Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

_zielona zaba_

Prośba o poradę

Polecane posty

Witam, Proszę Was o pomoc i poradę. Od 7 miesięcy spotykam się z mężczyzną którego bez obaw mogę nazwać mężczyzna mojego życia. Wiem że to nie jest długi okres czasu, ale wiem co czuję i jak się czuję będąc razem z nim. Ja mam 30 lat, on 36. Moje życie bardzo się zmieniło ( w pozytywnym tego słowa znaczeniu) przez ten okres czasu. Nabrałam wielkiej ochoty do działania, do zmian w sobie. Poczułam się kobieta w pełnym tego słowa znaczeniu. Po raz pierwszy spotkałam faceta który sprawia ze czyje się tak spokojna i pewna tego że nic złego mi się nie stanie. Wiem, ze jest to osoba na którą mogę liczyć, która nie odmówi mi pomocy. Opiekuje sie mną i o mnie dba. Piszę o nim same pozytywne rzeczy, bo taki jest. Powinnam być szczęśliwa, prawda? No właśnie, ale... Ale jest takie że od około 1,5 miesiąca jest coś nie tak. Wszystko zaczeło się od mojej wagi. W czerwcu usłyszałam po raz pierwszy że powinnam stracić kilka kilo, bo mój wygląd mnie postarza ( plus dodatkowo usłyszałam wiele innych przykrych rzeczy na ten temat). Jak powiedział, on osobiście nic do tego nie ma, ale chce być dumny z kobiety z która się pokazuje. Bo jak będzie będę wyglądała przy dziewczynie kolegi która wygląda jak miss. Dodam, wtedy wyglądałam dokładnie tak samo jak w chwili poznania ( nie byłam otyła, ot normalna dziewczyna). odbyliśmy długą i szczerą rozmowę. To co wtedy usłyszałam przeszło wiele moich oczekiwań, ale zaciełam się w sobie i postanowiłam stracić te klika kilo. Wszystko było dobrze - udane lato, wspólne wakacje. Przyszedł wrzesień, miesiąc nowych projektów w pracy i się zaczeło. Wcześnie potrafić do mnie przyjechać klika razy w tygodniu, teraz ma ledwie czas w weekend, a w zasadzie nawet nie ( mamy sobotni wieczór a ja jestem sama w domu). Ostatnie weekendy wyglądały tak, ze wpadał do mnie w sobotę około 21, jakaś kolacja w restauracji, seks, a od rana komputer. Komputer od rana do wieczora. potrafi usiąść i siedzieć przed nim w jednej pozycji cały dzień. Nikt i nic dookoła się w tym czasie nie liczyło. Po 3 takich spotkaniach zwróciłam mu uwagę na ten tamat. Moim błędem było to że zrobiłam to poprzez komunikator, ale nie było okazji aby porozmawiać. Tak się obraził, ze przestał się odzywać. Nawet nie zadzwonił w weekend. W poniedziałek jak gdyby nigdy nic zaczyna ze mną rozmawiać ( znowu przez komunikator). Napisałam co o pewnych sprawach myślę, i....znowu się obraził. Znowu to samo. W kolejnej rozmowie ( ponownie przez komunikator ) usłyszałam jaka to się stałam zła, i że usiłuje go zamknąć w klatce. Dowiedziałam się tez ze skoro teraz wyglądam jak wyglądam, to aż strach pomyśleć jak będę wyglądała po ewentualnym ślubie ( mam 175 wzrosty, waga 70kg). Przetrawiłam to wszystko, i postanowiłam czekać. Kolejny weekend, spotkanie jak gdyby nigdy nic. Miły, słodki, czarujący. Waga już mu nie przeszkadzała. Tylko... w niedziele od rana do wieczora - komputer. Byłam cicho i czekałam. Kolejny tydzień, obraza się po raz kolejny. Powodami kłótni są wręcz śmieszne rzeczy, ale łączy je jedno - ośmielam się zwrócić uwagę, bądź wypowiedzieć swoje zdanie, opinie. Problem polega na tym, że nie są to jakieś ważne, życiowe sprawy. To są takie drobnostki ze śmiać się chce. Tydzień temu zabrał mnie do siebie - o 22:30, poszliśmy spać, a rano, zaraz po śniadaniu - komputer. Wiec zabrałam się za swoją naukę. on nawet nie zauważył ze zniknełam w drugim pokoju. Wieczorem poszliśmy tylko na kawę, i poprosiłam o odwiezienie do domu. Pod domem zapytałam kiedy znowu się spotkamy. Usłyszałam ze we wtorek bądź w środę. OK, we wtorek zadecydowaliśmy ze będzie to jednak środa. dwie godziny później usłyszałam jednak, ze nie, bo rano musi