Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 30 stka *77

Samotność w małżeństwie - a może jest ktoś komu też dokucza...

Polecane posty

Gość 30 stka *77

Witajcie! Mam ochote nawiazać znajomosci z kobietami, mężczyznami, którzy też czują czują się odrobinę a moz ei nie tylko:) zagubieni i osamotnieni w rutynie zycia codziennego Może temat sie powtarza, ale może akurat teraz ktos poczuje, że też chce się wygadać i poczuć lepiej, że nie jest sam i że to norma.......................:):) całuski pozdrawiam;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No chwilami to faktycznie gdzies ta bajka z dzieciństwa umyka. Miało być tak pięknie... :) Kiedyś narzekałam na brak faceta ze to otoczona byłam koleżankami. Ale jak to bywa, gdy mi się poukładało z mężczyzną to koleżanki nagle się gdzieś zapodziały. I to nie ja nie miałam czasu. A facet jest przekochany, ale to jednak facet :) Jesli w ogóle słucha co mówię to i tak juz jest sukces, o zrozumieniu nie ma mowy :) Dlatego czasem mi brak kogoś z kim można by normalnie pogadać, ponarzekać na figurę, na brak kasy, na faceta ....:) 30tka w taki kierat jak piszesz to czasem same się wpędzamy, Ja na początku wspólnego mieszkania strasznie się chciałam wykazać, co dzień świeże bułeczki, obiadki, śniadanka do pracy i im ja więcej robiłam tym mój książę mniej... brrrrr trzeba uważać. Ale teraz taka mądra jestem bo akurat mamy wiosnę w sercach :) Ale bywają kryzysy i wtedy mam ochotę wszystko rzucić Ale o tym w następnym odcinku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna30-stka
U mnie po kilku latach małżeństwa jest cudownie. Nie uważam, że zawsze przychodzi taki okres, że rutyna zabija. Bo nie zabija. Miłość to jest w końcu rutyna. Wybieramy daną osobę, codziennie, od nowa. Kochamy w niej to, co jest jej elementem, a szczęściem jest każdy spędzony z nią dzień. Chyba, że "miłość" była tylko przelotnym zauroczeniem... Z jednej, z drugiej strony, bądź dla obojga. Mój mąż od zawsze był moim przyjacielem. Mógliśmy nie mieć czasu na wyjście z domu do kina, czy jakiejś knajpki. Zawsze jednak mieliśmy czas, żeby porozmawiać. Rozmowa była najważniejszym elementem naszego związku do jego początku. Wspólne spojrzenie na świat, wspólne pasje, które rozwijamy. Żadna przyjaciółka nie zastąpiłaby mi mojego męża, bo nikt tak mnie nie rozumie, a zakupy z nim to czysta przyjemnośc. Ja z nim gram w koszykówkę, którą od zawsze bardzo lubiłam, oglądam mecze (dosyć ruchliwa ze mnie babka, nieważne ile mam lat), jeździmy na wycieczki rowerowe, on sam mi proponuje zakupy, robi niespodzianki. Nie mamy dla siebie tyle czasu jak w chwili, gdy byliśmy bardzo młodzi, to naturalne. Codziennie niemalże dawanie kartek, codzienne wychodzenie z domu. Człowiek bywa tak zmęczony, że nie ma ochotę tylko paść. Ale właśnie wtedy nie gotuję, mam to w nosie. Od początku nie starałam się jak głupia by być wzorową panią domu. Jestem tylko człowiekiem. Dla mojego męża ważniejsze jest moje samopoczucie niż obiad, zawsze możemy zamówić jakieś jedzenie, obejrzeć film, albo mąż sam ugotuje. Uczyliśmy od samego początku wspólnego życia, on przez lata opiekował się chorą matką i był nauczony zajmowania się kimś, więc to miałam już z głowy. Wszystko zależy od ludzi. Jeszcze seks... Tu powiem tak, ja od zawsze niemal miałam większe potrzeby. Mój mąż jest z tych, który nie oglądał filmów porno, ma umiarkowany temperament, lubi się czulić, pieścić. Mnie to wystarcza, bo choć bardzo lubię seks, nie jest to mój priorytet. Gdy czuję się zaspokojona wewnętrznie, szczęśliwa, wtedy troszkę rzadszy seks mi nie przeszkadza. Ale gdy mogę gonię go do łóżka, albo on mnie pieści, gdy nie ma tyle siły. Do związku trzeba podchodzić od początku bardzo odpowiedzialne, chociaż to trudne dla niektórych w tych pierwszych chwilach uniesienia myśleć racjonalnie. Choć szczęście w małżeństwie to częściej sprawa przypadku, warto spróbować już na samym początku stworzyć związek oparty na przyjaźni, pomocy, szacunku i rozwijać miłość, na głębszą, uczuciową relacje. Życzę mądrych decyzji. Czasami to nie miłość wygasa, tylko ludzie się gubią we własnych życiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość belka44
