Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość 1 2 3

Słodycze! Pa! Pa!

Polecane posty

Gość 1 2 3

Słodycze! Mówię Wam: PA! PA! Mam dość: 1. Rosnącej wagi. 2. Martwienia się o zęby. 3. Wyrzutów sumienia, że jestem słaba i daję rządzić w a m swoim życiem. 4. Nad 4 jeszcze popracuję. A zatem: 1. Jestem szczupła! :) 2. Ząbki chodzą tylko odwiedzić stomatologa na kontroli! :) 3. Jestem silną babką i nie muszę pocieszać się słodkościami! :) 4. Mogę wszystko! Dzień 1. Będzie ciężko. Mija popołudnie. Dopiero popołudnie. A najgorsze ,,podkarmianie" smutków i stresów zaczyna się pod wieczór. Od rana zjadłam - kawka, 3 małe pajdki z dżemem aroniowym, czerwona herbata, 4 pajdki chleba ziarnistego z masłem i pomidorem, czerwona herbata. A! Ze 2 szklanki czereśni! Teraz gaszę komputer i idę na szybki spacerek. Porozmyślam sobie nad tym co ja tutaj upisałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Wracam z przemyśleniami. Dlaczego chcę zerwać ze słodyczami. Dlatego, bo czuję, że jem je w sposób niekontrolowany, za dużo i że czynią wiele szkody w moim organizmie. Pewne objawy mnie martwią i obwiniam o nie słodycze. Natomiast mam świadomość, że być może pewnych skutków ubocznych nie wiążę ze słodyczami. To tak jak przez wiele lat nie miałam pełnej świadomości, że słodycze zamieniają się w tłuszcz, że podnoszą cholesterol, że tuczą na równi z mięsem smażonym. Zerwać. To też słowo, które ma tu ogromne znaczenie. Czuje się zniewolona przez słodkości. Często jedząc coś dobrego mam wielką frajdę. Na przykład mała czarna -gorzka a do tego wafelek lub lodzik. Ale często jest tak, że po południu jak zacznę to trudno mi skończyć. Mogę zjeść z marszu całą czekoladę. Dwie też. Pół ptasiego mleczka albo całe. Lody muszą być w zamrażalniku co najmniej 3, bo po trzecim już mam szczękę zmrożoną i już mogę odpuścić. A najgorsze jest to, że im więcej pokus w ciągu dnia tym żarłoczność większa! Czyli cukier woła cukier! Ale psychika też woła: słodkiego! Mam to jakoś rozgryzione /acha, znowu skojarzenie z jedzeniem/ ale wciąż nie wiem jak się z tym rozprawić. To pierwsze to już przerobiłam parę razy. Trzeba na siłę przestać jeść i człowiek odpuszcza. Teraz nie mam dnia bez słodyczy. Natomiast nie wiem jak dać sobie radę z tym odziaływaniem słodkiego na moją serotoninę? Nie wiem jak przerwać tę zależność, że słodycze mnie pocieszają, odstresowują i jest mi tak dobrze. Zaczęłam myśleć, że może coś zamiast. Ale czytam w necie, że to też nie dobrze, gdy np. zamiast pocieszania słodyczami wpadnie się w np. zakupoholizm. Nie mam metody na stres. Nie umiem, go rozładowywać. Fakt i to smutny. HELP! Czy ktoś z Was też traktuje słodycze jak najlepsze pocieszenie i frajdę? A może wiecie jak to zmienić? Jak wyzbyć się stresu? Albo raczej jak go odreagowywać? Próbuję zająć się różnymi robótkami, ale boje się że kiedy usiądę to przyjdzie moment na relaks i szybką dawkę endorfin. A może nie odstawiać całkiem słodyczy? Tylko kontrolować nadmiar? A może pozwolić sobie na dni z góra lodów czy nie wymawiać sobie tabliczki czekolady? Ok. Idę na zielona fasolkę. Chociaż nawet po solidnym obiedzie muszę mieć deser.