Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zielona Basia

boję się małżeństwa!!!!!!!

Polecane posty

Gość Zielona Basia

Czesc dziewczyny!!!Czy ktoras z was tez tak ma lub miala??Moj obecny partner od paru ostatnich miesiecy zacza wspominac cos o slubie.Ja bardzo go kocham i bardzo bym chciala wziasc z nim slub i zalozyc NORMALNA,SZCZESLIWA rodzine.Tylko ze ja sie strasznie boje.To jest powazny krok,to jest polaczenie sie z druga osoba na cale zycie (nie uznaje czegos takiego jak rozwod)W moim otoczeniu nie ma zadnego udanego malzenstwa.Zarowno moi rodzice jak i rodzice mojego partnera zyja w separacji,nie wspomne juz o wujkach i ciociach,gdzie pojawia sie problem alkoholizmu,znecania sie psychicznego i fizycznego nad wspolmalzonkiem.Powiedzcie czy tak musi byc zawsze.Czy milosc jest slepa,a slub to najlepsze okulary??Jak jest u Was??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak nie jestes przekonana
to po co? ja osobiście znam tylko 2 małżeństwa, po rozwodzie. a czemu myslisz już o slubie skoro jeszcze Ci się nie oświadczył? poczekaj a zycie pokaże - po co się martwić na zapas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielona Basia
ale on by już chcial,a ja sie boje tego dnia,ze nie bede wiedziala co odpowiedziec,nie chce zranic jego uczuc,tak bardzo go kocham.Mysle,ze on sie domysla,ze ja sie boje i dlatego zwleka.Czy myslicie,ze gwarancja lepszego malzenstwa jest zamieszkanie ze soba przed slubem??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do basia
skoro masz wątplowości to jest jedyna droga by się o tym przekonać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wielka mądra głowa
To nie bierz ślubu , prawdopodobnie jesteś gotowa związać się w tym człowiekiem do końca życia , ale takie domknięcie furtki cię przeraża - więc jeśli to ma dla ciebie być tylko powód do frustracji , to nie bierzcie tego ślubu. Przecież można też żyć bez ślubu , ślub to nie jest jedyna droga , nawet jeśli w naszym konserwatywnym , katolickim kraju tak się może wydawać. Znam jedną facetkę , która na pytanie zadane przez urzędnika stanu cywilnego (to jest Niemka) czy chce blablabla zostać żoną tego tutaj pana - odpowiedziała "nie". Hehe był szum jak nie wiem co , ale nie do tego zmierzam. Do tej pory są razem , ona nie chciała po prostu wziąćślubu i dotarło to do niej dopiero przy przysiędze :classic_cool:. Ogarnęła ją panika właśnie z powodu tego zamknięcia drzwi. Jeśli Twój facet nie ma nic przeciwko konkubionatowi , to nie ma żadnego problemu. Gorzej jeśli jemu na ślubie zależy , ale na pewno dacie sobie jakoś radę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielona Basia
Jemu zalezy na slubie,on sie nie boi zamkniecia tej furtki,nie boi sie ( w przeciwienstwie do mnie) tego co bedzie pozniej.Mowi,ze jak kochal i szanowal mnie przez 3,5 roku to slub niczego nie zmieni.Ale ja patrzac na malzenstwa mojej rodziny,znajomych widze,ze ludzie po slubie po prostu w wiekszosci przypadkow przestaja sie kochac.Dlaczego tak jest??To jest trudne do zrozumienia.Zaproponowalam mu,zebysmy zamieszkali razem przed slubem.Powiedzial,ze nie ma problemu.Ale rodzice robia problem,powiedzieli,ze nie mozemy liczyc na ich wsparcie, takze finansowe jesli postapimy tak nie-po bozemu,a moja babcia jak o tym wspomnialam to prawie zawalu dostala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeśli mam być szczera
to z dwojga złego wolałabym obrazę całej rodziny niz taką niepewność. zaręczcie się, zamieszkajcie razem i po roku - półtora pobierzcie - jesli oboje będziecie chcieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obserwująca - pycholog
