Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jak go na nowo uwieść?

Polecane posty

Gość gość

Hej. Krótko - jak w temacie. Mam 42 lata, mąż 58. Małżeństwem jesteśmy od 20 lat. Jestem zadbana - jeśli o to chodzi, nie muszę się zmieniać (jestem chuda, bardzo drobna, wybielam zęby, korzystam z dobrodziejstw odmładzających, nieważne jakich - nie mam na myśli kremów ;) ). Chyba nie ma tu zastrzeżeń, mam nadzieję :) Ubieram się klasycznie, elegancko (z racji wykonywanego zawodu), ale to też w jego stylu. Ostatnio mieliśmy kryzys - już zażegnany. Uprawiamy seks, ale chciałabym, żeby mąż popatrzył na mnie jeszcze... nie z miłością (miłości jest u nas w związku bardzo dużo), a również z pożądaniem. Zwykle to mąż wychodzi z inicjatywą, jeśli chodzi o seks. Ja ewentualnie delikatnie coś "sugeruję". np. robię mu masaż. Nie wiem, czy chciałby, żeby było inaczej. Jakieś pomysły?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spróbujcie rozwinąć wasze fantazje seksualne, może niewiele o sobie wiecie na ten temat. Wiele osób się bardzo wstydzi różnych rzeczy, ale dopóki dziwactwa nie robią nikomu krzywdy, to nie ma nic złego by podzielić się nimi z ukochaną osobą, spróbuj go rozkręcić do wyznań :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mhm, nigdy się siebie nie wstydziliśmy :) Znaczy zawsze mieliśmy - i mamy - tylko siebie (nie mamy dzieci, ja pochodzę z "niefajnej" - niestety patologicznej - rodziny), więc jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Ja zawsze szłam z uśmiechem do łóżka. Ten nasz kryzys trochę nam popsuł tę sferę. I wiem, że to moja wina. Źle traktowałam męża i wiązało się to również ze sferą seksualną. (dla wyjaśnienia - nie chodziło o innego mężczyznę, nigdy). Mąż jest raczej tradycjonalistą - to wynika z tego charakteru. Ale nie tradycjonalistą w stylu nieśmiałka, tylko raczej wygląda to tak, że (w łóżku, w życiu jestem samodzielna i niezależna :) ) on "dowodzi", z szacunkiem do kobiety równocześnie. Nie wiem jak to dokładnie opisać. Moje rozważania wynikają stąd, że ostatnio uświadomiłam sobie, że jestem w mężu de facto zakochana jak i 20 lat temu. Tak samo mi imponuje (oj, i to bardzo), tak samo uśmiecham się, kiedy o nim pomyślę, tak samo mogę o nim ciągle gadać (co wkurza moje koleżanki ;) ). I chciałabym, żeby to tak działało również w drugą stronę. Chyba że jestem już za stara. Za nim się młode dziewczyny oglądają - nie wiem z czego to wynika, jakby się uprzeć (bardzo na upartego) to mógłby być ich dziadkiem, ojcem co najmniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak mi opisujesz was to wyobrażam sobie was jako ludzi bardzo nobliwych z ugruntowaną pozycją na którą pracowali od lat. Zawsze się zastanawiam czy u każdego człowieka jest taka dzikość jak np. u mnie tylko ją bardzo skrywa, czy jednak ludzie są po prostu mniej dzicy ode mnie. Ja np. jestem zwolennikiem eksperymentowania i zawsze lubiłem w sobie tę cechę. Musisz się rozeznać czy twój mąż jest taki statyczny z natury, czy mocno skrywa w sobie tę dzikość i może mógłby zrobić rzeczy o których nawet sobie nie wyobrażałaś :). Jeśli np. nigdy nie praktykowaliście seksu oralnego może warto wybadać czy takie pieszczoty by mu się spodobały :), żyję się tylko raz i jesteś jego jedyną szansą na spróbowanie wielu rzeczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mąż pracował na swoją pozycję, ale miał łatwiejszy start - pochodzi z rodziny, która wykonywała zawód od lat, więc było mu o wiele łatwiej. Ja - no cóż - gdyby nie mąż to nie wiem, czy skończyłabym studia. Nie dlatego, że się źle uczyłam, ale dlatego, że musiałam się utrzymać. Na zaoczne nie było mnie stać, a godzić pracę w knajpach wieczorami jako kelnerka ze studiami dziennymi było