jechać do klienta ( wiedział o tym już kilka dni wcześniej). Powiedziałam Ok, bo wiem ze od siebie ma bardzo blisko, z mojego domu musi przejechać całe miasto. Wcześniej zapytałam czy przyjechać do niego na weekend, odpowiedział że tak, bardzo chętnie będzie mnie u siebie widział. Wiec, po odwołaniu środy powiedziałam tylko "To będę w piątek wieczorem" i usłyszałam ......A co z czasem dla mnie i moich znajomych? Opadły mi ręce. Ponieważ przestało mi się podobać traktowanie mnie od pewnego czasu jak panienki tylko do "przyjemności", odpowiedziałam, ze w takim razie pójdziemy w niedziele tylko na kawę. Będzie miał w ten sposób czas i dla siebie, i dla znajomych, i może wyskrobie chwile dla mnie. Znowu się obraził:( W piątek zaproponował jednak wspólne wyjście na mecz. Zaznaczył, ze nie za bardzo ma ochotę, ale czemu nie. Powiedziałam żeby zadecydował, on powiedział ze OK, zadzwoni w sobotę. Do tej pory nie zadzwonił. Wcześniej ustaliliśmy, ze musimy pogadać, i to bardzo poważnie. Umówiliśmy się na jutro. Tylko że prawdę mówiąc nie wiem czy chcę. Wiem że to może trochę dziecinne, ale po tych wszystkich sytuacjach, nie wiem czy chce wysłuchiwać tych bzdur. Nie wiem czy nie lepiej powiedzieć ze jestem zajęta, albo że zapomniałam i przesunąć to na kolejny weekend. Tylko i wyłącznie żeby mu pokazać ze nie będę panienką na zawołanie wtedy kiedy on ma czas. Wiem, że się z nikim innym nie spotyka. Wiem, ze dużo pracuje, i wiem ze jest zmęczony po pracy. Nie naciskam na spotkania "co dwa dni", ale czy spędzanie "wspólnej" niedzieli z jego nosem w komputerze jest OK? Usłyszałam tez że on nie jest "dzieciakiem" który będzie za mną latał. Nie wiem zupełnie co powinnam zrobić. Jeśli pozwolę mu na te wszystkie "obrażania", i będę siedziała cicho, to w końcu wejdzie mi na głowę. Kiedy próbowałam z nim rozmawiać, to jak grochem o ścianę. Wychodziło na to że to ja jestem ta zła i że mam humory. nie zabraniam mu spotykać się ze znajomymi. Każdy piątek wie "że ma czas na kolegów". Wiem też, że spotykają się w tygodniu. Czy ja rzeczywiście wiele chcę? Jak powinnam z nim rozmawiać? Kocham go jak diabli, ale ile można znieść? On to tłumaczy nawałem pracy, i podobno nawet w weekendy pracuje w domu. tylko ze jak popatrzę na monitor, to zawsze widzę grę:( Wydaje mi się ze jest uzależniony, on nie może przestać. Jednak, jeśli tylko cokolwiek wspomnę na ten temat, to zaraz słyszę ze on jest technikiem i musi być blisko techniki. Słowa bym nie powiedziała gdyby rzeczywiście pracował, ale on gra... Usłyszałam od niego tysiące złotych rad co powinnam zrobić w życiu. Jak zmienić pracę, co zrobić żeby to i tamto, jeśli ja cokolwiek powiem na jego temat zaraz jest wojna. Wiem, że to długi post, ale bardzo proszę o jakieś pomysły, rady, pomoc. Starałam się opisać go z obu stron, mam nadzieje że obraz sytuacji jest jasny. Jeszcze raz bardzo proszę. Nie wiem co powinnam jutro zrobić, jak z nim rozmawiać żeby zrozumiał...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie musisz z nim rozmawiac
tylko sie pogodzic z faktem, ze mu raczej na tobie nie zalezy, ot, moze jest mu wygodnie miec babe od czasu do czasu, ale nie jest to z jego strony milosc. Moze zreszta w ogole jest oziebły. Pamietaj - nic sie nie zmieni na lepsze , wiec chyba nie warto z nm planowac przyszlosci, chyba,ze jestes zdesperowana i chcesz go za wszelka cenę zlapac na meza, zeby nie byc sama. To juz twoja decyzja. W kazdym razie nie polecam zadnych decydujacych rozmow - znudzi go to, zirytuje i kompletnie nic nie da. Jedyne, co moze zadzialac , to obojetnosc z twojej strony , brak czasu dla niego itp. Jesli mu jednak zalezy - moze sie ocknie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miszczu
