Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

serduszko2330

Zarejestrowani
  • Zawartość

    73
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez serduszko2330

  1. Witam. Co zrobić, kiedy mężczyzna (23 letni) zachowuje się bardzo niedojrzałe? Twierdzi że kocha, mówi o tym, ale mimo pięcioletniego związku rzadko dzwoni (pisze tylko kiedy "znajdzie czas", często bardzo zdawkowo, co sprawia że czuje się "odlewana"), rzadko sam proponuje spotkania (jeśli już to mówi że ja mam przyjechać do niego), unika poważnych tematów (zawsze musi być tak jak on uważa), na stwierdzenie, że jestem dla niego bardziej koleżanka niż dziewczyna nie potrafi odpowiedzieć nic, milczy, nie odpisuje. Dopiero później stwierdza że nie odpisał, bo wygaduję głupoty, mówiąc takie rzeczy (tzn. że jestem koleżanka itd.). I tak jest zawsze, każda wątpliwośc która się pojawia, muszę rozwiązywać sobie sama ze sobą- od niego słyszę jedynie że "przesadzam", "gadam głupoty", "wszczynam kłótnie" (choć naprawdę dążę jedynie do rozmowy, trudno się jednak nie zdenerwować kiedy ktoś do kogo mówimy, zamiast usiąść i porozmawiać, zajmuje się oglądaniem filmików w internecie i tylko co jakiś czas odwraca głowę mówiąc "o co Ci chodzi?"). Nie wiem czy to niedojrzałość, czy po prostu jego uczucie się wypaliło. Nie wiem co o tym sądzić. Do tej pory to ja jeździłam, zabiegałam, chciałam na bieżąco wyjaśniać wszelkie problemy. Od tygodnia wgl się nie widzieliśmy i mimo napiętej atmosfery on nie zabiega o spotkanie. Czy możliwe jest żeby 5 lat temu, w momencie kiedy go poznałam, był bardziej dojrzały niż teraz? :/ W tym momencie, a właściwie to już od dłuższego czasu, czuje się jakbym była jego wrogiem, jakby odzywał się tylko z przymusu (żebym "nie miała pretensji, że milczy"). Potrafi zadzwonić i powiedzieć "no kazałaś zadzwonić ..."-zatem nie wynika to z jego własnych potrzeb. Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć, czy jest sens o to walczyć... co o tym myślicie?:/
  2. Witam, nie szukam tutaj uniwersalnej rady, która rozwiąże moje problemy... chciałabym jedynie poznać Wasze opinie na temat całej tej sytuacji... Już wcześniej pisałam na tym forum o swoich problemach... Jestem w związku, który trwa już 5,5 roku. Po kryzysie który mieliśmy w grudniu ubiegłego roku, postanowiłam że jeszcze ten jeden raz zawalczę o naszą wspólną przyszłość... Zdecydowałam, że zamiast próbować zmieniać jego, postawię na zmianę samej siebie... Jestem bardzo wrażliwą osobą i było mi ciężko tłumić pewne emocje w sobie, ale mimo to... starałam się ignorować irytujące zachowania, udawałam ze jest w porządku, przymykałam oko na to, kiedy obiecywał że pojedzie ze mną do lekarza, po czym zwyczajnie tego nie robił. Ok. Starałam się być wyrozumiała - tym bardziej że zawsze używał takich pięknych słów, żeby się usprawiedliwić.. "No Kochanie wiesz przecież, że chciałem, ale nie mogłem..." Problem w tym, że jego "śmieszkowaty" styl bycia, powoli zaczyna mi przeszkadzać coraz bardziej. Żeby było jasne - nie jest tak, że nie znam się na żartach, nie mam poczucia humoru. Wręcz przeciwnie - uwielbiam z nim żartować... ale