ciężko. Jestem mu wdzięczna za to. Przyjaciółka kiedyś - chyba przeholowała z winem - powiedziała, że mój mąż miewa kija... wiadomo gdzie. W sensie, że jest zbyt formalny. Powiedziała mi też (pracujemy na uczelni, chociaż w sumie tak "okazjonalnie", bo to nasze dodatkowe zajęcie, przyjaciółka również), że studentki się na niego gapią. Nie rozumiem dlaczego. Mają przecież swoich młodych kolegów-studentów, ewentualnie doktorantów. Bez przesady, uprawialiśmy seks oralny :) Chociaż częściej to mąż mnie pieści w ten sposób niż ja jego. Chodziło mi raczej o atmosferę niż o techniki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Robert alkus na rowerze
Pięknie piszesz o swoim mężu, Autorko... :) Poważnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kocham swojego męża. To coś dziwnego? Mój mąż jest bardzo mądrym człowiekiem. I dobrym. Może nie dla innych, ale dla mnie zawsze był dobry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może wyjedźcie gdzieś razem, np. na weekend? ZMIANA OTOCZENIA, wspólna kolacja i nocleg w fajnym hotelu mogą wiele dobrego wnieść do związku. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to skoro oral u was się zdarzał to możesz sobie pogratulować, bo na pewno możecie wdrożyć różne fajne pomysły. Wiesz frazes o tym że seks siedzi w głowie jest faktycznie prawdziwy. Mnie najbardziej podnieca kontekst wielu rzeczy, wyobrażenie o jakieś historii itp. stąd się biorą najmocniejsze fantazje. Moja rada dla Ciebie, może warto byłoby odegrać jakąś fajną scenkę totalnie z czapy. Np. jesteś luksusową call girl która musi spełnić wszystkie życzenia swojego klienta :). Możecie nawet umówić się gdzieś w hotelowym barze, gdzie ty możesz jego zaczepić lub on ma poderwać Ciebie w zależności od scenariusza. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rzeczy w tym, że my często wyjeżdżamy. Czy to zawodowo, czy prywatnie. Nie jadamy w domu nawet. Właściwie tylko śniadania albo coś na szybko. Ewentualnie zamawiamy do domu. Chodzimy do teatru i do opery. Mąż nie lubi kina ;) Wiem, że lubi, jak go słucham. Nie, że słucham = wykonuję polecenia, ale słucham = on mi o czymś opowiada, a ja go wysłuchuję. Ale to nie ma zbyt wiele wspólnego z życiem erotycznym akurat ;) Zmieniamy otoczenie w sumie zbyt często :D znaczy mieszkamy - praktycznie - w dwóch miastach oddalonych o jakieś 300 km (wiadomo, że w jednym domu przebywamy częściej, ale w drugim jesteśmy co najmniej 2 razy w miesiącu), często jeździmy też do Niemiec. Dawno nie mieliśmy takich typowych wakacji - np. całego tygodnia dla siebie. W październiku byliśmy w Pradze, no i to był nasz ostatni dłuższy odpoczynek. Nie było - niestety - czasu. Denerwuje mnie jedna rzecz - ciągłe telefony. Do mnie czasem też, ale do męża nieustannie. Czasami mam ochotę wziąć ten telefon i wyrzucić przez okno :D Jemy kolację - telefon, rozmawiamy - telefon, całujemy się - telefon. I tak w kółko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ojjj trochę mnie to niepokoi autorko co piszesz. Myślę, że warto sobie odświeżyć film American Beauty, notabene jeden z moich ulubionych. Dzięki niemu można sobie przypomnieć, co w życiu jest naprawdę ważne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ha, call girl? Nie... Mąż - to przykre, ale to prawda - gardzi takimi kobietami. Wiem o tym. Znaczy - tylko proszę, nie osądzajcie go - wiem, że mąż ma silne poczucie wyższości. Odgrywanie prostytutki nie wchodzi w grę - na pewno. Pomyślałby, że zwariowałam. Wiem też, jak mąż się zapatruje na zbyt... sugestywny ubiór studentek. A zdarzały się takie, co przychodziły na egzamin w czerwonej mini sukience... ciężko miały (a i tak ten egzamin jest ciężki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oglądałam American Beauty - dawno bo dawno, ale oglądałam. Dlaczego akurat ten film?