Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość konstanty

Walczyć o nią?

Polecane posty

Gość konstanty

Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Ona 34 lata, ja 38. Po 8 latach mieszkania razem odeszła. Ostatni rok się sypało. W dużym stopniu przez moje problemy zawodowe, z których dopiero teraz wychodzę. Nie miałem jednak wsparcia z jej strony i byłem tym rozgoryczony trochę. Namiętność zniknęła całkowicie. Kłótnie, oddzielne spędzanie czasu, trochę rozkład. Nie oświadczyłem się przez ten czas, mimo że miałem jasny i konkretny plan na wspólne życie. Wiem że to był błąd. Wiele błędów. Przez 3 miesiące od rozstania rozmawialiśmy raz. Ale długo i konstruktywnie. Znamy swoje wspólne błędy. Kilka dni później pękłem, chciałem się spotykać, dałem jasny sygnał - naprawiajmy! Dostałem kosza. Na pewno się boi, na pewno nie wie, na pewno jej uczucia osłabły przez ostatni rok. Kolejne dwa miesiące spędziłem na stabilizacji emocjonalnej i próbie ogarnięcia tego, czego chcę. Wydaje mi się że świadomie podejmuję decyzję, że chcę wrócić. Na innych zasadach, wspólnie ustalonych - bo oboje popełniliśmy błędy. Liczę na to, że tak jak i ja się zmieniłem, tak i w niej nastąpiła przemiana. Suma błędów, które są do naprawienia i warto podjąć ryzyko, bo tworzyliśmy dobry związek (choć nie idealny - nie byłoby rozstania). I kocham ją. Choć pewnie mocniej niż Ona mnie - przecież to Ona odeszła. Mamy ze sobą kontakt, bardzo ostrożny, okazjonalny i smsowy. Wyłącznie coś miłego, żart, cokolwiek. Do tego jest to z mojej inicjatywy. Choć wiem że do mnie tęskni i też nie jest Jej łatwo. Ale na pewno nie jest pewna swoich uczuć w 100%. A do tego jest osobą niedostepną emocjonalnie. Z czym długo miałem problem, od samego początku. Bo jestem dość otwarty (ale nie ciepłe kluchy - "czuły drwal"). Dziwnie mi pisać tutaj o tym problemie, ale gromadzą się we mnie emocje, nie mam do kogo się wygadać. Nawet rady nie szukam, po prostu muszę z siebie to wyrzucić. Ostatnio znowu źle sypiam i o Niej myślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Aha, tytuł tematu jest mało trafiony. Bo ja wiem że chcę walczyć. I jeszcze coś - nikogo nie mamy, ani Ona ani ja. Ktoś próbował mi w głowie zakręcić, ale to nie to i zerwałem kontakt. Zresztą wiem czego chcę. I tak w tym trwam, czasem pisząc neutralnego smsa i otrzymując miłą, równie neutralną odpowiedź. Tylko raz próbowałem ją gdzieś zaprosić - ponad miesiąc temu. Nie mogła, bo wyjeżdżała do rodzinnego miasta - rzeczywiście tak było. Więcej nie próbowałem. Czekam na Jej inicjatywę, ale z drugiej strony również na początku związku jej nie było - a wiedziałem że za mną szalała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Musisz próbować, jeżeli Ci zależy. Nie wiadomo, czy się uda. Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. Trudno odbudować taką relację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Musisz próbować, jeżeli Ci zależy. Nie wiadomo, czy się uda. Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. Trudno odbudować taką relację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Wiem że muszę. Niestety od czasu podjęcia decyzji że będę walczył, jest mi gorzej niż w momencie, kiedy pogodziłem się że to koniec. Jeden sms potrafi mnie załatwić na cały dzień. Boje się, że mi łapki upierdzieli. No ale...to ryzyko jakie muszę podjąć. Większość powrotów kończy się rozstaniem i większym bólem, ale znam też w swoim otoczeniu szczęśliwe związki z dzieciakami, które do siebie wróciły a rozstanie potraktowały jako katalizator zmian. Warunek - trzeba być świadomym błędów i chcieć pracować. No i kolejny warunek - uczucie. Jeśli się całkiem wypaliło, to choćbym na głowie stanął, nic nie zrobię. Tu się boję, choć...wiem od niej bezpośrednio że tęskni za mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Są jakieś damy, które były tą drugą stroną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