pod warunkiem że te żarty śmieszą nas obojga. On zdecydowanie za często posuwa się co najmniej o krok za daleko... W grudniu po kilku dniach milczenia zaproponowałam spotkanie... spotkaliśmy się na jednym z parkingów.... kiedy spytałam co tak właściwie czuje, najpierw stwierdził że kocha, a później, że właściwie to już sam nie wie co czuje. Z nadmiaru emocji popłakałam się, a on kazał mi wysiąść z samochodu. Stałam więc na tym parkingu i płakałam. Próbowałam się uspokoić, zanim wsiądę do auta, nie byłam w stanie wtedy prowadzić.. On nie zrobił dosłownie NIC. Siedział w swoim samochodzie i jak gdyby nigdy nic - przeglądał Internet... Najgorsze w tej całej sytuacji nie były jego słowa, lecz to że kompletnie nie chciał mi nic powiedzieć, nie chciał rozmawiać - po prostu kazał mi wysiąść z samochodu i odejść. Jak psu. Serio... Wtedy ostatni raz postanowiłam o nas zawalczyć, pojechałam do niego po rzeczy na drugi dzień. O dziwo udawał, że nic się nie stało. Przytulił, przeprosił. Wybaczyłam. Również go wtedy przeprosiłam. Zamierzałam "udawać" że nic się nie stało. Ale tak jak już wcześniej wspomniałam coraz mniej mi to wychodzi. On niemalże cały czas po pracy spędza na oglądaniu jakich internetowych filmików czy memów, często mi to nawet wysyła, ja oglądam, żeby nie było mu przykro, udaję, że to takie superzabawne, choć nie zawsze mnie to bawi...Jeśli nie spędza czasu przed komputerem, to idzie spać. Często mnie do siebie zaprasza, wtedy zwykle jemy razem kolację, często jest bardzo kochany, powtarza, że kocha, coś tam pogadamy, ale on za chwilę idzie spać, i tak te dni mijają.. Rzadko można liczyć na jakiś dłuższy czas spędzony razem, nie mówiąc już o całym dniu... do mnie za to niezbyt chętnie przyjeżdża, a jeśli już przyjedzie - to jest jakiś taki znudzony, tak jakby bez komputera to nie miał co robić... Zaprosiłam go ostatnio na pizzę - odmówił. Wczoraj również zaprosiłam go na obiad i również nie przyjechał, oczywiście całą sytuację obrócił w żart, pytając się mnie czemu to ja nie przyjechałam, bo on czekał... Dziś za to dwukrotnie do mnie zadzwonił, zapraszał, abym przyjechała, powiedział że czeka. Wieczorem, przed wyjazdem postanowiłam zadzwonić i uprzedzić że za chwilę wyjeżdżam z domu. Miał jednak bardzo zaspany głos, więc wiedziałam że go obudziłam. Stwierdziłam ze w takim razie nie będę przyjeżdżać i niepotrzebnie zawracać mu głowy (mój chłopak ma tak, że jak zaśnie po południu, załóżmy o 17 to dopiero rano się obudzi, więc nie chciałam mu w tym przeszkadzać. Powiedział, że mam przyjechać, ale serio nie widziałam sensu, no bo przecież spał... Zapytałam tylko dlaczego mnie zapraszał, skoro nie zamierzał spędzić ze mną tego czasu... Zdenerwował się i rozłączył. Oddzwoniłam, prosząc aby się nie rozłączał bo przecież nic złego mu nie zrobiłam... Powiedział w nerwach że jestem zabawna, że mu spać nie każe (choć wcale nie o to chodziło, poza tym cały czas bardzo spokojnie z nim rozmawiałam, nie unosiłam się), że mam dać mu spokój... odpowiedziałam, że jeśli chcę to mogę mu dać spokój na zawsze.. powiedział tylko tyle, że gadam głupoty (delikatnie mówiąc, nie chcę