Hej Basiu, ja iwem, że jestem strasznym wyjątkiem, ale dla mnie małżeństwo to był początek Prawdziwego Życia. Tylko że ja nie miałam żadnych wątpliwości. Mimo iż gdyby parę lat wcześniej ktoś mi powiedział, że wezmę ślub w wieku 23 lat, popukałabym się w głowę. Odpowiedz sobie na pytanie - czego właściwie się boisz? Jeśli "zamknięcia furtki" - to zamknięcia PRZED CZYM? Że niby nie można wyjsć, czy że ktoś inny nie może wejść - przed czym dokłądnie ta furtka sie zamyka? My byliśmy przed ślubem ponad 2 lata ze sobą i nie mieszkaliśmy razem. Ale uprzedzam - wiem, że taki facet jam mój mąż trafia się raz w stuleciu, wiec nie dziwię się, że inne dziewczyny mają wątpliwości;) zastanów sie proszę nad moim pytaniem - czego tak naprawdę się boisz i od czego ta furtka Cię odgrodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielona Basia
Kocham tego faceta z calego serca,jest naprawde dobrym czlowiekiem i TERAZ jest mi z nim cudownie ,ale boje sie,ze po slubie to sie zmieni.Nigdy w swoim otoczeniu nie mialam przykladu normalnej rodziny,albo rozwody,albo separacje,zdarzaja sie tez gorsze przypadki- alkohol i bicie :-( Moj chlopak naprawde teraz jest dla mnie bardzo dobry,oprocz tego,ze bywa nerwowy,ze jest balaganiarzem i,ze czasem mu sie nic nie chce nie moge wymienic innych wad.Bardzo chcialabym stworzyc kochajaca i szanujaca sie rodzine z gromadka dzieci,kotem i psem :-) ale boje sie,ze w dzisiejszych czasach to po prostu niemozliwe :-( a jesli chodzi o furtke to boje sie ze slub oznacza dozywocie z jedna osoba.A jak pojdzie cos nie tak,jak nam sie nieulozy??Nie chce zeby moje dzieci przechodzily przez rozwod swoich rodzicow i musialy wybierac miedzy mamusia i tatusiem (tak jak ja) A moze ja tylko przesadzam.Czy ktoras z was tez tak miala kiedys??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obserwująca - pycholog
Basiu. Fakt, że nie miałaś dobrych wzorców w otoczeniu, mówię jako psycholog, wcale nie skazuje Cię na powtarzanie nieudanych historii!! Owszem - może masz większe prawdopodobieństwo doświadczenia różnych perturbacji, ale tylko wtedy, jeżeli sama zaczniesz przejawiać zachowania z "nieudanego małżeńsko" otoczenia. A Ty masz dużą świadomość tej nienormalności i to jest Twoim potężnym orężem. Ale ten oręż powinien trafić także do rąk Twojego chłopaka. To z nim - a nie z nieznajomymi na forum - powinnaś podzielić się tymi wątpliwościami. Co to znaczy, że on jest "nerwowy"? Czy jest to odburkiwanie spowodowane np. zmęczeniem po całym dniu pracy, czy agresywne wybuchy? Co to znaczy, że czasem "nic mu się nie chce" - jak wtedy Ciebie traktuje? Jeżeli masz konkretne podejrzenia oparte na zaobserwowanych podstawach- nie ryzykuj. Jeżeli zaś jest to uogólniony lęk przed tym ,ze w jakiś magiczny sposób w każdym małżeństwie cos musi się schrzanić - to nie masz sie czego obawiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
basia, pytasz czy ktoras tez tak miala, no wiec powiem o sobie, ze nie, gdyz przeczuwalam \"to \" pytanie i przygotowalam sie z odpowiedzia. Jak wielu innym dziewczynom nie przyszlo mi do glowy rozmawiac o tym z obcymi sobie ludzmi... bez wzgledu ile dziewczyn powie Ci, ze nie zaluje decyzji i ile powie, ze zaluje... jak sie to ma do Twojego zycia? Gdybys sie zastanawiala nad tym jak uchronic sie przed kryzysami malzenskimi, mozemy sie wymienic doswiadczeniami, ale przyjemnosc decyzji co do slubu zechciej zostawic sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielona Basia