odpisuje na twoje sms. znaczy uczucie jeszcze jest. walcz. i nie czekaj na jej inicjatywe. jestes facetem, inicjatywa musi byc po twojej storonie. ona bedzie na twoja inicjatywe odpowiadac. i jak odpowie po tym sie zorietujesz w jaka strone idzie. ale inicjuszesz ty. tak samo jak ty sie oswiadczasz. u nie ma rownosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Dzięki. Boję się ją trochę spłoszyć. Znam trochę psychikę kobiet, ich emocje i zasady którymi się kierują, zresztą nieświadomie. Zresztą podobne zasady działają u nas, facetów. I z tymi podświadomymi zachowaniami i oczekiwaniami się nie wygra. Myślę, że jak kupię kwiaty i stanę przed jej drzwiami z wyznaniem miłości do grobowej deski, to sprawę przegram z kretesem :D To Ona musi chcieć...Musi chcieć i musi wiedzieć, że też musi pewne rzeczy zmienić i chce nad tym pracować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Dziewczyny, czego byście oczekiwała od faceta w takiej sytuacji? Gdy tęsknicie i wahacie się, czy dobrze zrobiłyście? Ale jednak w niej trwacie, bo boicie się? Da się w ogóle odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybym była na miejscu tej dziewczyny nie chciałabym powrotu. Wygląda na to, że chyba tylko ty tego pragniesz. Gdyby mój były pojawił się u mnie z kwiatami na pewno bym się wściekła na jego widok. W ogóle bym nie chciała z nim rozmawiać. Też się rozstałam po długim związku i myślę, że to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć, dopiero teraz odżyłam i jestem szczęśliwa. I ostatnią rzeczą jaką bym chciała to spotkać go ponownie w moim życiu. Nie godzę się by zaprzątał mój spokój i myślę, że u twojej byłej jest podobnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Dzięki, ale śmiem twierdzić że się mylisz. My wzajemnie się nie zraniliśmy, nie skrzywdziliśmy, związek się rozpadł bo nie potrafiliśmy sobie poradzić oboje z naturalnymi problemami, które w każdym związku przychodzą po latach. Przynajmniej tak oboje stwierdziliśmy i udało nam się w rozmowie po rozstaniu te problemy zidentyfikować. Jesteśmy też oboje życzliwie do siebie nastawieni. Do końca byliśmy sobie przyjaciółmi. Przez lata się wspieraliśmy mocno, oboje się nawzajem wyciągaliśmy w górę. Ten ostatni rok się spieprzył niestety. Gdyby A. nie godziła się, abym zaprzątał jej spokój, to by mi nie odpisywała. Nie pisałaby mi też, że tęskni i jej bardzo źle czasami. Wie, że gdyby jasno postawiła sprawę, to bym zniknął zupełnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlaczego jej sie nie oswiadczyles przez tyle lat? masz prawie 40 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czy ona jest kobieta Twojego zycia? chcesz miec z Nia dzieci i zestarzec sie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jakie byly powody rozstania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćszarik
Wychodzi na to że,historycznie Konstantynopol to ściema...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Dlaczego się nie oświadczyłem? Jestem niewierzący, ona zresztą też. Nie chciałem papierka, z różnych powodów. Również majątkowych. Tak, wiem. To mój błąd i brak zapewnienia bezpieczeństwa i stabilizacji. Egoizm może nawet, bo myślałem tylko o własnym światopoglądzie w tej materii. Czy to związek na całe życie? Od dawna tak go traktowałem i Ona o tym wiedziała. Jednak staliśmy w miejscu, choć mówiłem o dzieciach. Jakie były powody rozstania? Powyższe plus moje rozgoryczenie jej brakiem wsparcia przy moich problemach zawodowych (zamiast wsparcia, była presja że chwilowo słabo zarabiam, to mnie odepchnęło od niej). No i cały szereg drobniejszych spraw, typowych dla długich związków, jak brak namiętności, który na pewno wiązał się z powyższym. Nie uprawialiśmy seksu od dawna, przeze mnie. Miałem doła, było mi źle, nie czułem jej wsparcia, a kiedyś ja w takiej samej sytuacji dałem go bardzo wiele. To w sumie jest jeden z warunków, które chciałbym postawić. Muszą być zmiany zmiany zmiany. Nie jestem zbitym psem skomlącym pod drzwiami, ale kocham i Ona jest najważniejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
staliscie mocno w miejscu od lat, ona pewnie oddala sie z tego powodu a Ty tego nie dostrzegales, bo miales problemy w pracy. Wy jestescie nawazniejsi i powinienes ja w tym utwierdzic. do oswiadczenia sie nie potrzeba byc wierzacy, sa tez sluby cywilne. musicie porozmawiac tak szczerze a Ty jej oswiadcz sie, jesli chcesz miec szanse na ulozenie sobie z nia zycia. im dluzsza przerwa tym trudniej bedzie wrocic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie rozumiem Cię.Dlaczego chcesz walczyć o tę miłość.Ona się nie sprawdziła.Rozwaliły Wasz związek kłopoty.Nie okłamuj się że był dobry.Kłopoty scalają związek.Nie ma w związku moje twoje problemy.Musi być wsparcie drugiej osoby-to jest miłość. Załóżmy że ona wróci bo jest cacy.Nie napisałeś dokładnie jakiego wsparcia w jakich problemach nie otrzymałeś ale jestem kobietą i wiem że my jak naprawdę kochamy to nic nas nie odstraszy.To domena facetów ucieczka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Daj sobie spokój.Nie jesteście już dziećmi.Byłeś z nią przez tyle lat a traktujesz jak dziecko z piaskownicy które nie wie w co chce się bawić?Zerwała,odeszła bo tak postanowiła.Bo taka była jej decyzja.Gdybyście byli małżeństwem to miałbyś na piśmie -rozwód. Ona teraz odpowiada Ci na sms bo chce zachować po tylu latach dobre relacje-może przyjażń ale jak będziesz nagabywał to Cię znienawidzi.Jeśli ją kochasz to daj jej żyć własnym życiem.A jak stwierdzi że To była pomyłka że jednak Cię kocha to Ci to powie. Nie zbudujesz związku na siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zdecydowała że to koniec Waszego związku.Że nie chce z Tobą układać sobie dalszego życia.A TY pytasz czy walczyć o nią.O co chcesz walczyć.O miłość której nie ma?Czy o litość? O związek walczy się tylko razem.Jak jedno nie chce to jest koniec.Zachowaj dobre wspomnienia i zostańcie dobrymi znajomymi.Jeśli jest między Wami jakaś chemia to wróci.Ale nie pomogą w tym kwiatki telefony sms-y .Dzisiaj nazywa się to nękaniem.Daj sobie spokój.Czas jest najlepszym doradcą. Jak chcesz wiedzieć czy ona coś do Ciebie jeszcze czuje to przyjmij postawę pogodzonego z jej decyzją.Tylko tak dowiesz się prawdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Nie nękam. Nie ma kwiatków, wyznań miłości, nic takiego. Bardzo daleki jestem od nagabywania. I tak, wiem że tylko chęć odbudowy z obu stron daje szansę na sukces. Może macie rację, może już za bardzo się wypaliło. I nie potrafi mi tego powiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