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo myślę że macie wiele wspólnego z bohaterami. Naprawdę go sobie przypomnij ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pamiętam tyle, że nastolatka próbowała uwieść ojca swojej koleżanki. My jesteśmy małżeństwem, to zupełnie co innego. od 20 lat :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poczytałam recenzje. Nie, to nie tak. My jesteśmy ze sobą blisko. Nikt nie goni za pieniędzmi, nikt nikogo nie uważa za "dodatek" do życia. Kochamy się - co do tego nie mam wątpliwości, wiem, że mąż mnie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak rozmyślam - ja zawsze bardzo delikatnie i subtelnie uwodzę męża. Większość kobiet (zwłaszcza młodych zapewne) stwierdziłoby pewnie, że zbyt delikatnie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak często się kochacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To zależy. Od wyjazdów itd. Np. teraz jestem sama, mąż pojechał na 2 dni do Niemiec. Mieliśmy jechać razem, ale się przeziębiłam, więc zostałam w domu. Uroczy jest - ciągle do mnie dzwoni :) bez powodu :) Jeżeli nie ma "przeszkód" - w postaci wyjazdu jednej osoby, choroby (ja jestem chorowita niestety, mam leukopenię - za mało białych krwinek - przez co mam słabą odporność) czy mojej bolesnej miesiączki, to kochamy się średnio 3 razy w tygodniu. W praktyce wychodzi różnie - czasem 2, czasem 4. Nie ustalamy tego w kalendarzu :) Mąż - mimo wieku - ma wysokie libido. Może to dlatego, że całe życie kochaliśmy się regularnie. Mąż bardzo lubi - od zawsze - poranny seks. Ja też lubię, ale czasami potrzeba snu jest u mnie silniejsza (od zawsze jestem śpiochem, potrafię spać po 9 godzin na dobę). Na szczęście rzadko wychodzimy z domu przed 9 :) Co do seksu oralnego - mąż często, nawet bardzo często, pieści mnie w ten sposób. Wynika to z tego, że ja - nie wiem dlaczego, ale mam to od zawsze - nie potrafię osiągnąć orgazmu pochwowego. Poza tym to chyba moja ulubiona forma pieszczot, a mąż to chyba zauważył ;) Natomiast mąż ma inaczej. Nie wiem, może coś robiłam źle? Ale nie chciał "kończyć" podczas pieszczot oralnych. To znaczy mąż ma chyba dość silną potrzebę "posiadania", jak zauważyłam przez te wszystkie lata i może dlatego takie pieszczoty mu nie odpowiadają w pełni? Abstrahując nawet od seksu - ale charakter przecież przekłada się na seks - niektórzy mówią, że jest apodyktyczny (zwłaszcza w pracy). Chociaż to prawda, nie jest koncyliacyjny. Przy mnie co prawda łagodnieje, ale rządzić bym nim na pewno nie potrafiła ;) Mąż nie lubi, jak się go nie słucha :D ostatnio byłam bez jedzenia (żadnego) mniej więcej do godziny 15 (zaspałam, nie miałam kiedy zjeść), zaliczyłam fitness po drodze (w przerwie w pracy) i zrobiło mi się słabo. Moja koleżanka oczywiście doniosła mojemu mężowi... Oczywiście się mną zaopiekował (przesadnie, bo już nic mi się nie działo), ale musiałam słuchać przez jakieś pół godziny, że nie mogę tak robić, jakie to niezdrowe, mówił spokojnie, ale tonem nieznoszącym sprzeciwu. Teraz bardzo pilnuje, czy jadłam śniadanie (co mnie denerwuje). Tak, to go dobrze opisuje - opanowany i spokojny, ale nie toleruje bezpodstawnych sprzeciwów, kiedy wie, że ma rację. I chyba jestem jedną z nielicznych osób, które potrafią go nie słuchać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Abstrahując oczywiście* Późna pora, ale takich błędów sobie nie wybaczam :) Aż wstyd. A, jeszcze jedno. Mój mąż jest... wymagający. Aż nadto. Dla mnie również, ale oczywiście w inny sposób niż np. dla pracowników czy studentów. Przekłada się to np. na nasze tematy rozmów. Dużo rozmawiamy na tematy związane z naszym zawodem, ale nie