Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ina_29

Małżeństwo,kryzys, inny - odejść?

Polecane posty

Gość Ina_29

Jesteśmy 6 lat po ślubie, nie mamy dzieci. Nasze małżeństwo od samego początku nie było idealne, ale staraliśmy się jakoś je poukładać. Niestety było coraz gorzej.Za wszystko byłam odpowiedzialna sama, musiałam być motorem tego związku, "podlewać go" w pojedynkę. Wraz z pierwszymi problemami pojawiły się z jego strony takie zachowania, których lepiej nie pamiętać, czasami nawet przemoc fizyczna. Chciałam odejść, kończyło się grą na emocjach, udowadnianiem że bez niego będzie mi źle, że nikt mnie tak nie pokocha i próbami emocjonalnego przywiązania. Starałam się rozmawiać, prosić o zmiany i sama zmieniać. Jak na ironię losu nie udawało się, uczucia gasły, gasły aż w końcu znikły. Coraz częściej myślałam o rozwodzie, często o tym rozmawialiśmy, ale dochodziliśmy do wniosku że prościej będzie po prostu mieszkać obok siebie. Problemy i konsekwencje rozwodu wydawały się nie do przeskoczenia (hipoteka na mieszkaniu, brak kasy na wynajęcie drugiego mieszkania, histeryczne reakcje mojej matki na jakiekolwiek hasło o rozstaniu). Oddalaliśmy się coraz bardziej i żyliśmy własnym życiem. Okresowo mąż sobie o mnie przypominał i albo reagował wściekłością na moje oddalanie albo wyznawał miłość i chciał wszystko naprawiać. Aż w końcu pojawił się ktoś inny, ktoś kogo trzymałam bardzo długo na dystans. Równolegle nasze małżeństwo rozpadało sie coraz bardziej. Oddzielne łóżka, oddzielne pokoje, oddzielne garnki... I stało się. Mąż się wszystkiego domyślił ale mimo to nie był to dla niego impuls do rozwodu.Ja chciałam odejść, ale jak na złość wiecznie coś stało na przeszkodzie (śmiertelna choroba ojca, opieka prawie 24 godziny na dobę, potem utrata pracy męża i brak kasyn na raty, mieszkanie). Nadal razem mieszkamy, ale jestem już tym wszystkim zmęczona. Mąż wciąż chce wszystko naprawić, mówi że kocha. A ja się boję próby naprawy, boję sie że on mi przebaczy, ja mu zaufam i wtedy wszystko co było złe w przeszłości wróci. Chyba najlepszym rozwiązaniem byłaby moja wyprowadzka, ale on na to nie chce (i w jakimś sensie nie może mi pozwolić). Nie jesteśmy jacyś super majętni, on nie ma pracy, ja taką sobie. Te kwestie mieszkaniowe wciąż trzymają nas przy sobie. Może po prostu rozwieść się i mieszkać nadal razem (choć to głupota),albo sformalizować separację. Myślałam, że zdrada skłoni męza do popchnięcia spraw na przód,ale widzę że on woli czekać na moje ruchy i w żaden sposób nie dąży do rozwiązania sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, ja jestem zdania, że nie ma sensu męczyć sie w związku jeśli uważą sie, że nie ma co ratować... Zwłaszcza jak nie ma dzieci... Rozumiem, że jak się jest na zakrecie, to próbuje się uciec ... Jeśli zdecydujesz sie odjeść od męza, to czy masz do kogo isć? czy Twój kochanek weźmie CIę do siebie? Co będzie, jeśli z Tym nowym facetem się nie ułoży? Może jemu też wygodnie mieć dziewczynę na boku i zero problemów. Co on Ci radzi? Ja bym nie miała siły się tak szarpać, ale może jednak da się uratowac to małżeństwo? Kochasz go choc trochę? Zależy Ci na mężu? Życzę Ci, żeby Ci się wszystko ułożyło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gggggggggggggggggg
musisz sie sama zastanowić czego chcesz....czy da sie z nim żyć i czy go kochasz... jeśli nie to uciekaj póki możesz bo może być potem gorzej się oddalić tak jak to jest w mojej sytuacji (mam 2 dzieci)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość utrzymujesz meza
hm....nie bedzie chcial zebys odeszła bo z czego bedzie żył?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ina_29
