemy na siebie patrzeć, ale to mija, bo nasze uczucie jest wyjątkowe. Dwa razy przełożyliśmy ślub. W 2015 roku byliśmy na jego zorganizowanie za biedni, w 2016 roku X miał bardzo poważny wypadek i straciliśmy całe oszczędności. Ustaliliśmy wtedy, że data ustalona w tym roku ma być już ostateczna. W pamiętnym dniu nic nie zwiastowało katastrofy. Powróciła kobieta której nienawidziłam jako dziecko i której się bałam jak diabła. Był to wieczór kawalerski mojego męża. Wszystkie atrakcje były dogadane z jego świadkiem a zarazem najlepszym przyjacielem. Jedna z nich było wyście na striptiz. Mnie to nie ruszało, ponieważ kocham i ufam mojemu mężowi. Ponadto ufam jego przyjacielowi. Jak X wyszedł z domu, to mama zaczęła się dopytywać co go czeka. Bezmyślnie zreferowałam jaki ma być przebieg zabawy. Mama zaczęła się ekscytować wyjściem na go-go. Było w niej coś takiego, jakby się tym seksualnie podnieciła. Z początku zaczęłam obracać całą sytuację w żart. Potem mama była bardziej bezpośrednia i wulgarna „c***i mu pokazują”, „ciekawe ile c***k widział”. Powtarzała to w kółko. Mi zrobiło się nieswojo i przykro, że moja matka używa takiego słownictwa, poza tym nie muszę sobie wyobrażać tego co się dzieje na wieczorze kawalerskim. Czułam się zeszmacona przez własną matkę, która zachowywała się jak podniecona gimnazjalistka. Ale wiem, że zwrócenie jej uwagi zakończy się katastrofą, zatem popłakałam się pod prysznicem i poszłam spać. O 3 rano wpuściłam męża do domu i o 10 rano matka zgotowała nam pobudkę. Weszła do sypialni i zapytała się X czy w końcu widział nagą kobietę i ile c***k mu pokazały. Miarka się przebrała i zwróciłam jej uwagę, że jest moją matką i dzieli nas różnica wieku, oraz, że nie uważam żeby to było stosowne. Niestety na skutek tłumienia emocji popłynęły mi łzy. I zaczął się armagedon. Matka zaczęła mnie wyzywać i wyśmiewać, poszła wkurzona do pokoju. X do niej poszedł i kazał mnie przeprosić, to zaczęła krzyczeć na X . Jak przyszłam ją uspokoić to padł mój ulubiony dialog: M(matka) – czy mam przyjść na Twój ślub? J(ja) – to nie argument, tyle w życiu przeszłyśmy, a Ty mnie o takie rzeczy pytasz? M – to nie przyjdę. Następnie mama stwierdziła, jak wielokrotnie to robiła, że mnie p******i, wychodzi z domu i nie wraca. Jak chciałam ją gonić, to X mnie zatrzymał i nie pozwolił tego zrobić. Matka wyszła trzaskając drzwiami. Zadzwoniłam wtedy do jedynej osoby z która moja matka rozmawia i przedstawiłam jej problem. Cały czas w trakcie rozmowy płakałam. Jej koleżanka zobowiązała mi się pomóc, ale stwierdziła, że moją matkę zna i wszyscy wiedzą jak potrafi się zachować. Przez kolejny tydzień nie odzywała się do nas, a moje próby nawiązania z nią rozmowy były przez nią niezauważane. W następną sobotę miała znakomity nastrój, a w niedzielę zadzwonił do mnie mój stryj. Niesamowita historia: cały czas dorastałam ze świadomością, że mój ojciec i jego rodzina mają mnie gdzieś. Mama lubiła podkreślać, ze nie mam nikogo, bo nikt mnie nie chciał, a dziadkowie ze strony ojca nawet mnie nie widzieli. Było mi z tego powodu strasznie przykro. Tak więc odnalazłam mieszkającego w mieście rodzinnym ojca chłopaka do niego podobnego i noszącego takie samo nazwisko. Okazało się, że to mój stryjeczny brak. Napisałam do Y, a potem wszystko się już samo potoczyło. Niestety rodzina ojca nie ma z nim kontaktu, ale stwierdzili, że mama zerwała nasz z nimi. Podobno dziadkowie przesyłali pocztówki z życzeniami i byli rodzinnymi ludźmi. Teraz już oboje nie żyją, ale trzymali moje zdjęcia w dokumentach. To wszystko było dla mnie ogromnym szokiem. Oczywiście wszystko zreferowałam X, bo był ciekawy. Podsłuchała to mama i jak burza wybiegła z domu. Potem się okazało, że poszła do rodziców X kłamać, że ją z domu wyrzuciliśmy, ona nas utrzymuje, że jest naszą sprzątaczką i służącą. Same brednie, po złości żeby zranić moich teściów. Mama X jest przewlekle chora i nie wiadomo jak ona zniesie taki stres. Mojej mamy to nie obchodziło. Następnie przyszła zadowolona do domu, z radością zaczęła krzyczeć, że wezwie policję na X, bo ten