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Dzień 3. Przedwczoraj wieczorem nieco złamałam się. Na kolację zjadłam małą słodką bułeczkę. Nie był to typowy ,,słodycz", ale jednak coś słodkiego. Wczoraj i dziś, póki co, byłam twardsza ;) Podczas wizyty w gościach odmówiłam sobie nie tylko cukierasów, które stały na oczach =na stole, ale również lodów, które kusiły w zamrażalniku. Nadganiam owocami i czasem wodą z soczkiem. Plan na jutro: nie kupuję żadnych słodyczy. Nie jem słodyczy. Stawiam na owoce i warzywa. Dla wzmocnienia efektu zdrowego odżywiania będę tez ograniczać pieczywo i makarony. Uwielbiam je więc na co dzień jem sporo. Korzystając z upałów, gdy apetyt słabnie zrobię coś dla siebie! :) Czy ktoś, na te chwilę, ma taki trening silnej woli? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Aha! Aha! :) Dzień 7. Do tej pory nie zjadłam słodyczy. Słodyczy rozumianych przeze mnie, czyli: lodów, ciasta, batonów i cukierków. Jadłam więcej owoców i być może za duże porcje bo moja waga poszła w górę! Domyślam się, że jak miesiącami był nadmiar kalorii to w 6 dni się tego nie odwróci. A po za tym meczą mnie zaparcia, bo czy czekolada czy nadmiar błonnika to u mnie ,,korek". Nie wiem czy to nie problem w jelitach. Ale strzeliłam już z rana wodę z octem jabłkowym. Teraz kawka. Na śniadanie czerwona herbata. Do śniadania! ;) Może się odkorkuję. A propos mojego odwyku to coś jest w tej mózgownicy! Jakaś wola jest! Daje radę. I na razie tak trzymam. Dla zdrowia! Czy jest ciężko? Kusi. Czasem ciągnie. Zwłaszcza wieczorem tak dla relaksu cos bym schrupała. Wczoraj miałam taka chętkę po późnej obiado-kolacji, ale chętkę szybko odgoniłam. Do tej pory piłam więcej wody ale były też wody z sokiem. Może odstawię te sztuczne dolewki a zostawię sobie ewentualnie raz dziennie wodę z moim domowym sokiem. Miłego dnia :) Może ktoś podczytuje moje pisanie? Kawka czeka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość precz z słodyczami
Bardzo dobry pomysł,szkoda ze ja nie mam tak silnej woli:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zettt
A ,to taki pamiętnik ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej Dzień 10. Pamiętnik? I owszem. Ale można się wpisywać. ;) Może jak się człowiek ,,opisze" to znajdzie jednak tę motywacje, a może i receptę na ,,słodyczowy głód". Ja pisząc nieco kontroluję to co jem i sprawdzam co z tego wyjdzie. Wczoraj się nieco złamałam. Ale tylko nieco. Na lunche ;) do kawy zjadłam ciasto-bułke z serkiem i morelą. A wieczorem garnuszek jagód ze śmietaną i cukrem. A dziś w południe do kawy zjadłam chlebek z dżemem. Natomiast przedwczoraj oparłam się po raz kolejny w gościnie słodyczom typu cukierki czy lody. Fajnie. Chyba z lodami może być najgorzej. Ale muszę sobie uświadamiać że te z kubka czy rożki to oprócz bombki kalorycznej również sztuczne barwniki i konserwanty=chemia. Znalazłam już jakiś czas zamiennik lodów. E, tam zamiennik! Jedynie namiastkę, ale może zostanie zamiennikiem, bo zdrowsze. Kubek jogurtu, mam taki jogurt grecki z 2 rodzajami bakterii /oczywiście zdrowotnych ;) / i prosto z lodówki z owocami jest smaczny. A jem go również codziennie na śniadanie. a po południu mogę powtórzyć jako deser. Próbowałam nawet zmrozić ale chyba lepsza konsystencja z lodówki. Na ,,słodyczowy głód" trzeba być przygotowanym. To znaczy mieć pod ręka zdrowe przekąski, by mieć co schrupać między posiłkiem ale również żeby pocieszyć się, gdy ,,chodzi za nami" coś słodkiego. Między posiłkami: słupki marchewki , kawałki selera naciowego, jabłuszko, garść pestek dyni. ????? Wasze propozycje? Suszone owoce mogą być zdradliwe, bo podnoszą cukier i przynajmniej mnie nakręcają do szukania