w sposób "pan Franek nie zapłacił jeszcze za instancję", ale np. o zagadnieniach doktrynalnych. Zawsze się stresuję, że nie dorównam jego tokowi rozumowania - skądinąd często skomplikowanemu i wymagającemu od rozmówcy dużego skoncentrowania. Zresztą i tak mu nie dorównuję, ale nie chcę wyjść na idiotkę - tak bym to ujęła. Zawsze miałam - i nadal mam - kompleks, że jestem przy mężu i dla męża zbyt głupia. Zrobiłam doktorat (inaczej nie mogłabym pracować na uczelni), moja wiedza może nie jest mała, ale i tak w porównaniu do wiedzy męża jest śmieszna. W dodatku jego zainteresowania - kocha operę, kocha teatr, umie grać na fortepianie (w domu go nauczyli, jak był dzieckiem). Dlatego mam wrażenie, że "tani podryw" odniesie skutek odwrotny od zamierzonego. Dlatego to wszystko jest dość ciężkie, bo uwodzenie mojego męża to też wyzwanie...mhm... intelektualne, a nie tylko fizyczne. A ja jemu intelektualnie nie dorównuję. Zresztą z osób, które znam, mało kto dorównuje mojemu mężowi intelektualnie. Są takie osoby, ale raczej na pewno nie pozostają w polu "preferencji seksualnych" mojego męża :D Mamy spięcia - niestety - bo mnie się czasem nie podoba sposób, w jaki traktuje - czasami - ludzi. Dzień przed jego wyjazdem się trochę pokłóciliśmy :( Głupio, bo "poszło" o studentkę. I nie, absolutnie jej nie podrywał, gdyby ktoś miał głupie skojarzenia ;) To była dziewczyna, z którą miałam ćwiczenia (mąż prowadzi wykład i egzamin), umówiła się na egzamin na 9. Ja byłam na uczelni od rana, więc widziałam. 9:30 - dziewczyna stoi pod gabinetem. 10:00 - stoi pod gabinetem, 10:30 - usiadła na kafelkach pod gabinetem. O 11 mój mąż łaskawie przyszedł, nie przeprosił jej, nie powiedział jej nawet dzień dobry - dopiero jak ona powiedziała pierwsza, to jej odpowiedział. I to jest niestety standard, najgorsze jest to, że ja wiem, że nic konkretnego akurat tego poranka nie robił. Psa wyprowadził, poszedł koszulę kupić... Umówiliśmy się - już dość dawno - że nie wchodzimy w swoje kompetencje zawodowe i nie kłócimy się o pracę/uczelnię. No i nie dotrzymałam umowy. Studenci się go boją, wiem o tym. A mi ich czasem tak po ludzku szkoda... choć czasami przeginają, to racja - rok temu była straszna afera, bo mąż pisał podręcznik jak najszybciej, żeby się mieli z czego uczyć, a oni się uczyli z nieaktualnego skryptu (i - jak mówi jeden doktorant - posypali się jak domki z kart). Najgorsze było to, że - oczywiście nie przy nich, w domu - wzięłam ich stronę. Aż mnie zmroziło pod wpływem spojrzenia męża. I wymowny brak komentarza... ;) Wracając do tematu kłótni - mam nadzieję, że jak wróci to się pogodzimy - w sposób wiadomy :D No, ale to nie zależy niestety tylko ode mnie. Po prostu chciałabym nie tylko wiedzieć, że mąż mnie kocha, ale też że podobam mu się jako kobieta, mimo że mam 42 lata. Mówiąc wprost - że mnie pożąda. Zwłaszcza, że u mnie jest to dziwne - zdaniem moich dwóch bliskich koleżanek. Czasami robimy sobie "babskie spotkania", pijemy wino i gadamy. A baby po 40stce są straszne, naprawdę :) One gadają o różnych mężczyznach, ja mam w głowie tylko męża. Nie wiem z czego to wynika. Może z tego, że poznałam męża jako młodziutka dziewczyna (miałam 20 lat, a wcześniej nie interesowałam się chłopakami) - był pierwszym (i pozostał jedynym) mężczyzną, z którym spałam (mimo że nie jesteśmy religijni i to że jest jedyny nie wynikało z mojego czekania do ślubu, bo nie czekaliśmy). A może dlatego, że mam wrażenie, że mąż z wiekiem zrobił się przystojniejszy - w ogóle mam wrażenie że wiek działa bardzo na korzyść panów. U nas jest niestety odwrotnie. Dbam o siebie w sumie ostatnio nawet bardziej dla niego niż dla siebie ;) chociaż lubię być zadbana i zawsze lubiłam, ale zauważyłam, że ostatnio jak