Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość swieza mama815

trudne poczatki macierzynstwa

Polecane posty

Gość swieza mama815

Poczatki macierzynstwa sa trudne. W naszym kraju, gdzie panuje kult Matki Polki, a macierzynstwo jest stawiane na piedestale i gloryfikowane (chociaz nie idzie za tym praweie zadne poparcie ze strony panstwa), nie wypada moze o tym mowic. Ale prawda jest taka,ze latwo nie jest. Niedwano przynioslam ze szpitala malutkie zawiniatko, ktore jest zdane tylko na mnie (no i na meza oczywiscie). Zaczelo plakac- nie wiedzielismy dlaczego. Jest nakarmione, przewiniete, nie jest mu zimno, nie jest mu za cieplo, a placze. Czlowiek wtedy zaczyna goraczkowo myslec-moze boli brzuszek-jesli tak to dlaczego,czy to normalne, a moze trzeba do lekarza. Po kilku godzinach takiego placzu bylam wykonczona, marzylam o tym,zeby sie polozyc, poczytac ksiazke, albo po prostu sie wyspac. A tu nic z tego-bo akurat nadeszla pora karmienia. U nas jest to rytulal,ktory przeciaga sie czasem i do godziny, bo coreczka bardzo wolno je, potem jeszcze trzeba czekac czasem i pol godziny az jej sie odbije, potem czasem zasypia od razu, a czasem nie i w efekcie jest przy niej robota 24h na dobe. Kocham ja najbardziej na swiecie, ciesze sie,ze ja mam,ale dobija mnie to ciagle zmeczenie. Najgorsze jest to,ze czlowiek wieczorem pada z nog,a ma swiadomosc,ze w nocy nie odpocznie, bo mala bedzie sie budzic kilka razy na karmienie i tak w kolko. Ja bardzo chcialam miec dziecko,ale nie zdawalam sobie sprawy z tego,ze jest to takie wyczerpujace-zarowno fizycznie, jak i psychicznie-moze nawet psychicznie bardziej, bo towarzyszy temu ciagly stres: zeby nie byla chora, zeby nic jej sie nie stalo,zeby nic jej nie bolalo itp. Poza tym czlowiek sobie uswiadamia,ze jego zycie juz nigdy nie bedzie takie samo- koniec beztroskich wyjsc ze znajomymi,czy spontanicznego wypadu do kina z mezem. Tez macie wrazenie,ze to jest takie trudne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na dwoje
:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chce cie straszyc, ale zobaczysz co bedzie pozniej... Moja ma 19mies, jest bardzo absorbujacym, ruchliwym dzieckiem-nawet teraz mimo choroby. I chyba weszla w okres buntu, bo ciagle jest na nie. Wrzeszczy, tupie nogami, rzuca sie po podlodze. A ja juz dzisiaj wymieklam. Nic do tej malej cholery nie dociera, ani tlumaczenia, ani krzyk, ani nawet klaps, ktorego dzis dostala. Myslalam, ze mnie szlag rano trafi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
daj sobie trochę czasu ;) po 3 miesiacu jest zdecydowanie łatwiej a po roku super! a po prawie dwóch z mojej perspektywy widze, ze to bajka ;) wiadomo, nigdy nie będzie tak jak wczesniej bo przede wszystkim trzeba myslec o potrzebach dziecka i nie ma takiej swobody wyborów ;) ale miłość jaką okazuje dziecko i świadomość, że jest NASZE, że widzimy jak pięknie rośnie, rozwija sie, kształtuje - wynagradza wszelkie niedogodności ;) ja też bardzo chciałam mieć dziecko, było planowane i wyczekane, dość długo sie staralismy o nie a nasz pierwszy miesiac był tak ciężki, że nie raz zadawałam sobie pytanie: "po co mi to było???" ;) z czasem było coraz łątwiej i łatwiej i wiecej radości z macierzyństwa ;) tak naprawde to tylko ten pierwszy miesiac źle wspominam, ja wykończona porodem, z anemią, przyplątało sie zapalenie nerek, wyłam z bólu a dziecko głodne chudło i wyło razem ze mną bo nie miałam pokarmu ;) było mineło ;) teraz jest cudownie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapytam, a co mi tam....