słodkości. Coś słodkiego, ale zdrowego: kromka chlebka może razowego i cieniutko mało słodkim dżemem. ???? Wasze propozycje? A! Woda + plasterek cytrynki, zamiast wody z sokiem lub soków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Słodyczom nie trzeba mówić papa, wystarczy je zastąpić zdrowymi przekąskami jak: owoce, pestki, orzechy. suszone owoce czy gorzką czekoladę. Ja kupuję ostatnio ciastka otrębowe bez cukru i są przepyszne, sporo smakowitych i zdrowych przekąsek znajdziesz np. tu: http://hh-life.pl/kategoria-produktu/lakocie/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej  A propos, motywacji i wytrwałości. 1.Niektórzy podjadają słodycze, bo mają takie ,,zawianie” z dzieciństwa, może trudnego dzieciństwa. Wtedy w stresie słodycze były pocieszycielem i ucieczką. I w życiu dorosłym chwytają się tego samego. Ja chyba jestem w tej grupie. 2. Inna grupa, choć może owe grupy się przenikają, to ludzie, którzy zafundowali sobie niejako fizjologiczny nałóg czyli sinusoidę cukru, który skacze i opada i woła: słodkiego!!! Też ja! 3.Są też tacy, którzy być może zahaczają o grzybicę, candidę czy jakoś tak i też organizm protestuje gdy nie jemy cukru. Ja??? A może da się jeszcze wyróżnić grupę, która je słodycze nagminnie bo nikt im nie uświadomił, że to zło, że trzeba je kontrolować. Tu widzę dzieci i młodzież, która je dowoli i na maxa słodycze a nie równoważy tego zdrowym jedzeniem z owocami i warzywami. Batony, cola, gumy, lody itp. I itd. Warto sobie uzmysłowić, gdzie jest ukryta ta przyczyna ,,słodyczowego nałogu”. Ja mam wciąż ciągutki do słodyczy tzw. rytualne ;) Kawa + coś słodkiego. Ale również słodkie wycisza mnie podczas napięcia nerwowego. To drugie teraz dominuje. Mam cosik na głowie/ i nie sa to wszy ;) / i jak się tak wystresuje to chętnie coś bym chapsnęła. Czy też tak macie, że jak się jest na ,,słodyczowym głodzie" to metoda jednej kostki czekolady nie działa? A wręcz napędza opychanie się? Ale jeśli już wytrwam w tym przestawianiu organizmu na nowy lepszy tor to raczej nie wykasuję do cna mojej miłości do łakoci. Marzy mi się jednak miłość z klasą? Czyli degustacja czegoś wyjątkowego w połączeniu z celebracją. ;) Może pyszne lody na wycieczce w innym kraju albo kawałek czekolady z oryginalnym dodatkiem. Może tak postawiona poprzeczka nie stawia mnie na pozycji przegranej ale wręcz daje powera by o siebie dbać również w innych sferach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 12. Jestem zmęczona. I pogodą, i pobytem przez parę godzin na dworze i dylematami natury psychologicznej. Słodycze za na łażą, że masakra! Wczoraj oddałam mojego pączka, mimo, że tak pasował do kawki w godzinie lunchu. ;) Teraz jestem klapnięta i mogłabym... Wiecie, co! W sumie to idzie mi dobrze. Wieczorami gdzieś czasem zafunduję sobie pajdkę lub dwie z dżemem. Ale po za tym trzymam się. Ale tej siły będę potrzebowała i to bardzo. Bo żarłam przez parę miesięcy bez opamiętania, bo waga stała w miejscu, a teraz jak kilo doszło to już mam świadomość, że równie długo muszę pracować i na kilo mniej ale i na realizację planu. Coś mi się w klawiaturze przestawiło i jak poprawiam litery w wyrazie to te litery za nimi kasują się. Co ja wcisnęłam? ha?