tutaj przeklinać) i się rozłączył. Od kiedy pamiętam, w momencie kiedy pojawiają się problemy, to on "ucieka", odwraca się ode mnie. Woli Internet i śmieszne filmiki, bo tam przecież wszystko jest takie kolorowe... Ja już nie rozumiem tych jego żartów choć bardzo się staram. Całkiem niedawno powiedział mi niby w żartach, że ta cała sytuacja z grudnia, kiedy tak stałam zapłakana na tym parkingu, była dla niego zabawna... Nie wiem w czym to było takie śmieszne, ale w porządku... Jakiś czas temu umówił się też ze mną na sobotę, po czym po południu napisał, że połozy się i przyjedzie do mnie dopiero jak wstanie. Niestety wiedziałam, że jak już zaśnie to obudzi się dopiero rano.. Przyjechał na drugi dzień, próbowałam udawać ze nie jest mi przykro, ale było -bo po raz kolejny nie dotrzymał słowa. Mało tego, kiedy spytałam dlaczego obiecał ze przyjedzie, wiedząc że tego nie zrobi, tylko położy się spać - odpowiedział w żartach "Chciałem zrobić Ci nadzieję".. Super, czułam się wtedy jeszcze lepiej... Dziś, kiedy zapraszał mnie do siebie przez telefon, zapytałam czemu on nie chce przyjechać do mnie, i ponownie posłużył się żarcikami, mówiąc "No Kochanie, Ty mnie kochasz bardziej, to przyjedź, no proszę...". A skończyło się jak skończyło, czyli do spotkania nie doszło... bo poszedł spać, więc po co miałam jechać.. Przyznam szczerze, że jestem już bezsilna. Mamy totalnie inne osobowości. Ja jestem bardzo wrażliwa. On za to nie rozumie, że jego niektóre żarty bardzo mnie ranią Co w takiej sytuacji można zrobić? Czy powinnam już odpuścić? Skoro już tyle razy próbowałam ? Z góry dziękuję za Wasze odpowiedzi...
  3. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Ja nie chce sprawdzać nie dlatego że się boję prawdy, nie boję się. Jeśli coś ma wyjść, to wyjdzie tak czy siak. Nie sprawdzam bo takie mam zasady on nie sprawdza mojego telefonu, wiec myślę że to by było bardzo nie fair gdybym ja zaczęła sprawdzać jego. Poza tym naprawdę ufam Mu w tej kwestii.
  4. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Nie chce po prostu patrzeć jeszcze bardziej czarno niż teraz. Trochę zaufania też musi być. On ufa mi, ja jemu. Tak to działa:) ale wiem że chcesz dobrze dla mnie, doceniam to bardzo!
  5. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Nie Kochana, nie zrobię tego z zupełnie innych powodów. Wielokrotnie spędzamy razem cały dzień. Nie wychodzi, nie pisze potajemnie, ma przy mnie otwarte komunikatory. Nie znasz nas osobiscie, ale doceniam Twoje rady, bo wiem że chcesz dobrze:) Ale powiedzmy, że myślę, że kłamstwo ma krótkie nogi. Jeśli coś ma wyjść, to wyjdzie. I będę musiała się z tym pogodzić.
  6. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Nie jestem z tych co kontrolują telefony. To jego prywatna własność. On też mojego nie rusza. A co do tego że nie rozmawia że mną z kumplami przez smsy to raczej nie, może na żywo coś gadają, tak jak my kobiety to robimy z przyjaciółkami, zresztą nie zabronie mu tego - choc szczerze naprawde wątpię. Należy do takich ludzi, którzy nie rozpowiadaja o swoich problemach nawet kolegom. Nasz związek nasze sprawy, zawsze tak mówił.
