Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość biedulka_taka

Mam z nim problem.

Polecane posty

Gość biedulka_taka

Cześć, jestem ze swoim facetem 8 lat. Jest dobrze i źle na przemian, ciągła huśtawka. Z jednej strony bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale wydaje mi się, że bez niego mogłoby być lepiej. Nie wiem od czego zacząć- za dużo tego! Zacznę może od tego, że każde z nas rozwija się zawodowo- mamy wolne zawody, nie mamy dzieci ani innych zobowiązań. Nie jestem kurą domową siedzącą w domu i gotującą obiadki ukochanemu. Hołduję zasadzie pół na pół. Wiem, że z miłości nie powinno się tak wyliczać- dzisiaj ty robisz obiad, jutro ja - ale gdybym tak nie robiła, musiałabym wszystko robić. On nie czuje się odpowiedzialny za wypranie ręczników, za zmianę pościeli, myśli że parapety z kurzu i lodówka czyści się sama. Kiedy proszę go o to żeby wynosił swoje brudne skarpetki do łazienki, i tak rozrzuca je wszędzie, mimo, że były o to już kłótnie. Nie należą do super uporządkowanych osób, ale są jakieś granice. Kiedy widzę, że on zamiast umyć naczynia woli zaparzyć sobie kawę w słoiku robi mi się niedobrze. Staram się twardo negocjować wszystko pół na pół ale to wygląda tak, że on sprząta łazienkę w 15 min pobieżnie i uważa ją za posprzątaną, a ja potrzebuję min.45 minut, wszystko robi po łebkach. Jest też problem z kłótniami. Ja jestem osobą która nie zamiata pod dywan, wolę porozmawiać zanim coś urośnie do rangi katastrofy państwowej, ale potrafię przemilczeć pewne rzeczy i czasami przymykam oko. Nie umiem tego jednak robić, kiedy co chwilę coś się dzieje. On woli unikać tematu, liczyć że to minie, że magicznie problem zniknie i robi to nadal mimo że znamy się od lat i wie że to nie działa. W trakcie największych kłótni jest w stanie wychodzić z domu, nie mówiąc gdzie i wrócić nad ranem. Nie dotrzymuje też słowa. Mówi że wychodzi na chwilę na spacer z kolegą na piwko w parku, a wraca po sześciu godzinach z baru. Nigdy nie wrócił do dom na prośbę, płacz ani groźbę. Podkreślam, że nie trzymam go w domu. Może wychodzić ile chce i gdzie chce, kłótnie zazwyczaj dotyczą jego niesłowności. Mówi, że idzie tu, a jest tam. Mówi że wraca za chwilę, a ta chwila trwa sześć godzin. Często sprowadza kłótnię do tego, że ledwo gdzieś wyjdzie to ja już mam problem. Zazwyczaj tak jest- ale tylko dlatego, że zawsze jest inaczej niż mówi. Nigdy nie zadzwoni nie powie, słuchaj zostanę dłużej dobrze się bawię idź spać. Zawsze to ja dzwonię, i dowiaduję się gdzie jest co robi i że nie wraca - dostaję białej gorączki. Nie mam zamiaru na siłę udowadniać mu że mogę robić to samo, może w ogóle robię coś źle- chętnie się dowiem. Bo te i inne rzeczy zaczynają odbijać się na moim zdrowiu. Szczerze mówiąc od kilku lat "bierzemy ślub", dosłownie co roku, za rok już mamy być po ślubie. Kolejni znajomi się hajtają a my cały czas nie mamy pieniędzy, więc nie można niczego planować. On jest muzykiem, zaczyna odnosić sukcesy, w grę wchodzą koncerty, wyjazdy, teledyski i inne rzeczy. Zastanawiam się czy skoro teraz nie mogę się z nim dogadać po ludzku to czy ma to sens. Za chwilę, po kłótni on pojedzie na tydzień w trasę i tyle i zostawi mnie zapłakaną, z własnymi myślami a później wróci do dom i zamiecie wszystko pod dywan. Ma 30 lat i dopiero zaczyna zarabiać, poświęcił wszystko ( w tym 8 lat mojego