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 13. Dzisiaj nieco odstąpiłam od planu. Na lunch-yk zjadłam jagodziankę, no do spółki z psiakiem. A po południu do kawy 3 sucharki. Na razie zero słodyczy typu: lody, cukierki, czekolada, batony. Czyli można? Można. Ale chyba dlatego, że nastawiam się na to że robię coś dobrego dla siebie. Układam sobie w główce to i owo. Myślę też, żeby także ,,uzdrowić" moje codzienne dania. Na razie rezygnuję z kaszanki, a zostawiam cienką wiejską kiełbaskę. No i przymierzam się do mięsa gotowanego, duszonego lub pieczonego. Niestety, patelnia ma u mnie stały etat. a co do słodyczy to wychodzi taki paradoks, ze ja fanatyczka słodkiego odstawiam słodkie, a mój facet podjada na maksa. Ostatnio pytał mnie, czy nie mam czekolady. A ja: nie jem słodyczy to i nie kupuję. Póki co, plan jest taki, że słodyczy nie jem a w między czasie wprowadzam inne zmiany. Dla siebie! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 15. Nadal trwam w postanowieniu. Wczoraj podczas robienia zakupów złapałam się na tym, że jakoś mało produktów mogłam znaleźć na tak zwaną przekąskę. Na lunch pije kawę /jak zwykle gorzką/ z jagodzianką, którą dzielę z pieseczkiem. Potem podjadałam nektarynki, sporo... No i sucharki, które bezcukrowe a są słodkie. Zrezygnowawszy ze słodyczy kupuję więcej owoców. Mam nadzieję, że takie 4-5 nektarynek nie przewyższy kaloryczności np. dwóch lodów czy połowy czekolady. A może? A propos lodów. Brakuje mi lodów. Ale uzmysławiam sobie że to cukier i chemia i jakoś trwam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 18. /wczoraj nie przeszedł wpis/ Dzień 19. Nie kupuję słodyczy. Nie jem słodyczy. Oczywiście mogłabym pójść na łatwiznę, bo trafiają mi się pokusy. Mogłabym ulec i już! Dziś byłam w markecie i tak na prędce robiłam zakupy spożywcze. Zamiast paczków wzięłam zwykłe bułeczki, a zamiast słodkiego napoju wodę mineralną gazowaną. No i w przelocie zerkały na mnie lody, jakieś a la włoskie robione na miejscu ;) Ale ja przecież nie musze jeść lodów. :) Popędziłam dalej! Ciekawy ten mój eksperyment. Myślałam, że będzie gorzej. Że nie wytrwam zwłaszcza pierwszego dnia, że drugi i trzeci to będzie męczarnia. Z jednej strony gdzieś mam zakodowane, z\że jestem od słodyczy uzależniona a dwa przecież organizm też potrafi się zbuntować. Może główka zrozumiała sens i wartość tego eksperymentu? Może jest mi łatwiej bo wiem, że mogę powrócić do dawnego podjadania a nie muszę! Że mogę skusić się na co zechcę, ale wolę poczekać. A może też dlatego, że momenty krytyczne wyciszyłam kromką chleba z dżemem? Jakby nie było, nadal trwam w postanowieniu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zacznij pić drożdże. Ja zaczęłam pić na lepsze włosy, efekty przeszły moje oczekiwania. Teraz piję je na stałe, z planowanymi przerwami. Włosy przestały wypadać, odrosły, są widocznie gęściejsze, fryzjerka nie może się nadziwić, zaczęła polecać drożdże innym klientkom widząc mój przykład. Po niczym innym nie miałam takiego efektu na włosach. A oprócz tego... :) mały bonus schudłam bez wysiłku 8kg po 3 m-cach. Drożdże wyregulowały mi przemianę materii i zniwelowały apetyt na słodycze. A też bardzo lubiła, właściwie lubię ale już mnie tak nie kuszą i mogę z odrobiną rozsądku się bez nich obyć. Jem kawałek tortu na przyjęciach, żeby nie robić szopy gospodyni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W momentach krytycznych nie sięgaj po słodką kanapkę tylko po drożdże. Są tak paskudne w smaku, że skutecznie zniechęcą do myślenia o jedzeniu. Ja zaczęłam je pić 15 września zeszłego roku, pierwszy duży efekt miałam w