Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Narzeczona wiatru

Proszę pomóżcie jestem załamana

Polecane posty

Gość Narzeczona wiatru

Cześć, potrzebuje wsparcia - czuję, że zaraz oszaleję, mam ochotę krzyczeć! Zacznę od tego, ze wraz z partnerem mamy po 30 lat. Jesteśmy razem od 11. Przez ten cały czas rozmawialismy od czasu do czasu o ślubie i dzieciach i deklarował że chce, wiedział, że to dla mnie ważne. 5 lat temu mi się oświadczył, ale do tej pory nic z tym nie zrobilismy. Może źle to rozegrałam - nigdy nie brałam ślubu, więc nie wiem. Poza tym uważam, że jak się kogoś kocha to nie trzeba niczego "rozgrywać". Myślałam, ze wszystko jest ok i,że nie bierzemy ślubu z powodu braku pieniędzy. Dzisiaj te pieniądze moglibyśmy już uzbierać, nasi rodzice też są chętni, żeby pomóc. Poruszyłam temat ślubu i dzieci. Do niedawna zastanawiałam się czy w ogóle chcę być matką, czy mam w sobie tyle miłości żeby kogoś jeszcze nią odbdarzyć i nagle poczułam, że jestem gotowa. Powiedziałamn o tym partnerowi. Powiedział, że tak, że chce, że "starajmy się". Chciałam dalej pociągnąć ta rozmowę - "a co byś chciał chłopca czy dziewczynkę"? Ale raczej ciężko było ciągnąc tą rozmowę "obojętnie", " bedzie co Bóg da" - chciałam się pocieszyć tym tematem w końcu nie codziennie planuje się dziecko. Odpuściłam jednak, pomyślałam, że jest zmęczony albo nie ma ochoty na rozmowę. Chwilę później wyświetliła mi się reklama tanich lotów, a ja nie byłam na wakacjach od 10 lat, a za granicą na wakacjach właściwie nigdy. Wspomniałam mu, że jest taka super oferta i że znalazłam super miejsce gdzie wrzucają fajne oferty - powiedział, że po co mówię o tym, skoro chciał jechac na wakacje to to przyblokowałam. Oczywiście było tak - jesteśmy 5 lat po zaręczynach, te 5 tysięcy wolę odłożyć na konto "ślub" i wyjechać w podróz poślubną niż jechać na wakacje. On wtedy powiedział, że woli jechac na wakacje. Kiedy znowu poruszyłam ten temat powiedział, że nie sądzi, żebym ja była dojrzała do tego żeby brać ślub i że jest w szoku, że wspominam o dziecku i slubie, skoro jest między nami źle i cały czas się kłócimy. Nie sądziłam, że jest tak źle między nami - owszem kłócimy się jak każda inna para, ale nie wiedziałam, że po 10 latach jestem na jakimś okresie próbnym. On mi zarzuca, że jestem "małostkowa", że czepiam się o pierdoły i jestem niestabilna. Ma pretensje, że nie sprztam i nie gotuję - chciałby żebym ja tobiła to wszystko. A ja nie daję się wykorzystywać. Pracuję wiecej niż on, a on nie chce dzielić się obowiązkami. Nie chce o tym rozmawiać. Na poruszenie ważnych tematów musze szukać okazji i zawsze słyszę "nie teraz", "jestem zmęczony" "nie chcę o tym gadać" - rozumiem to nie kazdy ma ochotę na rozmowy zawsze, ale chyba wypadało by zadbać o uczucia drugiej osoby skoro się widzi że temat jest wazny i powiedzieć "pogadajmy o tym jutro/ za tydzień" albo "wrócmy innym razem do tego" - to sugeruje " nie mam cię w d***e" a nie "nie zalezy mi na tym co myślisz i czujesz" - prawda? Kiedy mówię mu że tak rozmawiaja normalni ludzie i że takie coś sugerują psychologowie mówi mi "taaak, słuchaj innych ludzi". On rozwija się duchowo, czyta książki jakiś myślicieli : osho, mooji itp Uważa, że ja polegam za bardzo na innych ludziach a wszystko bierze się ze środka, z wnętrza i że ja za dużo biorę do siebie. Mówi mi, że on "jest na wyższym levelu i że do mojego nie będzie schodzić" - tutaj