życia) żeby robić to co lubi- rozumiem to bo sama robię to co lubię, ale jednak jestem programistą nie muzykiem. Ja miałam swoje pieniądze, on pożyczone. Narobił długów i mi i sobie. Nie są one tak duże żebym sobie nie poradziła z nimi nawet sama, ale kilka lat by mi to zajęło. Przez to że nie zarabiał normalnie, ledwo było nas stać na wynajem mieszkania, nie byliśmy nigdy razem na wakacjach, pójście do kina raz na po roku wtedy kiedy widać już u nas jakieś kryzysy. W każdym razie, wychodzi na "chwilę" do kolegów, którzy tez mają po 30 lat i nie mają żon ani dzieci. Wychodzi z domu mając w kieszeni trzy złote, a koledzy mu stawiają bo imponuje im to, że go znają i jest w stanie przepić tak całą noc. Kiedy wychodzimy razem, często kiedy ja mam dość odstawił by mnie do domu i sam zostawał na imprezie. To się już zdarzało, często nawet musiałam sama wracać. Czasem idziemy na chwilę do znajomych bo jest środek tygodnia i idziemy tylko na piwko bo wypada wpaść do kogoś na urodziny a my mamy dużo pracy, więc wpadamy na chwile, ale on nagle chętnie idzie do klubu i zamiast ustalić to ze mną po cichu, stawia mnie publicznie w nieręcznej sytuacji wrednej krowy, która ma coś przeciwko, mimo, wie, że na następny dzień mam ważny dzień i będzie przedłużał imprezę tak długo "jeszcze trochę" , "za pół godziny" "zostań chwilę, zaraz będę wracał" a na końcu i tak wróci sam nad ranem. Czasem jest się w stanie nawalić szybko i to tak, że nie ogarnie i kiedy wracam później niż on, nie mogę wejść do domu bo włoży klucz w drzwi i wtedy trąba jerychońska by go nie obudziła i co ja mam wtedy zrobić? Potem on przeprasza, ale co z tego? On uważa że to wiecznie ja mam problem, że jemu jest dobrze tylko ja cały czas narzekam. Ogólnie w życiu mi dobrze, nic mi nie przeszkadza, z niczym nie mam problemów tylko z jego zachowaniem. Często go tłumaczę, a jak złość mi przejdzie to zapominam. Kiedy się kłócimy wie gdzie wbić szpilkę i bardzo przekracza granice tego co można powiedzieć ukochanej kobiecie często wykorzystując przeciwko mnie to co mu mówię w zaufaniu. Kiedy go o coś poproszę, wiecznie odbiera to jak mus, nawet jeśli może coś zrobić przy okazji. Np. idzie do kolegi, mógłby kupić cukier po drodze. To mówi, że nie planował robić zakupów, ale jednak idzie i kupi ale z łaską. Nie mamy pieniędzy, więc nigdzie nie wychodzimy, bo mi wstyd żerować na hojności znajomych, ale on nie ma z tym problemu. Chyba nie zależy mu na mnie skoro 100% swoich sił wkłada w siebie i swoją muzykę i zrobi wszystko, żeby zdążyć na czas/ dogadać się w sprawie czegoś/skomponować coś. Nie oczekuję wiele, chciałabym, żeby to co mi mówi pokrywało się z rzeczywistością, rozumiem, że sytuacje się zmieniają ale są telefony, smsy? Jesteśmy zaręczeni, wie jakie dla mnie mają znaczenie wyjątkowe momenty, nie liczą się dla mnie pieniądze, czy jakieś materialne rzeczy- liczą się gesty i sytuacje. Ale nie postarał się- włożył mi pierścionek w czekoladki. Oświadczył się w swoim pokoju w domu jego rodziców, w święta. Tyle się znamy- mógł zabrać mnie na zachód słońca, albo zrobić jakiś piknik- powinien mnie znać prawda i wiedzieć, że są "momenty" i "momenty"? Że lubię słowa i chciałabym zaspokoić chociaż raz tą potrzebę "przegadania tej miłości"a nie usłyszeć "kocham cię, czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz moją żoną?" Marzę o tym, żeby