grudniu, teraz się z drożdżami nie rozstaję. Jedyna ich wada - paskudny smak. Z czasem można do niego przywyknąć a niektórym ponoć nawet smakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzięki za info o drożdżach. Znam ten smak. Oj, znam! ;) Przed wielu laty próbowałam pić. Potem zaczęłam łykać tabletki drożdżowe, ale mój luby stwierdził, że z ust mi zalatuje tymi drożdżami. No i było po kuracji! Ale może warto podjąć się takiej kuracji. Ja stosowałam drożdże na trądzik. Ciekawe jak je stosujesz? Słyszałam, że te mokre w kostce trzeba pokruszyć i zalać wrzącą wodą. ??? Dzisiaj trochę wyłamałam się z mojego ,,projektu" ;) Zjadłam bułeczkę z jabłkiem i drugą z jagodami. E! Dwie z jagodami. Ale nie ciągnie mnie aż tak do innych słodkości. A miałam momenty, że 3 lody pod rząd i dalej szukałam słodkiego. Jutro będę miała za sobą 3 tygodnie bez słodyczy. Można? Można!!! Na razie mam satysfakcję. No i chyba waga nie pójdzie w górę. Już widziałam 65 i trochę. Od wczoraj powróciło 64. Ale nie wiem czy to efekt odstawienia słodyczy. Może to na razie woda, bo dużo piję ale i odwiedzam wc. No ruszam się umiarkowanie, a w upały mniej. Myślę, że póki co zostaję przy postanowieniu. /patrz, tytuł!/ :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gratulacje! Ja odzwyczajsm dzieci od słodkości i niestety nie jest tak łatwo. Na razie weekendy są słodkie ale to dopiero pierwszy tydzień. Jeśli możesz to pisz co zdrowego jesz jak masz ochotę coś przekasic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) To ja Tobie gratuluję! Dzieci mogą tylko zyskać jeśli wprowadzisz taki zdrowy nawyk. Ja wywodzę się z domu, gdzie uwielbienie dla pysznego ciasta czy lodów promował sam Tata. Ale ja dziecko komuny najwięcej słodyczy zaczęłam jeść chyba już w wieku dorosłym. No i raczej zaczęłam je podjadać w ramach pocieszenia czy odreagowania stresu. Teraz jest lepiej bo jem więcej słodyczy ale takich ulubionych. Wcześniej jak ,,byłam na głodzie" pakowałam kogel mogel, ciasta jakie by nie były czy cukierki byle słodkie. Zauważyłam, że wiele słodyczy zawiera masę sztucznych substancji i nie wiem czy nie dostaję po niektórych migreny. Po za tym czuję że jelita czasem fiksują. Zamiast męczyć się z jakąś kandydozą czy innymi paskudztwami lepiej przejąć kontrolę nad słodyczami. Słodkie weekendy to fajna rzecz i to nie tylko dla dzieci. Chyba w Szwecji tak odżywiane sa dzieci. I to ma sens. Nawet ja w niedzielę zje więcej to na pewno nie tyle co przez tydzień i to bez ograniczeń. No i jak to dobrze działa na walkę z próchnicą! Pisałam już o zastępnikach jak suszone owoce ale trzeba uważać bo one są też słodkie a jak ktoś ma cug słodyczowy to może opędzlować paczkę lub dwie owoców. Myślę że to trzeba dostosować dla danej osoby. Może marchewka krojona w słupki? A może właśnie taki deserek czyli ustalona poracja np. 3 morelki i 3 figi. Albo jakieś orzeszki? Wydaje mi się, że osoba która nie ma aż takiego ssania, dziecko, które je racjonalne porcje nie myśli takimi kategoriami, iż czegoś jej brakuje, że taka mała porcja ale zdrowa wystarczy i da zdrową przyjemność. A może sorbety i to własnej produkcji? Kiedyś czytałam o miksowanym arbuzie i zamrożonym. Ale na pewno nie cola czy słodkie napoje na okrągło! Bo tak wiele dzieci się odżywia. Niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 23. Bez lodów. Bez cukierasów, batonów i ciasta. I bez czekolady. Ale w przypływie