Mrowko wiem co to znaczy mój mąż też mz przyjaciółke niby nie chce od nas odejść ale, nie zrywa znia kontaktu.W piątek spotkał się z nią potajemnie.Odkryłam to dam mu szanse ale, czy warto? gdy ktoś tak oszukuje.Prosił błagał na kolanach boi się matki siostry reakcji ludzi.Ona nie chce z nim byc ma za dużo do stracenia ale, jest jak modliszka.Mąż nie zdradz mnie fizycznie ale codziennie psychicznie. Mowi,że ona go rozumie tak jak nikt myśle ,że ją kocha.Co robić poradzcie?ak żyć ćzy to moja wina?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olcia 07
witam i ciesze sie ze jest taka strona bo naprawde mam juz dosc jestesmy 5 lat po slubie a 11 razem mamy swietna 8 miesieczna corke ktora przyszła na świat po wielu trudch a jednak wszystko co robie jest zle wogóle z mna nie rozmawia spełnia swe marzenia realizuje pasje a ja podobno ta atrakcyjna jestem tylko jestem z boku i spełniam role sprzataczki kucharki a rzadko kochanki niewiem czy to facet taki jest czy ja za wiele wymagam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Przeczytałam parę watków i w każdym z nich znalazłam kawałek swojego życia.. Dobrze pogadać z kimś kto ma podobne problemy i wie o czym mowa.. Czy któreś z Was maiłyby ochotę na pogadanie czasem? Jesli tak odezwijcie się na maila: NIEzadowolnicka@hotmail.com Razem raźniej!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego zaraz
Do autorki postu powyżej. Idź do pracy. Przestan tylko życ życiem meża i wydawac jego forsę. Zarób swoją, stań na własnych nogach. I wtedy zobaczysz, czy chcesz z nim jeszcze byc czy nie. Bo na razie marnie to widzę, a już dziecko to w ogóle, wybacz, poroniony pomysł w tej sytuacji. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość www.newfashiostore.pl
:) nowe płaszczyki, spodnie, swetry jesienne firmy New Look w sklepie www.newfashionstore.pl - ZAPRASZAM Część rzeczy wystawiam na allegro - proszę sprawdzić komentarze : http://allegro.pl/ciemno-rozowy-plaszczyk-plaszcz-new-look-roz-34-i1809737272.html http://allegro.pl/kardigan-dlugi-sweter-swetr-new-look-roz-38-i1810486694.html http://allegro.pl/kardigan-sweter-szary-melanz-new-look-roz-42-i1798809725.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajoma437
Znalazłam ostatnio forum gdzie się bardzo podobny temat i nikt nie chce biednej dziewczynie pomóc w jej rozterkach... Może Wy zechcecie to zrobić, ja bym pomogła ale nie byłam w takiej sytuacji więc nei wiem jak to jest... Jakby ktoś się zdecydował to zostawiam link: www.daymynews.pl/?topic=czujecie-sie-samotne-w-zwiazku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AkIuna
...nie jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość z 13,57 piszesz to na podstawie obserwacji swojej matki ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropelka żalu
Witam Moja Droga :), nie masz nicka, więc to tymczasowo Twój pseudonim ode mnie. ;) Moja Droga, Twój ostatni post jest dopełnieniem Twojej historii i był potrzebny, bo nieco więcej światła rzuca na Twoja historię. Bardzo dobrze, że tu piszesz. Jesteś w ciężkiej sytuacji i niejako sama, a tu możesz zrzucić z siebie po części ten ciężar, wygadać się i może złapać mały dystans do sprawy. My na pewno tylko po części znamy Twoją historię dlatego nasze wypowiedzi są czasem nietrafione czy na wyrost. Z tego co piszesz etap wyciągania ręki masz za sobą, rozmowy z mężem też. Więcej ta cisza między wami i rozłąka to taki rodzaj separacji. Ja na