Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc,lub gruźlica....proszę o kontakt...potrzebuje pomocyi odpowiedzi na kilka pytan,nie o mnie chodzi..a o mojego ojca:((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj dziadek zmarl na raka pluc
pnad 90 lat przepraszam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj dziadek palil i to bardzo duzo zmarl w wieku 60 lat.To nie jest dziedziczne .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vggggg
Palenie jest przyczyną 90% przypadków raka płuc u mężczyzn (artykuł dzisiaj na onecie). Naprawdę nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie świadomi sami na siebie wydają wyrok śmierci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echhhhh...
mój wujek miał, drobnokomórkowca, czyli bardzo złosliwego najgorsze jest to, ze objawy pojawiaja sie gdy jest juz za póżno:( nie było mozna wykonać operacji, bo nowotwór zaatakował jakieś duze naczynie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bcbbc
Moj tato niestety tez zmarł na raka płuc (a na gruźlice tez chorowal ale to ponad 20 lat temu). Niestty wykryto go zbyt późno, były juz przeżuty. Od momentu wykrycia do smierci nie minął nawet miesiac :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja znam wszystko co pisza w necie..spedzialm tam prawie tydz nie spiac..wyczytalam wszystko.....ale gruzlica i rak pluc maja podobne objawy....ale wiemy juz ze na prawym plucu jest guz:((((( a moj dziadek zmarl na raka i babcia tez(rodzice taty) wiec wiem,ze ryzyko jest olbrzymie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kacha625
moi rodzice oboje zmarli na raka płuc, i z tego co moglam się zorientować jest to jeden z trudniejszych raków do wyleczenia (wiem , nie jest to pocieszjące, no ale tak to już jest) wszystko zależy w jakim stadium jest rak , czy jest operacyjny czy nie. Wiem też, ze po operacji, jeżeli jest wykonana o czasie można jeszcze pożyć. Moja mama żyła z rakiem płuc 3 lata (a to jest bardzo długo), co prawda były chemie i inne leczenia, ale nie było operacji. Myślę, że z twoim ojcem nie będzie tak źle. Pozdrowienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Kasi....Tobie rowniez wspolczuje:(((( chcialabym byc optymistka...ale nie potrafie:((((((((((((((((((dla mnie rak to wyrok.....i skoro jest zaatakowane cale prawe pluco..........ojciec nigdy nie dbal o siebie:-/ale dzis...wiem jak sie boi...widzialam jego twarz po tym jak lekarka powiedziala szpital...i to natychmiast...widzialam lzy jak go pakowalam................widzialam placz \'\'dziecka \'\'jak odjezdzal karetka..tak bardzo sie bal.....w glebi serca wiem,ze tata wie,ze jest zle..ale zrobie wszystko by nie dowiedzial sie prawdy!!!!Boze jak mi ciezko:(((((Tylko on byl moim przyjacielem...bo matka...no coz to temat na inna fore...............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój
Tata zmarł na raka płuc, miał 36 lat.....palił od wileu lat...jego ojciec też zmarł na rak płuc miał 45 lat też palił.........dlatego ja nie palę.........niestety choroba ta jest również dziedziczna......a mam już 30 lat.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój dziadek zmarł na raka płuc w wieku coś koło 70 kilku lat. A palił tylko w młodości może przez 2 lata najwyżej... Teraz mój tata zapewne ma raka, i ja też będę miała, mimo, że nie palę (ale jestem biernym palaczem)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gruźlica to teraz chyba prawie 100% wyleczalna choroba. Moja koleżanka ze studiów przez nią przechodziła. Leżała długo w szpitalu i po wyjściu zażywała jeszcze leki, ale nie było absolutnie zagrożenia życia. Moja babcia umarła na raka płuc. :( Nigdy nie paliła. Ale też - miała już 84 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ludzieee
