Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Insajderka

cud się nie zdarzył

Polecane posty

Gość Insajderka

Nie spotkałam mężczyzny właściwego (inna sprawa, ze dość słabo szukałam i niemałe wymagania miałam), on mnie też nie spotkał. Tym sposobem dołączyłam do skazanych na samotność. Najgorsze jest to, że wydaje mi się iż swoje samotne życie zawdzięczam tylko i wyłącznie sobie. Teraz już za późno, magiczna granica właśnie przekroczona. Smutno, ale cóż... Czy ktoś z Was czuje podobnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jaka to granica
bo może też ją przekroczyłam i nie wiem o tym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insajderka
Przestałam być po 30 tce (z tym ze forum po 40 tce tutaj nie ma) :) Poza tym już prawie dwa lata mija od ostatniego związku, więc zdążyłam się przyzwyczaić do tej solowej egzystencji. Tzn umówiłam się kilka razy w nadziei ze może jednak, ale zainteresowanie się nie pojawiło. Teraz już nie wierzę w cud, one zdarzają się niezwykle rzadko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudem jestem;)
jestem cudem heh.Mam 35 lat i od roku faceta.Udało sie!Głowa do góry bedzie dobrze.chcesz pogadac pisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insajderka
jestem cudem, ale to nie o to chodzi, bo ja tez mogłam mieć faceta, a nawet kilku chodzi o to, że nie wykorzystałam czasu, w którym odpowiedniego dla siebie partnera powinnam intensywnie szukać. straciłam tamten okres na czekanie na cud, który jak wiadomo sie nie zdarzył :( :( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie trać czasu i nadziei szukaj teraz na miłość związek nigdy nie jest za późno, do dziela

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przede wszystkim nie obwiniaj siebie. To ci w niczym nie pomoże a będziesz sie jeszcze gorzej czuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insajderka
Dzięki za dodanie otuchy, ale właśnie najgorsze jest to, ze nie mam kogo i czego obwiniać. Bo wyglądam dobrze, oleju trochę w głowie jest (poza pragmatycznym podejściem do spraw uczuciowych), zdrowie dopisuje i biedy nie klepię, a jednak się nie udało "ułożyć sobie życia" :( ten temat z linka rzeczywiście orężny, ale nie mogę tam wkroczyć tak ni stąd ni zowąd, a na czytanie na razie nie mam czasu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam 35 lat Rozstałam się z moim po 13 latach bycia razem. Był moim pierwszym. Próbowałam być z kimś innym. Ale nie potrafię. Podobnie jak Ty czuję się skazana na samotność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insajderka
To prawda, ze lepiej samej niż z rozsądku i na siłę się wiązać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak to nie ma nic dla 40laek
Insaiderko, zacznij pisać tam, nie musisz znać wszystkich by zacząć pisać. Mnie osobiście pomógł pobyt tam, poczułam się lepiej po wyrzuceniu z siebie co mnie dręczy, dziewczyny się odezwały i pomogły. Od czasu do czasu wracam tam by poczytać, poznać nowe co tam trafiają, czasem coś napiszę. Też jestem sama obecnie i nie jest mi całkiem smuto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czuję podobnie poskłądałam sie po ostatnim związku bardzo ważnym dla mnie jest we mnie taki potencjał i seksualny i mam tak pojemne nadal serce by kochać tak bym chciała dostać to samo ale od kilku lat nie dzieje się nic nie wiem chyba już nic mnie w zyciu ze strony życia uczuciowego mnie nie spotka bo każda inna dziedzina życia jest zadowolona i to bardzo tak bardzo brak tej bliskości którą znam bo miałam a teraz...tak mi żal że marnuje swoje uczucia tak mocnae.. :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rtettt
