Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Ludzie pomocy, mam już 27 lat a moja matka trakuje mnie jak dziecko, kontroluje

Polecane posty

Gość gość

nie mieszkam juz z nią, a MUSZE przyjezdzac prawie co weekend do domu, niby to 100 km ,jezdzą polskie busy, pkp...no ale k****, nie moge nigdzie wyjść bo muszę do domu, bo co bede siedziala w weekend ?! imprezy ? nie ma mowy, bo tam zboczency narkomani :O wiec oszukuje ją permanentnie non stop... codziennie do mnie dzwoni wieczorem, co jadłam, co robiłam, z kim sie spotkałam, czy poznalam jakiegos chłopaka, a jak powiem ze bylam z kolegą na pizzy to pytania - fajny jest ?podobam sie mu ? skad jest, gdzie mieszka, co robi, zaproś go do nas :O nie mam ochoty gadac, jestem wkurzona telefonami = piszczy mi do słuchawki co taka wsciekla jestem, co ze mnie za córka, czy mam jakies problemy :O nie odbiore telefonu to sie zaczyna, dzwonienie i smsy po kilka razy bo pewnie cos mi sie stało, mam takie wrażenie jakbym byla non stop obserwowana, jakby ona chodziła za mną, ciągly stres

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej. Mam w otoczeniu podobny problem. Też nie wiem co począć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No przeciez jestes dorosla, to postaw jakies granice. Dajesz się manipulowac, a potem narzekasz. Wizyty w domu raz na 1,5-2 miesiące, pod warunkiem, że masz czas. Telefony Max 2 razy w tygodniu. Smsy? Odpisujesz, kiedy możesz. Krótko. Nie umiesz zalatwic sprawy, to narzekaj dalej. Nie, nie jesteś "wyrodną"córka, ale DOROSŁĄ córką. A jak dorosłą...to widać w praktyce. A na początek porozmawiaj z matką, by znalazła sobie kogoś w swoim wieku i zaczęła traktować Ciebie jak dorosłą kobietę. Czas na dorosłą rozmowę. Potrafisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jesteś niezależna finansowo? Bo coś mi się wydaje, że pewnie nie i stąd częściowo ten problem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.40 dobre pytanie, o finansach. Pępowina nie do końca przecięta? Może czas się usamodzielnic do końca?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmama
Zupełnie jakbym czytała o sobie .... jestem(byłam ) taką waśnie matką na jaką narzekacie . Też moje 30 lenie dziecko ze mną nie mogło wytrzymać i wyprowadziło się z domu ale zanim to zrobiło zapisało mnie do psychologa na terapię . Próbuje nad sobą pracować i trochę już odpuściłam choć serce czasem pi pęka ze zmartwienia kiedy nie mam z dzieckiem dłużej kontaktu . Dziewczyny to nie jest tak że my -matki was kontrolujemy ze wścibstwa , dopytujemy o wszystko z ciekawości by Was kontrolować i zarządzać waszym zyciem . Robimy tak z powodu panicznego strachu o Was bo kochamy Was bardzo i drżymy na samą myśl że mogłoby się wam coś złego przytrafić .. Wiem że trudno to zrozumieć gdy się jest dorosłym a matka wciąż chce wiedzieć to i owo ale wiem że zrozumiecie to gdy będziecie mieć swoje własne dzieci. Ja w młodości też walczyłam ze swoją mamą ze za dużo chce wiedzieć że mnie kontroluje , teraz sama robiłam dokładnie to samo ...i dopiero teraz rozumiem jej intencje i chciałabym jej za tę troskę i miłość jaką mi dała podziękowac , niestety moja Mama już nie zyje ... Nie złoście sie na swoje mamy , bądzcie dla nich bardziej wyrozumiałe bo my naprawdę robimy to z miłości do Was .