moja mala w ogole nie plakala ale tak strasznie ulewala ze musialam jej pilnowac 24godz na dobe-maz pracuje 12 godzin/dobe wiec ja bylam z nia ciagle sama, bylam na maxa wyczerpana. dopiero po 4 miesiacach zacelam wracac do zycia dasz rade

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość swieza mama815
Dzieki za slowa wsparcia- naprawde jest mi to teraz potrzebne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość świeża mama 2
Rozumiem Cię doskonale, teraz też jestem sama z maleństwem, które kocham nad życie. Ma 2 miesiące i nie śpi ani minuty całymi dniami (całe szczęście noce przesypia). Mój synek też bardzo długo je, także między jednym a drugim karmieniem nie mam chwili przerwy. Właśnie jem śniadanie w biegu. Jest zdrowy, przybiera na wadze, ale nie daje chwilki wytchnienia w dzień. Nawet nie mam kiedy obiadu ugotować. Jestem wykończona na maksa, choć bardzo szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo nie ma potzreby pzrejmowania sie nadmiernie dzieckiem :) wtedy jest latwiej :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko wszystko będzie dobrze :) ja rodziłam równo dwa miesiące temu :) na początku myślałam ze oszaleję , wieczny płacz , krzyk nie wiadomo o co nerwy, stres nieprzespane noce , głupi pomysł żebym ja z małą mieszkała w jednym pokoju a mąż w drugim bo on pracuje i się musi wyspać i takie tam bzdety , kilka razy nawet myślałam żeby małą bo babci zawieźć i uciec na koniec świata i nagle wszystko się zmieniło :)mąż powiedział że on tak dłużej nie wytrzyma mam natychmiast wracać do wspólnego łóżka i że jakoś razem sobie poradzimy :) potem jeszcze pogonił mnie do kosmetyczki , fryzjera i na zakupy (wiedział że to najlepsze co może być dla kobiety)i wszystko wróciło do normy teraz mała jest słodkim maluszkiem śpiącym prawie cały dzień :) noc z resztą też ładnie przesypia (karmię modyfikowanym bo piersią nie dalam rady) pamiętaj że Twoja córa też musi się trochę oswoić z tym światem :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie pogadasz
pocieszajcie ja pocieszajcie!autorko,przepraszam bardzo,ale na co Ty liczylas?dziecko to nie zabawka,ze dasz jesc,przewiniesz i pojdzie spac.to nie jest automat.jak czytam o takich dramatach jak twoj to mi sie noz w kieszeni otwiera!poczatki sa ciezkie,ale bez przesady.wszystko jest do wytrzymania,a z takim zalozeniem,ze nic juz nie bedzie tak jak dawniej i o jak jest cholernie ciezko to dobrze nigdy nie bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama 13 miesiecznego synusia
Nawet nie wiesz jak bardzo cie rozumiem, ale wierz mi, bedzie TYLKO lepiej (przynajmniej ja tak uwazam) Wiem co czujesz. Poczatkowo bylo mi momentami tak ciezko, ze jak synek ryczal to ja razem z nim...mialam momenty, ze myslalam, ze albo sama wyskocze przez okno, albo on wyleci...Straszne jest to co pisze, ale tak naprawde bylo. Na szczescie przezylismy oboje i nikt nie lecial przez okna ;). Teraz to jestem w stanie obrocic to w zart, ale wiem jak ciezkie sa poczatki szczegolnie, jak jestes zdana wylacznie na siebie i nie masz od nikogo pomocy (nie liczac meza, ktory pewnie tak jak moj caly dzien siedzi w pracy i chocby nie wiem jak sie staral to i tak ty jestes z dzieckiem sama calymi dniami). Mnie czasem pomagalo takie cakowite wylacznie sie jak maly dlugo plakal, a robilam to tak, ze po prostu jego kladalam do lozeczka, a sama uciekalam do drugiego pokoju, bralam mp3, sluchawki i przez 2-3 min sluchalam muzyki bardzo glosnl, aby moc calkiem sie wylaczyc i nie slyszec tego wrzasku. ZLosc mi wtedy przechodzila i dalej moglam zajac sie tym krzyczacym malym czlowiekiem... Musisz po