konstanty. tak jak mowisz :znasz psychike kobiet, jestes dojrzaly facet. ja na jej miejscu chcialabym zeby wszystko zaczelo sie "od nowa". powoli ja zdobywaj. podrywaj. zacznij randkowac. i tyle i az tyle . reszt aprzyjdzie sama. tylko znowu nie przegap czasu na oswiadczyny .;) powodzenia. ni etrac czasu na fora. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A może właśnie jest tak, żer "odeszła" tylko po to, żebyś się otrząsnął, zobaczył błędy, przemyślał. I tak naprawdę czeka aż o nią zawalczysz. Jestem kobietą i wiem, jak to działa - odejdę, niech dotrze do niego to i owo i niech się stara na nowo. Oczywiście nie musi tak być w tym przypadku, ale wykluczać takiej ewentualności nie można.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Ona teraz jest w rodzinnymi mieście, ja wylatuję zaraz na tydzień. Poczekam jeszcze. Uważam że czas działa wyłącznie na naszą korzyść. Rozstanie zdecydowanie nie było z premedytacją z Jej strony. Ona też jest świadoma swoich błędów, z płaczem twierdzi że nie nadaje się do związków - no ale jakimś cudem 8 lat dałem z nią radę, choć dawała mi w kość :D Wiem że nadal nie może dojść do siebie, uporządkować się. Natomiast jak ktoś słusznie zauważył, najważniejsza jest chemia. Jak jej już nie ma, to pozamiatane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćKatarzynka
Czasy może i się zmieniają,ale stary kawaler to stary kawaler a stara panna to stara panna.Wiara nie ma tu nic do rzeczy..W chwili gdy ona jest teraz sama i powiedzmy,że idzie do jakiejs koleżanki czy innej przyjaciółki,może też do znajomej z pracy i np.widzi zwyczajną rodzinę czyli mama,tata..biegające dzieci czuje się jak piąte koło u wozu - przynajmniej ja bym się tak czuła.Jak osoba samotna,bezdzietna,której nie bardzo pasuje szaleństwo na dyskotekach,bo nie jest (nie oszukujmy się) już pierwszej młodości. konstanty - mówisz,że znasz psychikę kobiet..Ta psychika się zmienia z biegiem lat.Ja mając 20 czy 25 lat nawet nie myślałam o ślubie.Bawiłam się na dyskotekach,w pracy robiłam "karierę" jeździlam na wycieczki zagraniczne,spotykałam się z chłopakami..Można powiedzieć "było bosko" zabawa i luz.Opamiętałam się na zjeździe szkolnym,bo..."ta koleżanka ma męża i dzieci,druga,piąta....dziesiąta planuje ślub...ten kolega wyjechał za granicę i poznał tam kogoś,budują się,niedługo ślub...itd"..A ja??Nawet nie miałam za bardzo nic do powiedzenia,bo niby co ?? Bawię się i pracuję? A co osiągnęłam. W takich momentach jest zwyczajnie przykro i głupio.W wieku 29 lat wyszłam za mąż,mam dwoje dzieci,zaczynamy budowę domu..(w tej chwili mam 38 lat)..Nie żałuję tego życia jakie mam teraz,chociaż cieszę się,że nie wpadłam w pieluchy gdy miałam 20 lat.. konstanty..wydaje mi się,że Ty trochę wygodnicki jesteś.Życie bez zobowiązań,razem,bo się kochacie,bez papierka,bo po co problemy majątkowe.Chciałeś mieć kobietę do łóżka,gospodynię domową,która wszystko w domu ogarnie w dodatku będzie Cię wspierać kiedy Ty masz problemy w pracy (roczne wsparcie każdego psychicznie wykończy,chyba,że partnerka jest psychologiem) Myślę,że Twoja dama była już tym zwyczajnie zmęczona.Związek raczej bez przyszłości,bo o tym cisza i o dzieciach też.Twoje problemy zawodowe wzięły górę i oczekiwałeś ciągłej pomocy ? A ona żadnych problemów nie miała ?? Pytałeś w ogóle o to ? Wychodziliście do kina ? Na zakupy ?? Wyjeżdżaliście na wakację ?? Każdy w życiu ma mniejsze czy większe problemy i zawodowe,jak się ma rodzinę to i rodzinne.Obawiam się,że ona przez te kilka lat się do Ciebie przyzwyczaiła a że nie jest bezwględną osobą