Daj sobie spokój. Wygląda to tak zdobyłem kobietę, jeszcze lepiej może wyglądać , mam wszystko- to mam wszystko w dupie. odpuść i żyj , albo zmień jego i jego nawyki..............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O tym żeby oziębić nasze stosunki tez myślałam. Tylko nie wiem, czy obojętność, coraz częstszy brak czasu to dobra metoda? Jak to rozegrać? Co jeszcze można zrobić, bo rzeczywiści wydaje mi się że to najlepsza metoda na sprawdzenie czy jemu zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jeszcze dodam
że facet się z Tobą spotyka a w duchu myśli że nie jesteś w jego typie, że jesteś za gruba i martwi się że to się nie nigdy zmieni, że nigdy nie będzie miał superlaski która się będzie mógł chwalić przed znajomymi. A Ty jesteś inteligentna więc się chyba domyślasz do czego prowadzi na przyszłość takie podejście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, Mija rok od mojego pierwszego postu. Nie posluchalam wtedy rad, a mieliescie racje. Nie tylko Wy. Wiekszosc moich znajomych mowila mi to samo. Sadze jednak, ze z powodu zainstnialej sytuacji ( slub brata i wspolny wyjazd do kraju) wyszlo to jak bardzo sie boi. Dwa tygodnie przed wyjazdem ( bilety byly kupione, wszystko przygotowane) dostalam e-mail w ktorym przeczytalam na swoj temat rzeczy jakie nigdy mi sie nie snily. dwa razy bylo napisane ze on nie chce i nie potrzebuje takiej osoby obok siebie. Wiec odpisalam ze zrozumialam, i ze dla mnie jest juz po wszystkim, i ze jest mi tylko bardo szkoda ze tak bardzo nie lubi siebie. Soro tyle czasu spedzil z kims z kim tak zle sie czul. Sadzialm, ze przynajmniej bedzie mial na tyle odwagi aby powiedziec mi to prosto w oczy, ale nie. jak na faceta w tym wieku, no coz, tylko pozazdrosc. Kobieta jak kocha, jest slepa. Teraz widze o wiele jasniej i czusciej te wszystkie syganly ktore pojawialy sie wczesniej. Dostalam doskonala lekcje, i wiele z niej wynioslam. Wiem, ze sporo czasu minelo, wylalam wiele lez ( na wlasne zyczenie), ale serdecznei dziekuje za rade. Dodam tylko w sekrecie, ze od ostatniego postu stracilam 0 kilo, i nadlam bylam z gruba:) Teraz mam to gdzie, jak sie komus nie podoba, to niech szuka dalej. Ucze sie szukac wlasnej wartosci, i ucze sie luic siebie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorrki
zielona zaba ale ci sie dupek trafił, jak to czytałam to mialam ochote mu nakopac ale i tobie rowniez bo przeciez ewidentnie facet pokazywal ci ze mu kompletnie nie zalezy i mysle ze robił to umyślnie po to zebys to zrozumiała. Niesteyt czloweik jak sie zakocha to jest slepy na wszytsko:-o dobrze ze juz nie jestes z tym dupkiem... a jak obecnie sprawy sercowe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem ze mi sie nalezy. Slepa bylam. Pogrywal sobie jakis czas bardzo bezpiecznie, ale w koncu mialam dosc. Teraz niestety spraw serowych nie ma.... Jako to powiedzial moj Tata - jej nikt nie chce :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość art123
ale jakbyź zrzuciła 5kg to byś zsubtelniała i daję głowę,że sama tez byś poczuła się idealnie.Nikt nie każe Tobie stosować jakichś drastycznych diet czy ćwiczeń ale po lekusiu mogłabyś coś pomyśleć a potem wprowadzić nwoą jakość życia. Gwarantuję,że po tych 5 kg staniesz się super laską dla wielu factów, bo teraz jesteś trochę cięzkawa-serio i bez złośliwości- musisz schudnąć,Powodzenia leniuszku:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musze podziekowac za przypadkowe zwrocenie uwagi na blad:) Tami nei mialo byc 0 kilo tylko 10. I tu wlasnie byl szkopul, pomimo utraty wagi, nadal bylo zle. teraz czuje sie ze soba dobrze, nawet bardzo dobrze. W zasadzie bez wielkiego wysilku chudne dalej. Podoba mi sie to:) art123 serdeczne dzieki, niedopatrzenie z mojej strony:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×