Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość karolina_kola

rozstanie i paraliżujący ból po odrzuceniu

Polecane posty

Gość karolina_kola

Mój partner, z którym spędziłam prawie 5 lat podjął kilka dni temu decyzję o rozstaniu, z którą w żaden sposób nie mogę się pogodzić. Pierwsza moja reakcja była emocjonalna, popłakałam się i prosiłam go aby dał nam szansę. Niestety im bardziej się poniżałam w ten sposób, tym mocniej on nie ustępował... Mieszkamy razem i aktualnie pakuję się i przeprowadzam. Jestem zrozpaczona. Serce mi się kraja, czuję się jakbym była w żałobie. Po nim też widzę, że znosi to ciężko. Jest dla mnie dobry, ale oschły i zimny. Czuję, że się nie pozbieram po tym. Nigdy nie doświadczyłam tak mocnego bólu psychicznego. Najgorsze uczucie na świecie. Nie mogę jeść, spać, pracować, trenować ani zajmować się rzeczami które do tej pory sprawiały mi przyjemność. Bardzo chcę go odzyskać, ale nie wiem co robić. Powód rozstania według niego to brak zgrania. Uważa, że bez niego odżyję. Co robić? Walczyć, czy odpuścić? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najgorsze są wieczory, nie potrafię sobie poradzić. Jeśli tak dalej będzie, to się wykończę. Ile miesięcy, lat musi minąć, aby już tak się nie czuć...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj, a jaki był powód rozstania? Zapraszam Cię na temat: rozstanie... tesknota... nadzieja... powrot? Jest nas tam kilka osób, w bardzo podobnej sytuacji ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chlopak por\uchal dziewczynę 5 lat bez ślubu, mieszkanie na kocią łapę, znudził się i papa, kazał jej się wynosić z domu jak starej zużytej szmacie, która się znudziła. Nie ma o co walczyc, odejdź Z godnością, a na drugi raz szanuj sie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czuję się jak zwierzę oddane do schroniska. Szukam w sobie siły, aby odejść z godnością i nie prosić go o szansę. Ale tak mocno jestem zakochana, że wydaje się to nie możliwe. Jak żyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie, potraktował cię jak zwierzę, które się znudziło i wywala je z domu na zbity pysk, za kim ty płaczesz dziewczyno? on cię potraktował jak zwykłą dzi\\wkę.... 5 lat ru\chał bez zobowiązań, znudził się i wypieprzył z chałupy, i tak dobrze że masz gdzie iść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co to znaczy "bez zobowiazan?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale pieprzycie bez sensu, ze potraktowal ja jak dziwke czy szmate itd. A co gdyby byli malzenstwem i facet chcial sie rozwiesc to mniej byscie po nim jechali? Akurat.. Wspolczuje ci autorko ale coz mozna rzec w takiej sytuacji. Zycie - ludzie sie rozstaja, rozwodza, umieraja itd. Zawsze cos sie konczy a zaczyna drugie. Bycie z kims nie jest gwarancja ze dana osoba bedzie z nami do konca swoich dni. Nie wieszajcie psow na kolesiu. Jesli podjal decyzje o rozstaniu to pewnikiem zrobil tak bo tak po prostu czul. Wszyscy tak robimy czyz nie? Moze wypalilo sie jego uczucie do ciebie (wybacz ale nikt nie ma obowiazku "kochania" nas na sile, tego sie po prostu nie da zrobic, serce nie sluga) i zwyczajnie chce zyc swoim zyciem, bez ciebie, inaczej. Postaraj sie nie dorabiac do tego jakiegos wiekszego dramatyzmu - w miare mozliwosci. Teraz jestes obolala ale zapewniuam cie ze nic nie trwa wiecznie - koniec twojego zwiazku jest tego przykladem - i nawet najciezszy bol w koncu opada. Wydaje ci sie ze sie nie pozbierasz ale dojdziesz do siebie, powoli, stopniowo az kiedys z zaskoczeniem stwierdzisz ze nie ma juz w tobie ani bolu ani pragnienia zatrzymania go