słabości, zmęczenia i nerwów wczoraj zjadłam kubek mrożonych jeżyn z cukrem a wcześniej bułeczkę z jabłkiem. Do jogurtu naturalnego dolałam soku zagęszczonego. Mea culpa! Ale mimo tych słabości i tak jem duuużooo mniej słodyczy. Waga tu nie jest priorytetem, ale nie ukrywam, że chciałabym zrzucić to co tak lekko przyszło z łakomstwem. Widziałam już 65 i trochę. Teraz wracam do 64kg. I te 4 kilo miło by było stracić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje dzieci dzielenie wytrzymują ograniczenie słodyczy. Wreszcie zaczęły zjadać obiad. Wczoraj zabrakło mężowi rosołu! Nie chcę im zabierać smaku słodkiego. Kupujemy owoce, słodycze na razie mogą jeść w weekendy ale tu też nie ile chcą tylko raz dziennie. Nami wstrząsnął dentysta, Ja też niestety odczuwam brak slodyczy. Szukałam trochę na forach i znalazłam fajny sposób na głód. Kupiłam babke plesznik i babke jajowata ( w zwykłym sklepie z firmy orzeszek) robię sobie 3 razy dziennie, kiedy czuję chęć podjadania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje dzieci dzielenie wytrzymują ograniczenie słodyczy. Wreszcie zaczęły zjadać obiad. Wczoraj zabrakło mężowi rosołu! Nie chcę im zabierać smaku słodkiego. Kupujemy owoce, słodycze na razie mogą jeść w weekendy ale tu też nie ile chcą tylko raz dziennie. Nami wstrząsnął dentysta, Ja też niestety odczuwam brak slodyczy. Szukałam trochę na forach i znalazłam fajny sposób na głód. Kupiłam babke plesznik i babke jajowata ( w zwykłym sklepie z firmy orzeszek) robię sobie 3 razy dziennie, kiedy czuję chęć podjadania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 24. Troszkę sobie poluzowałam, bo do wody mineralnej dolewam soki. :( A, kysz!!! O tym, że próchnica szaleje wśród maluchów alarmują ostatnio stomatolodzy. Ale ja się nie dziwię, bo słodycze są spożywane masowo i w różnej postaci. Temat rzeka. Ale jak dziecko podjada cukry kilka razy dziennie a zęby myje tylko rano i wieczorem /oby!/ to przez kilkanaście godzin i tak próchnica święci triumfy. I nie pomoże profilaktyka ze strony mediów czy szkoły, jak rodzic sam tego nie ogarnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 26. 26 dni bez słodyczy. Bez słodyczy w potocznym rozumieniu. Natomiast miałam kilka kryzysów i skusiłam się na coś słodkiego. Na przykład wczoraj wrąbałam spory kubek mrożonych jeżyn z cukrem. Kiedyś tam jogurt naturalny grecki zjadłam polawszy go wcześniej sokiem. Gdzieś wpadły bułeczki. Ale mimo wszystko nie zjadam tych słodyczy, które zjadałam bez kontroli. Jeśli był lodzik w kubku to razy 3. I czekolada na dwa podejścia w ciągu godziny. Cieszę się, że znalazłam w sobie taką wolę odstawienia słodyczy. A nie jest aż tak trudno i nie jest też zbyt łatwo, bo wokół mnie wszyscy nadal te słodycze jedzą. ;) Zaglądam do kogoś i już na stół jadą ciasteczka. I trzeba zapanować najpierw nad odruchem, że się wyciąga rękę machinalnie, a potem jednak przez chwilę oddać się rozważaniom: przecież ja nie jem słodyczy! Na razie nie jestem pewna co na to moje jelita i inne pracusie tam w brzuchu. Komu pomogłam? Może trzustce? Dziwna rzecz, że mimo iż nie jem czekolady i jej licznej rodzinki w postaci batonów to nadal mam zaparcia. Myślałam, że to co wydalę będzie luźniejsze, a nadal jest zbite. Może coś innego tu działa? Jagody? Jeżyny? Wody sobie nie żałuję. Musze jeszcze poobserwować swój organizm. Staram się również więcej ruszać. Zazdroszczę tym, którzy mają jakąś