rano się maluję, myślę o mężu, kupując sukienkę myślę, czy jemu się spodoba, idąc do dermatologa (na laser) myślę o tym, że będę atrakcyjna dla męża. Albo ćwicząc na zajęciach ze stepu miałam z tyłu głowy cały czas to, że muszę utrzymywać ciało w dobrej kondycji, żeby się podobać mężowi :D Wpadam w paranoję :) Ale mąż jest estetą - to wiem na pewno. Rozpisałam się, czas spać. Dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aaa, to nie ja zrobiłam błąd ortograficzny. To ta strona zmienia całe słowo. I samo h na ch. No cóż :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość edyta3
Ha ha !!! Nie. To chodzi o to , ze ta strona uznala slowo -abstra. C.H.U.J.E za nieprzyzwoite , wiec zakryla literke, aby innych nie zgorszyc . Fajnie sie Ciebie czyta, az sie rozmarzylam . Jakie macie znaki zodiaku ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
* strona uznala , ze chodzilo Tobie o blednie napisane slowo -H.U.J.E. Dlatego poprawila H na CH i jednoczesnie zakryla jedna z literek, aby nie zawstydzac innych , gdy beda czytac to co wypisujesz ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj autorko znam ten typ człowieka, trochę to przypomina mojego ojca i relację mojej mamy z nim, choć w ich przypadku to nie jest jeszcze takie ortodoksyjne wydanie jak u was. Mój ojciec też nie znosi sprzeciwu i też pracuje na uczelni. Trochę wzbudzacie mój podziw jeśli chodzi o erudycję i ogólne obycie, ale widzę też że z drugiej strony jest to źródło waszego nieszczęścia i sami kręcicie na siebie bat. Ludzie renesansu oprócz znajomości sztuki i kultury potrafią również osobiście przeżywać różne doświadczenia. Innymi słowy obracać się wśród ludzi z różnych środowisk, różnych warstw społecznych, poznawać ich punkt widzenia, doświadczać rzeczy których nie okazji na co dzień. Czy wyobrażasz sobie męża w takich sytuacjach jak np.: kibicowanie drużynie piłkarskiej na stadionie, podróżowanie do odległych mniej ucywilizowanych miejsc, osobiste zaangażowanie się w pomoc innym np. zbiórka żywności, spożywanie posiłku który nie jest podawany do stołu i którego nie je się sztućcami, zabawa przy kompletnie nieznanej muzyce np. na festiwalu techno? Zamykamy się w swoich skorupach, wiodąc taki styl życia, dzięki któremu społeczeństwo będzie nas podziwiało, ale tak naprawdę życie może nas zupełnie ominąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj maz nie jest az tak ortodoksyjny ;) To zle slowo zeby go opisac. Ma liberalne poglady ;) Maz po prostu trzyma dystans wobec obcych i jest dosc szorstki dla otoczenia. Ale przy tym jest spokojny i opanowany. I - uwaga - ma swoich pupilkow na uczelni ;) i jednego w pracy - aplikanta, chlopak jest piekielnie inteligentny i bardzo zdolny. I dla nich juz jest inny. Przy mnie sie wyluzowuje :) Wyciagnelam go kiedys w podroz w miejsce w ktore trzeba bylo leciec - zdaniem meza - zdecydowanie za dlugo. Z Pragi prawie 10 godzin samego lotu. I zgodzil sie ;) prezent na 15 rocznice slubu :D I jemy czasem palcami :P jak mamy wolne przedpoludnie to czesto maz siedzi na sofie a ja leze z glowa na jego kolanach. I wtedy tylko jedzenie palcami jest mozliwe ;) i nawet sie nie bulwersuje, ze chodze w szlafroku do popoludnia :) Na festivalu techno to by i mnie i mezowi glowa odpadla :D Maz sie osobiscie angazuje w to, ze woze zarcie do schroniska. Bo mi "nie wolno" przeniesc workow po 10 kg karmy do samochodu ;) Moj maz jest dobry. Tylko - jak sam mowi - ma alergie na brak wiedzy i inteligencji. I wtedy potrafi byc bardzo cyniczny. Maz nie chce byc podziwiany przez spoleczenstwo. Generalnie on uwaza ze poziom naszego spoleczenstwa jest tak niski, ze nie ma sensu o tym w ogole myslec. Brutalne, ale takie jest jego zdanie. Wracajac do tematu zwiazku - nie moglam znalezc lepszego meza. Zwlaszcza ze bardzo dlugo podswiadomie mialam przed oczami obraz zycia moich rodzicow. I myslalam - zanim poznalam meza - ze moje zycie bedzie wygladac podobnie. Ze facet przychodzi do domu, drze sie, nie pozwala kobiecie pracowac, ze potrafi ją uderzyc, ze mowi jej ze bez niego by zdechla, ze zmusza ją do seksu. Bylam takim troche zepsutym mechanizmem. Dzieki mezowi jakos z tego wyszlam. Dalej tematy zwiazane z przemoca sa dla mnie ciezkie, ale potrafie sie juz nawet smiac z tego ze "maz mnie tak urzadzil" ze przez tydzien z domu nie wychodzilam :D jakos ze 3 lata temu maz chcial za mna zamknac drzwi w samochodzie, ja sie schylilam akurat w tym momencie poprawic buta, glowa mi chyba za bardzo wystawala i dostalam drzwiami ;) guza mialam na pol czola ;) kiedys siniaki kojarzyly i sie z matka i ojcem, dzisiaj z ta sytuacja :) Maz mnie traktuje czasami jak jajko ktore sie moze stluc. Taki bardzo opiekunczy jest. Nie wiem, moze to dlatego ze jego pierwsza zona zmarla 2 lata po slubie... Przygladam sie tez innym zwiazkom i jestem wdzieczna losowi ze spotkalam swojego meza. Co do seksu - najbardziej "burzliwy" (w pozytywnym znaczeniu tego slowa) okres mielismy chyba wtedy, kiedy maz w polowie mieszkal w Polsce, w polowie w Niemczech (tam pisal jedna prace i nie bylo innej mozliwosci), to bylo jakies 4 lata temu i trwalo 3-4 miesiace. Ale to byl chyba efekt tego ze tesknilismy za soba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jak wyglądają wasze rozmowy, jak się do siebie zwracacie? Potraficie mówić do siebie w potoczny sposób, czy wszystko jest takie super oficjalne? Słyszałaś kiedykolwiek wulgaryzmy z jego ust? Jak mówicie do siebie w łóżku? Macie jakieś swoje nazwy na intymne części ciała itp. ? Jeżeli call girl mu się źle kojarzy, a nie ma takiego zamkniętego umysłu, to może rola francuskiej pokojówki by mu się spodobała, albo strój pielęgniarki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zwracamy sie do siebie w sposob oficjalny ;) Najczesciej maz uzywa zmienionej wersji mojego imienia. Zmienionej - bo takiej jakiej uzywali Sumerowie :) I czesto mowi do mnie kochanie :) Ja nie zdrabniam jego imienia, bo brzmialoby idiotycznie, jak do dziecka. Maz generalnie nie ma odruchu przeklinania. Ja tez nie mam. Chociaz tak, zdarzylo sie kilka razy slyszec z jego ust przeklenstwo, na posiedzeniu zarzadu. Zwracal sie do wspolnika. Nie przeklinamy zwracajac sie do siebie - i to mi odpowiada. Wolalabym zeby nie fantazjowal o pokojowkach, zwlaszcza ze 3 razy w tygodniu przychodzi do nas dziewczyna ogarnac sprzatanie... Chociaz nie czuje zagrozenia, bo ma nadwage (i to taka ze z 15 kilo powinna zrzucic) i wiecznie niepofarbowane odrosty. A maz lubi drobne kobiety. Naprawde ludzie wymyslaja rozne nazwy na czesci ciala? Mnie to zawsze smieszylo ;) Nigdy sie nie przebieralam w lozku... Bielizne nosze - rowniez na co dzien - glownie koronkowa albo jedwabna. I do kompletu - na co dzien takze. Wiec nie strasze go bawelnianymi gaciami :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
parki sobie poszukajcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
To nie ty jestes tu problemem, a jedynie twoj maz w tym wieku nie ma juz az tylu potrzeb co 20-30 latek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Maz nie ma problemu z potencja. Owszem, nie moze sie kochac 2 razy pod rzad, tylko musi byc to rozdzielone w odstapie co najmniej jednodniowym. Ale za to moze sie dlugo kochac i mi to bardzo odpowiada. Wiem ze dla niego seks jest tez sposobem na odstresowanie. Zabawna zaleznosc - jego potrzeby rosna wprost proporcjonalnie do stopnia trudnosci sprawy czy nawalu pracy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×