przy sobie. Wielu z nas myli milosc z uzaleznieniem. Czujemy sie niepelni, wybrakowani, samotnosc i rozstanie kojarzy nam sie z najczarniejsza czeluscia a uczucie do drugiego czlowieka przybiera forme silnego uzalezniania (my to nazywamy miloscia, przywiazaniem itd) a na dodatek kompulsywne mysli utwierdzaja nas w tej iluzji. Dojdziesz do siebie i wyjdziesz z tego silniejsza i jakby bogatsza w doswiadczenie. Wiekszosc z nas chcialaby doswiadczac tylko dobrych rzeczy w zyciu i reagujemy wrecz fobicznie na te "negatywne" zdarzenia ale one tez maja miejsce. Twoj partner ma prawo do swoich decyzji i do swoich uczuc tak jak ty do swojego cierpienia teraz. Pozwol mu odejsc. Nie kreuj jeszcze wiekszego cierpienia dla siebie samej i dla niego poza tym, ktorego juz doswiadczasz. Wyjdziesz z tego. Bywaja na swiecie gorsze rzeczy i ludzie z nich wychodza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i na sile nie staraj sie byc silna teraz.. zaakceptuj nieprzespane noce, rozwalony system mentalny itd. Nie dodawaj do tego wiecej niz juz jest mimo wszystko. Zawsze staraj sie pamietac, ze "zla pogoda nigdy nie trwa wiecznie". Bylam kiedys w podobnej sytuacji tylko ze to ja bylam ta konczaca zwiazek. Bylismy razem przez 8 lat i koncowych klika lat to z mojej strony byl bezustanny konflikt pomiedzy poczuciem obowiazku wobec partnera a pragnieniem wyrwania sie z tego zwiazku w ktorym nic nie zgrywalo (podobnie jak okreslil twoj byly) i bylismy dla siebie niczym dwoje obcych ludzi. Nie bylo nawet zwyklego szacunku, tylko ciagly bol i zmeczenie z obu stron. Oczywiscie temat seksu, czulosci czy jakiejkolwiek bliskosci fizycznej cy duchowej byl dawno zapomniana abstrakcja. Pojawila sie u mnie przez to depresja i mysli samobojcze. Pragnelam rozstania tak bardzo ze az zatruwalo mi to zycie. W koncu zdecydowalam sie na ten krok. On zareagowal bardzooooo emocjonalnie (normalka) ja zas bylam chora z poczucia winy i strachu, ze trafi mnie nagly szlag i Bog ukarze mnie za to, ze "zrujnowalam" komus zycie. Z drugiej strony nie moglam postapic inaczej. Po prostu nie moglam. Zanim podjelam decyzje o rozstaniu probowalam zmienic sposob myslenia o naszym zwiazku, zajrzec w siebie, naprawic cos na lepsze ale wszystko bylo daremne jesli cos po prostu nie dziala. To troche tak jakbysmy chcieli szpik kostny zmusic by przyjal sie po przeszczepie w ciele chorego na bialaczke (jakkolwiek durne wydaje sie to porownanie) Byly z jego strony lzy, krzyki, straszenie mnie samobojstwem, jedna nieudana proba nawet sie zdarzyla, plus cale mnostwo dramatu z ktorym nie dawalam rady. Wyladowalam u psychologa, rozwalil mi sie organizm nawet (podobno z powodu stresu). Troche to trwalo. Caly czas blagal mnie o szanse a ja w glebi serca chcialam zeby jedno z nas umarlo zebym poczula sie zwolniona z czegokolwiek. Dalam mu ta szanse (poczucie winy i lek o niego) i znow zamieszkalismy razem. Przez krotki czas bylo dobrze ale stopniowo wracalismy do tego co bylo kiedys - konflikty, rozczarowania, oczekiwania itd. Depresja powrocila u mnie z zdwojona sila. W moim wnetrzu zywilam do niego uraze i nienawisc za to ze nie pozwolil mi zyc moim zyciem (oczywiscie zdajac sobie sprawe ze do niczego mnie nie zmuszal) on zas znow stal sie oschlym i odleglym czlowiekiem z ktorego uciuekalo zycie. W koncu nadszedl moment w ktorym postanowilismy rozstac sie naprawde. I to postanowienie wyszlo od niego. Stwierdzil ze zrozumial cos wreszcie i ze uwolnil sie w ten sposob od oczekiwan i pragnienia zatrzymania mnie przy sobie. Znalazl swoja sile w sobie. Poczulam jakby ktos zdjal z moich ramion