spojrz na to inaczej,masz dopiero 30 lat,cale zycie przed sobamilosc mozna spotkac w kazdym wieku,wrzuc na luz i ciesz sie kazdym dniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insajderka
Kraniotomia, Pewnie gdybyśmy były chore lub niewypłacalne, to samotność zeszłaby na dalszy plan. A tak? Ja pocieszam się różnymi materialnymi rzeczami, ale to na krótką metę działa. rtettt, chciałabym mieć 30 lat, wyglądałam wtedy na 22, a cztery lata później na 24 (nie moje opinie) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justyna __
chyba przesadzacie z tym biadoleniem. W KAŻDYM wieku można znaleźć miłość, nawet po 50 czy 60. Jesteście młode, autorko ty masz dopiero 40 lat, a juz przekreśliłas swoją szansę na szczęscie. W dodatku piszesz, że wyglądasz młodo, wiec tym bardziej bierz byka (a raczej życie) za rogi i wyjdx do ludzi, otwórz sie na nich, duzo sie uśmiechaj a jestem pewna, że niedługo spotkasz swoje szczęscie :) tak na marginesie, mam znajomą, kóra własnie po przekroczeniu tej magicznej 40 spoatkała swoją prawdziwą i pierwszą miłość. teraz świata poza sobą nie widzą. Głowa do góry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Insajderko, ja mam 38 lat, 3 lata temu własną przemyślaną decyzją skończyłam 8 letni związek. Do dziś wiem, że to była dobra decyzja, mimo, że nadal jestem sama. Czasem mi to dokucza, ale myslę że jeszcze kogoś spotkam. Widzisz - może i nie spotkam - ale wolę myśleć że tak, to dodaje mi sił do życia, daje mi radość, jakąś ekscytację tego co będzie. Jeśli się nawet mylę, to co z tego. Gdybym dziś zaczęła myśleć, że już nigdy nikogo nie spotkam, coś fajnego się skończy. Może i nadzieja jest matką głupich, ale fajnie ją mieć i być głupolem :) przynajmiej wesołym. Poza tym życie bez faceta jest też fajowe. Trzeba się cieszyć tym co się ma i myśleć o tym, że przed nami jeszcze piękne czasy. Pozdrawiam,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insajderka
No cóż, nie można Wam nie przyznać racji i dziękuję bardzo za te miłe słowa :) Inna sprawa, ze ja nie mam gdzie wychodzić i pewnie to jest główny powód zmarnowanych szans Czasem myślę, że chciałabym przeżyć choćby pięć lat jakiejś naprawdę wielkiej miłości, takiej o której się czyta. Bo te moje związki wcześniejsze to jakieś takie nie do końca udane były (i pewnie dlatego się skończyły). Niestety takich rzeczy w życiu nie da się zamówić, choćby za wysoką cenę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dbaj o siebie i
a ja nie wierzę, że KIEDYŚ kogoś poznam i KIEDYŚ będzie inaczej i KIEDYŚ wszystko się odmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Insajderko, a może o tych wielkich miłościach tylko się czyta? Znasz wiele takich par? Ja znam ludzi w powiedzmy "poprawnych" związkach, trochę par tkwiących razem przez kredyt lub dziecko. A takich naprawde szczęśliwych to może z dwie pary znam - też mieli pod górkę, ale obie strony w związku odwaliły wielką pracę, żeby być razem, i żeby było dobrze. W życiu łatwo nic nie przychodzi. Nie wiem co to znaczy, że nie masz gdzie wychodzić? To trzeba się zorganizować. A przyjaciele, znajomi? Może jakiś sport? Ja ciągle jestem "gdzieś" ale na razie też nikogo nie poznałam, ale przecież życie się toczy tu i teraz. Nie odbierajcie sobie dziewczyny wiary w to, że kogoś znajdziecie, nie skazujcie się na smutne myśli, proszę, wlejcie odrobinę nadziei w serce, wtedy łatwiej żyć. Tylko niech to będzie nadzieja, a nie oczekiwanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insajderka