poświecił mi trochę czasu, żeby coś dla mnie wymyślił żeby poświęcił mi choć trochę tej uwagi którą poświęca na siebie i swoje marzenia- ale poszedł po najmniejszej linii oporu. O wszystko musiałam walczyć. Może to głupie, ale on nawet nie komentuje moich zdjęć, czy linków które wrzucam. Mamy prawie te same zainteresowania , ale każda rozmowa z nim kończy się kłótnią bo on wie wszystko lepiej, albo poprawia mnie, że mówię coś nie tak. Nie mówi mi komplementów, o wszystko muszę się doprosić "kochasz mnie?" "jak wyglądam", mimo, że brałam kiedyś udział w sesjach zdjęciowych dzisiaj czuję się jakbym była jakaś ułomna. Nigdy nie miałam takich problemów- kiedy mu to mówię on mówi, że poczucie pewności, że jestem piękna powinnam brać ze środka siebie. Nie wiem co mam robić, czuję się źle. On jest moim jedynym źródłem stresów, kiedy się kłócimy zaczynam dostawać pokrzywki. Mam to tylko wtedy kiedy się z nim kłócę. Sama już nie wiem czy to z nim problem, czy ze mną a może nie jesteśmy dla siebie- jak myślicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I będzie tak zawsze. Twój wybór. On jest jaki jest i się nie zmieni. Trochę narcyz, nieczuły, przyzwyczajony do obsługi przez kogoś (jak to narcyz). Niesłowny, mało odpowiedzialny, robi to, co jemu pasuje, jak mu wygodnie. Nie jesteś jego kobietą, tylko zastępczą matką. I tak od niego kiedyś dojdziesz..bo nie wytrzymasz.. Wstrzymaj się z dzieckiem, bo będziesz miała dwoje na głowie, duże i malutkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
*I tak kiedyś od niego odejdziesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
proszę daj mi receptę na to, jak Ty możesz z nim wytrzymywać? a ja mojego nie doceniam chyba... Dziewczyno uciekaj bo to kurna jakiś zapatrzony w siebie goguś bez jaj, arogancki, egoistyczny i jeszcze jaki wstyd, że taki z niego "muzyk" a koledzy mu muszą stawiać.. wolny ptak, okropny typ..współczuję, żeby nie wiem jak był przystojny i zabawny to za nic w świecie z takim przed ołtarz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Dziękuję za odpowiedzi. To nie do końca tak, że sam nic nie zrobi, bo sam wyniesie śmieci albo pójdzie na zakupy, czy z wierzchu ogarnie ale takie pracochłonne rzeczy dopiero wtedy kiedy zarządzę, że trzeba coś zrobić. On ma na wszystko czas. "Nie teraz bo jestem zajęty", "nie teraz bo jestem zmęczony" i robi długo później, albo sama w końcu to robię. Poza tym kiedy mam inne zdanie niż wszyscy nigdy nie stanie po mojej stronie, albo nie przemilczy tylko dołączy się do reszty. Zawsze mam wrażenie, że jest w opozycji. Czy można żyć z takim człowiekiem? Już się do tego przyzwyczaiłam i zastanawiam się czy można to sobie jakoś pookładać żeby było ok, czy to nie pokutują jakieś przyzwyczajenia z dzieciństwa, ze życie musi wyglądać tak jak w domu moich rodziców? Moja matka była osobą która musiała mieć kontrolę nad ojcem i dziećmi , musiała wszystko wiedzieć, nie wiem czy po prostu to ja nie oczekuję za wiele, może przenoszę jakieś schematy do swojego związku, które niekoniecznie muszą mu pasować? Zastanawiam się czy on jest nie do życia czy ja dałam się po prostu udupić w tym związku. Staram się go motywować i wspierać w tym co robi, podsuwam mu rozwiązania z których zazwyczaj korzysta. Kiedy nie mam siły na nic i potrzebuję kogoś kto mnie podbuduje, i mówię mu że potrzebuję motywacji on mówi " to nie gadaj tylko rób" , nie wiem sama co o tym sądzić. Może pójdę do psychologa, nakreślę problem i na kolejną wizytę wezmę jego, niech go oceni i powie mi czy mam racje czy nie jakieś "dziewczyno uciekaj, czy coś". Ciężko mi od tak się z tego wyplątać już próbowałam mimo, że ni potrafię określić jednoznacznie w jaki sposób ten związek satysfakcjonuje mnie jako kobietę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z ostatniego Twego postu jasno widac, ze Ty go wspierasz, on Ciebie nie. Do tego opędza się od Ciebie jak od natrętnej muchy.. (.nie gadaj, tylko rób- to oznaka lekceważenia i odcięcia się od problemów drugiej osoby), jakbys nie miala prawa miec chwili slabosci, gorszego dnia. Odmawia Ci tego, skupiając Twoją uwagę na sobie, bo przecież wszystko się kręci wokół niego, prawda? Nie wiem, czy przenosisz schematy. .Życie we dwoje jest proste, jeśli obie strony dają z siebie na maxa. Jeśli się sobą opiekują nawzajem i troszczą. Strona , która wymaga calej uwagi, absorbuje stale bliską osobę, sama nie wnosząc nic lub niewiele ( obecnosc fizyczna się nie liczy), nie nadaje się na partnera zyciowego. Póki się uklada, jest ok. A gdy masz problem, to radź sobie sama. To egocentryzm i nieumiejętnosc dawania. Jesli potrzebujesz, idz do psychologa. Nie zaszkodzi. I odezwij sie jeszcze, co u Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Dziękuję! Trochę mi lepiej, nie ukrywam, że nazbierało się dużo rzeczy i każda z nich jest pierdołą ale razem dają porządny ból. Brakuje mi słów w tym związku, chwil do których warto wracać, a nie sytuacji kiedy zabiera mnie gdzieś przy okazji. Bo gra koncert, bo umówił się z kolegą czy bo chce gdzieś wyjść. Potrafi znosić moje milczenie kilka dni po jakiejś przykrości i czekać aż pęknę. Wie, że się to na mnie odbija, ale nie zrobi nic żeby to się skończyło. To wygląda tak jakby mnie nie kochał, a mówi, że kocha i często w oczach widzę, ze kocha- ale to chyba czyny świadczą o miłości a nie słowa. Gdybym mogła wcisnąć magiczny przycisk i zapomnieć wszystko zrobiłabym to. Gdzieś w głębi serca wiem, że będzie tylko gorzej. Jego kariera naprawdę nabrała rozpędu, sądzę, że teraz może mnie potrzebować, a za chwilę już nie. Wszystko jest takie sprzeczne, nie wiem na czym stoję, nie mogę niczego zaplanować. Ani przeprowadzki, ani życia wspólnego- on każe mi marzyć o wielkich rzeczach, nie skupiać się na przyziemnych rzeczach, kiedy mi tych przyziemnych brakuje najbardziej. Kiedy zaczynam coś ustalać, kiedy próbuję rozmawiać z nim że źle się czuję z czymś, mówi mi że go wytrącam z procesu ogarniania wspaniałego świata dla nas i że to przeze mnie jest jak jest bo gdybym nie marudziła i nie przypominała o długach itp to on już by zawojował świat dla nas. Bo mówi, że wszystko robi dla nas, jego muzyka też jest "dla nas".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Do tego czuję że podupadłam na zdrowiu. Co chwilę coś tu jakieś bóle kręgosłupa, że aż siedzieć nie mogę, bóle głowy- nigdy takich nie miałam, wychodzi mi pokrzywka, tu jakieś zapalenie ucha, tam mięśni, odporność mam taką, że implantu dentysta nie chciał mi wstawić, a wyniki krwi wskazują anemię. Co prawda siedzę przed komputerem mnóstwo czasu i mało się ruszam ale kiedy mówię mu że źle się czuję to mi mówi "że ty się cały czas źle czujesz", "a kiedy ty się dobrze czułaś", "ciebie cały czas