  7. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Jeszcze raz Ci dziękuję. Muszę jednak sprostować pewne rzeczy. Nie pije, nie bije, to fakt. Nawet nie krzyczy. Nawet w.klotni mówimy do siebie zdrobniale (w stylu "Kochanie uspokoj sie"). Co do upokorzenia.. chyba jednak wiele razy się tak czułam, ale wolałam schować dumę do kieszeni i mimo tego, walczyłam o Nas. Co do WSPIERANIA - tego też nie ma, a przynajmniej nie było, w najtrudniejszych dla mnie momentach życia. Wręcz zamiast napisać dobre słowo, czy powiedzieć że będzie przy mnie, żebym czula się bezpiecznie, on raczej unikał tematu, nie jezdzil ze mna po lekarzach kiedy szukalam pomocy, a jak juz jechal, to nie chcial za bardzo wspierac, tylko glupio smieszkowal okropnie to bolało. Ale poradziłam sobie z pomocą Mamy i przyjaciół...czemu on "Ucieka" od problemów? Nie wiem. Dużo mówi. Obiecywal że np. "Bede z Toba jezdzil (do lekarza) zebys nie chodzila sama nocą po miescie (bo lecze sie nadal regularnie w innym miescie)", ale na slowach i obietnicach sie skonczylo... Nie pojechal ze mna ani razu. może to wynika z faktu, że boi się konfrontacji z różnymi problemami, i dlatego wybiera łatwiejsza opcję- ucieczki, a może z innych powodów.. "NIE UCIEKA DO KOLEGOW" - No nie, od czasu do czasu się z nimi spotyka, to normalne. Ale nie tak, że wybiera ich zamiast mnie, kiedy np. jesteśmy umówieni. Ucieka jednak ODE MNIE. Od naszych wspólnych problemów. Napisałaś że nie domyślil się że chciałabym by do mnie przyjechał. Doskonale to wie, niejednokrotnie sam mi mówi "Pewnie liczyłas ze przyjadę..", albo po odwołanym spotkaniu na drugi dzień pyta: "Pewnie Ci smutno że nie przyjechałem, co?". Więc tu akurat się nie zgodzę. Zna mnie na wylot, a mimo to uderza w czule punkty. Oliwy do ognia ostatnio dolalo to, ze zapraszalam go w tygodniu do siebie, i wcześniej tez, ale pozartowal, pozartowal i nie przyjechał, przez co też było mi przykro. Do tej pory, po naszej ostatniej "sprzeczce", się nie pojawił. Ale jest w tym też dużo mojej winy. Nauczyłam go, że to ja do niego jeździłam. Bo wiem, że on się u siebie czuje swobodniej. Więc jeździłam. To teraz mam. On do mnie przyjechać nie chce. I mimo, ze wczoraj przeprosił to ani w niedzielę, ani wczoraj nie przyjechał. Liczył jak zawsze na mój ruch, tzn. Że przyjadę i może przeprosze, jak to bywało. Ale nie tym razem, za bardzo mi pęka serce Wspomnialas że musi być wrażliwy, skoro jest z osobą tak wrażliwą już 5,5 roku. Może tak, nie twierdzę, że nie, bo nie wiem co się kryje w jego sercu. Ale zdecydowanie on tej wrażliwości nie pokazuje, ukrywa ja raczej. Nauczony zresztą z domu, że tak trzeba, bo to oznaka słabości.... co mam na myśli mówiąc że nie pokazuje? Pisze mu o czymś dla mnie ważnym, oczekuje poważnej odpowiedzi, a uzyskuje śmieszki-hiszki, tak jakby niemalże wszystko na tym świecie łącznie z problemami, było zabawne. A to mnie juz bardzo irytuje... Załóżmy, pisze że "Brat ma problemy w szkole, musze mu pomoc", a uzyskuje odpowiedz - "Niech sam robi, uczysz go dziadostwa". Serio czasem pol godziny mysle co na tego typu slowa odpowiedziec, bo nie chce go urazic.. A ja po prostu potrzebuje więcej empatii, czasem aż się boję, co on mi odpisze.. Odpowiadajac na Twoje pytanie - tak, oboje mieszkamy z rodzicami. Nasze randki nie są jednak