np w sytuacji kiedy mówię mu " boże tak się boję otwierać tę firmę" - liczyłam na dobre ciepłe, słowo a usłyszałam - "to nie otwieraj", "po co Tobie ta firma? " - kiedy starałam się mu wytłumaczyć, kiedyś indziej, że to nie jest wsparcie powiedział "że te słowa sa wyrwane z kontekstu i nie o to mu chodziło". Podsumowująć - mój facet ma sporo wad (tak smao jak i ja) i mamy sporo problemów, ale myślałam, ze nasza miłość wszystko wytrzyma i że dajemy sobie powoli radę ze wszystkim. Absolutnie nie czuję się niedojrzała tak jak on twierdzi, nie chce mu udowadniać "że zasługuję na slub z nim" bo tak chyba miało by to wyglądac teraz - sama nie wiem. Ja nie czuję się wazniejsza, lepsza czy gorsza od niego - myślałam, ze jesteśmy na tym samym "levelu". Zaczyna się z tym źle czuć psychicznie - zaczynam szukać problemów w sobie i zastanawiać się czy jestem jakaś niedojrzała - czuję sie tak przez jego słowa i to tak mnie traktuje - to chyba znaczy, że obniża moją samoocenę? Nie wiem co mam o tym myśleć: czuję się jakbym się zagapiła te 11 lat, czuję jakbym nie wiedziała na czym stoję, jakby mi się świat spod stóp usuwałi nie chce mi się żyć. Nie mam z kim pogadać - moi rodzice go nie lubią nie chce pogarszac sprawy, ludziom nie chcę wywlekac takich rzeczy, a do jego matki nie zadzwonię że "syn slubu nie chce brać". On poszedł teraz do pracy (ja pracuję z domu), po wczorajszej rozmowie, bez problemu zostawił mnie bez ciepłego słowa i usmiechu - dla mnie to dowód braku miłości (jak mozna zostawić kogoś samego, na sucho po takiej rozmowie! Przecież w jesteś "odpowiedzialny za to co oswoiłeś" - czy to możliwe, że nie zauważyłam, ze on mnie nie kocha? Czy powinnam uciekać zanim to mnie zniszczy? Czy powinnam próbowac rozmawiać, coś wyjaśnić? Czy unieść się w końcu dumą za sumę różnych zachowań i poprostu odejść - bo ileż można znosić takich przykrości? On powiedział, ze nie chce mnie ranić, ale widzi, ze ja czuję się skrzywdzona - że to moja wina bo biorę do siebie rzeczy, których nie powinnam. Wczoraj opowiadałam u o sytuacji z pracy: pewna pani chce żebym pracowała dla niej na wyłączność ale sama korzysta z innych firm tego typu jak moja a mi ogranicza zródło zarobków tym. Pomyślałam, ze podpiszę umowę na wyłączność tylko wtedy,kiedy oan zgodzi się na to samo. Powiedziałam mu o tym, usłyszałam -> najpierw załóż ta firmę. Jestem w trakie ur********** firmy i dopinam wszystko na ostatni guzik. Takie "najpierw załóż ta firmę" to dla mnie to samo co "przestań pierdo**ć nie mam ochoty cię słuchać" . Po takich odzywkach widzę, że nie jest zainetersowany rozmową ze mną - keidy mu to mówię, mówi, że przesadzam. Nie wiem co mam o tym myśleć. Kocham go, myślałam że to czas na założenie rodziny - że dogramy te wszystkie rzeczy, które nam nie pasują. A on najpierw mówi, że "tak chcę dziecko" a potem " nie wierzę, że o tym rozmawiamy, skoro się kłócimy" - ja nie chcę żeby mi mówił to co chcę usłyszeć i zwodził cały czas, chce usłyszec prawdę - a teraz boję się nawet zacząć rozmowę, żeby nie było, że drążę temat. Z kolei kiedy tego nie zrobię, będę się coraz gorzej czuła. To mnie stresuje, bo nie wiem co z moim własnym życiem! Nie rozumiem czego on wymaga odemnie? W tym momencie ja nie jestem pewna czy on chce ze mną być, czy ja chcę z nim być i co w ogóle się dzieje. mam taki metlik w głowie! Proszę doradźcicie coś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GOSTEK2