coś boli". Naprawdę zainteresuje się tylko wtedy kiedy mam sine wory pod oczami i jestem biała jak ściana i widać na 100% że jestem chora. Kiedyś zemdlałam w łazience a on akurat wrócił do domu i takiego krzyku narobił , chyba nawet się popłakał przerażony i widać że się martwił, ale potem zrzucił mi że zrobiłam to specjalnie żeby mu coś udowodnić. Nie wiem skąd on to bierze, nie jestem taką osobą, ale przez wszystkie negatywne rzeczy które od niego usłyszałam, czasem tak się czuję.Czy to możliwe, że on nie umie kochać? Że kocha ale nie wie jak to powinno wyglądać? Czy coś może nam pomóc, bo naprawdę kocham go i ciężko będzie mi go zostawić, 8 lat to dużo, nie chcę zaczynać wszystkiego na nowo ( nie boję się tego, kocham jego obecność) ale bardzo martwię się o siebie już w tym momencie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
biedulka_taka dziś Dziękuję! Trochę mi lepiej, nie ukrywam, że nazbierało się dużo rzeczy i każda z nich jest pierdołą ale razem dają porządny ból. xxx pier/doły??? - nie ma zamiaru się z tobą ożenić - nie wraca na noce - potrafi wygonić cię z imprezy - kłamie - narobił długów które musisz spłacać - nic nie robi w domu - nie pracuje, prawda? - traktuje cię jak sprzątaczkę, zrzędliwą matkę, wredną opiekunkę A TY SIĘ ZASTANAWIASZ CZY ON NIE WIE JAK POKAZAĆ CI ŻE CIĘ KOCHA??? ON CIE NIE KOCHA TYLKO ZWYCZAJNIE WYKORZYSTUJE!!! - do płacenia - do sprzątania - do wyżywania się - do opróżniania jaj - (założę się że że rzadko z tobą sypia) głupia jesteś jak byt z lewej nogi - a tak na mrginesie - nie musisz odchodzić - on cię zostawi jak nadejdzie odpowiednia pora (jak dostanie trochę pieniędzy z grania)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Niby ma zamiar się ożenić, zaręczyliśmy się kilka lat temu po prostu nie mamy pieniędzy na nic, to jak wziąć ślub? Nie wychodzi tak często, raz w miesiącu, ale ostatnio zaczęło się to nasilać, nie mam nic przeciwko temu, żeby wychodził - teraz raczej robi mi na złość ale raczej chodzi o jego niesłowność, ze nie jest tam gdzie mówi że jest i nie ma ochoty o tym poinformować, po prostu jak zadzwonię to się dowiem jak nie to nie, (nie że kłamie, gdzie jest) . Nie wygania mnie z imprezy, ale raczej kiedy już można byłoby ją skończyć bo jest późno, bo wyszliśmy razem, bo wie ze wyszliśmy na chwile bo tak się umawialiśmy, on chce ją kontynuować sam i ja mam uznać że to w porządku. Nie jest tak że nic nie robi, ale sam się za nic nie weźmie, trzeba to z nim ustalić- ej twoja kolej na łazienkę, kiedy posprzątasz? "nie teraz", "później". Nie pracuje, bo zajmuje się muzykowaniem. To nie jest tak że ja za wszystko płacę, dzielimy się wszystkim pół na pół więc ja go nie utrzymuję. Owszem spłacam jego kredyt, i gdyby miał stałą pensję było by nas stać na jakieś plany - więc raczej z tego mnie okrada- z planów i stabilności finansowej. Dlaczego miałby rzadko ze mną sypiać? Co to ma do tego? To bardzo ciekawy wątek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czemu kłamiesz? najpierw napisałaś: ""Kiedy wychodzimy razem, często kiedy ja mam dość odstawił by mnie do domu i sam zostawał na imprezie. To się już zdarzało, często nawet musiałam sama wracać. "" a potem "" Nie wygania mnie z imprezy, ale raczej kiedy już można byłoby ją skończyć bo jest późno, bo wyszliśmy razem, bo wie ze wyszliśmy na chwile bo tak się umawialiśmy, on