Twoim miejscu wykorzystałabym ten czas na wyciszenie i zadbanie o własne zdrowie psychiczne. Mimo wszystko... Może ktoś mógłby Cię wysłuchać i wesprzeć, ale w realu? Po za tym, jeśli już wszystko widzisz na pozycji straconej, a ja bym jeszcze widziała nadzieję dla was, to możesz jeszcze poczekać i zobaczyć jakie kroki podejmie Twój mąż. Wydaje mi się, że choć sytuacja jest tak paskudna to jeszcze odwołując się do waszych uczuć i miłości, która zaprowadziła was przed ołtarz, możesz dać szanse mężowi, ale już na własnych warunkach. Nie zmusza Cię do kontaktów ze swoimi rodzicami. Opowiada się za Toba i informuje rodziców, że zawsze są mile widziani u was. A jeśli rodzice nie chcą ciebie widzieć akceptować to i on ich nie będzie odwiedzał. Nawet jeśli mąż ma opory, może nadal jest pod silnym wpływem rodziców, wpływem wychowania takiego a nie innego, to musi zdecydować się na radykalne postępowanie. Jeśli nie zrozumie tego, jego strata. Wiem, że i wielkie cierpienie dla Ciebie, Moja Droga, ale przykazania Boże dotyczą nie tylko Ciebie, ale i męża i teściów. Głowa do góry, będzie dobrze. Zasługujesz na szacunek, miłość i wsparcie. Jeśli nawet sytuacja się nie ułoży to nie wolno Ci tkwić w takim toksycznym związku i rodzinie. Jeśli przegięłam z tym tekstem, wybacz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej dziewczyny. ja tez mimo ze mam meza jestem bardzo samotna.mam dosyc wszystkiego bo dla niego liczy sie tylko mama.Zamiast jutrzejsze Walentynki spedzic ze mna,to jedzie z mam w gory,zeby sama nie byla-masakra.mysle o odejsciu ale za bardzo nie mam gdzie;((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropeczka_13
[gość 9:25] Jak ja Cię rozumiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cześć... Jestem facetem, lat 42, 16 lat stażu małzeńskiego 2 dzieci.... Przeczytałem z uwaga pewna cześc wszystkich wpisów...pewien procent z nich jest mi bardzo bliski... U mnie tez nie jest kolorowo, czasami zastanawiam się czy cos się juz wypaliło, w czym tkwi błąd/problem.. Czasami jest super,a czasami nie wiem dlaczego wszystko sie chrzani i tak jest coraz czesciej. Nie naleze do wybuchowych ,nerwowym facetów raczej jestem spokojny, wszelkie sprzeczki tłumacze sobie tym ze moze ma za bardzo nerwowa prace, moze jakies zadanie nie wykonane w pełni, a moze...sam nie wiem... Czasami bywa tak drazliwa ze strach sie odezwac..nie wiem co o tym myslec..wraca z pracy i juz na wejsciu widze ze cos nie tak..i nie myle sie ..pada mnostwo pytan a czemu to tak a czemu to tak, a dlaczego to a tamto...kiedy zwroce dziecą uwage aby w butach nie wchodziły do salonu ( bo maja taki nawyk ) pada stwierdzenie ze wciaz sie czepiam ich a to ja myje podłoge, ect ect......mozna by tu wiele przykładów podać...W takich sytuacjach wycofuje sie by nie rozdrazniac jeszcze bardziej ide do sypialni biore ksiazke i umykam przez ostrym spojrzeniem.. Nie wspomne o sexie..mam wieksze zapotrzebowanie niz ona...czasami czekam 3 a czasami 4 tygodnie az zechce..wiem smieszne to dla was..ale tak jest... Nie lubie sie prosić....by cos robiła na siłę...hmm..sam nie wiem...Nie twierdze ze jestem idealny, ale naprawde sie staram bardzo waże słowa by tylko czegos nie powiedziec nie w porę..ale tak wiecznie nie idzie... nie radze sobie czasami z tym.. a najgorsze ze nawet nie mam z kim pogadac o tym, wszyscy uwazają ze sobie wymyslem..wiec zyje z tym sam nie narzekając i zawsze sie usmiechając mowiąc ze jest super.......a przydałby się ktos ..coz ...mozna powiedziec na koniec ze moze powinienem sie cieszyc z tego co jest bo zawsze mogłobys gorzej ?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropelka żalu