RenataL Już jakiś czas temu wiedziałam, że przestałam kochać męża. Nie doszłoby do tej zdrady (jeśli to nadal można nazwać zdradą) gdybym go kochała. Nie potrafiłabym tak. Nie jestem typem osoby, która ulega chwili i przypływom emocji. Zresztą ten drugi nie czaruje mnie, nie wyznaje uczuć, w zasadzie to trudna relacja bo on w żaden sposób się nie otwiera i nic mi nie mówi tłumacząc to tym, że nie chce wpływać na moje decyzje. Czy miałabym dokąd odejść? Wiem, że ten drugi by mnie przyjął (mieszka sam), często proponuje że gdybym w domu miała jakieś nieprzyjemności albo po prostu chciała odpocząć to mogę u niego zostać ile chcę, nawet zamieszkać. Tylko że ja nie chcę. Wolałabym być na początku jakiś czas sama, ale finansowo jest to dla mnie bardzo trudne, prawie niemożliwe przy obecnej sytuacji z mieszkaniami, a niestety nie mam przyjaciółki u której mogłabym pomieszkać. Nie wiem czy ułożyłoby mi się z tym drugim - na razie on utrzymuje emocjonalny dystans, nie okazuje uczuć, kiedyś powiedział że to dlatego, że nie ma pewności czy z mężem się nie pogodzimy. To nie jest tak, że między nami jest jakaś super romantyczna miłość pełna uniesień. Może by była bo czasami, gdy na chwilę przestaniemy myśleć o całej sytuacji, daje się wyczuć silne emocje, ale na razie są one skutecznie tłumione. A mąż co chwila mówi mi, że mnie kocha, że byłby w stanie nie wracać do przeszłości... Doceniam to i jest mi naprawdę trudno odpowiedzieć nie. Bo jak tu się wypiąć na milość, chęć przebaczenia? Ale boje się z drugiej strony, że wszystko poszło już tak daleko że tego już nie posklejamy, a nawet jeśli to wrócimy do punktu wyjścia :( PS. Teraz męża nie utrzymuję. Jakąś tam pracę znalazł. Niestety nie jest na tyle dobrze płatna żeby mąż coś sam wynajął lub przejął nasze mieszkanie z kredytem. Po opłaceniu na pół wszystkich kosztów niewiele mu zostaje. Czasami zastanawiam się czy kochałby mnie nadal i chciał wybaczać gdyby zarabiał dużo wiecej ode mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jest takie powiedzenie: "jeśli nie chcesz, znajdziesz powód jeśli chcesz - znajdziesz sposób" ja mam wrażenie, że Ty ciągle wymyślasz powody a to mąż stracił pracę, a to mama krzyczy, no poprostu sie nie da rozwieść i już! a życie ucieka Ci między palcami...nie szkoda Ci? za kilka lat będzie Ci jeszcze trudniej odejść, jesli zdecydujesz się, będziesz żałowała, że nei zrobiłas tego wcześniej tysiące ludzi na świecie rozwodzi się i świat się dalej kręci - z powodu Twojego rozwodu tez nei stanie nagle w miejscu ale Ci ludzie chcą żyć, ida do przodu, podejmuja decyzje i dążą do tego, żeby byc szczęśliwi, korzystac z życia, zmieniac je na lepsze Ty tkwisz w martwym punkcie i boisz sie zrobic krok do przodu zrób sobei bilans, nawet na głupiej kartce spisz za i przeciw nie ważne jaka decyzję podejmiesz, nie ważne czy będziesz budować małżeństwo na nowo i dasz WAM szansę, czy odejdziesz i zaczniesz wszystko od nowa każda decyzja będzie lepsza od nie robienia niczego pomyśl co sprawi, że odżyjesz - czy jesteś w stanie próbować z mężem? czy nie masz już siły? wierz mi, jak tylko sie na coś zdecydujesz i zrobisz pierwszy krok - wszystko zacznie się układać a problemy rozwiążą same będzie sporo problemów, obojetnie co postanowisz, ale przynajmniej będziesz czuła, że żyjesz daj sobie szansę, bo w imię czego sie masz męczyć? jeszcze jedno - tysiące kobiet jest w duzo gorszej sytuacji - dzieci, mąż alkoholik, zero wsparcia, kredyty, brak pracy...pakują walizki i zaczynają od nowa, mimo wszystko Ty masz dużo łatwiejsza sytuację, tylko musisz to sama zauważyć powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
za i przeciw na kartce? ale absurd! krótka piłka gdybyś mogła sama mieszkać - mieszkałabyś? gdybyś chciała się wtedy z kimś wtedy spotykać - to z kim? i teraz pytanie, co jesteś w stanie zrealizować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewa-85
czesc wam mama problem od 2lat jestem po slubie ma rocznego synka muj maz traktuje mnie jak powietsze jestem bo jestem gdy zaczne sie spszeciwiac albo nie jest pojego mysli klucimy sie czesto aon czesto podnosi namnie rece mam juz tego dosc co ma robic ciagle wstresie ze tym razem gorzej mnie potraktuje ipobije atak go kocham ale ja juz boje sie znim zyc apotem udaje jak by niby nic i chce bym dalej byla kochajaca zona ze niemam zadnego zdania ze glupia jestem ajestem mloda ma 24 lata i zycie zpierdzielone i niemoge na nikogo liczyc juz mamd dosc czasem mam mysli samobujcze ale tszyma mnie pszy zyciu muj kochany synus co mam zrobic isc do poradni znim to powie mi ze sama mam isc ze jestem jakols wariatka doradzcie mi peosze;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ewa nie rób z siebie ofiary, masz zalety gdy cie zaczepia rękami, masz mu ostro powiedzieć, MASZ MNIE NIE BIĆ głośno i wyraźnie, I WYCHODZISZ potrenuj z nim, trochę jak z pieskiem, gdy zaczyna fikać wydawaj komendy: - masz mnie nie obrażać, ja TEŻ mam uczucia(i koniec dyskucji wychodzic z pomieszczenia. z domu) trenuj do skutku, wychodź do sklepu, cokolwiek, niech siedzi i myśli bądź duma i nie użalaj się nad sobą jeśli sprawy nabiorą groźnego obrotu, idź do opieki społecznej po poradę prawną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniea
Ina_29, jesteś przykładem osoby , która szuka niewiadomo czego i niewiadomo czego od życia, od związku a chce. Poza tym , że on teraz nie ma pracy i nie jest to w tej chwili komfortowa sytuacja to szukasz niewiadomo jakiego szczęścia. Myślę , że mało znasz życie i przydzie czas , ze faktycznie ten facet Cię w dupę kopnie i znajdzie sobie kobietę, która go doceni, a Ciebie niech najlepiej puści w trąbę jakiś facet, nniech Cię zdradza oszukuje to może wtedy przejrzysz na oczy co miałaś i co może być w zyciu ważne. a ja uważam własnie dała bardzo dobry powiedzenie "jeśli nie chcesz, znajdziesz powód jeśli chcesz - znajdziesz sposób" W tym zawarte jest wiele.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ina_29
aniea - nic o mnie nie wiesz, nie znasz mnie a tak mi źle życzysz? No cóż- sama sobie wystawiasz świadectwo. Nie wiem skąd w Tobie tyle jadu wobec zupełnie nieznanych Ci osób, które w niczym Ci nie zawiniły. W każdym bądź razie dziękuję Ci za życzenia. Mam nadzieję, że się nie spełnią. Pozostałym dziękuję za wpisy U mnie trochę się zmieniło. Mąż dostał pewnego dnia jednego z tych swoich ataków agresji i chyba czara się przelała i podjęłam decyzję o wyprowadzce. Wynajęłam mieszkanie i sama je opłaciłam. Gdy mąż to zobaczył stwierdził, że on się przeniesie do nowego mieszkania. Z różnych względów się zgodziłam i wnieśliśmy też wniosek o separację. Także zaczynam nowe życie. Trochę się cieszę, trochę boję jak to będzie. Mąż cały czas ma nadzieję że do siebie wrócimy. A ja nie wiem czy tego chcę. W każdym bądź razie on chce się starać. A ten drugi? Trzyma emocjonalny dystans, ale nie zrywa kontaktu. A ja chcę po prostu trzeźwo spojrzeć na całą sytuację. I nie wiem co będzie, mam nadzieję że będzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze mężatka
Widzisz autorko, na pewno w twoim przypadku jest łatwiej, bo nie macie dzieci. Gdybyś miała zabrać dzieci i zająć się nimi po pracy, przy lekcjach, zakupach to byłaby trudniejsza decyzja. Dobrze, że podjęłaś konkretne kroki prawne. Najgorsze jest życie w zawieszeniu. Małżeństwo moich rodziców było b. nieudane. Jako że byłam najmłodszą z rodzeństwa, mój ojciec czuł się w obowiązKU wychowywać nas do pełnoletności. Gdy miałam ok 16 lat zaczął mówić, że gdy skończe 18 to się wyprowadzi. I wiecie co, to dziwne uczucie, bo nie chciałam być pełnoletnia, bo to wiązasło się z jego wyprowadzką. teraz wiem, po latach, że nie powinien był stawiać mnie w takiej sytuacji. A teraz jestem sama mężatką, mam 2 dzieci. I mój małżonek chce żebyśmy dzieci wychowali do pełnoletności, a po tem się rozeszli... I powiedzcie, czy hostoria nie lubi się powtarzać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
historia bardzo lubi się powtarzać:D gdyż to skarbnica wzorców, niestety niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze mężatka
I czy takie czekanie na pełnoletność dzieci ma sens? Bo ja już sama nie wiem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość durniejące społeczeństwo
Tak. Najlepszym sposobem jest prosić o radę nas. Kompletnie obce osoby, które mają "doskonałe" wyobrażenie o sytuacji po przeczytaniu kilku zdań napisanych przez Ciebie powyżej. Żałosne. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ina_29 napisz co u Ciebie ....jak się potoczylo twoje życie !!! a do Ciebie jeszcze mężatko....to współczuję co to za życie !!!! dla mnie taka sytuacja to nonsens marnujesz sobie życie u boku takiego męża!!! dlaczego chce Ciebie zostawić czy to znaczy że nie kocha Ciebie i jest tylko z obowiązku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×