prostu przetrwac i innej rady ci nie nie dam...ale na pocieszenie powiem, z tygodnia na tydzien bedzie tylko lepiej. Moj synus ma teraz prawie 13 mc (skonczy pojutrze) i wrecz uwielbiam z nim byc. Jest cudowym, grzecznym, bardzo wesolym malym czlowiekiem, ktory zaskakuje mnie kazdego dnia, codzinnie uczy sie czegos nowego i chociaz sa to takie male rzeczy jak picie przez slomke, to ciesza mnie naprawde ogromnie :) Czasem bawi sie sam, a czasem bawie sie z nim, sam zasypia, nie jest marudny (chyba, ze go cos boli), nie jest w ogole absorbujacy i sam soba potraf sie zajac, kiedy ja np. gotuje obiad czy chce cos posprzatac...generalnie kazda sekunda z nim spedzona jest dla mnie na wage zlota i naparwde kocham nad zycie jego i bycie z nim. Ale dam ci dwie dobre rady: przyzwyczajaj mala do samodzielnego zasypiania (choc jest to mega trudne, ale naprawde warto!) oraz przyzwyczajaj ja do samodzielnej zabawy (np. na poczatek zostawiajac ja w lezaczku czy kojcu tak, zebe ciebie widziala, mow do niej, spiewaj jej, ale jednoczenie badz zajeta np. obiadem, wycieraniem kurzy czy czyms tam). Wierz mi, naprawde warto od samego poczatku uczyc dziecka swego rodzaju samodzielnosci, bo to tylko procentuje w przyszlosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewra erwa
będzie lepiej :) duzo lepiej , zbuntowany 2 latek wsciekający sie od rana jest łatwiejszy w obsłudze niz noworodek . Dla mnie najgorsze było pierwsze 6 miesięcy , a juz ten pierwszy okres miesiaca po przyjściu ze szpitala z małym wrzaskunem był okropny . Wiecznie nie wyspana , marzyłam chociaz o 3 godzinach snu ciągiem , o wyjsciu na dwór, a że była to zima spacery były krótkie. Potem sie wszystko zminiło jak przyszły przespane noce . Teraz jest luzik , ja pracuje odkąd mała skończyła roczek, miałam mozliwosc ze babcia sie zajmie , teraz zaczęla żłobek od wrzesnia . My wychodzimy z mezem dosyc czesto , pierwszy raz wyszlismy jak mała miała 3 miesiace , wiadomo nie ma spontana , ze teraz juz za 5 minut , umawiamy sie z kilkudniowym wyoprzeddzeniem zeby babcie ustaliły która weźmie lub przyjdzie do wnuczki . Powiem Ci ze dla mnie lecznicze były wizyty mojej kolezanki która jak ja urodziałam, miała 3 dzieci z czego najmłodze miało 1,8 roku , i ona mogła pzrychodzic do mnie codzinnie wieczorem zosatwiajac z meżem te 3 dzieci i pomagać mi przy moim noworodku, Wtedy dodawało mi to sił , widziałam że skoro ona moze wyjsc mając 3 dzieci i nic sie złego nie dzieije, to ja też bede mogła. I tym torem ide prawie juz 2 lata, nie siedze z dzieckiem 24 godziny na dobe , wychodze z załozenia że ma tatę, babcie - które az piszczą żeby poobcować z wnusia. A ja wychodze , a to do sklepu a to do kolezanki, fryzjera , kosmetyczki , itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I u mnie na początku było ciężko. Ja po dwóch porodach (brak postępu w sn i tym samym cesarka), wykończona, obolała, rana bolała mnie tak, że 2 tygodnie nie mogłam wstawać, dziecko stale płakało, zastoje w piersiach.. eh.. to była szkoła życia i na to nie da się nastawić. Jak człowiek nie przeżył to nie jest w stanie sobie tego wyobrazić, zrozumieć a co dopiero o tym mówić czy pisać ;)Mała miała kolki, bywało, że mój pierwszy posiłek jadłam o 22, będąc w półśnie a przecież musiałam jeszcze pranie wyprasować, poskładać i ogarnąć co się dało. Mała wyła od rana do wieczora, takie miała kolki. Od 4 do 16 ja ją nosiłam, potem Połówek od 16 do 21-22. W dzień miała ok 2 drzemki po pół godziny a ja wtedy ogarniałam co się dało, wstawiałam pranie, zmywarkę (a z reguły i tak za mało czasu). A gdy mnie połówek zmieniał, to ja szłam spać, by