bramofon
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Grudzień 2012 - planowana operacja w Katowicach Ligocie, jednak z powodu końca roku i znanych problemów z kontraktami NFZ zostałam przerzucona na styczeń 2013. Od listopada brałam Dostinex, który mimo tego, że to nie guz prolaktynowy miał obniżyć poziom hormonu, a dodatkowo wpłynąć na guza w ten sposób, że jego tkanka miała być 'lepsza' do operacji. Styczeń 2013 - przyjęta na oddział, wyskoczyła mi opryszczka na ustach (całkowita dyskwalifikacja z jakichkolwiek zabiegów, poza tymi ratującymi życie, żaden anestezjolog nie podejmie się intubacji, bo może przenieść wirusa do płuc i wtedy amba). Kolejny termin - za 2 tygodnie jak wyleczę opryszczkę Luty 2013 - ponowne przyjęcie na oddział, ponownie opryszczka! Lekarze nie wierzyli w to, co widzą. Kolejny termin wyznaczyli mi na czerwiec 2013, żebym wzmocniła organizm. 2 kwietnia 2013 - pozytywny test ciążowy!!! nie wierzyłam własnym oczom. Dostinex obniżył mi prolaktynę, odpuściłam całkowicie temat ciąży, bo wiedziałam, że i tak nic z tego nie będzie i tu taka niespodzianka. No i za 2 dni mój syn skończy pół roku.... A teraz najważniejsze - 2 miesiące temu robiłam rezonans i guz w ogóle nie zmienił swoich rozmiarów (neurochirurg mówił, że szanse, że urośnie są większe niż mniejsze). Stąd też moja decyzja o tym, że nie chcę poddać się operacji dopóki guz będzie stabilny i nie będzie uciskał nerwów wzrokowych. Mam nadzieję, że skoro ciąża nie zwiększyła ponownie jego masy, to osiągnąl już maksymalny rozmiar i taki już zostanie ze mną na zawsze. Wniosek z tego taki, że niekoniecznie rozwiązanie operacyjne (pomimo tego, że sama byłam zawsze jego orędowniczką) jest korzystne. Aha - dysponuję 4 naukowymi artykułami (2 po polsku i 2 po angielsku) o hiperprolaktynemii i ciąży z guzem, jak ktoś chętny to mogę się podzielić. Jak widzicie życie pisze takie scenariusze, o których się filmowcom nie śniło i samo za nas pewne rzeczy rozwiązuje. Trzymajcie się zdrowo i pozytywnie!
-
Dziewczyny, Opiszę moją historię ku pokrzepieniu serc. Rok 2010 - diagnoza makrogruczolaka przysadki, wielkość 1,5cm (wykryty na rezonansie magnetycznym, na który zostałam skierowana przez uporczywe bóle głowy). Po pobycie na oddziale endokrynologicznym diagnoza, że jest nieczynny hormonalnie i nadaje się tylko do usunięcia. Jako, że byłam już wtedy trochę po trzydziestce, a wiedziałam, że ingerencja w przysadkę może się różnie zakończyć, jeżeli chodzi o płodność, postanowiłam najpierw (skoro hormony były ok) spróbować zajść w ciążę. Początek 2011 - ciąża, utracona w 8 tyg (raczej niezwiązane z gruczolakiem, tak przynajmniej lekarze sądzą). Po kilku miesiącach kolejne starania. Jednak bezowocne. W końcu kolejny rezonans (w 2010 miałam 2 i przed ciążą guz był stabilny), w którym wyszło, że masa guza wzrosła do 2cm. Do tego rozregulowane hormony - PRL wysoka i ACTH zaburzone - najprawdopodobniej masa guza zaczęła uciskać te rejony i guz sam w sobie nieczynny hormonalnie zrobił się czynny. Wtedy decyzja o operacji, bo ciąża wykluczona, a tak przynajmniej jakieś szanse będę miała.
-
do ewelfgryz: moj termin przyjecia tez sie przesunal, na razie nie znam dokladnej daty, na poczatku lutego mam sie kontaktowac. to jak Cie przyjma, napisz na jakiej sali jestes, jak mnie sie uda w podobnym czasie lezec, to sie spotkamy
-
jeszcze jedno - od nowego roku maja w Ligocie nowe procedury i trzeba przed przyjeciem do szpitala zapisac sie na izbie przyjec do kolejki na dzien przyjecia, nie wiem, czy to wiesz. ja sie zapisywalam w piatek na poniedzialek. najpierw musialam podejsc na oddzial do lekarza, zeby mi na tyle skierowania wpisal date przyjecia. potem na izbe na dol, tam pytaja czy operacja planowana i z jakim lekarzem uzgodniona i wpisuja do komputera. podobno bez tego jak przyjdziesz do przyjecia, to nie przyjma - jakies nowe procedury.
-
do ewelfgryz mnie doc. Rudnik jeszcze nie operaowal, ale mam nadzieje, ze to wkrotce nastapi. bylam przyjeta do szpitala tydzien temu i mialam zaplanowana operacje makrogruczolaka na 17.01, ale zrobila mi sie na ustach opryszczka, co mnie zdyskwalifikowalo z zabiegu, teraz ja lecze w domu. oddzial i szpital nie naleza do nowoczesnych, ale za to personel swietny. pielegniarki wszystkie bardzo mile i uczynne. doc. Rudnik przygotowuje pacjentów do operacji w ten sposob, ze przez 2-3 dni przed zabiegiem podaja dozylnie hydrokortyzon oraz do nosa psikasz neomecyna, zeby usunac z niego bakterie. ja juz bylam na tym etapie i dzien przed zabiegiem ta oprycha... mam nadzieje na przyjecie 28.01, bede wiedziala we czwartek, wiec moze sie spotkamy.