Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zaneta 525

Trudne relacje z matka

Polecane posty

Nigdy nie pisalam na forum, pisze w nadziei ze opinie osob bezstronnych pomoga mi jakos ulozyc sobie pewne kwestie. Mam 30 lat, mam prace, jestem samodzielna, jestem jedynaczka. Moje relacje z mama byly zawsze trudne, ciezke, przesycone zalem z obu stron. Moj ojciec nas zostawil kiedy bylam mala. Mama miala trudne dziecintswo i swoich relacjach byla zawsze bardzo zaborcza i posesywna. Od kiedy odszedl bylam z nia ciagle, zwierzala mi sie, uczestniczylam w sprawach dla doroslych. Bylam jakby jej kolezanka. Czesto jej matka. Mama byla wymagajaca i zawsze ze mnie niezadowlona. Pamietam jak pobila mnie, bo nie umialam rozwiazac rownania... Mimo wszystko bylam zawsze wzorowa uczennica, zawsze bardzo duzo sie uczylam. Pierwszy raz mama mnie bardzo zranila kiedy po egzaminach z matematyki, do ktorych naprawde duzo sie przytowywalam i je dobrze zdalam (37/40), mama mi powiedziala ze moglam miec 38. Pamietam ze wtedy mi sie wszystko rozsypalo. Zawsze bylo nie tak. Nakladala na mnie ogromna presje i zawsze byla niezadowolona. Pare lat pozniej mama wyszla za maz i wyjechalysmy za granice. Nie znalam jezyka, nie mialam zadnych przyjacoil i nie lubilam mojego ojczyma. W domu byly bez przerwy awantury o wszystko, o pieniadze, bez przerwy klotnie w ktore bylam mieszana. Wiadomo, ze trzymalam strone mamy, co bardzo pogarszalo moje relacje z ojczymem. Potem zaczelam studia. Mama oczywiscie wybrala mi kierunek studiow, to czego nie wybrala i czego zalowala. Byly to najgorsze 7 lat z mojego zycia. Oprocz stresu zwiazanego ze studiami, dochodzil stres w domu. Nie moglam niczego, nigdzie wyjsc, nigdzie pojechac (mieszkalismy na wsi i trzeba bylo miec samochod). Problem zaczynal jak cokolwiek trzeba bylo dla mnie zrobic. Bylo zawsze wielkie halo. W pewnym momencie mialam zalamanie nerwowe, nie zdalam, mialam depresje. Nie wytrzymalam stresu w polaczeniu z sytuacja w domu. Ale wyksztalcenie bylo dla mnie jedyna szansa wyrwania sie z domu wiec zaciskalam zeby. Plus chcialam byc kims, zeby jej praca nie szla na marne. Klotnie w domu powodowaly ze uciekalam z domu do chlopaka. Mama potrafila robicmi awantury dzien przed egzaminem, przerywac mi nauke itp. Zawsze slyszalam ze mi placi za nauke wiec to moj z****** obowiazek. Mama rowniez stosowala wobec szantaz -Nie pdoba Ci sie to nie dostaniesz pieniedzy. Bylo tak ciagle. Wiec pracowalam, oprocz ciezkich studiow, sprzatalam biura, zebym miec pieniadze w sytacjach kiedy mama sie obrazala i miala muchy w nosie. Mieszkanie z nimi bylo po prostu koszmarem. Jezeli chodzi o zwiazki z facetami, mama miala kiedys zwiazek z zonatym facetem, w dodatku ojcem mojego kolegi. Bardzo tego sie wstydzilam, bylo mi strasznie wstyd. Zawsze tym sie brzydzilam i nie moglam zrozumiec jak moja mama moze tak robic. Zle sie z tym czulam. Pozniej wielkorotnie mama usilowala mi znalezsc chlopakow posrod moich kolegow. Mimo ze byli w zwiazkach, mama kazala mi ich podrywac (!), bo ona "to lubi takie dziewczyny co tak umieja'. Wyobrazacie to sobie?! Mama tez czesto rzucala teksty w stylu - 'Nie zryj tyle, bo Cie zaden facet nie bedzie chcial' !!!! Jak matka moze takie cos mowic? Zawsze trudno wchodzilam w zwiazki z facetami i zawsze sie wstdzilam domu. Pierwszy chlopak - ciagle slyszalam ze nie dla mnie, wiec w koncu dalam spokoj. Wpadlam na jego zdjecia z inna dziewczyna w ramionach. Mama do dzis pozastaje z nim w serdecznych relacjach( pomimo ze niby nie byl dla mnie) i jak to okresla go 'jej ulubionym zieciem'. Kiedy mowie ,ze to krepujace, nie rozumie o co chodzi. Dla mnie to kompletny brak lojalnosci. Teraz jestem z facetem, staszym o kilka lat, mama widziala go raz a ojczym wcale. Jestemy bardzo szczesliwi, mieszkamy razem. Jestem z nim od 3 lat, ale nie moge sie przelamac. Trzymam ich z dala od tego zwiazku. Jest mi wstyd. Mama rujnowala wszystkie wazne momenty. Moje rozdanie dyplomow bylo kompletna katastrofa. Taki wazny dzien, tyle wysilku, tyle pracy. Juz w samochodzie sie pokoliclysmy i ostentacyjnie chciala wysiasc. Pozniej narzekala, poniewaz jej danie w restaracji jej nie smakowalo i ze ma prawo do tego bo placi rachunek. Nigdy