po kilku godzinach wstać i uprasować, bo tetry to szło a szło, nie na pieluchy ale po ulewaniu, potrafiła ulać na 40 pieluch dziennie...Ta teksańska masakra piłą mechaniczną skończyła się po ukończeniu przez Młodą 4 miesięcy a gdy ukończyła 6 - było już dobrze (skończyły się kolki, Młoda zaczęła się interesować trochę kolorami, zabawkami itp).Teraz ma 2 lata, jest u niani, ja pracuję w domu, więc gdy wraca to się bawimy i jest o niebo lepiej. Ze starszym dzieckiem jest taki pus, że możesz wrócić do pracy na pół etatu czy cały etat i tam na prawdę odpoczywasz od tego całego świrniętego systemu w stylu "dzień świstaka".Ja pierwsze 4 miesiące wspominam właśnie najgorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A - i moja najlepsza w życiu wycieczka była wtedy, gdy mała miała 4 miesiące a ja na 7 godzin zniknęłam (zakupy w Niemczech) - to był szał emocji, mimo, że przecież to tylko chemia i spozywka, prawie płakałam ze szczęścia, że nie mam ssaka przy piersi i mogę się kimnąć na fotelu pasażera a potem mogę iść gdzie chcę i nie ciągnąć dziecka ze sobą.Minusem było to, że 2 razy musiałam w samochodzie mleko ściągać laktatorem, gdy ludzie wokół chodzili (musiałam opanować jednocześnie przykrycie się i ściąganie mleka) - ale było warto ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A u mnie było miłe zaskoczenie po powrocie ze szpitala, mały jadł i spał jak w zegarku,żadnych kolek, nieprzespanych nocy, budził się, possał cyca i znów spać. Niedawno skończył 2 miesiące i zaczyna mi sie to nie podobać;) Niby noce przesypia ale w dzień nawet oka nie zamknie, od godz 6stej rano do 21 muszę do niego gugać, nosić, włączać karuzele-próbowałam 1000razy usypiać, nawet położna proponowała melise w ,,cycu,, podać, wyszło tak,że ja zasnełam a on fika koło mnie ;( Z tym plus,że w nocy sie wysypiam ale mogłby w dzien chociaż godzinke podrzemać to bym chociaż obiad ugotowała, nawet tetaz trzymam go na kolanach, bujam a on się rozgląda z zaciekawieniem ;/ Cóż-nikt nie obiecał,że będzie lekko, ale ja się tak śmieję cała lapą to mu wszystko wybaczam;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bamballllamba
fajnie że ktoś ten temat poruszył i napisał prawdę że początki są cholernie ciężkie, że taki maluszek potrafi trząść całą chałupą a rodzice stają na głowie aby uspokoić dziecko. moja 2,5 miesięćzna córa też dała nam na początku popalić. W dzień zero snu była tak zmęczona żę nie potrafiła zasnąć z tego zmęczenia ogulnie ma brdzo czuły sen ale jest już o niebo lepiej. a najgorsze są poronywania dzieci przez rodzine i sąsiadów bo dziecko kuzynki nie płacze a toje placz to penie robisz coś źle masakra poprostu. Ja niestety mieszkam z teściam i ich uwagi na temat małej dobijały mnie chyba najbardziej. teraz sobie myśle że tej mojej małej terroryski ciągle werzszczącej:-) nie zamieniłabym nawet na 100000 aniołeczków. Jej pyzata uśmiechnięta buźka wynagradza wszystko!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magazyn dla kobieta
No lekko nie jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szecherezadaaga
witam Przez 8 lat leczyłam sie na depresje i nerwicę lękową. Gdy zaszłam w ciążę musiałam stopniowoodstawić leki. Wydawało mi się ,że wszystko będzie dobrze i bylo...do momentu urodzenia dziecka. Na porodówce doszło do komplikacji i skończyło się cesarskim cięciem. Psychika mi wysiadła, nie czułam do swojego dziecka nic. Wszystko robiłam mechanicznie, marzyłam ,aby ktoś go ode mnie zabrał. W tamtym czasie na prawde byłam skłonna oddać go gdzieś, zostawić w szpitalu. Nie przyznawałm sie do tych mysli. Po tygodniu wrócilismy do domu i niewiele