Hej witam wszystkich,
Sledze forum, choc dopiero dzis chce cos powiedziec. Wlasnie wrocilam ze szpitala, 5tc i 2 dni, prawdopodobnie samoistne calkowite poronienie. Wyjasnien brak, przyczyny rozne, ale nie wiadomo naprawde dlaczego. Od roku staramy sie, clomid od pol roku, wkoncu zafasolkowalo o czym powiedzial test w nowy rok. A dzis tydzien pozniej szok. Nad ranem silne skurzce podbrzusza, pojawilo sie krawienie (nadal jest) no to hop i do szpitala. Zrobili krew, wzieli do ginekologa i ten mi powiedzial ze raczej szans juz nie ma bo hcG mam tylko 6. Co dalej? Smutek i placz. Teraz jest mi smutno, ale tak normalnie. Pocieszam sie ze to nie koniec naszych staran. Jakos to bedzie... Pozytywnie myslenie pomaga. Wiec poza skurczami i delikatna goraczka jest ok. Za dwa dni mam znowu test na poziom hcG. Wiec nie robie sobie nadziei, ale wierze w lepsze dni. Co wy myslicie? Czy ktos ma podobne doswiadczenia? Dziekuje za pomoc.