chce ją kontynuować sam i ja mam uznać że to w porządku."" oczywiście że wyganiał cię z imprez - wracałaś sama a on zostawał, pił i bawił się dalej ale bron misiaczka, broń! usprawiedliwiaj jak się tylko da tego nieroba! tak naprawdę to oszukujesz tylko siebie - mnie nie dasz rady! - byłam w związku z takim samym zapatrzonym w siebie ścier/wem jak twój facet - też muzykiem - też "u progu kariery" - nawet gadki o zawojowaniu świata i muzyce dla nas były identyczne niestety - jak staniesz z boku i na to popatrzysz bez różowych okularów zobaczysz wrednego leniwego pijaka i ćpuna, który opanowany manią wielkości traktuje swoją kobietę jak kibel w który można srać i rzygać do woli kochaj i wmawiaj sobie że on kocha - skoro masz dużo czasu marnuj go dla śmiecia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie jest tak że ja za wszystko płacę, dzielimy się wszystkim pół na pół więc ja go nie utrzymuję. Owszem spłacam jego kredyt, i gdyby miał stałą pensję było by nas stać na jakieś plany - więc raczej z tego mnie okrada- z planów i stabilności finansowej. xxx ha ha ha ha ha ha ha nie, nie utrzymujesz go! ależ skąd! ty po prostu spłacasz jego kredyt boszszszse, co za naiwność!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Nie kłamię, Twoje opinie są dla mnie cenne, po to napisałam, tutaj żeby być może dostać obuchem w głowę. On mnie nie wygania z imprezy, on chce po prostu na niej zostać ze mną czy beze mnie. Nie bronię go, staram się rzetelnie przedstawić fakty, tak żeby m.in Twoja opinia mogła mieć sens. On ma mi te pieniądze zwrócić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zobaczysz tę kasę jak świnia niebo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
ale skąd wniosek o tym sypianiu rzadkim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a nie jest tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Właśnie zaczynam się zastanawiać, dlatego ciekawią mnie powody dla których wyraziłaś taką opinię. Może to jakiś schemat i ja głupia go nie zauważam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Nie rozumiem czemu miało by być rzadko, skoro mogłoby byc często, to chyba było by lepiej dla niego, skoro jest takim wykorzystywaczem? Poza tym jako muzyk może sobie do woli wybierać, a nie robi tego więc tym bardziej nie rozumiem wniosku. Jest jakiś powód dla którego faceci tak robią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odrzuc to ulubienie schematów. Jak przeczytalam Twój temat, to poza parymi szczególami, byla to opowiesc o zwiazku kobiety z rodziny. 10 lat...nawet się pobrali..obudzila się, jak chcial brac kolejny kredyt, tym razem hipoteczny na jej panieńskie mieszkanie. Równia pochyła...Tez "stworzony" do wielkich rzeczy, robiący karierę i kiedyś, kiedyś wielkie pieniądze. Ale przez 10 lat na utrzymaniu kobiety...Zimny sukinsyn, obraźalski i czepliwy, złośliwy i wredny. Ta młoda kobieta zaczęła chorować, na wszystko. Nawet miała wrzody żołądka w wieku 27 lat. Organizm wysiadał z nerwów... Dziś ma 35 lat, drugiego , cudownego męża i jest w ciązy:). Spłaca nadal kredyty zaciągnięte na jej firmę dla eksa. .