"Aha, i przestańcie mi tu mówić, że raka ma się od palenia papierosów!" Ma się my dear, takie są statystyki, ty oczywiście panienka z któtkim rozmkiem wiesz lepiej. 90% przypaków u mężczyzn jest nikotynozależnych. "Oczywiście to zwiększa ryzyko zachorowania ale jest pełno osób które kopcą jak parowozy a nigdy nie miały raka" Jeszcze nie miały, tylko jeszcze nie miały, ewentulanie nim je rak zje, zachorują na coś innego. a są też tacy którzy nigdy nie palili a mają raka płuc. poprostu zależy jak się komu trafi... 10 % męzczyn, u kobiet wygląda to trochę lepiej. No i rozbrajająca jest osoba powżej, która już wie, że bedzie miała raka płuc, bo... jest biernym palaczem. Tak, bedziesz maiła. Tylko czemu laska u licha dajesz się zakopcać????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam...wlasnie wrocilam....jestem po rozmowie z lekarzem:(((( nie jest dobrze....guz jest potwierdzony histopalogicznymi badaniami...ale okazalo sie tez...qrcze nawet nie wiem czy bede potrafila to tu wytlumaczyc..bo czuje sie otepiala..w kazdym badz razie...jakies wloty do oskrzeli sa zamkniete naciekami martwicy...jakos tak:(( w pon.jedzie na badanie komputerowe..ktore ma ostaecznie wsakzac , czy nowotwor jest operacyjny ,czy tez nie:(Kiedy zapytalam lekarza,..jakie ma szanse na wyzdrowienie powiedzial ze dosc spore..o ile nie okarze sie ze guz jest nieoperacyjny..takie sranie w banie...ja to wszystko wiem..wiec prawde mowiac nie powiedzial mi niczego innego ,o czym bym nie wiedziala....wiem,ze nadzieja umiera ostania...moja wciaz jest gleboka i chce wierzyc i musze ,ze jednak bedzie dobrze.Pozdrawiam Was serdecznie..odezwe sie jak tylko bede juz wiedziala konkrety....dziekuje Wam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamarfałka
Kaja 32 nie mozesz tracić nadziei i własnie teraz - trudne to - ale powinnas tryskac optymizmem bo wierze że pozytywne fluidy udzielaja się choremu, cierpiacemu a teraz takie pozytywne pełne nadziei wsparcie jest potrzebne tacie. Mężczyźni sa słabsi od nas kobiet a najwazniejsze aby sie nie załamał i miał siłę do walki z chorobą. Trzymaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesteśmy z Tobą i twoim tatą 🌻 Dobrze że masz nadzieję bo tak właśnie trzeba! Do ludzieee--- nie twierdzę że wiem lepiej więc się tu nie wyżywaj (lepiej ci?). I nie obrażaj mnie skoro nic o mnie nie wiesz! Mówię to co zaobserwowałam na wielu przypadkach ludzi których znam bądź znałam. I nie wmówisz mi, że KAŻDY palacz zachoruje na raka płuc (choć zgadzam się z tym że większość zachoruje). Ja osobiście jestem ogromną przeciwniczką papierosów i sama nie palę. Naucz się kultury na forum!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam:((( właśnie wrócilismy ze szpitala...tato ciezko oodycha...wciaz kaszle....i co chwile ma wysoką temaperature:((Patrzac na niego..wierzyc sie nie chce....ze jest tak chory(procz tego,ze schudl)Dzis byly u niego wnuki( moje dzieci).....cieszyl sie ...az sie poplakalkocha swojego ziecia(mojego meza)zawsze mieli super kontakt..opowiadal Piotrkowi(mezowi) o tym..ze chyba ma przewlekle zapalenie pluc...Boziu on chyba naprawde nie podejrzewa nic,ale dzis napomknelam mu...ze cokolwiekby to nie bylo.to nie jest wyrok..ze jak bedzie trzeba to wezmie chemie....powolalam sie na jego kolege z pracy ,co mial raka krtani!!...no to od razu zaznaczyl,ze\'\'Cygan\'\' nie mial chemii:(((,a on nie bedzie nic bral..bo nie chce zeby mu wyszly wlosy...no to ja do ataku(oczywiscie w formie zartu) tato wez nie pierdziel..bo Ci nakopie...wezmiesz wszystko co Ci podadza...bo masz wyzdrowiec szybko..bo w maju Sylwii(corki) komunia...wiecie co mi powiedzialno wiem,ze komunia....ale bedzie mniejszy koszt jednego goscia mniej i zaczal sie smiac wyszlam ..bo chcialam go naprawde trzasnac w leb.....Jutro rano o 7 mam msze w jego intencji...dzis byla modlitwa za niego.o szybkie wyzdrowienie....Boze jaka ja slaba.....przeryczlalam cala msze..poszlam do spowiedzi....(zazwyczaj chodze 3,4 razy do roku) nie umialam sie wyspowiadacjak mi ciezko....tak bardzo go kocham:((((((((((((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kaja- wiem, że teraz macie nieprzyjemną atmosferę w domu ale trzeba przetrwać ten najgorszy okres... Jestem pewna że jeśli twój tata będzie musiał wziąć chemię to nie odmówi:) Każdy ma w sobie chęć wyzdrowienia. Napewno się z tobą droczył (a włosy to naprawdę żaden problem, przecież odrosną- ja jestem dziewczyną i jestem łysa a się tym nie martwię- najważniejsze jest zdrowie!) Zyczę dużo zdrowia i optymizmu twojemu tacie, i pisz jak tam idzie.🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pinkus02