Witam Chyba nie ma nic gorszego, niż poczuć, że trwanie w związku nie ma sensu, albo że osoba z którą złożyliśmy przysięgę małżeńską zadała nam tyle bólu, iż nagle nie możemy wręcz na partnera patrzeć. I o dziwo, brak zrozumienia własnych potrzeb i brak szczerej właściwej komunikacji może doprowadzić do takiego stanu nawet najlepszy związek. Wydaje mi się, że jeśli już nie mamy siły, aby rozmawiać z partnerem, żeby prosić o jego uwagę, o to by się zmienił, można spróbować skupić się na sobie. Być może dowartościowanie się i znalezienie sobie innych źródeł radości da nam siły do dalszych starań a może też poruszy w sposób pozytywny partnera. Coś czuję, że postawa, którą często przyjmujemy, gdy się w małżeństwie nie układa, bardzo ale to bardzo pogłębia nasz problem. To że się poddajemy, że dźwigamy ciężar, że nie oczekujemy już na nic pozytywnego, że stajemy bezwiednie albo celowo w roli ofiary daje też jakiś komfort i przyzwolenie dla partnera, aby było jak jest, aby szara rzeczywistość toczyła się dalej, dzień za dniem. U mnie właśnie tak było. Ale kiedy zaczęłam w pewnym sensie zajmować się sobą pewne rzeczy zaczęły się zmieniać. Pracowałam nad sobą, sporo czytałam aby uporać się ze swoimi lękami i niedowartościowaniem. Robiłam wiele rzeczy dla siebie! Zaczęłam pięknieć wewnętrznie i zewnętrznie. ;) Komplementy innych docierały do męża. Aż w końcu i on niemal od nowa się zakochał. Do tego doszły rozmowy po każdej burzy albo w trakcie, które oczyszczały sytuację ale tez wiele wyjaśniały czego od siebie oczekujemy. Mój mąż nie uzewnętrznia uczuć do mnie przed innymi. Czasem trochę tego mi brakuje. Ale za to miłość kwitnie w czterech ścianach. Jesteśmy zakochani, przyjaźnimy się, wspieramy się, okazujemy sobie czułość. Myślę, że to taka baza na czas kiedy może zagrzmieć, bo grzmieć będzie. Będzie zazdrość, będą wyrzuty, ale będzie też nadzieja, że to przetrwamy. Jeśli więc jesteście w dołku i nie możecie liczyć na partnera w takim stopniu jak chcecie, zróbcie coś dla siebie. Z okazji Walentynek życzę Wam miłości największej i najpiękniejszej, ale zwłaszcza Waszej własnej, radosnej, szczerej i pełnej troski o siebie. Jesteście THE BEST! Pal licho, medialną czerwień i serduszka, wieczór przy świecach. To tylko jednodniowa farsa albo ułuda szczęścia. My mamy miłość w sobie, my mamy siebie w każdy kolejny dzień roku. Buziaczki dla Dziewczynek i Chłopaczków!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kropelko żalu,ciesze się że wam się poukładało ,ale niestety nie zawsze tak jest ,nie zawsze to działa .Kiedy ja zaczęłam zajmować się sobą,zaczęłam pięknieć -jak piszesz-wewnętrznie i zewnętrznie,chodziłam uśmiechnięta,to małżonek stwierdził,że wygląda na to że mam kochanka :) wg niego nie powinnam być szczęśliwa jeżeli on jest nieszczęśliwy,a nieszczęśliwy jest oczywiście przeze mnie...zamiast bliżej jesteśmy coraz dalej,mi-brzydko mówiąc- już to lata,bo on jest ogólnie niezadowolony z niczego,starałam się,chciałam,ale ile można ?pewnie go jeszcze kocham,sama nie wiem,czasami jest mi przykro,że jest jak jest,ale nie chcę popaść w marazm,przecież mam wspaniałe dzieci,nie chcę przez jednego faceta tracić chęci do życia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropelka żalu
Witam Wiem, że nie ma idealnych porad. Zwłaszcza, że każdy człowiek jest inny i inne są obie połówki w związku. Napisałam o sobie, z myślą, że może komuś to pomoże, ale mam świadomość, że nie ma idealnej recepty na wszystkie związki. A nawet więcej, to samo podejście miało sens u mnie, ale w danym momencie. A przecież życie si zmienia i człowiek też. Mamy inne emocje i inne potrzeby więc nie zawsze w moim związku może taka opcja pomóc. Mam jednak świadomość że tylko praca obu osób może coś zmienić. Oby i u Ciebie i u innych Połóweczki obudziły się. I dały coś z siebie. Oczywiście samotność w małżeństwie działa w obie strony, więc nawet tytuł wątku nie wskazuje że tylko my kobiety jesteśmy poszkodowane i zaniedbywane. Tyle