olbrzymi ciezar. Nie jestesmy juz razem. On mieszka gdzie indziej, realizuje swoje pasje i dazy do celow jakie sobie wyznaczyl, ja zyje po swojemu czuje ze odzylam, poznaje siebie na nowo i naprawde zaczynam siebie lubiec po raz pierwszy w zyciu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do goscia z 14.25 Bardzo sie ciesze, ze Twoja historia skonczyla sie szczesliwie. Ja jestem na etapie powrotu po odejsciu i oboje juz wiemy, ze miedzy nami sie nic nie naprawi, ale tkwimy w tym dalej. Ja sie zaczelam leczyc na depresje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Koraliki na Guziki
Autorko, wiem, jak się czujesz. Przeżyłam taki ból. Musisz odejść z godnością, nie ma innego wyjścia. Ból z czasem osłabnie, a w końcu wygaśnie, ale to trochę potrwa. W tym czasie nie poniżaj się, nie błagaj o powrót i szanse, bo tylko przedłużysz sobie cierpienie. Zajmij się sobą, napij się wina z koleżankami, zrób sobie spa, kup nowe ciuchy, jedź na wakacje. Idź do kina, na koncert, na spacer. Cokolwiek, na co znajdziesz trochę energii. I powoli, powoli wrócisz do życia. Po miesiącu będzie już lepiej. Jeszcze jedno: z draniami którzy nas zostawiają często jest tak, że gdy kobieta zachowa się z godnością, to po miesiącu oni dochodzą do wniosku że jednak popełnili błąd. Przepraszają i proszą wtedy o powrót. Na ten powrót nie wolno się zgodzić! To bardzo ważne i bardzo trudne. Ostrzegam Cię, bo coś mi się widzi, że tak może być w Twojej sytuacji. Ja miałam taką historię i głupia zgodziłam się przyjąć drania z powrotem. Po 2 miesiącach zostawił mnie znowu, a ja znalazłam się w dużo gorszej depresji niż za pierwszym razem. Bo kochałam go i jednocześnie wiedziałam, że pozwoliłam się potraktować jak byle szmata i na dokładkę miałam do samej siebie potworny żal. Na pocieszenie napiszę Ci, że czas leczy wszystko. W tamtym momencie życia myślałam, że nie będę już nigdy w ogóle zdolna do obdarzenia kogokolwiek innego uczuciem. Dzisiaj żyję w cudownym udanym związku. Tobie też się poukłada, zobaczysz! Tylko teraz - musisz to przetrwać. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do gość dziś - przykro że musiałaś przez to przechodzić. Ja byłam chora na bulimię i miałam poważną depresję, ale to właśnie mój partner pomógł mi z tego wyjść i nie opuścił kiedy powiedziałam o swoim problemie. Wówczas nasza miłość stała się jeszcze większa. Naprawdę dużo mu zawdzięczam... Obecnie jestem zdrowa i wiem że ten koszmar już nie wróci. Potwierdzeniem jest obecna sytuacja. Jednak mój stan można porównać do osoby będącej w żałobie :( Namiętność nigdy nie wygasła. W łóżku byliśmy bardzo zgrani zawsze. Koraliki na Guziki tak właśnie chcę to załatwić. Odchodzę w dobrej atmosferze, jednak rozstanie jest okupione ogromnym bólem. Staram mu się już tego nie pokazywać. Zacisnęłam zęby, pakuję się i w sobotę wyprowadzam. Wydaje mi się, że nie będzie chciał do mnie już wrócić, chociaż usłyszałam od niego, że jeśli jesteśmy sobie pisani, to na pewno będziemy kiedyś ze sobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
TRZEBA POGODZIC SIE Z LOSEM.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak ktos nas zle traktuje to trzeba sie rozstac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak .moze bedziemy ze soba w nastepnym wcieleniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odpuścić ! Żaden facet nie jest wart tego , żeby o niego walczyć . Prędzej czy później każdy z nich pokaże ,, na co go stać " .