już takie "licealne", ja często zostawalam u niego w domu na dłużej. Wspólnie się uczymy, robimy posilki, po prostu szara codzienność- nie tylko wyskoki do kina czy na lody. I on w tej codzienności rzeczywiście jest dla mnie dobry. Tyle tylko że gorzej z tym wsparciem, jak są trudne momenty, no i czasem trudno odciągnąć go od kompa. Ogólnie wiem,że jesteśmy totalnymi przeciwieństwami. Aż czasem się zastanawiam co go do mnie przyciągnęło...? Tymbardziej że pochodzi z raczej "trzeźwo myślącego domu", A tu nagle dziewczyna romantyczka;) nie mamy żadnej wspólnej pasji, ale staramy się chodzić tutaj na kompromisy. Ja dzięki niemu, polubiłam narty, choć pierwsze jazdy całe przeplakalam, widzac pod soba ta przepasc, a on nawet zgodzil sie zapisac na kurs tanca (choc nienawidzi tanczyc, bo twierdzi ze nie umie) heh czyli jakos staramy sie to umiejetnie laczyc:) a jest przy tym wiele smiechu:) Myślę sobie że na pewno masz rację co do mojej pracy nad sobą. Ja nie wierzę w samą siebie, nigdy nie wierzylam ze mozna mnie kochac tak po prostu, wiec byc moze jemu odechcialo sie ciagle mi to udawadniac i czasem rzeczywiście woli "przeczekac" moje emocje (choć nie ma powodu, bo ja tam nawet w nerwach jestem spokojna i mówię do niego jak do dziecka). Jedno jest w Nas super - Nie wyzywamy się, nawet w kłótni, znajomi wręcz mówią że jesteśmy wtedy strasznie zabawni, bo to wygląda trochę tak, jakbyśmy sobie prawili komplementy a nie się klocili hah (bo przeciez mowimy do siebie zdrobniale, nawet w tskich momentach). Uwielbiam go za to może kto się czubi ten się lubi?
  8. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Doceniam że przeprosił, ale nie twierdzę że przeprosiny ZAWSZE załatwiają sprawę. Bo wiadomo, że nie. A odpisałam mu wieczorem, i tak jak słusznie zauważyłaś- rzeczywiście nie przyjechał już. Ale nie zamierzam tego analizować i się zadreczac dodatkowo.. pozdrawiam Cię serdecznie:)
  9. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Tak, masz rację kochana.. już teraz czuje że uginam się bardzo dla Niego, dostosowuje się, chodzę na kompromisy.. od niego oczekuje jedynie większej empatii czasem, większego wsparcia, zrozumienia i czułości. Dla mnie to jest "tylko", ale wiem ze jestesmy rozni, wiec byc moze tak naprawde oczekuje baardzo duzo (z jego punktu widzenia). Czesto piszemy "jak kumple".. ja za to potrzebowalabym wiekszej czulosci, bo sama chetnie bym go nią obdarowala. Taka juz jestem... Doceniam przeprosiny, ale tak jak mówisz, to dopiero początek. Od niego zależy co z tym zrobi dalej. Zamierzam mu otwarcie powiedzieć czego oczekuje. Koniec z raniacymi mnie żartami. Możemy żartować, pewnie, nie mam nic przeciwko, ale pod warunkiem, że to nie dotyka żadnego z nas. Po drugie - zamierzam zapytać czy mogę liczyć na trochę więcej czułości w tym rozmowach, żebym nie czuła się taka "niepotrzebna" czasem, naprawde to by mi pomogło, choć z zewnątrz to pewnie brzmi jak ostatnią głupota.. A po trzecie- koniec z obietnicami bez pokrycia. Zobaczymy jak on się do tego odniesie. Może też sam mi powie jakie on ma oczekiwania.. mam tylko nadzieję że nie stwierdzi, ze "przesadzam", bo chyba wybuchne heh:) No cóż, pozostaje mi czekać. I przyjąć to co ma być, bo nie na wszystko w życiu mamy wpływ, choć nie wiem jak bardzo byśmy chcieli..