Jeśli czujesz się źle, radzę idz do psychologa. To powazne tematy i niestety mężczyźni nie zawsze to rozumieją. Nie wiem czy on cię kocha widać, że ty kochasz jego i że planowałas życie z nim mimo tego wszystkiego o czym mówisz. Żal mi cię bo widać, ze jestes normalna i myślisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Współczuję szczerze
Czy ty jesteś pierwsza dziewczyną tego faceta? Niektórzy dopiero przy drugiej orientują się za co stracili pierwszą i wtedy dopiero żałują. Spodziewam się, że to co piszesz w emocjach nie jest obiektywne, ale nawet jesli twoja wypowiedz jest bardzo subiektywna, to i tak widać, że facet nie rozumie niektórych rzeczy i stara się wmówić tobie że to ty nie rozumiesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
otulona_snem - może i mam jak na dłoni - ale po tych 11 nic nie jest takie oczywiste. Od samego początku wszystko było inne z nim niż z innymi facetami. Tym sobie tłumaczyłam różne sytuacje , że jest wyjątkowy. Nick oczywiście dopasowany do sytuacji :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wasz związek trwa za długo. Dlaczego tak długo odwlekaliście ślub??? Bylibyście rodziną, byłyby już dzieci i inne problemy a facet (czy chce czy nie chce) musiałby się bardziej angażować w codzienne życie. Nie chcę Cię martwic ale ta sytuacja między Wami oznacza początek "szczęśliwego końca".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
inaccessible89 - oczywiście, że jest to męczące. Męczące dla mnie i dla niego i każdego kto musi lub chce to czytać. Ale ja jestem bardz nieszczęśliwa i ciężko moje nieszczęście zamknąć w dwóch zdaniach. On rzeczywiście nie robi nic, mówi że wszystko przyjdzie samo, naturalnie i w nic nie trzeba ingerować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
do gość - dlatego, ze ja nie chciałam nic przyspieszać, nie chciałam do niczego go zmuszać. Bo sądziłam, ze jestem taka ładna i fajna i inteligentna, że powinien skakać z radości ciagnać mnie do tego ołtarza. Bo byłam niepewna czy chcę i czy on się nadaje - długo nie pracował, nie chciał sprzatać , były problemy z podstawowymi rzeczami i keidy się skończyły - kiedy się bardziej dogralismy zaczęłam myśleć że naprawdę to jest to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
otulona_snem dziękuję za opinię. Bardzo jest ona dla mnie przykra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
otulona_wiatrem na pewno przydatna. Niestety. Boże chce mi się wyć! Mam wrażenie że cały swiat się kończy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie czytałam i nie przeczytam. Wiedz, że świat nie kończy się i nie skończy. Przetrwa on i Ty. Głowa do góry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
do Współczuję szczerze - tak jestem jego pierwsza poważną dziewczyną, która przedstawił rodzicom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za długo zwlekalas że ślubem, teraz powinniście mieć dziecko w przedszkolu i na rozważania nie byłoby czasu. Jednak jest jak jest, nie wiem co Ci poradzić. Z doświadczenia Ci powiem, że z tego faceta może być jeszcze w miarę dobry mąż, ale czy akurat dla Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