sie zmieniło. Lęk, strach i natrętne myslenie...weźcie go ode mnie. Dziś mały ma miesiąc , jest dość grzeczny, ale ja i tak jestem strasznie zmeczona. Czasem mam ochotę wyjść i nigdy nie wrócić, choc wiem, że tego nie zrobię.Nie wybaczyłabym sobie gdybym się nim nie zaopiekowała. Powoli pojawiają się uczucia.Kiedy go przytulam w myslach przepraszam za to, że nie potrafilam go od razu kochac i że nie do konca jeszcze potrafie.Wiem, że nie jest niczemu winien, dlatego staram sie, by moje emocjenie mialy na niego złego wpływu. Nie wiem czy zdecydowałabym sie na dziecko, gdybym wiedziala co sie z tym wiąże. Teraz jednak jest i na pewno postaram się by niczego munie zabrakło. Tylko dlaczego to tak cholernie trudne? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam ten watek byl zalozony siedem lat temu wiec w waszym zyciu juz wszystko sie zmienilo na lepsze. Dzieci maja juz pare latek. Jaurodzilam chlopca miesiac temu. Planowane , czejajace z utesknieniem na jego narodziny. Niestety po porodzie dopadl mnie dziwny stan ze juz nigdy nie bedzie tak jak bylo. Moje zycie przed ciaza bylo rozrywkowe. Mieszkalusmy z mezem sami, duzo wychodzilismy, pitrafilismy pol dnia przespac, chodzilismy do pracy mielismy zycie bez obowiazkow . Nagle spojrzalam na dziecko i uswiadomilam sobie ze niepotrFie sie nim cieszyc. .. mialam obled, lek w oczach nie chcialam.zostawac z nim sama . Niby juz troche sie zmienilo ale nie do konca. Zazdroszcze moim znajomym ze moga dalej rozrywkowac a ja w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze że odswiezylas ten temat. Poczytalam i pocieszyłam się że nie jestem sama. Rozumiem wszystkie kobiety które tu pisaly. Moja corka niedawno skonczyla 3 miesiące. Pierwsze dwa były straszne. Płacz przez 8 godzin, 3 godziny snu na dobę. Wiele razy chciałam ze sobą skończyć naprawdę... Myslalqm że po co mi to było itd. Tetaz jest znacznie lepiej, mam nadzieję że dam radę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lala_me
Hej dziewczyny, jak dobrze, ze nie jestem sama. Dziecko wyczekiwane, było duzo płaczu, stresu - w końcu udało się, radość, niedowierzanie.. Ciąża przebiegła dość dobrze, nie obyło się bez szpitala ale wszystko okazywało się być w końcu dobrze, wręcz książkowo. Mała nie obróciła się - cesarskie cięcie. Szpital piękny, wyremontowany, dwuosobowe pokoje z prysznicem, przewijakiem, szafą i elektrycznymi łóżkami. Mimo to - depresja, zniechęcenie, zmęczenie no i co najgorsze brak pokarmu, który pojawił się dopiero po 4 dniach. W szpitalu spędziłyśmy tydzień, w domu przez 2 tygodnie był ze mną mąż, bałam się dnia gdy będzie musiał wrócić do pracy, ale niestety - stało się. Ja nie umiem się nią cieszyć. Jest piękna, zdrowa, ma piękne oczka i główkę. Nic mnie to nie rusza. Nie ma kolek, w miarę śpi, czasami w nocy nawet po 4-6 godzin - nic. Najbardziej mi z nią "dobrze" gdy w nocy po karmieniu zasypia zaraz po odbiciu a ja mogę ją odłożyć do łóżeczka i pójść spać. Chcę wrócić do pracy, chcę wyjść bez niej, chce jechać na zakupy ubraniowe, spożywcze, nie ważne. Czasami zastanawiam się po co mi ona, co ja jej daje? Serce mi pęka jak myślę jaka ona musi być ze mną nieszczęśliwa, ciekawe która z nas bardziej... Przytyłam, mam rozstępy, rozjechane stopy, nie mogę na siebie patrzeć, fakt, że mam dziecko mi tego nie wynagradza. Nie pamiętam już tego uczucia jak to było bardzo pragnąć dziecka, jak ja mogłam je chcieć? Przecież jest tak beznadziejnie... Jedyna moja rozrywka - wyjście na spacer, wtedy śpi, nic nie muszę z nią robić, gdzieś tam mam nadzieję, że może spotkam kogoś znajomego, porozmawiam o czymś innym niż o tym