  10. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Dziękuję za Twoją odpowiedź. Patrzac na Twoj nick, jestes mezczyzna, wiec dobrze ze moge poznac męski punkt widzenia. To co napisales, trochę mnie uderzyło, może boję się prawdy, a może przed nią uciekam. Ale tak, jestem wrażliwa. I to aż za bardzo ale niczego nie udawalam, byłam taka od początku.. w sumie zawsze miałam problem żeby być z kimkolwiek. Jak tylko ktoś mi się spodobał, dostawalam odpowiedź "jesteś super ale nie mogę z Tobą być, bo boję się Ciebie zranić".. chyba każdy wyczuwal,że bardzo łatwo to zrobić. Faceci nie lubią takich dziewczyn/ kobiet. Ale nie zmienię sie nagle. Taka już jestem.. Szczerze mówiąc pogubiłem się już totalnie. Z jednej strony dostaje informację, że przesadzam, wyolbrzymiam itd. Z drugiej strony, że on faktycznie bawi się moimi uczuciami. Nie wiem kompletnie w co wierzyć i co jest prawdą... za ta akcję na parkingu przeprosil mnie. Wiem że tego dnia, kiedy wrócił do domu, płakał. Wracał do tej sytuacji często, nieświadomie nawet, kiedyś jak troszeczkę wypił, powiedział nawet że zrobił mi bardzo dużo złego.. Być może w pewnym sensie żałował. Nie wiem. Nie siedzę w jego głowie. Dziś też przeprosił mnie za sytuację którą miała miejsce w weekend, choć nie jestem pewna czy to nie ja wyolbrzymilam... Ale Masz rację, jesteśmy totalnie różni.. czy to się uda wyposrodkowac? Nie wiem
  11. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Podbudowałaś mnie, dzięki, naprawdę:) Chyba jako jedyna uważasz, że nie stałam się obiektem manipulacji z jego strony. I że nie zadaje mi bólu świadomie, tzn. aby samemu podniesc swoja wartość... szczerze mówiąc to napisał dziś nawet dwa razy, że przeprasza za swoje zachowanie i że kocha.. Ale nie polecę tym razem do niego pierwsza, oj nie. Czas wyluzować. Tak jak mówisz. Muszę zająć się sobą. Miło, że chociaż Ty jedyna jeszcze w Nas wierzysz. Tzn w Nas, jako para... ja po prostu nie do końca rozumiem że skoro przeprasza, to czemu np. Nie przyjechał ani dziś ani wczoraj. Pewnie czeka na mnie. Tego serio nie rozumiem..
  12. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź i za Twoje zainteresowanie moim problem. To bardzo miłe, że założyłaś konto specjalnie po to, aby mi odpisać. Dziękuję też za Twoją szczerość i obiektywne spojrzenie na całą sprawę. Pozwolę sobie odnieść się do tego, co napisałaś. Hmm, być może tak jest, że stwarzam wydumane problemy. Moje reakcje są jednak konsekwencją tego, że często czuję się bezsilna wobec sprzecznych sygnałów, które otrzymuję. Z jednej strony - słyszę od Niego, że kocha, z drugiej - nie za bardzo lubi i chce do mnie przyjeżdżać, woli kiedy to ja przyjadę (sam zaprasza, ostatnio rzucił nawet żartem "No Kochanie, ale przecież Ty kochasz bardziej, to przyjedź). Ja nie zawsze rozumiem te jego żarty. Niby to zabawne, ale czasem bardzo personalne, skierowane w moją stronę, tak jakby chciał mi dopiec (chyba, że on po prostu po tych pięciu wspólnych latach czuję się ze mną bardzo swobodnie). Ja, w przeciwieństwie do niego, nie mam takiego "śmieszkowatego" podejścia do życia i zgadzam się z Tobą, że w tej sferze, oboje się rozmijamy. Choć patrząc na to z drugiej strony- w pewnym sensie się też uzupełniamy. Ja - poważnie podchodząca do życia, wysoce wrażliwa, kierująca się emocjami, niepoprawna romantyczka, która zawsze widzi we wszystkim "drugie