Ja mam wrazenie, ze ty juz oszukujesz sama siebie i naiwnie wmawiasz sobie, ze slub cos zmieni. Nie, nic nie zmieni. Po pierwsze - przechodziliscie swoj zwiazek, po drugie - przez te 11 lat rozwineliscie sie w zupelnie innych kierunkach i powoli jest problemem, zeby znalezc jakis wspolny mianownik. Jemu jest obojetne co sie u ciebie dzieje i zbywa cie przy kazdej okazji rozmowy, dajac ci miedzy wierszami do zrozumienia, ze nie spelniasz jego oczekiwan. Nie chce cie zalamywac ale z tej maki chleba nie bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spokojnie, wypaliło się. W koncu macie staż jak nie jedno małżeństwo... Teraz sa dwie drogi: rozstanie albo odbudowanie tego co powoli tracicie. Ale do odbudowy potrzebne jest zaangazowanie obu stron. Zacznijcie robić coś tylko dla siebie, razem. Zbudować taka intymność jak była na początku. Wtedy zobaczysz czy jemu to daje szczęscie czy tez zacznie się od Ciebie opędzać. Powodzenia, wierzę że przetrwacie ten kryzys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
gość własnie nie chciałam tak, żeby dziecko było jedynym co nas trzyma przy sobie niczego nie chcialam przyspieszać. Czuję się jakby te co złapały faceta na dziecko były lepsze odemnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mysle ze jakby ba prawdę chciał żebyś była jego zona to juz dawno bylibyscie po ślubie. 5 lat juz minęło od zaręczyn, chyba oświadczył Ci się ,,dla świętego spokoju", bo czuł jakąś presję z Twojej strony, może ze strony rodziny również. Wydaje mi się ze zobojetnialas mu. Ja bym odeszła na Twoim miejscu i zobaczyła jak on zareaguje gdy powiesz ze to koniec- jeśli Cie kocha to będzie walczył o Ciebie- w końcu to z jego winy nastąpił rozpad zwiazku. Jak nic z tym nie zrobi- będzie jasne, ze na rękę mu to rozstanie i Cie nie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co w tym dziwnego ze facet nie chce żenić się z brudasnica która nie potrafi gotować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
do gwoli wyjasnienia - mamy podobne zainteresowania - ta sama branża, ta sama muzyka, podobne rzeczy nam się podobają i podobne niepodobają. Kazdy ma inne zacięcie - swoje zainetersowania ale mamy wspole mianowniki. Nie myślę, żeby uratowac żwiązek ślubem - ja do tej pory nie wiedziałam że trzeba poważnie ratować związek, albo że już nie ma czego ratować!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
do gość - dziękuję za opinię. Rozstanie... nigdy o tym nie myślałam! I nawet nie chcę... nie dlatego że nie moge mieć innego - mogę bez problemu. Poprostu tego kocham ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
gość gdybym odeszła to nie starał by się o mnie, uznał by że skoro to zrobiłam to tak będę szczęśliwsza. To jest typ który po tym jak stanie się coś złego, uwaza ze tak musiało się stac i potrafi to zmienić w pozytyw. Zawsze to doceniałam - ale nie w tym przypadku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet nie chce zadnych slubow i dzieci - potrzebuje tylko sprzataczki i darmowego wora na sperme i kogos kto dolozy do rachunkow - nawet tego nie ukrywa!!! A ta idiotka teraz bagle sie obudzila i dorabia ideologie do tego zalosnego pseudozwiazku I jeszcze jedno - zlapanie na dziecko nic ci nie da - jak zajdziesz staniesz sie niepotrzebna - nie vedziesz miaka kasy zeby mu oplacac rachunki i nie bedzie seksu - zostaniesz samotna mamusua wywalona do rodzicow i dostaniesz max 350 zl alimentow!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
do gość potrafię gotować i sprzątać. Ale nie powinnam robić tego tylko ja. Kiedy on się nie dokłada do obowiązków domowych przestaję robić cokolwiek. Nie będę czyjąć służącą. Albo żyjemy razem i o wszystko razem się staramy albo nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