Bardzo bardzo współczuje, rak płuc to jeden z najgorszych raków i tak naprawdę to na niego nie działa chemia, można sobie nią tylko zdrowie zniszczyc. Jeżeli jest w formie guzka, a nie w formie naciekowej, i został wykryty we wczesnej fazie, co bardzo rzadko się zdarza to są jakieś nadzieje, ale w przypadku nacieków i IV stopnia nie ma nadzieji a chemia dodatkowo niszczy organizm, potem robią się przeżuty najczęściej do mózgu i w tym momencie juz jest koniec. Trzeba w takim wypadku dac tej naszej ukochanej osobie bardzo dużo miłości żeby odchodiła ze świadomością że jest kochana. Jak stan chorego zacznie się bardzo pogarszac, najlepiej wezwac do domu domowe hospicjum, służą wszelką pomocą i morfiną, która uśmierza ból Najgorsi lekarze są na Ursynowie w W-we. np. Szczęsny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, Niestety nie przeczytałam wszystkich wpisów bo nie mam teraz za bardzo czasu, ale znam problem. Też chodzi o mojego tatę, sprawa wygląda tak: Z jakieś 10 lat temu tata przez dłuższy okres czasu źle się czuł, tak jakby męczyło go niewyleczone przeziębienie, ciągle miał stan podgorączkowy, lekarze leczyli go i nic. W końcu trafił do lekarza, który zaczął go badać od strony raka i okazało się (niestety), że strzał w dziesiątkę na lewym płucu był guz. Usunęli mu jeden płat płucy, dostał terapię sterydami (przez co bardzo utył), chemii nie miał. Najpierw kontrol miał co dwa miesiące, potem co pół roku. po 9 latach (rok 2005), w styczniu pojechał na wizytę i było ok. w lipcu pojechał drugi raz i okazało się że przez te pół roku pojawiły się 4 guzy na lewym płucy w tym jeden w okolicach aorty - tata nie kwalifikuje się do operacji, bo musieliby mu wyciąć... serce. Lekarze zdecydowali że dostanie chemię. Sesja zaczęła się od końca września i miała trwać do końca roku, jednak tata bardzo źle znosił chemie i musieli przerwac bo by umarł. W styczniu 2006 okazało się że guzów jest 7 (!) ale nie rosną więc wrócił do domu. Znów jeździł na kontrol co pół roku. W grudniu 2006 okazało się że nastąpiła progresja choroby, guzy zaczęły rosnąć i nastąpiły przeżuty na prawe zdrowe płuco i we węzły chłonne ale mimio to lekarze jeszcze wtrzymywali się z leczeniem :O Ostatnią kontrol tata miał teraz w styczniu 2007 i dopiero teraz lekarze zdecydowali się podać mu chemię, jest po pierwszej sesji i bardzo źle ją znosi. Lekarze tak naprawdę nie wiedzą co mają zrobić, tata jak już wspomniałam jest nieoperowalny. Powiedzieli, że wogóle nie powiennien dostać tej chemii bo organizm bardzo źle ją znosi ale gorzej byłoby jej nie podać. W ostatniej rozmowie telefonicznej powiedział mi że chyba umrze, przepłakałam cały wieczór, jestem przerażona, to dla mnie jakiś koszmar. Przepraszam, Cię Autorko topicu, że nie umiem Cię pocieszyć, bo w takich chwilach trudno jest powiedzieć cos optymistycznego, ale łącze się z Tobą w bólu i z innymi osobami w będącymi w takiej sytuacji. Staram się nie tracić nadzieji, czego i Wam mocno życzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze jedno, mój tata też palił jak smok i też lubił sobie walnąć kielicha okazjonalnie, a lekarz powiedział, że to wszystko to tylko \"pomocnicy\" w tej chorbie a główną przyczyną jest uwarunkowanie genetyczne (pradziadek i dziadek zmarli na raka) i ... Czarnobyl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja uważam że nie wolno mówić że jakiś rak jest niewyleczalny... Owszem, rak płuc jest bardzo trudny do wyleczenia (ale nikt nie mówi że to nie możliwe). Uważam że nie podawaliby chemii gdyby nie dawała absolutnie żadnych efektów. Niestety, każdy inaczej reaguje na chemię i napewno nie każdemu ona pomoże ale zawsze trzeba mieć nadzieję. Jak tak czytałam tu na forum o nowotworach to okazuje się że jest troche przypadków, gdy lekarze już nie dawali szans a tu się okazuje że choroba zaczyna się cofać (a lekarze na to- nie możliwe, jak pan to zrobił?...). Wiadomo, że są to sporadyczne przypadki a życie nie zawsze jest takie różowe jak byśmy chcieli