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Słabo to wygląda :( żali mi, fajny z niego człowiek- wesoły, inteligentny jak nikt, poczucie humoru ma takie że nikt mu nie dorównuje. Nie wiem jak miałabym się z tego wyplątać żeby nie cierpieć, nie mam siły na to. Wszystko w swoim życiu musiałabym zmienić. Totalnie wszystko. Nie wiem jak to zrobić i od czego zacząć. Nie wiem czy chcę nawet, to pewnie jakieś uzależnienie- czy można kogoś kochać tak bardzo pomimo wad? To smutne i żałosne zarazem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po co zalozylas temat Autorko? By wywalić trochę frustracji i żyć dalej? Ok, Twoje życie i Twoje decyzje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak to jest schemat ten schemat nazywa się GŁUPIO ZAKOCHANA DZIEWCZYNA I FACET KTÓRY MA JĄ W DU/PIE sorry moja droga - prawda jest bolesna widzę że jesteś fajną dziewczyną ale głupio ulokowałaś uczucia ja się wyrwałam z tego błota (nie twierdzę że mnie to kosztowało zdrowia, sił i kasy) ale

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Zbieram opinie z różnych źródeł. Ciężko po 8 latach nagle wszystko zmienić. Kocham tego człowieka wiązałam z nim plany i jak to bywa w tak długich związkach te plany gdzieś się opierały i o niego. Oczywiście lepiej ewakuować się szybciej, ale i tak nie wiem co robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Naiwna jestes. Jeste tego swiadoma, ze nie jestes szczesliwa w zwiazku, ze nie jest tak jak powinno byc jak bys chciala, sobie zyczyla. Z drugiej strony , jak uslyszalas prawde to zaczynasz go bronic i znajdujesz rozne kontra argumenty na jego korzysc. Zdecyduj sie. Sama tak na prawde nie wiesz czego chcesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Chciałabym, żeby mnie kochał tak jak na to zasługuję. Ale wiem, że nie będzie- decyzja jest jasna. Co nie znaczy że nie trudna. Lepiej jest z myślą, że nie jestem jakaś nienormalna, mówił mi przez lata, że wiecznie mi źle, i że to ja sama jestem sobie winna. Szukam w tym związku co było manipulacją a co nie, łatwiej będzie mi odejść. Przynajmniej na to liczę. Nie bronie go- chce być sprawiedliwa i określić wszystko zgodnie prawdą. Patrząc na to że to opinia moja- jednej strony czyli nieobiektywna staram się patrzeć na to też jego oczami- nie obwiniam się absolutnie- ale zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre rzeczy z jego perspektywy mogą wyglądać inaczej. Dlatego, żebyście mogli mi pomóc staram się uczciwie opowiedzieć o tym jak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezeli sama nie dojrzejesz i nie zrozumiesz to NIKT nie bedzie w stanie CI pomoc lub wytlumaczyc. SAMA musisz podjac decyzje bo juz sie zorientowalas, ze koles ma Cie nie w tym miejscu gdzie Ty jego. Taka prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz juz dosyc prawdy??? Dostalas tylko potwierdzenie swoich najgorszych mysli. Znajdziesz jeszcze tego na ktorego zaslugujesz. PAMIETAJ kazdy jest SAM kowalem swojego losu. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, nikt Ci tutaj nie doradzi, Ty sama gdzies w sobie wiesz co on czuje, co sama czujesz. Ludzie sa wredni i im mniej im mowisz, tym lepiej, bo moga ci powaznie zakrzywic spojrzenie na wasz zwiazek. Swietnie sie doradza innym, kazdy tak szybko wydaje opinie, gotow zmienic czyjesz zycie w 2 sekundy, a sam w swoim wlasnym zwiazku ma balagan. Nigdy nie sluchaj ludzi wrednych, zlosliwych, ktorzy wyzywaja twojego faceta od smieci - ci ludzie znaja tylko czastke waszych relacji, a wyciagaja wnioski nad wyraz - pamietaj, ze idiota ma najwiecej do powiedzenia. Mysle ze twoj