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Droga mamo, gdybyś miała swoje życie, swoich znajomych, swoje zainteresowania, to Twoje życie nie kręciloby się obsesyjnie wokół Twego dziecka. Można kota zagłaskać na śmierć... A co ma się stać, to i tak się stanie. Kaźda miłość powinna być mądra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mawia się, że dzieci są nam "wypożyczone" i gdy dorosną, trzeba je zwrócić światu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:18 Prawda, kto ma choćby niewielką wiedzę na temat specyfiki relacji rodzice-dzieci wie, iż większość problemów rodzi się z egoistycznego podejścia rodzicielskiego które często przykrywają troską. Swoje ambicje, niezaspokojone potrzeby przelewają na dzieci. Bywa iż zostają rodzicami głównie po to by zagwarantować sobie towarzystwo na stare lata.. Rodzice którzy mają swoje życie, potrafią żyć sami ze sobą i są szczęśliwi nie żyją życiem dziećmi, nie mówią im jak mają żyć i nie traktują jak swoją własność. Dzieci nie są po to by spełniać oczekiwania rodziców. Wielu rodziców ma z tym problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wcale nie musisz co weekend jeździć do domu, nie musisz co wieczór rozmawiać z matką przez telefon, a tym bardziej się spowiadać, wystarczy być choć odrobinę asertywnym i wytłumaczyć jasno i wyraźnie że jesteś już dorosła i nie życzysz sobie kontrolowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak to właśnie jest jak matki nie mają swojego życia, żadnych zainteresowań, pasji, itd... wtedy całym światem jest dziecko i nieświadomie marnuje mu się życie i niszczy psychikę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Standard u kobiet, a potem wychodzą na świat takie sieroty które nie potrafią radzić sobie w życiu i nie potrafią nawiązywać znajomości, bo mamusia na nic nie pozwalała :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesteście wyrodnymi dziećmi ja się zbliżam do 30-tki i słucham się mojej biednej schorowanej matki, jesteście podli i tyle!!! Dlatego też nie ma już żadnych przyjaciół i nikogo i wcale mi to nie przeszkadza, a nawet lubię to. Lubię być anonimowy :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Łamiecie przykazanie miłości do rodziców, do spowiedzi marsz!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem wam że wolę moją mamę niż te wszystkie pipy grochowe co by tylko chciały randeczki srandeczki żeby do nich dzwonić im słodzić bo przymus społeczny uch tak nauczył a one takie wiecznie niedopieszczone. Kobietom brakuje wojska nie byłoby tych głupot, i pierdółek, byłaby normalna prawdziwe zaufanie bez tych sztucznych scenek typu oświadczyny, czy łażenie za rękę jak para downów :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiadomość usłyszana od księdza: szanowanie rodziców oznacza wdzięczność a nie bezrozumną zgodę na manipulację czy mieszkanie z nimi. Chęć odłączenia się od rodziców jest czymś naturalnym ale rodzice miewają z tym problem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szacunek do rodziców to oczywistosc. Troska o ich zdrowie, liczenie się z ich zdaniem, pamięc o ich urodzinach, imieninach, rocznicach......A czy rodzice szanują swoje dzieci? Czy pozwalają im dorosnąc, by umiały normalnie funkcjonowac w doroslej rzeczywistosci? Czy nie kaleczą ich swoją nadopiekunczoscią? Ktos tu wtrącil oswiadczyny i prowadzanie się za rękę jak "para downów". Otóz prowadzam się z męzem od wielu lat jak para downów:), a mąz oswiadczyl mi się , przyklękając na kolano i prosząc o moją rękę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam hdzies wasze przymusy społeczne, bede mieszkał z rodzicami do końca i do tego uczciwie pracuje mam 2 magisterki i dorzucamsie do czynszu i jedzenia, nie