Zielone oko, Nie mam gdzie wychodzić, bo nie mam. Po prostu :-) Przyjaciele i znajomi jak sie łatwo domyślić albo wyjechali, albo zajęci rodziną i znajomymi, którzy podobnie jak oni żyją w związkach. Po prostu nikt nie jest w podobnej do mojej sytuacji, a sama nigdzie nie pójdę, tym bardziej, że wybór niemal żaden. Bywa i tak, szczególnie kiedy jest się w pewnym wieku. A nadzieję na cud miałam, jak najbardziej. Ale to już czas przeszły i chyba czas najwyższy przestać się łudzić :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Insajderko, dziś mam upierdliwy nastrój więc drążę temat :) Ja mam też większość znajomych sparowanych (dziwne słowo), ale przecież to w niczym nie przeszkadza. Spotykać się można i z takimi. Nie jest to problem, jak się tak o tym nie myśli. Sama możesz chodzić na jakiś sport, ja chodzę i z kumpelami i sama, jak one nie mają weny. Zmień sposób myślenia, spróbuj się otworzyć na ludzi, dzwoń, umawiaj się. Nawet sparowane koleżanki czasem bez męża wyskoczą na miasto :) no i nie musisz się łudzić, masz tylko mieć odrobinę nadziei :) Dlaczego łatwiej jest założyć, że nikogo nie spotkasz, niż założyć że kogoś spotkasz? Szansa taka sama, wszystko się może zdarzyć, wystarczy trochę optymizmu, mamy ciągle 50% szansy, to bardzo dużo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insajderka
Tak, wiem, dla chcącego ... ale w mojej sytuacji brak anonimowości skutecznie mnie do samotnych wypadów zniechęca. Tak napraw dobrze i swobodnie czuję się tylko w czasie urlopów z dala od miejsca zamieszkania :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewazdrzewa
tez mam wszystkich znajomych sparowanych. jak bylismy mlodsi to owszem, chodzilismy wszedzie razem. a teraz?? znajomi spotykaja sie z innymi sparowanymi osobami. raz na rok, ktos mnie ze znajomych zaprosi i czuje sie wtedy kiepsko. po prostu smutno sie robi jak wokol wszyscy zajeci druga polowka, w rozmowach jest tylko "my"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Insajderko, Ewo rozumiem. Każdego z nas otacza jakieś tam grono znajomych i one jest takie jakie sobie wybraliśmy. Moi znajomi mimo, że w parach, to przecież jest to już ten etap życia i związków, kiedy nie żyje się tylko drugą osobą. Wogóle na imprezach nie czuję się samotnie, bo rozmawiam z ludźmi nie patrząc na nich jak na pary tylko jak na pojedyncze osoby. Może mam inne podejście do siebie i życia. Mi nie jest przykro, cieszę się, że jestem wśród ludzi, nie czuję się gorsza. Raz w życiu zdarzyła mi się sytuacja, gdy jedna z kobiet wyraziła opinię, że kobieta samotna jest niewartościowa. Mnie to raczej śmieszy, ponieważ moje poczucie wartości nie wynikało nigdy z tego czy akurat z kimś byłam czy nie. Przeżyłam kilka fajnych związków. Zakończyły się, bo tak bywa. Lubię siebie i lubie ludzi, oni mnie chyba też, więc nie czuję się wybrakowana, więc też nikt mnie tak nie traktuje :) Pozdrawiam,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość assebler_ka
Mam podobny problem co Insajderka i Ewazdrzewa. Greeneye, nie jest to takie proste jak sugerujesz. Chociaż sama sobie i Wam tego życzę, by było proste :) Przeprowadzałam się kilka razy, ostatnio mając 45 lat. W nowym miejscu ciężko znaleźć kogoś nowego do wypadów, na imprezy. W pracy owszem, mam znajomych ale dużo młodszych od siebie, inna sprawa - małżeństwo równolatków, oboje pracują w tej samej firmie. Poza pracą rozmowy schodzą na tematy służbowe, siłą rzeczy, a ja mam tego dość. Poza tym oni sa domatorami, nigdzie nie wychodzą, jak robią imprezę w domu dla znajomych (młodsze towarzystwo z pracy) to jest trochę sztywno, bo ona to taka akuratna gospodyni, matka, żona, niewielkie poczucie humoru zanika przy poczuciu dobrze spełnionych obowiązków wobec rodziny i przesadnej