jej tego nie wybaczylam. Totalny brak szacunku. Pozniej bylo coraz gorzej. Mama zadzroscila mi wszystkiego, chlopakow, studiow i choc z jednej strony chciala dla mnie dobrze, z drugiej strasznie byla o to zazdrosna. Kiedy dostalam prace, mama zapowiedziala ze bedzie u mnie nocowac, bo pracuje w tym samym miescie. Kiedy napomknelam,ze wypadaloby mnie zapytac wczesniej, mama wubchnela placzem, ze wychowala zmije a wlasnych lonie i pieknie jej sie odwdzeiczam za cala jej krwawice. Umiala pieknie budowac we mnie poczucie winy. Kiedys zadzwonila do mnie ze miala wypadek, ze porysowala troche samochod. Widzialysmy sie miesiac pozniej na Dzien matki. Pamietam ze przyszlam z prezentami a ona mi wywalila ze jestem zmija, ze chce jej smierci, ze to przez mnie ten wypadek ,ze jestem wyrodna corka i ze zaluje ze nie oddala mnie do sierocinca. Pamietam ze wstalam i powiedzialam ze to koniec naszej rozmowy. Przez 3 miesiace zero kontaktu. Nasze relacje troche sie potem poukladaly, ale po prostu mamy mi nie brakuje, nasze kontakty sa sporadyczne. Nie przytulam sieo niej, od tego momentu nie powiedzialam 'kocham cie'. Nie potrafie. Kiedy ona probuje, to ja jej unikam. Musze uwazac co mowie, bo ona jest zazdrosna, wszystkiego mi zazdrosci, pracy, chlopaka, nie wiem jak tak mozna. Jak wspominalam, zamierzamy sie pobrac, ale jej o tym nie powiem, ze stresu ze zwyczajnie ona mi ten dzien zrujnuje. Zreszta, kiedys napomknelam ze nie chce slubu koscielnego. Mama mnie zrugala, i skwitowala ze to moj mlodzienczy kaprys (mam 30 lat). Dlaczgeo bo sama takiego nie miala, i bardzo chetnie przezylaby moj slub za mnie. Obecnie nie rozmawiamy juz 3 tygodnie, poniewaz powiedzialam ze wyjezdzamy na swieta na wakacje. Nie odbiera moich telefonow. Zreszta sama w zeszlym roku mi pwoiedziela, ze mam nie przyjezdzac do domu na swieta. Wiec w tym roku to robie, t jest obraza majestatu, jestem wyrodna, nie mam w sobie poczucia rodzinnosci. Tylko gdzie u niej bylo to poczucie rodzinnosci kiedy mnie wykanczala psychicznie przez tewszystkie lata? Jak radzic sobie z takim rodzicem? Dziekuje z gory za wasze porady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Idzcie na terapię, a jak to nie pomoże to się odetnij od tych relacji. Niech ona żyje własnym życiem i pozwoli żyć Tobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żanetko szczerze? Trudna sprawa. Mam podobnie, tyle, że matkę mam po prostu zacną, ale ojciec to totalna porażka. Oddałem im naprawdę dużo z mojego życia a ostatnio powiedział nam że ogólnie to ma nas w d***e. Wniosek nie odzywam się. Zajmuje się sobą, ewentualnie pomagam matce jeśli tego potrzebuje itd. Rozumiem wiele, jestem bardzo tolerancyjny, ale to mnie po prostu przerosło. Nie będę Ci doradzał i nie wymagaj tego od ludzi, to musi być Twoja decyzja, daltego życzę Ci prawdziwego szczęścia i prawidłowych decyzji. 3mam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak jak napisał gość z 15:01, terapia rodzinna jest możliwym rozwiązaniem, ale trzeba liczyć się z tym, że mama nie będzie chciała współpracować i prawdopodobnie nie zauważa nawet swojej toksyczności. Twoja historia ma duży wpływ na Twoje obecne życie i chciałabyś się z tym uporać. Jeżeli samotna walka z przeszłością nic nie daje, umów się na wizytę do psychologa lub psychoterapeuty. Wsparcie specjalisty może pomóc. _________________________________________ www.pomocwkrakowie.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje za wasze odpowiedzi. To znaczy, juz i tak dobrze ze nie tylko ja widze problem. Jak sie tkwi w takiej sytuacji, to sie nie widzi tego, czasami watpilam i myslalam ze wymyslam i jestem niewdzieczna. To prawda, mama nie widzi ze jest problem. Ona zrobila wszystko, ja jej nie kocham, tak jej sie odwdzieczam za jej krwawice i jak to okreslila dla niej ten rozdzial jest zamkniety. Wiec co tu duzo mowic. To prawda, pewne rzeczy moga nas przerosnac. Mamy jedno zycie, a to ze je sie dalo, nie daje prawa do psucia go. No nic, jakas czesc pracy wykonalam nad soba, bo juz mnie to tak nie dotyka, ale macie racje rozmowa z psychologiem dobrze mi zrobi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kto odkopuje starocie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×