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie warto bylo kochac tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chce sobie mowic, ze nie warto bylo tak kochac, bo to jeszcze bardziej boli. Rozchirowałam sie juz nue tylko psychicznie, ale tez fizycznie. Ciagle boli mnie glowa, mam rozstroj zoladka i to dziwne kłucie w klatce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak dziala na nas stres. Zaakceptuj to i nie stawiaj oporu bo bedzie tylko gorzej. Poddaj sie temu i odpusc. Wtedy nawet bol cie opusci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już nie stawiam oporu. Wcześniej nie mogłam przyjąć do siebie całej tej sytuacji, myślałam że śnię. Dotarło w końcu do mnie, że to naprawdę koniec. Jeszcze się nie wyprowadziłam (dopiero w poniedziałek), a już tak mocno za nim tęsknię. Załamka :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
karolina coś przedłuża się twoja wyprowadzka,jeśli robisz to specjalnie to duży błąd. Boli i będzie jeszcze długo bolało niestety taka prawda z doświadczenia poradzę tobie 1 nie utrzymuj z nim kontaktu i nie szukaj go pod byle pretekstem bo przedłużysz swoje cierpienie.Kiedyś pozwoliłam by były do mnie dzwonil, to on szukał kontaktu choć był z inną ....nie chciałam juz nim by ale to i tak bolało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to w jakim celu oni szukają kontaktu? żeby się poznęcać, czy może jednak tęsknią? ostateczny termin przeprowadzki jest w niedzielę lub poniedziałek, wszystko tu zależy akurat od logistyki, chociaż nie ukrywam, że mogłabym to przedłużać. Zdaję sobie sprawę, że całkowite urwanie kontaktu to najlepsze rozwiązanie. Ale on też był i jest moim najlepszym przyjacielem:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziś ostatni dzień mieszkania razem, ostatnia noc... Ból w klatce znów silny, nie opuszcza mnie ani na moment. Przede mną próba, czy dam radę bez niego żyć, czy powstrzymam się od kontaktu, czy przestanę go kochać, a jeśli tak to ile czasu mi to zajmie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie kontaktuj sie z nim i nie pozwalaj mu na kontakt ze soba. Mowie to z wlasnego doswiadczenia. Na poczatku bardzo boli, ale kontakt nie przyniesie Ci ukojenia. Bedziesz zyla zludzeniami i nadzieja i tylko przedluzysz swoje cierpienie. Bedziesz sie doszukiwala oznak milosci w kazdym jego slowie. Poplacz, pocierp, upij sie, nawet przespij z kims, co tam Ci pomoze. A pozniej sie pozbieraj i zyj dalej. Nie bedzie latwo, ale to minie. Jak z bolem zeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dasz sobie rade
Jestem w identycznej sytuacji wlasnie teraz!! Od jakiegos czasu w moim zwiazku bylo coraz bardziej obojetnie i w koncu zaczelo sie naprawde psuc, glownie z tego powodu, ze nie mial dla mnie czasu.... Po awanturze w poprzednia sobote wyszlam z domu I spie u kumpeli. Mam nadzieję, ze uda mi sie wziac wolne I we wtorek zrobic przeprowadzke. Jest naprawde ciezko, bo to jest facet, z ktorym byłam pare lat I chcialam rodzine.... Ale on rzucil mi tym wszystkim w twarz... Podobno jestem fantastyczna dziewczyna I fair I co z tego.... Jestem zrozpaczona I zla jednoczesnie I mam nadzieję, ze bardzo zateskni, ale juz jest za pozno.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dasz sobie rade
Przyznaje, ze nie wiem jak to zorganizowac, ale odezwe sie w tej sprawie. Na razie po wczorajszej awanturze, kiedy juz doszczetnie stracilam zludzenia, musze sie przed wszystkim stamtad wyniesc I na razie to sobie usiluje zorganizowac. Zlosc mnie motywuje, bo czuje, ze wszytskie marzenia I pragnienia ktore mu chcialam dac, po prostu rzucil m w twarz... Bez wielkiego powodu wlasciwie.... Tym tez sie nie daj!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×