-----> do oserwujaca psycholog ------>nie mam dobrych wzorow w otoczeniu i moze z tego wynika ten lek,moze wydaje mi sie ze po slubie i tak wszystko zmieni sie na gorsze i tak :-( sama nie wiem.Wiem jedno nie chce powielac zachowan moich rodzicow ZADNYCH zachowan!!! i mam cicha nadzieje,ze to mnie w jakis sposob uratuje.Jego nerwowosc nie objawia sie agresywnymi odruchami,bardziej odburkiwaniem.A to,ze mu sie czasami nic nie chce to chyba tak jak kazdemu,to chyba nie jest az tak wielka wada i nie ma ona wplywu na to jak mnie moj partner traktuje,po prostu rozleniwiony nie spelnia odrazu wszystkich moich zachcianek :-)Rozmawialam z nim o tych watpliwosciach.Powiedzial,ze niepotrzebnie sie martwie,ze jak chce to mozemy z ewentualnym slubem poczekac i ze on zawsze bedzie na mnie czekal bo mnie kocha.Powiedzial takze,ze zrobi wszystko,aby historia zarowno jego jak i moich rodzicow nie powtorzyla sie u nas...... ------> do tragedia-----> to nie jest tak,ze ja na podstawie odpowiedzi dziewczyn z forum chce podjac decyzje.Moj chlopak jeszcze mi sie nie oswiadczyl,ale czuje ze to juz niedlugo.Ja wiem czego chce,wiem,ze chce sie zwiazac z tym czlowiekiem,ale boje sie zrobic tego formalnie,przed Bogiem,urzednikami i cala rodzina.To jest trudne do wytlumaczenia,moze nawet glupie,ale tak jakos mam.A Ty jestes juz po slubie,czy dopiero po zareczynach??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja Cię rozumiem. Mam tak samo. Sama myśl o małżeństwie mnie nie przeraża, dopiero jak wyobrażę sobie siebie przed ołtarzem, mówiącą \"TAK\"... To mnie ciarki po plecach przechodzą. Mam dokładnie takie samo wrażenie, że w ten sposób zamyka się furtkę... Widzę co się dzieje dookoła. Ludzie się kochają, ale też przestają się kochać i zakochują w kimś innym. Czy ślub coś zmienia w tej materii?? Nie :o Tylko że wtedy rozstanie jest bolesne, nie tylko dla małżonków, ale też dzieci, rodzin... Osobiście znam jedno małżeństwo z ponad 30-letnim stażem szczęśliwe do dziś, i jedno ze stażem 20-letnim. Tylko o tych dwóch parach mogę powiedzieć, że widzę ich szczęście. I moi rodzice się do nich nie zaliczają :o Ludzie są różni i tak naprawdę każdy układa swoje życie po swojemu. Jedni po miesiącu wiedzą, że chcą spędzić z kimś całe życie i pędzą do ołtarza, inni nie potrafią podjąć decyzji o ślubie, chociaż tworzą szczęśliwe długoletnie związki. Ja na dzień dzisiajeszy wybieram życie bez ślubu, chociaż już widzę miny moich rodziców :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwne to
skoro się boisz to chyba nie chcesz. Każda z nas podjeła to ryzyko. Niewiem jak można mysleć że coś się zmieni po samym akccie zawarcia? przecież jesteśmy tymi samymi ludzmi - jedyna zmiana to inne nazwisko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale to nie chodzi o to, że coś się zmieni po ślubie. Jak się ludzie kochają, to przecież wiadomo, że po ślubie też będzie im razem dobrze. Chodzi o to, że ślub to zobowiązanie na CAŁE życie i żadna z nas nie może powiedzieć, że za 5, 10, czy 15 lat będzie tak samo różowo jak rok po ślubie. To normalne i powszechne, że ludzie rozchodzą się, że uczucia wygasają i nikt nie może ze 100% pewnością powiedzieć, że w pewnym momencie nie zapragnie czegoś innego. Tylko że odejść po ślubie nie można ot tak, to się wiąże z rozwodem. I o to (tak wnioskuję) chodzi autorce. Owszem, jak ma się brać ślub z myślą że za ileś tam lat możemy się rozstać, to lepiej go nie brać, ale ile jest tych par, co to do grobowej deski sobie przysięgają miłość i wierność przed Bogiem, a po kilku latach... :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwne to
to się nazywa ryzyko. ja podjełam - mam nadzieję że obedzie się bez rozwodu;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obserwująca - pycholog