tylko, że tutaj piszą częściej kobiety i nieraz z formy piszących wynika jakby to tylko faceci krzywdzili. A tak przecież nie jest! Tak, czy inaczej szukamy wsparcia i pomysłu na nasze kłopoty. Ostatnio słuchałam wypowiedzi mężczyzny, który opisał siebie jako AA. Opowiedział o tym jak pił i skrzywdził rodzinę. Jedno zdanie przeniosłabym na grunt tego tu wątku. Udało mu się przestać pić i ponownie odbudować relacje małżeńskie i rodzinne bo znalazł motywację w sobie. Więc każdy może dokonać zmiany, jeśli uświadomi sobie, że jest konieczność zmiany i zechce tego dokonać. Tylko jak dotrzeć do tej naszej połówki??? Piszecie, że to bardzo trudne, że prawie niemożliwe. A może jednak jest sposób? Dziś niebo mamy błękitne i słońce woła o wiosnę. Może taka wiosna zawita w sercach naszych kochanych... jeszcze... Posyłam Wszystkim ciepłe myśli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Moje malzenstwo tez chyba juz sie konczy, ten brak bliskosci mnie wykancza... Tylko najgorsze jest to ze nawet nie mam z kim pogadac, bo jakos znajomi tez sie wykruszyli... Ta samotnosc jest przytlaczajaca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie potrafię zrozumień ludzi którzy czują się samotni w małżeństwie :( Przez takie osoby są same problemy :( Jak czujecie się źle w tym układzie to odejdźcie od niej od niego Nie szukajcie rozwiązania swoich problemów w szukaniu kochanki czy kochanka lub czasowego znalezieniu towaru zastępczego :( chwilowej zabawki na wasze problemy Inaczej tego nazwać nie można :( Nie rozumiecie że przez takie postępowanie krzywdzicie innych ludzi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie tak latwo jest odejsc gdy sie nie ma gdzie i za co utrzymac wynajetego mieszkania i dwoje malych dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzieci, kredyt hipoteczny na CHF... To wiąże. Kto powiedział że samemu będzie lepiej? Jak nie ma patologii tylko brak zrozumienia i bliskości to przecież nie takie straszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anka800
Mi sie wydaje, że tak sie dzieje kiedy ludzie za bardzo odsuwaja się od siebie. Nie spedzaja razem czasu, nawet glupich filmow razem nie ogladaja. Mnie maz namowil na wspolne wieczory przed tv. On pobiera filmy z filefox.pl i potem je razem ogladamy i analizujemy. Nie ma tak, zebysmy ze soba nie gadali. Trzeba przede wszystkim z partnera miec dobrego przyjaciela. To podstawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samiuśka67
Witam! Znalazłam się tu ponieważ jak większość z Was czuję, że nie tak wyobrażałam sobie małżeństwo, życie... Jesteśmy po ślubie 25 lat, mamy troje dorosłych dzieci. Problem polega na tym, że mamy z mężem tak różne charaktery, tak innych rzeczy oczekujemy od życia. Ja potrzebuję ludzi, towarzystwa lubię gdy coś się dzieje, marzę o podróżach - on najchętniej czas wolny spędzi przed telewizorkiem lub z gazetą. Ja uwielbiam remont, przemeblowania jemu najlepiej jest tak jak jest. Kiedyś kochałam męża bardzo mocno teraz czasem się zastanawiam czy to nadal jest miłość... On mnie kocha chyba bardziej niż kiedyś, często mi to okazuje, prawi komplementy ale mnie to nie cieszy. Teraz pewnie większość forumowiczów powie czego ona chce? Powinna się cieszyć. Ale brak mi rozumienia moich potrzeb i pragnień. Nie podzielam opinii, że sposobem na nudę jest romansik na boku - byłam bliska tego. Kolega z pracy sprawił, że znów czułam się jak nastolatka - pisaliśmy ze sobą, chciał czegoś więcej więc urwałam znajomość! Wiedziałam, że to nie w porządku. Teraz jeszcze bardziej brakuje mi tych emocji w małżeństwie! Niedawno zmarł mój brat. Rak! To były straszne chwile. Od wtedy często zastanawiam się czy mnie jeszcze coś ciekawego w życiu czeka? Pozdrawiam wszystkich samotnych inaczej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×