dziś - wcale nie chcę łapac nikogo na dziecko - gdybym chciała zrobiła bym to 11 lat temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po jaka cholere glupie pipy mieszkacie z chlopakami przed slubem?jestescie darmowymi materacami i sluzacymi.a jak se chlop pouzywa to po co ma sie zenic.dalej robcie tak jak wam media sugeruja,oni chca zrobic z kobiet wycieruchy a wam wydaje sie ze to emancypacja.macie nie miec rodzin-czyli oparcia.a najlepiej wyniescie sie z Polski i zrobcie miejsce wiecie dla kogo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No wlasnie! Nie bedziecie razem - juz nie jestescie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po jaka cholere glupie pipy mieszkacie z chlopakami przed slubem?jestescie darmowymi materacami i sluzacymi.a jak se chlop pouzywa to po co ma sie zenic.dalej robcie tak jak wam media sugeruja,oni chca zrobic z kobiet wycieruchy a wam wydaje sie ze to emancypacja.macie nie miec rodzin-czyli oparcia.a najlepiej wyniescie sie z Polski i zrobcie miejsce wiecie dla kogo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
dziś - cóż, powiem to swojej córce, jesli będę ją miała. Teraz sama nie wiem co robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
Nie masz za wiele opcji chwilowo. Zostaje ci jedynie spokojna i szczera rozmowa. Szczera do bolu, gdzie wszystko trzeba nazwac po imieniu. Przede wszystkim trzeba sobie wzajemnie powiedziec jakie kazde z was ma wyobrazenie o dalszym zyciu. Zasadnicze pytanie: czy on chce byc nadal z toba. Bo ty jak piszesz, chcesz bo go kochasz. Jesli on tez nadal chce to trzeba sobie powiedziec jakie ma sie oczekiwania od drugiej osoby. Czego ty oczekujesz od niego i czego on oczekuje od ciebie. Bedziesz miala przynajmniej wyrazny obraz jego wizji i wtedy zdecydujesz co dalej. Bedzie ci odpowiadac to dobrze, jesli nie, to musisz sie powaznie zastanowic co dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczona wiatru
gwoli wyjasnienia - próbowałam już rozmawiać. Każda rozmowa kończy się oskarżaniem i kłótnią. Staram się go nie oskarżac, tylko mówić jak się czuję z czyms i jak coś odbieram. On za to obwinia mnie o wszystko i wmawia mi " ty jesteś taka", "bo ty tak robisz" i najbardziej dziwne jest to, że mówi o rzeczach, z którymi nie mam nic wspólnego :( Na końcu mówi, że sie nie dogadamy, bo jestesmy na innych levelach bo on się rozwija duchowo więc więcej wie na swój temat. Bardzo chciałabym z nim porozmawiac, ale teraz jak jest w pracy nie będę zaczepiac go na facebooku, bo szału dostanie i powie, ze jest w pracy i i tak nie będzie chciał rozmawiać. Pozostaje mi czekać do 18 aż wróci, a wtedy będzie zmęczony i rozmowa też nie wydaje się najlepsza opcją. Poza tym rozmawialismy o tym wczoraj i rozmowa skończyła się jak skończyła. Skoro on mi zarzuca, że się czepiam i wiecznie coś mi nie pausje i że wiecznie wyciągam ciężkie tematy - to nie sądzę, żeby ta rozmowa dzisiaj się udała. A z kolei czekac grzecznie miesiac i usmiechac się i udawać że jest ok żeby wrócić na spokojnie do rozmowy "na luzie" nie ma sensu. Ja dzisiaj nic nie zjadłam, żołądek mam zawinięty w supeł i wykończę się jeśli nie przeprowadzę dzisiaj rozmowy, której nie mogę przeprowadzić bo on pewnie nie chce. Sam nie wróci do tematu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×