dno". On, tak jak to napisałaś - zadaniowiec, kierujący się "faktami", bardziej "przyziemny". Niby zupełnie różni, a jednak się ze sobą związaliśmy i pokonaliśmy razem nie jeden kryzys... Choć nie zliczę ile razy, to ja, jako pierwsza, musiałam wyciągnąć rękę. Jakoś łatwiej przychodzi mi chowanie dumy do kieszeni.. Może dlatego, że - nauczona doświadczeniami z nastoletniego życia - uważam, że nie warto się kłócić. Nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro,i czy zdążymy komuś powiedzieć, jak ważną jest dla nas osobą.... Tak, masz rację, muszę czasem stanowczo "tupnąć nogą". Muszę pokazywać jasno, co boli, a co nie. Chciałabym tylko sprostować.. "wydumany problem" może dla każdej z nas oznaczać coś innego. Ja mam niestety bardzo wysoki poziom wrażliwości, niewiele trzeba, żeby wbić mi szpilę w samo serce, taka już jestem.. Myślę, że - aby zmienić tą całą sytuację - ja muszę nabrać tej pewności siebie (bo aktualnie jest ona na poziomie niższym niż zero), a on - musiałby choć trochę bardziej starać się mnie zrozumieć. Musiałby zrezygnować z myślenia na zasadzie "no tak, to baba, baby płaczą, ona też tyle razy już płakała, to i tym razem, popłacze i przestanie"... Musielibyśmy spotkać się po prostu gdzieś "po środku", a to wymaga kompromisów, i wierz mi - ja jestem na nie gotowa. Zapytałaś, czemu oglądam te filmiki razem z nim ... Wytłumaczenie jest bardzo proste. Kocham go, chcę aby było mu zwyczajnie miło. Poza tym niektóre z nich są nawet całkiem okej i też mnie bawią, a jeśli coś ewidentnie jest głupie, to mu to komunikuję, albo sam to widzi po mojej reakcji.. On z kolei nienawidzi chodzić do kina, ale ostatnio robił to częściej, być może dlatego, żeby mi było miło. Oboje mamy po 24 lata. Poznaliśmy się, mając 19. On nigdy się "nie wyszalał", ja za to nigdy nie miałam takiej potrzeby. Może po prostu potrzebuje więcej przestrzeni, a może jest tak jak piszą pozostałe dziewczyny, że jestem masochistką i świadomie zadaję sobie ból... Nie wiem. Ale dziękuję za to,że podzieliłaś się ze mną swoim punktem widzenia i ... nie skrytykowałaś Pozdrawiam Cię serdecznie i być może też odniesiesz się do tego co napisałam. Będę wdzięczna.
  13. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Trochę przykro, że nie znasz mnie ani jego, a tak "drastycznie" oceniasz. Nie czujesz tego co ja w tym momencie, więc łatwo jest powiedzieć. Nie siedzisz też w jego głowie, więc nie mów za niego:/
  14. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Niby napisze coś tam czasem więcej, zapyta co u mnie, ale dopiero od czasu kiedy zwróciłam mu na to uwage, bo do tej pory z reguły opowiadał o sobie. Pamiętam kiedy zadzwonił do mnie wieczorem, opowiadał co tam u niego, ja z entuzjazmem słuchałam i rozmawiałam z nim, po czym powiedział że musi już kończyć. Soytalam czy nie chce wiedzieć co u mnie. Odpowiedział "A no tak, to możesz opowiedzieć, mam jeszcze trochę czasu..." oczywiście wszystko to ubrane w różne miłe słówka "Kochanie, Skarbie" i różne takie.. ale masz racje, ja potrzebuje zdecydowanie wiecej rozmowy. Olytkie "Co tam u Ciebie?", wymiana kilku zdan na femat codziennosci chyba mi nie wystarcza.. czasami chciałabym porozmawiać trochę dłużej i również na poważne tematy. Tu tego nie ma
  15. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Nauczyć go wszystkiego od nowa.. Ale jak? I czy to WGL możliwe?