Też jestem zdania, że to ryzyko, które po prostu się podejmuje. jako BARDZO szczęśliwa mężatka nie jestem chyba w stanie wczuć się w Wasze wahanie (choc tak logicznie,to rozumiem - kto by tam chciał brać ślub, jeżeli mój Michał jest już zajęty;) ). Powiem Wam tyle - miłośc to w dużej mierze AKT WOLI. Zakochanie - nie, ale miłość - tak. Brzmi to może dziwnie, ale to prawda. Miłość wiąże się z wieloma "nieróżowymi" rzeczami - kompromisami, ustępowaniem, z tym, że trzeba z siebie duuużo dawać... I nie jest tak, że raz się ją ślubuje i z głowy, a ona w magiczny sposób będzie trwać. Ją się ślubuje i wybiera codziennie, każdego ranka. I zacytuję pewne stare przysłowie - Jeżeli ziemia może być niebem, to jest nim w szczęśliwym małżeństwie... Czego wszystkim z serca życzę - P.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i ja się zgadzam w 100% :) I gratuluję udanego małżeństwa :) Ja jeszcze troche pożyję zanim przyjdzie mi podejmować taką decyzję, ale mimo tego już teraz mam różne myśli. To jest tak, że są ludzie, którzy po szczęśliwych 40 latach w małżeństwie mówią, że nie żałują ani minuty ze swojego życia, a są też tacy, którzy po rozwodzie każdą z tych minut spędziliby inaczej, osobno... Boje się, bo nie wiem, do których ja będę się zaliczać :) Zawsze wolę czegoś nie zrobić niż zrobić i żałować (albo i nie). Może tak będzie też z małżeństwem ;) Czas pokaże :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obserwująca - pycholog
Wiecie, jeszcze jedna kwestia. Moim zdaniem KAŻDY związek niesie ze sobą KONIECZNOŚĆ konfliktów - w różnym natężeniu i czasie, ale nigdy nie jest słodziutko od początku do bladej śmierci. A małżeństwo daje POTĘŻNĄ MOTYWACJĘ do tego, aby te knflikty, które pojawiłyby się tak czy siak, rozwiązywać. My z Miśkiem mieliśmy (zwłaszcza w pierwszym roku małżeństwa) takie scysje, że gdyby nie fakt, że byliśy małżeństwem, rozstalibyśmy sie trzaskajac drzwiami - bo jeżeli związek jest luźny, to pierwsze emocje mogą często przesądzić sprawę, a potem ciężko jest sprawę odkręcić. Ale fakt, iż powiedzieliśmy sobie "tak" i szczęście każdego z nas spoczywało całkowicie w rękach tego drugiego powodował, że duma szła w kąt i nawet cholernie ciężkie sprawy po prostu rozwiązywaliśmy. Jeżeli zależy Ci na facecie tak, że jesteś gotowa walczyc o Waszą miłość i łyknąć czasem gorzką pigułę ze strony pokłutej dumy, to ślub może (MOŻE) spowodować, że bęziecie żyli razem szczęśliwie do końca życia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielona Basia
Kurcze dziewczyny,nie sadzilam,ze topik sie tak rozwinie.Jestem Wam wszystkim wdzieczna za szczere odpowiedzi.Szczegolnie po tych ostatnich jestem pelna optymistycznych mysli :) ----->do Kocia mama------>wydaje mi sie,ze mnie rozumiesz.Chodzi mi wlasnie o to, że ślub to zobowiązanie na CAŁE życie i żadna z nas nie może powiedzieć, że za 5, 10, czy 15 lat będzie tak samo różowo jak rok po ślubie. To normalne i powszechne, że ludzie rozchodzą się, że uczucia wygasają i nikt nie może ze 100% pewnością powiedzieć, że w pewnym momencie nie zapragnie czegoś innego. Tylko że odejść po ślubie nie można ot tak, to się wiąże z rozwodem.Ale tez wydaje mi sie ze obserwujaca psycholog miala racje mowiac, ze małżeństwo daje POTĘŻNĄ MOTYWACJĘ do tego, aby te konflikty, które pojawiłyby się tak czy siak, rozwiązywać. ----->do oserwująca psycholog------->moj chlopak tez ma na imie Michal,moze tez bedzie takim dobrym mezem jak Twoj :P OBY!! Teraz musze nad tym wszystkim spokojnie pomyslec i przede wszystkim poczekac na to co bedzie dalej,moze w ogole mi sie nie oswiadczyn i niepotrzebnie sie martwie :P jakby co dam Wam znac ;) Jeszcze nie wiem co zrobie,ale jedno jest pewne STRASZNIEEE mi wszystkie pomoglyscie.Dziekuje!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×