macie prawa mnie krytkowac. Ale ludzie mnie nienawidzą bo jest od nich kilkaset razy spokojniejszy i wiode bardzo poukładane nudne życie czekając na niebo i będąc neutralnym zawsze i wszędzie, kontroluje sie cały czas i nie grzesze bo to jest w życiu najwazniejsze a jakies przymusy spopeczne typu jakies udawqne randki i śluby i ta cała sztucznosc. tfu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zależy czego sie od życia oczekuje i co się otrzymuje . Ja jestem nadopiekuńczą matką i moje dziecko też ma mnie czasami dość... Z kolei znam osoby, których rodzice zajęci sobą, nie poświęcają swoim dzieciom czasu . I właśnie te dzieci pragną, by taki rodzic choć raz zapytał co u niego , czy sobie radzi , czy zdrowy , jakie ma problemy itd... One wręcz domagają sie zainteresowania ich życiem gdyz czują sie odtrącone , zdane tylko na siebie ,.. W życiu jest tak , że zawsze chce się mieć to, czego sie nie ma !!! Osoby które mają nadopiekuńcze matki chcą wolności i samodzielności , te zaś których matki nie obchodzi ich życie, pragną byc dostrzeżone , by ktoś choc raz zatroszczył sie o ich los . Tak źle i tak niedobrze , potrzebna jest równowaga ale to nie takie proste , wiem z własnego doświadczenia .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
musisz zrozumiec,ze niczego nie musisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez mam taką mamę , a mąż takich rodziców . Jesteśmy przegrani

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż to sami, jego rodzice świrują na jego punkcie, zwłaszcza matka, dzwonią praktycznie codziennie do nas wieczorem, myślą że wieczorem tak jak oni siedzimy przed tv, oglądamy wiadomosci i możemy sobie pogadać jak minął dzień, co było na obiad, jak w pracy, jak wnuczek, kiedy przyjedziemy bo ona zrobiła pierogi, ciasto, zupy w słoikach to sobie weźmiemy :D Teściowa traktuję mnie trochę jak niedorozwiniętą, myśli że gotować nie umiem bo wyglądam niepoważnie, taka chuda i dziewczęca. Teść też we wszystkim chce pomagać, myśli że zna się na wszystkim a nie zna się, zepsuła się spłuczka w WC, chciałam wezwać hydraulika, teść przyjechał i mówi po co wydawać kase, on naprawi...i zepsuł jeszcze bardziej, prowizorka wytrzymała miesiąc. - Faktycznie jeśli ktos nie ma żadnych pasji, hobby, życia towarzyskiego to żyje życiem innych, teściowa pracuje dorywczo, na wcześciejszej emeryturze, nigdzie nie wychodzi, na koleżanki narzeka że one narzekaja i nie chce sie z nimi spotykać, tylko dom pies i sklepy, bazary :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00.58 cos sobie wkręcasz, bo tutaj nikt Cię nie krytykuje. Chyba jestes przewrazliwiony na punkcie swojej osoby i stylu zycia. Ja Cię nie oceniam, więc Ty nie oceniaj np.mnie i moich wyborów życiowych, które są dla mnie ważne i traktuję je jako swiętosc. Myślę o przysiędze małżeńskiej. Nie uzasadniaj swoich wyborów dezawuując cudze. To nieeleganckie i niewłaściwe. Co do miłości rodzicielskiej, i każdej innej..najtrudniej o umiar. Kochać ale i pozwalać żyć, oddychać. Nie tlamsic, nie dusić, a z drugiej strony być do dyspozycji wtedy, kiedy naprawdę potrzeba. Dyskretnie, taktownie, z klasą. Rodzica doroslego dziecka (na swoim) tak samo obowiązują zasady dobrego wychowania, czyli nie za częste telefony, i nie za długie, umawianie się na wizyty, spotkania, zainteresowanie sprawami dziecka bez wścibstwa ,zachowanie tego, co dziecko powie w zaufaniu- dla siebie. Niedopuszczalne jest, by opowiadać o tajemnicach dziecka koleżankom, siostrom, psiapsiólkom. Rodzice też są ludźmi i kochając, czasem popełniają gafy. Do opowieści o pierogach, zupie, trzeba sobie znaleźć kumpelkę w swoim wieku, i pozwolić młodym na spokojny wieczor, bo taki wieczór, wieczory umacniają więź malzenską.