konkretna aktywność jak bieganie czy rower. Może następnym wyzwaniem będzie dla mnie właśnie systematyczna aktywność ruchowa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 31. Nie jem słodyczy, czyli słodkości potocznie i ogólnie zwanych słodyczami. Jednak coś tam słodkiego mi wpada. ,,Zmłynkowałam" ostatnio dwie paczki rodzynek a dziś wcinam bułkę z masłem i wiśniami z przetworów. Mam silną wolę bo słodyczy, które rąbałam niczym małpa kit ;) nie ruszam. Jednak nawyk regenerowania się, gdy jestem zmęczona lub zdołowana został. Troszkę mnie też osłabił psychicznie fakt, że odstawiłam słodycze, a waga niewiele spadła. Być może nadrabiam kaloriami w postaci chleba, makaronów czy mięsa. Ale wcześniej podobnie jadłam. Więc jak odstawiłam słodkie to efekt mógłby być większy. Może jeśli nałożę sobie większy reżym na słodkie i np., chleb będzie lepiej? Ruszam się. Mam dni, że zasuwam w ogródku albo w domu. I coś słabo. Chyba muszę uwzględnić swój wiek i zmiany hormonalne. Organizm zwalnia metabolizm i tym podobne. Więc tym bardziej muszę o siebie zadbać. Pomyślę co tu by zmodyfikować, żeby utrzymać to co już wypracowałam. I żeby jeszcze poprawić to i owo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 32. Przemyśleń na razie brak. Może za parę dni znajdę czas i będzie jakiś wniosek lub dwa ;) Póki co przez te parę dni będę miała sprawdzian, chociaż nie wiem jak go nazwać. Silnej woli? Elastyczności czy konsekwencji. Muszę przygotować słodkości dla gości, czyli albo domowy wypiek albo kupny. Tak czy inaczej albo przy szykowaniu albo podczas gościny pokusa będzie. A nawet jeśli nie pokusa to trochę zawirowana sytuacja. Jak tu spróbować czy wyszło, albo podsuwać innym słodkie kąski? ,,Częstujcie się Kochani. Nie wiem jak smakuje, ale proszę próbujcie.". Albo wygłoszę wykład o szkodliwości słodyczy i dopiero zaproszę do częstowania się! :) Dzisiaj unikam wszelkiego cukru. Mam sporo zajęć. Może nie będzie pokus. Wypiję kawkę i biorę się za... ogórki. Prze-two-ry. Jak się czymś zajmę to zapominam o podjadaniu. Podjadam za to marcheweczki i jabłka. Mam też pestki dyni i słonecznika. Jakoś zima lepiej mi smakują. Teraz jakoś ziarenka przyjmuję niczym jakiś suplement. Dwie garsteczki, hop do buzi. Zgrabna dawka błonnika na ładną kupeczkę i cynku na buźkę bez wyprysków. He, he! :) ps. Znalazłam w necie fajne blogi w klimacie 10 powodów, 25 powodów by nie jeść słodyczy. Motywujące! Najbardziej do mnie przemawia, że człowiek XXI wieku rajcuje się i truje słodyczami, które zawierają niemal 99% chemii. To już 100 lat temu chyba prostsze formy słodyczy miały mniej w sobie polepszaczy, barwników itp. A teraz? Nie ma innego sposobu? A może jak ze wszystkim dla mas wszystko masowe czyli tanie i byle jakie. Żeby zjeść frykas trzeba bulić? Albo umiejętnie wybierać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Hej :) Dzień 40. Słodycze nadal w odstawce. Aczkolwiek, w weekend poluzowałam sobie. Jeden kawałeczek ciasta i lody razy 3. Nie mam wyrzutów, bo po prawie miesięcznym wyrzeczeniu coś mi się należało. Lody były pyszne! Ciasto kusiło również i czekoladki, ale dałam radę. Dzisiaj korcą mnie paluszki z sezamem, ale może wytrwam. W sumie opłaciło się podjąć to wyzwanie. Naprawdę jestem z siebie zadowolona. Moja waga przekraczała 65kg, a już od 3 dni widzę rano 63kg. Zamiast słodyczy jem więcej owoców i warzyw. Korzystam z tego, że w upały mniej się je i minimalnie