był do granic zdenerwowany tym co się wydarzyło. Uspokoiłam X i rozpoczęłam jedną z najgorszych rozmów z moją matką w życiu. Dowiedziałam się, że jestem bardzo zła, że X jest zły, najsilniejszy wygrywa i że jest zdolna do wszystkiego. Było to dla mnie przerażające, tym bardziej, że 2 tygodnie temu zachwycała się X i mówiła jaka to ona jest szczęśliwa. Ułagodziłam sytuację, a X wybłagałam o ostatnią szansę dla matki. Nie trwała ona długo, bo do środy rana. Rano mama zadzwoniła do X krzycząc, że ją okradliśmy. Wyła przez telefon. Jak do niej oddzwoniłam co się dzieje to krzyczała na mnie że ją ograbiliśmy i ogólnie zniszczyłam jej życie. 4 lata temu po śmierci babci przerobiłam na życzenie mamy rzeczy które jej się nie podobały, oraz te które były jej i były brzydkie. Wszystko było uzgodnione, mama pobrała rzeczy które jej się po babci podobały, resztę podzieliła, mimo, iż wola babci była taka, że mam wszystko zachować. Mając na uwadze, że uczestniczyłam we wszystkich wydatkach około pogrzebowych nie wydawało się to głupie. I było to 4 lata temu, a mama od czasu do czasu brała pojemnik z biżuterią jak chciała coś założyć i nigdy nie zgłaszała takich wątpliwości. W środę miałam straszny dzień i wróciłam z X bardzo późno. Matka od razu rzuciła mi się do gardła jakie to ona ma żale i jaką ja jestem osobą myślącą tylko o sobie. Żaden argument nie dał rady, stwierdziła, że mam jej kupić kawalerkę na własność, zabiera z domu to na co ma ochotę i „się żegnamy i się nie znamy”. Wściekłam się o to, powiedziałam, że pieniądze się nie liczą i będzie miała to czego chce. Ale także by miała świadomość, ile dla niej poświęciłam i ile razy stawałam w jej obronie i często strasznie obrywałam, a ona tak stawia sprawę. Trudno jest żyć ze świadomością, że córka jest warta kawalerkę. We czwartek chodziła za mną i chciała mnie nastraszyć, że matkę ma się tylko jedną a ona mi wróży, że to zły człowiek którego biorę na męża i życzy mi szczęścia bo mi się przyda. W piątek było w miarę spokojnie. W sobotę rano (dzień ślubu) matka znowu zaczęła swoje śpiewki jaki X jest zły. Zapytała się co zrobiłam z jej torebką którą chciała wziąć. Odpowiedziałam jej że podarowałam ją mamie X, bo przypominała mi środę (mama pozabierała znakomitą część biżuterii ode mnie, a rzeczy które jej podarowałam w tym torebkę mi oddała demonstracyjnie). Matka dostała obłędu, stwierdziła, że nie chce mnie widzieć, że jej nie kocham itp. Za torebkę którą mi oddała żeby sprawić mi przykrość. Stwierdziłam, że mam dosyć tego obłędu i powiedziałam jej że próbuje zniszczyć to co budowałam latami. Wyszłam cała roztrzęsiona z domu. Udało mi się dotrzeć na swój ślub wyglądając przyzwoicie. Zaczęli przychodzić goście i znajomi. Niesamowite jest dla mnie to ilu ludzi mnie naprawdę kocha i że są w stanie skoczyć za mną w ogień. Najbliżsi przyjaciele i moja siostra cioteczna wiedzieli o wszystkim. Dostawali sms pod tytułem, że ogarnęłam sprawę albo bądźmy gotowi na wszystko. Gdyby nie oni to byłoby traumatyczne przeżycie, a nie tylko straszne. Mama na złość mi przyjechała autobusem pod kościół. Wiedziała że cały czas jej wypatrywałam, czy się zjawi czy nie. Pamiętam że podeszłam z druhną ją powitać i podziękować za przybycie. Miała minę jakby słownie miała się zesrać na rzadko i popłakać. Nie była to normalna mimika. Chciała swoimi gestami wywrzeć na mnie presję żebym uciekła ze swojego ślubu. W kościele było nadzwyczaj spokojnie, ślub się udał. Potem goście poszli na przyjęcie poślubne w tym moja matka. Zachowywała się na obiedzie pretensjonalnie i chamsko. Zupa nie taka, przystawek za mało, mój siostrzeniec się nudzi. A tak ogólnie to błogosławi mi i mojemu przyjacielowi. Normalnie komedia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie proś matki na slub, zerwij z nia kontakty i wyprowadz sie od niej jak najdalej, jak pojawia sie twoje dzieci to zrobi z ich zycia piekło oszczerstwa itp. jak z twojego. Jest złym człowiekiem zerwij z nia kontakt, moze zniszczyc twoje małżenstwo,jest zdolna do wszystkiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×