Standardowy problem bo szkoła nie chce zbyt mocno reagować żeby nie narazić się na zarzuty dyskryminacji chorego dziecka. Gorzej jak dzieci podrosną i wezmą sprawy w swoje ręce, czyli w/p/i/e/r/dol dla agresora. Wtedy będzie uwaga i interwencja, a nauczyciele zrobią karpika ze zdziwienia. No bo jak mogło dojść do tragedii, to takie grzeczne dzieci były.