dawkuję sobie chleb. Natomiast w taki gorąc przy okazji większy prac i zaganiania po prostu spalam i wypacam kalorie. Wydaje mi się, że mam więcej energii. Chociaż szukam ciągle przyczyny moich zaparć. Herbata czerwona i zielona sporo mi pomagają, ale jelita mi wolno pracują albo zasiedziałam się przy kompie. Czy coś w tym stylu? A! Przyszły tydzień będzie urlopowy, więc daję sobie zielone światło na słodycze. :) Wiem, że będą wyjątkowe i takie, których nigdy jeszcze nie jadłam. :) Tych sobie nie odmówię. A zwyczajnym łakociom mówię nadal: Pa! Pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Witam :) Pisać? Nie pisać? Mam chyba pietra! Bo jeśli pisać to niestety trzeba głośno przyznać się do porażki. Nie pisać to chować głowę w piasek i udawać przed samą sobą, ze wszystko gra. Nic się nie stało? A jednak, stało się i nie bardzo wiem jak to wyjaśnić. Może tak, że eksperyment potwierdził to, iż potrafię odrzucić słodycze. Znajduję w sobie silna wolę! Po raz kolejny przez kilkadziesiąt dni odmówiłam sobie wszelkich typowych słodyczy i słodkości. Niestety, kiedy zaczęłam podjadać słodycze, tak jak planowałam w czasie urlopu, zaczęłam ponownie, jakby nie było uzależniać się od słodkości. Coś mi się zdaje, że z jednej strony skoki cukru i szybkie spadki dały taki efekt. Musiałam się doładowywać kolejnymi porcjami. Z drugiej strony miałam zapotrzebowanie na coś pobudzającego i dającego povera w sytuacjach, gdy miałam dużo pracy i trochę stresu. A po trzecie, zdecydowanie jestem wielka fanką słodkiego! Wynik jest zatem smutny. Nie potrafię ograniczyć ilości spożywanych słodyczy! Mogę je odstawić tylko pod warunkiem, że zrezygnuję z nich całkowicie! Waga poszła w górę! Próchnica pewnie też szaleje! :( Kondycja padła. A myśl, żeby powrócić do ćwiczeń ze skakanką i odstawić słodycze wydaje mi się farsą! Jak tu znaleźć motywację! wiem, że jeśli się poddam tej sytuacji to na przełomie jesieni i zimy przytyję. Będę musiała zrezygnować z ulubionych ciuszków bo się w nie, nie zmieszczę i co najgorsze będę miała o sobie najgorsze zdanie. Wreszcie, w połączeniu z wiekiem i wczesnym przekwitaniem stanę w obliczu sytuacji, której nie będę mogła już cofnąć! :( Powiedziałam to głośno i co dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1 2 3
Tadaaam!!! KWIECIEŃ 2016 Jestem na swoim wąteczku! Próbowałam ostatnio odstawić słodycze i powrócić na ,,właściwą" drogę. Ale jakoś zabrakło mi motywacji. Szkoda, bo zacukrzyłam się i tak pakuję momentami, że taką mam potrzebę słodkiego iż nie panuję nad ilością! Ok-ro-pność!!! Ale nie poddaję się. Jednak muszę dopracować mój plan. Nie chcę na ten moment określać ram czasowych mojego wyzwania. Najlepiej, gdyby to był projekt, który wejdzie jako STAŁA. Bo jeśli coś jest dla nas dobre to niech trwa i trwa! Prawda? Może ,,Wyzwanie OD DZIŚ ". OD DZIŚ 1. Odrzucam słodycze sklepowe /konserwanty, polepszacze smaku, barwniki i okropna fruktoza precz!/. 2. Tworzę listę słodkich zamienników / suszone owoce, smakołyki domowego wyrobu/. 3. Odstawiam napoje i soki sklepowe. 4. Piję więcej wody, czasem wzmacniam jej moc domowymi sokami. 5. Rower. To będzie wyzwanie ekstra. 6. Ogród. Jako ćwiczenia aerobowe? :) 7. Wmiędzyczasie. Lista otwarta dla różnych innych wyzwań. START! 7. Idę zrobić włoski, czyt. wysuszyć i wymodelować. 7. Kremik na buźkę. 7. Zaplanować śniadanko i 2 śniadanko do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×