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To dzwoń do niej po prostu. W taki sposób będziecie w stałym kontakcie. I porozmawiaj z nią o tym że w weekend chcesz odpocząć a nie jeździć busami. Może to zadziała. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wczoraj Tez jestem matka trojki doroslych dzieci i nie wyobrazam sobie zyc ich zyciem. Lek i obawa moze nam towarzyszyc, to naturalne, ale nie widze zadnego sensu okazywania czy informowania ich o tym, wprowadzanie w poczucie winy czy obowiazku wobec zatroskanych, nadopiekunczych , czesto nie majacych wlasnych zainteresowan, albo sfrustowanych wlasnym zyciem matek. Co ma sie wydarzyc, to i tak sie wydarzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:51 Ani moja mamusia ani mamusia partnera nie należą do takich osób :( Jesteśmy po 30stce a traktowani niczym dziecięcia 10letnie. Ze swoją mamą "się rozprawiłam", latami wprowadzałam dystans bez którego nie mogłabym normalnie żyć. Mama niestety nie rozumiała swoich błędów. Musiałam czasem być mniej miła aby postawić na swoim ale się udało (mama nadopiekuńcza ale i despotyczna, nerwowa ja zresztą tak samo). Tatuś mam wrażenie każdą córkę traktuje jak słabszą jednostkę której trzeba w życiu pomagać ale robi to w taktowny sposób i nie jest nachalny chociaż to on zawsze ma rację :D Teść jakoś nie wtrąca się w życie syna, uznał że syn jest dorosły odkąd skończył nauke i zaczął na siebie zarabiać i bywa że staje po stronie syna w jakichś małych kłótniach. Teściowa odstawiała cyrki na początku naszego związku, codzienne telefony, ściąganie synka do domu (to jej ulubieniec). Później było ok, nie okazałam się osobą która krzywdziłaby jej dziecię czy była nieodpowiednią partią, miała więc swoje życie i było dobrze. Ale fakt bycia ulubieńcem mamy nadal aktualny :) Ostatnio znowu jej odbija, 2 lata temu odeszła mama teściowej, drugie dorosłe dziecko niedawno opuściło dom i nie chce w nim już raczej mieszkać i widzę że dopadła ją jakaś histeria. Ona tak naprawdę nigdy nie mieszkała sama (tu mała przestroga dla tych którzy nigdy nie odłączyli się od rodziny). Przez całe 55 lat miała albo dzieci w domu albo swoich rodziców a teraz ma obok jedynie męża i widzę że sobie nie radzi. Powtarza mojemu mężowi jak bardzo go kocha, wysyła mu swoje zdjęcia, wtrąca się w nasze sprawy, obraża jeśli chcemy robić coś wg swego a nie jej uznania (czego wcześniej nie robiła), chce jakby na siłę uczestniczyć w życiu syna. Czuję że narasta we mnie złość wobec niej, bo zachowuje się jakby chciała go utwierdzić iż ona jest najważniejszą kobietą w jego życiu i tylko jej uczucie może być pewne. Mąż rozumie moje odczucia, zachowuje się w porządku, staje po mojej stronie ale nie wiem co zrobić z teściową. Nie o to mi chodzi żeby ten kontakt zniknął. Brak umiaru osiągnie niedługo kumulację i czuję że wybuchnę. Mimo iż mieszkamy daleko od siebie (ponad 300 km) zbyt czesto czuję jej obecność. Jak usłyszałam ze chce dziecku kupic działke naprzeciwko domu to wiedziałam ze chodzi tylko o to żeby go sciągnąc do domu (mąż jeździ tam co 2-3 miesiące, czasem częściej gdy trzeba w czymś pomóc, drugie dziecie mieszka bliżej - 60 km). Sorki za to wtrącenie ale przeczytałam temat i musiałam to z siebie wypluć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×