troski o jedyną córkę. Problem w takich "parowych" towarzystwach jest taki, że ja nie mam powodu do narzekań a jak nie narzekam to jestem dziwnie postrzegana :) Już nie wspomnę, że prędzej czy później w takim towarzystwie jest się intruzem towarzyskim, próbowałam to ignorować ale na dłuższą metę jest to męczące. A skoro mnie męczy to po co iść na imprezę w takim towarzystwie? Następny problem - w taki sparowanym towarzystwie trudno kogoś nowego poznać, nowego i samotnego. Z kolei wypad w góry czy nad wodę, czy nawet na piwo - samej kobiecie przy stoliku w lokalu głupio jakoś, a z kolei wypad dalej to wiąże się z kosztami - we dwie czy kilka osób taniej, mimo wszystko :) Sport - rowerem jeżdżę. Ale rekreacyjnie, po różnych terenach. Kijki zarzuciłam, bo mi się samej po prostu nie chce - potrzebuję kogoś kto mnie wyciągnie a nie, żebym ja się napraszała "chodźcie ze mną, może pójdziesz na spacer, ależ znajdziesz czas, chodź..." Powoli się oswajam z tym, że jestem i pozostanę sama i samotna - z moimi książkami, pracą, zainteresowaniami z którymi nie musze wychodzić z domu..... Smutne, jak dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
assembler_ko Ja nigdzie nie piszę, że to jest proste. Życie wogóle w żadnej konfiguracji proste nie jest. Podaję przykłady ze swojego życia, bo tylko takie znam, nie mówię że to się musi sprawdzić u każdego. Pewnie gdybym Was znała to możę wymyśliłybyśmy inne sposoby. Chciałam tylko zmienić spojrzenie na życie Insajderki, bo wiem, że samo nastawienie wiele nam w życiu daje. Gdybym przez chwilę uznała, że jestem na coś skazana, że już się nie uda, nie mogłabym i nie tak funkcjonować. Jeśli jednak nie umiem Was przekonać trudno. Ja chcę mieć niezłomną wiarę, że w życiu wszystko się może zdarzyć, że jeszcze będzie ktoś, chociaż już tyle lat go nie ma. Skoro nie umiem Was zarazić takim myśleniem - moja klęska - to że nie chcę się zarazić Waszym myśleniem - mój sukces. Już nie będę Was do niczego przekonywać, trzymam sie za to w swoim życiu pozytywów i wiary w to, że coś się jeszcze pieknego zdarzy. Pozdrawiam,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Greeneye, nie rozumiem czemu się oburzasz. Jeśli chcesz kogoś zarazić optymizmem, pomóc to zrób to. Ty znikasz jeśli ktoś w lot nie pojął Twoich intencji i nie zmienił swojego nastawienia w jeden dzień. Pomoc czasem trwa i trwa nim się zobaczy efekty swojej pracy. Ja, optymistka pomimo wielu trudnych sytuacji życiowych (śmierć męża w młodym wieku, utrata pierwszego dziecka, zmiana pracy a co za tym idzie - przeprowadzki, zmiana zawodu - konieczność, żeby utrzymać rodzinę) mam też ciężkie dni smutku i osamotnienia. Rozpadł mi się związek, który trwał kilka lat, już w wieku dojrzałym, a mimo to wierzyłam, że się coś jeszcze zdarzy. Ale coraz mniej w to wierzę. I wcale nie obwiniam za to siebie. Bo to, że jestem wymagająca i oczekuję wartościowego związku to czy to moja wina? Prawda jest taka, że z wiekiem szans coraz mniej, bo i mężczyźni, najczęściej po przejściach, nie garną się do stałych związków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A piękno się zdarza codziennie: świeci słońce, robią się bańki na kałużach w deszczu, kwitną bzy.... ja wstaję rano i mam chęć do pracy, do życia... Nawiązując znajomości z mężczyznami nauczyłam się od nich czegoś - bycia bardziej egoistką. To ja jestem dla siebie najważniejsza,, najukochańsza i nie muszę z nikim być tylko po to by się dowartościować. Bo jestem wartościowa osobą i znam swoja wartość. A mimo to czasem płaczę w podsuszkę, płacze z bezsilności w swej samotności.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×