  16. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Czyli gra ze mną w grę pod tytułem "Pseudo-miłość?" Czy o co w tym chodzi? Szczerze mówiąc nie rozumiem, jak można po kilka razy dziennie mówić komus że się to kocha, a potem traktować tak..jak opisałam.
  17. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Dlaczego z dzieciństwa?
  18. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Hmm szczerze mówiąc to wiem, że sama doprowadziłam do wypracowania takiego schematu, jaki aktualnie jest między nami, czyli - stało się coś, co mnie Zabolało, ale on wie że nie zrobił nic "spektakularnie" złego (Nie pije, nie pali, nie bije, nawet nie wyzywa), więc nie dostrzega żadnej winy i udaje "Że nic się nie stalo". Zamiast przegadac temat, chociaż zadzwonić lub zapytać, udaje niewinnego, twierdząc że mnie nie rozumie. Tak trudno mu przechodzi przez gardło szczerze przepraszam... ma z tym ogromny problem, a ja liczyłam że go tego nauczę. Teraz już wiem, że to niemożliwe. Że on nie zmieni się patrząc na moje cierpienie. Zmieni takie tylko wtedy jeśli sam będzie tego chciał, ale żeby chciał- musi mieć jakąś motywację A trudno ja mieć przy dziewczynie, która niemalze ZAWSZE była, zawsze wybaczala, zawsze chowala dumę do kieszeni. Bo on nie potrafił.. A przynajmniej jest tak od 4 lat, pierwsze 1,5 roku związku był chodzącym Ideałem i potrafił przeprosić, jeśli widział że coś mnie dotknęło. Teraz, tak jak np. Wczoraj, mimo iż miał wolny dzień, nie przyjechał do mnie, aby porozmawiać i oczyscic atmosferę. Wolał siedzieć w domu przed kompem. Jestem na sto procent pewna,że liczył że przyjadę, i jeszcze może go przeprosze bo przecież "on mnie nie rozumie,o co mi chodzi"...
  19. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Proszę mi wierzyć, że w teorii nigdy nie tolerowalabym takiego zachowania.. ale tutaj w grę wchodzą emocje. Moje i jego. Nie umiem postępować jak on. Technika "ucieczki" i unikania drugiej osoby jest według mnie najgorsza z możliwych opcji. Jesteśmy ludźmi a ja najzwyczajniej w świecie go szanuje i zwyczajnie nie umiem po prostu olac, bez słowa. inna sprawa że on potrafi i to robi..
  20. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Dziękuję. Muszę się nad tym poważnie zastanowić, ale jest mi bardzo ciężko:( Osobom z zewnątrz może się to wydawać dziwne, że wciąż mam nadzieję na jego zmianę, na to że bardziej zacznie mnie zauważać i przede wszystkim bardziej się że mną liczyć:( tylko tylko, że jak w grę wchodzą uczucia, to naprawdę nie jest to proste.. nielatwo olewac kogoś kogo się kocha, nawet jeśli ta osoba olewa nas
  21. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Również wspieram Cię myślami.. w razie czego pisz, może uda mi się też wesprzeć słowem.. choć doceniam Twoja siłę i mądrość życiową, serio. Jesteś bardzo dojrzała. Ja za to - zbyt emocjonalna:/
  22. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Póki co nie zamierzam robić nic tak czy siak on mnie nie rozumie, dla niego nic się nie stało i tyle
  23. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Tak, to prawda jestem dla niego nikim... tylko po co mnie przy sobie trzyma, nie rozumiem tego
  24. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Tak, pewnie masz rację. Nie chciałam dostrzegać, bo zawsze umiejetnie odbijal piłeczkę w moja stronę
  25. serduszko2330

    Odpuścić czy próbować dalej?

    Nie. Tym razem nie będę się narzucać. Zastanawiam się tylko jak to jest że człowiek może mieć tak dwie zupełnie różne twarze
×