ale trzeba pamiętać że nadzieja umiera ostatnia... Szczerze współczuję wam tego, że musicie patrzyć na cierpienie swoich bliskich. Mogę się jedynie domyślać co czujecie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie:((( jutro bedą wyniki ,bardzo sie boje:(((Tato dzis byl na badaniu komputerowym w Wawie,jak dzwonilam do niego..i pytalam,czy lekarze cos mowia..odp..ze nic..nie podaja mu zadnych lekow..procz od goraczki na co oni do cholery czekaja?:((((((((((Tato bardzo sie meczy,opadal z sil...mowi po cichu....ciezko oddycha.nie moze jesc...a jak juz to wmusza sie w siebie:((((Boze jade do niego w srode..i musze powiedziec mu prawde tylko jak to zrobic...normalnie nie wiem.Lekarz mi powiedzial,ze poinformuje pacjenta,powie mu okrutna prawde,az do bolunie moge na to pozwolic..zalamie sie..Boze pomozcie..jak mam mu to powiedziec....jak powiedziec osobie ktora kocham...ze umiera?Boje sie,,,ze nawet jesli ja dam mu szanse..tylko po to by sie nie poddal..lekarz to spieprzy...:((((((((((( Pomozcie..prosze:((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam..jestem juz po rozmowie z lekarzem...znamy juz wyniki badania komputerowego:((( potwierdzilo sie ,to nowotwor pluc,ktory tez jest umiejscowiony w jednym oskrzelu:((((( Prawdopodobnie jest nieoperacyjny...ale zastanawiaja sie jeszcze...czekaja na wyniki histopatologiczne:((((((((((((((((((((((((Boje sie:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosia02
Tak lekarze są niestety brutalni, jak sobie to wszystko przypominam co wyprawiali z moją mamunią to mi się chce płakać, (lekarze z Ursynowa) jeden lekarz do niej mówi niech pani pójdzie do psychologa bo pani sobie nie zdaje sprawy że pani umrze, nie ma dla pani chemii ani ratunku to po takich słowach możecie sobie wyobrazić co ta moja kochana biedna mamunia musiała czuć. Tylko Ci mogę tyle powiedzieć że to jest bardzo trudne i niestety nie da się tego ominąć, trzeba to przeżyć, jedyna nadzieja w Bogu, który niestety czasami ma zupełnie inne plany co do naszego życia. Moja mamunia zmarła 6.10.2006 roku miała 64 lata, ja do dnia dzisiejszego płacze w noc w noc, z powodu jej braku , i na samą myśl ile ona wycierpiał, bo są to męki okrutne. Czuje jednak, że jest ze mną jest duchowo. Może będzie dobrze z Twoim tatkiem, bardzo bym tego chciała nie pozwól tylko by lekarze go zdołowali, mów mu że wszystko będzie do dobrze , że znasz dużo przypadków wyleczenia, żeby twojego taty żywcem nie pochowali tym dołowaniem. Trzymam kciuki i pomodlę się za zdrówko twojego tatki:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kacha625
Trudno jest coś komuś radzić, jeżeli okaże się że guz jest nieoperacyjny może spróbuj medycyny niekonwencjonalnej.... poczytaj sobie fora o urynoterapii i głodówkach... (ja wiem, że łatwo to powiedzieć jak nie ma się z tym do uczynku, ale wtedy jak moi rodzice umierali, nic o tym nie wiedziałam, teraz w dobie internetu naprawdę dużo rzeczy można dowiedzieć się i to z dosyć wiarygodnych źródeł) Ja osobiście jestem fanką medycyny niekonwencjonalnej bo wiem jakiej pomocy (a może niemocy) można spodziewać się w naszym lecznictwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ehhhhhhhhhco ja mu powiem?Dzis dzownil do mnie do pracy kilkanascie razy..nie odbieralam..nie moglam...:( ale wreszcie sama zadzwonilam....kiedy zapytal co mowia lekarze..powiedzialm,ze jutro Ci tato powiem..teraz nie moge rozmawiac bo wiesz,ze jestem w pracyBoje sie jego reakcji...boje sie swojej..nie wiem czy bede w stanie byc twarda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kacha625
Powiedz mu prawdę... może nie taką brutalną ... ale powiedz... myślę, że tato twój sam już się domyśla,że coś jest nie tak... ja jestem zdania, że lepiej wiedzieć niż żyć w nieświadomości... może to,że będzie wiedział od początku zmobilizuje go do większej walki o swoje zdrowie... a może się załamie, ale po to ty jesteś z nim, żeby mu pomóc... a sama świadomość chorego, że ktoś jest z nim daje więcej chęci do walki o swoje zdrowie. Życzę Ci dużo wiary i wytrwałości w tym trudnym dla Was okresie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×