facet ciebie kocha, problem jest on sam, ma problem sam ze soba. To ze nie wspiera cie w grupie, to jest ewidentnie sygnal, ze sam nie czuje sie pewnie - jego zachowanie wynika z jego wnetrza. Przedstawilas obraz niepewnego siebie czlowieka, ktory nie umie odnalezc sie w zyciu, ktory ma wielkie ambicje, na granicy megalomanii artystycznej, a w zyciu codziennym jest zagubiony jak mala owieczka. Pomagasz mu ogarnac sie w zyciu, ma tez w sobie cos z malego czlopczyka, mozliwe ze wyrastal w nadopiekunczym domu. Dochodzisz do granicy wytrzymalosci, plany zyciowe wam sie rozjezdzaja, a wlasciciwe czujesz, ze dluzej go nie udzwigniesz na swoich barkach i slusznie. Czas zeby i on dzwigal ciezar zwiazku razem z Toba. Ktos tam pisal, ze on cie rzuci predzej czy pozniej - nie rzuci!!! Musisz w tym zwiazku zaczac myslec o sobie, nie o nim, nie o was - O SOBIE! Nie znam waszych relacji, ale jesli przemilczanie po klotni nie pomaga, to spakowanie walizek i wyprowadzka podziala jak zimny prysznic. Pomoz mu poczuc co straci jesli sie nie dostosuje do ciebie - tak, on ma sie dostosowac. Wyloz mu na lawe czego oczekujesz od niego, nie poswiecaj sie dla niego ani minuty wiecej. Bajeczki o wielkiej karierze to moze opowiadac 15 latek ktorego utrzymuja rodzice, on najwyrazniej z grania nic nie zarabia, ewentualnie malo - niech rozejrzy sie za realna praca, muzyk tez ma wiele innych mozliwosci. Wymagaj od niego racjonalnych planow, nie marzen. Chlanie z kolegami nie powieksza jego szans na kariere, a jesli ty bys chciala dziecko - to jak on sobie to wyobraza. Zywot menela moze prowadzic w samotnosci, po co ma ciebie w to wciagac? on jest mlody, naiwny, nie zauwaza ze czas plynie i konsekwencje rowniez ponosisz ty. Tupnij obcasem z calych sil, pokaz do czego powoli sie przygotowujesz - jestem pewna ze on nawet nei bierze pod uwage rozsania sie z toba. Pomoz mu dojrzec, inaczej wykonczysz sie. Nie sluchaj niektorych krzykaczy tutaj, w szczegolnosci tych ktorzy zaczynaja od wyzwisk!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Dziękuję, za Wasze słowa, prawdy nigdy dość :) Jestem po rozmowie, zbił wszystkie moje argumenty, nazwał hipokrytką, która wszystko chce wiedzieć i kontrolować. Powiedział, że robi błędy tak samo jak i on, i że on będzie pracować nad swoimi o ile ja będę nad swoimi. Powiedział ,że rozchodziliśmy się i schodziliśmy już kilka razy, raz on raz ja na przemian prosiliśmy się o szansę i jakoś dawaliśmy radę. Uważa, że powinnam zająć się sobą, zacząć robić konkretne rzeczy na których mi zależy i na nich się skupić a nie na zamartwianiu i mówieniu czego nie mam i czego mi brakuje. Powiedział ze spędzamy ze sobą za dużo czasu i gdyby nie był egoistą to wcale nie czułby się dobrze ze mną. Powiedział ze niczego ode mnie nie potrzebuje, oprócz tego żebym była obok. Jestem skołowana szczerze mówiąc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedulka_taka
Dziękuję Ci za ten komentarz ostatni! To najrozsądniejsze co usłyszałam. Staram się nie podejmować pochopnych decyzji, 10 razy zawsze wszystko przemyśleć. Nie wiem kim jesteś, ale oby więcej takich ludzi na świecie. Życzę Ci samych dobrych osób na Twojej drodze. Postaram się zastosować do Twoich rad bo są naprawdę sensowne a dalej życie pokaże. Dam znać jak się wszystko ułożyło za jakiś czas!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×