jak pięknie jest być z nią w domu. Czuję się samotna, opuszczona, oszukana. Mąż - wspiera, kocha małą nad życie a ja tak bardzo mu zazdroszczę. Jest mi źle, nie chce być matką, nie chce jej, chce wrócić do swojego poprzedniego życia, figury. Tak wiem, jestem egoistką, która nie wiedziała na co się pisze. Wstydzę się tego a internet jest jedynym miejscem, gdzie mogę się wyżalić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedys chcialam miec dzieci, potem nie, a teraz znowu mysle o dziecku. Mam 35 lat i jesli sie zdecyduje to teraz czym pozniej tym wieksze ryzyko itp. Mam tyle obaw, dam sobie rade z takim malym czlowieczkiem? Maz bedzie mi pomagal ale oboje pracujemy. Boje sie samego porodu, bolu, swojego ciala "po" i czy seks dalej bedzie taki przyjemny? Wiem to egoistyczne ale chce podajac wlasciwa decyzje bo to nie lalka czy zwierzatko. Czytam Wasze doswiadczenia i boje sie jeszcze bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko niedawno na 30, w temacie pt.40 latkowie, czy jesteście.Opisałam swoje w skrócie życie.Uwzględniając również macierzyństwo.I porównałam z obecnym stanem.I powiem Ci ...byłam nieprzytomna ze zmęczenia, które trwało nie miesiące...ale lata.Bo, gdy wyszedł z pieluchów.To zaczęła się proza życia, która była ciężka.Gdy leżałam w łóżku po 11 godzinach pracy zawodowej, i pracy domowej, gdy obiad był przygotowany, dom wysprzątany....zakupy zrobione..To myślałam, że kiedyś przyjdzie ta chwila, gdy uśmiechnę się na samą myśl o przeszłości.I to mi pomagało.Dziś z perspektywy czasu, jestem szcześliwa, że jestem w obecnym miejscu i wszystko mam.za sobą.A radość mojej wolności, mojego obecnego życia jest ogromna:) Autorko, taak bardzo Cię rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość dziś Nie jesteś egoistyczna, myśląc o swoim ciału.Jesteś kobietką a, to jest bardzo ważne dla nas, nasze ciało.Powiem Ci, że Twoje obawy, ma mnóstwo kobiet.Przede wszystkim pytanie, czy da się radę.O, to się nie martw.Macierzyństwo miłość Cię poprowadzi.Ból przeżyć się musi.I się przeżywa.Jeśli, Twój facet tego pragnie....chce dziecka.To rozważ, tą opcję poważnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jasminiowka - dziekuje za slowa otuchy. Posiadanie dziecka rozwazam bardzo powaznie. A Ty masz dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćSobella
Tak was wszystkie doskonale rozumiem ! Jestem mama 9-miesięcznej dziewczynki. Poród-bardzo ciężki. Nieznośne bóle przez 2 dni, skurcze 130 i brak postępu, wywoływanie i w końcu sie udało. Popekalam strasznie. Powrót do domu był koszmarem, nie potrafiłam sie odnaleźć w nowej rzeczywistości. Najgorsze było to poczucie uwiązania w domu, koniec beztroski i niemożność odpoczynku. Padalam na pysk z ulga ze mała usnęła ale tez ze świadomością ze za kilka godzin będę musiała znów zerwać sie do niej nieprzytomna, bez względu na to czy jest noc czy dzien. Dzis jest lepiej, ale wcale tez nie cudownie kolorowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćSobella
Tak wiec doskonale rozumiem każde odczucie autorki, te same mysli, załamanie. Mimo ze post jest z 2010 roku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćSobella
Lala_me, nie miej do siebie pretensji, bądź dla siebie łaskawsza. Wszystkie pozytywne uczucia przyjdą z czasem, mimo ze teraz wydaje Ci sie to niemożliwe. To trzeba po prostu przetrwać. Nie oglądajmy sie na wyidealizowane obrazki instamatek ze słodkimi bobaskami na zdjęciach z filtrem. Rzeczywistość jest inna. Wszyscy myślą ze młode matki musza byc super szczęśliwe. No właśnie-MUSZA. Dajmy sobie czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×