to i Ci odpisuje na sms-y.Chciała się uwolnić od Twoich wiecznych problemów to i odeszła,bo wie,że w życiu bywa różnie a Ty nie sprawdzasz się w trudnych sytuacjach.Wybacz,ale każda kobieta chce mieć "chłopa z jajami" a jak nie ma jaj to niech idzie do psychologa.Krótkotrwałe,wspólnie rozwiązywane,prostowane problemy scalają związek ale tak długotrwałe - rozwalają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Po pierwsze, chciałem dzieci. Ona zaczęła mieć z tym problem, nie wiem jeszcze czy z powodu zmian u niej w pracy (od roku bardzo dużo pracowała, za dużo - to też był problem) czy z powodu odsuwania się od siebie. Nie czuje też instynktu macierzyńskiego jak Jej równieśniczki. Ale oficjalnie twierdzi (po rozstaniu) że dzieci chce w swoim życiu mieć. Po drugie, mam firmę i straciłem dużego klienta, który generował połowę dochodów firmy. Zdarza się, rok trwało pozyskanie nowego. I tyle. Za niezaradnego raczej się nie uważam ;) I to nie ja się żaliłem, tylko irytowało mnie Jej częste wypominanie w stylu "co to będzie jak się nie uda, mogłeś 5 lat temu zostać na etacie, etat to pewność". Po rozstaniu mnie za to przepraszała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezu koleś. Za dużo rozkminiasz i wymyślasz niestworzone historie, a sedno jest proste. Krótko - bo byłam w identycznej sytuacji. Mieszkaliście razem 8 lat. 8 lat!!!! i nie podjąłeś żadnego kroku - brak ślubu, nie mówiąc już o zaręczynach. I nie mów proszę, że nie było czasu - bez obrazy to są żałosne wymówki. Przez 8 lat nie znalazłeś pół godziny czasu żeby zadać jedno pytanie? Tak jak już ktoś mówił, można nie chcieć wielkiego weseliska, ślubu kościelnego - ale są rzeczy takie jak ślub cywilny. On naprawdę nie zajmuje dużo czasu, nie wymaga wielkich wydatków. Mój brat np. zaprosił najbliższą rodzinę (łącznie może 12 osób) na kawę i ciasto zaraz po ceremonii, trwało to może łącznie ze 2 godziny. Dziewczyna ma 34 lata. Zwyczajnie się nie doczekała, a jest widać jedną z nielicznych, które potrafią w takiej sytuacji postąpić honorowo i skoro facet sam nie podejmuje tematu to ona nie szantażuje "oświadcz się do końca roku, bo inaczej odejdę" tylko sama postanowiła to zakończyć. Czarę goryczy przelało to, że byłeś taki niedomyślny w sprawie dzieci... To jest jej ostatni dzwonek. A żadna, powtarzam żadna inteligentna kobieta z własnej woli nie chce mieć nieślubnego dziecka. Więc odeszła żeby nie czekać kolejnych 8 lat, bo może ktoś inny będzie się potrafił określić szybciej. A co do wspierania - po tylu latach jej się nie dziwię. Sama miałam taką refleksję w swoim przypadku. Mojego faceta miałam wspierać, pomagać mu, ogarniać mieszkanie, być na każde skinienie jak miał problem - tylko zdałam sobie sprawę czemu mam to robić? O prawie 40 letnim facecie mówić "mój chłopak"? Inaczej jak się buduje rodzinę, wspiera męża. A inaczej kiedy zdajesz sobie sprawę, że pomimo tylu wspólnych lat i wysiłku nikt "dziewczyny" poważnie nie traktuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Rozumiem oburzenie szanownym dam :D Ale się mylicie. Były rozmowy o ślubie, mijaliśmy się w pewnych kwestiach, powiedzmy...organizacyjnych. Jej rodzina chciała ślubu kościelnego i wesela na ponad 200 osób (serio). Naciskałem też na posiadanie dzieci, od dość dawna. Ciągle to odkładała. Bała się, potem awans, potem chwilo gorsze dochody (a i tak mieliśmy wspólnie więcej niż dwie średnie krajowe). Więc przepraszam, ale proszę ze mnie nie robić Piotrusia Pana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×