Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Veronica33

Zmiany

Polecane posty

Gość Veronica33

Witam. Chcę się wygadać. Może z pomocą forumowiczów zrozumiem pewne rzeczy, może poradzicie.. Może potrzebuję trochę słów pocieszenia.. Ale o co chodzi? A więc, czuję że zmarnowałam swoje życie.. Nie jest ono złe, ale żałuję mnóstwo decyzji jakie podjęłam mając już 15 lat i nie potrafię sobie z tym poradzić. Wiem, że to ludzkie popełniać błędy, ale jak patrzę wstecz, to mam wrażenie, że wszelkie decyzje jakie podjęłam były złe... Zaczynając przez wybór szkoły, studiów poprzez pracę i chyba w szczególności facetów. Żałuję, że skończyłam studia zaoczne, które choć były ciekawe, nic mi nie dały. Nie pracuje zgodnie z wykształceniem. Wybrałam studia zaoczne, bo miałam ciężko chorą mamę, która w ostatnich latach potrzebowała pomocy.. Zmarła jak miałam 25 lat. Musiałam też w związku z tym iść wcześniej do pracy.. Ale teraz myślę, że to była tylko wymówka. Że jak bym bardzo chciała, to dałabym radę i studiować dziennie i pracować i pomagać mamie.. Ale poszłam na łatwiznę.. Poza tym był wtedy też facet, dla którego też mocno się poświęcałam. Marzyłam o rodzinie i dzieciach i myślałam, że tylko to daje szczęście.. Teraz mam 33 lata, mam mieszkanie na kredyt, rozstałam się z facetem (zostawił mnie dla innej), nie mam rodziny i dzieci. Mam za to pracę, która mnie nie satysfakcjonuje, ale najgorsze jest to, że nie wiem czego chcę... Mam tyle lat, a zachowuję się jak 15tka. Ostatnio przez parę miesięcy spotykałam się z pewnym chłopakiem, skończył 2 kierunki na studiach dziennych, podróżował, pracuje w zawodzie, w tym ostatnio przez dłuższy czas zagranicą i widzę jak kocha co to robi. Jak cały czas się rozwija w tym kierunku. I mu strasznie tego zazdrościłam i nadal zazdroszczę. I czuję się gorsza, ja nawet nie znam perfect jednego języka obcego, mimo, że teraz poświęcam się temu prawie całkowicie. To jedyny mój cel jaki mam teraz.. Ale nie wiem co dalej z życiem. Czuję, że coś mnie ominęło i omija.. Chcę zmian, ale sama nie wiem jakich. I to mnie przeraża.. Czuję się nieszczęśliwa, choć wiem, że źle nie mam, że mnóstwo osób pewnie chciała by być na moim miejscu. Z jednej strony chciałabym inną pracę, ale sama nie wiem jaką, branża w której pracuje już mnie nie kręci, a jestem po 30tce i chyba jest za późno na przebranżowienie (wiele osób mi tak mówi), z drugiej strony brakuje mi też partnera, chyba też chciałabym mieć rodzinę, dzieci, ale po moich ostatnich perypetiach z facetami, boję się zaangażować, boję się że znowu nie wyjdzie.. Ale nie chcę być sama.. I kółko się zamyka.. Próbuję coś robić, ale mam wrażenie, że to takie życie z dnia na dzień. Chciałabym być szczęśliwa, ale nie potrafię cieszyć się z życia teraz, z tego co mam, tylko zawsze chcę czegoś innego, chcę więcej.. Zazdroszczę innym tego co ja chciałabym mieć, ale to nie chodzi o dobra materialne, tylko o lepsze wykształcenie, ciekawą pracę, której z pasją się poświęcają, i czuję się przy nich gorsza.. Czy to ma sens? Sama nie wiem o co w tym chodzi i co zrobić by było lepiej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kropelka żalu
Hej Myślę, że wiele osób jest w podobnej sytuacji jak ta Twoja. Ja również. :) Wiele osób może nawet mieć rodzinę, dzieci i partnera ale mimo to mieć żal do siebie, że życie ułożyło się tak a nie inaczej. Wydaje mi się, że jesteś w dobrej sytuacji /ja również/, bo odczuwamy żal, bo coś nas gniecie, bo stajemy na moment w tym pędzie życia, codzienności i rutyny i przez chwilę czy dwie zastanawiamy się nad tym, odczuwamy, że czegoś nam brak. To bardzo dużo, wobec takich sytuacji, że ludzie są zgorzkniali, umordowani i nawet nie wiedzą dlaczego. A skoro nie wiedzą że gnębi ich brak spełnienia i życia pełnią to przecież nie maja nawet szans aby to zmienić. A zatem już pierwszą część masz z głowy, bo określiłaś swoje potrzeby. Wyrażasz swój żal, tęsknotę i potrzeby. Druga część jest o wiele trudniejsza. Jak przerwać ten letarg? Jak ruszyć z miejsca? Jak coś zmienić? Myślę o sobie. Nie jest łatwo. W młodości to przychodzi jakoś bardziej naturalnie z wiekiem człowiek jest bardziej ograniczony a te ograniczenia często sam sobie stawia. Może warto zacząć od drobnego kroczku? Jakiś jeden cel? Może on poruszy naszą energię? Może pociągnie inny aspekt naszego życia? Myślę, ze mamy pokłady energii i siły w sobie, ale trzeba je poruszyć. Fajnie, że wzięłaś się za język obcy. Ale trzeba i tu wytrwałości. Ja też sama się poduczam. Ale żeby był efekt to powinnam nie tylko udawać naukę, ale ujawnić ten cel, może iść na kurs i wtedy byłby efekt. Ja, jestem podobnie jak Ty na etapie marazmu z którego powoli próbuje się wyczłapać niczym z bagna. Już wstałam z kolan. Mam marzenia i wiem, że pewne rzeczy odpuściłam, zmarnowałam, zaniedbałam, nie zrealizowałam. Ale wciąż idę wolno ciągnąc za sobą pozostałości błota. Boję się. Marzę ale nie działam. Może Ty również jesteś na tym etapie. Przytłacza Cię rozmiar zaniedbań. Boisz się że nie nadrobisz. Ale warto zrobić krok do przodu. Jaki by nie był. Malutki. niepewny. Ale do przodu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×