Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

serduszko2330

Zarejestrowani
  • Zawartość

    73
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez serduszko2330


  1. 2 godziny temu, Gość Gosc napisał:

    I juz zaczyna się usprawiedliwianie misia i ze niby to nie jest takie zle ze inni ,,maja gorsze wady" i nie ma ideałów 😆...nie chodzi tylko o rozmowę, on nie ma potrzeby częstego kontaktu i spotkań z Toba, nie kocha Cie! Tak się nie zachowuje zakochany facet! Teraz milczy co jest bardzo wymowne bo pewnie chce żebyś to Ty zerwała, pewnie juz kreci z inna ale Ty desperatko i tak tego nie zrobisz bo ,,ma jakieś dobre cechy" i taaak misia kochasz ze wszystko wybaczysz, przelkniesz byleby byl. Miej honor kobieto i zostaw go!

    Szkoda, że mnie tak oceniasz, nawet mnie nie znając :/ nie wiem czy byłeś kiedykolwiek zakochany, nawet jeśli, to my kobiety, inaczej to odczuwamy. To mój pierwszy i jedyny powazny związek, więc zwyczajnie mi zależy, choć rozumiem że w oczach innych mogę być zwykła "desperatka". Chciałam tylko dodać, że on nie przyjeżdża pierwszy, bo sama go tego nauczyłam - byłam zawsze kiedy potrzebował, z czego doskonale zdaje sobie sprawę. Popełnilam błędy, za które teraz ponoszę konsekwencje. 


  2. 3 godziny temu, Gość Kurczak napisał:

    A ty przepraszam, piszesz dysertacje z psychologii? Bo jesli nie to zadaj sobie raczej pytanie: czy jestem z tym człowiekiem szczesliwa. Jeśli odpowiedź jest negatywna sugeruje pytanie pomocnicze: co ja w tym związku jeszcze robię?

    Jest wiele chwil, w których naprawdę jestem szczęśliwa. Kocham go za wiele rzeczy. Akceptuję wszystkie wady, tak jak on akceptuję moje. Niestety jego tendencja do przemilczania pewnych spraw, i obracania niemalże wszystkiego w żart, często powoduje, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie naszego dalszego funkcjonowania...:( 


  3. 6 godzin temu, Gość Gościu1 napisał:

    Hah, całkiem niezła ta Twoja definicja. Sterta kompromisów brzmi mniej ciekawie 😉

    Cóż, pozostaje mi tylko zatem kibicować, żeby Twoja relacja z chłopakiem uległa poprawie, skoro zamierzasz próbować dalej. Swoją drogą ciekawe podejście - naprawić zamiast wyrzucić.

    Jedna rzecz na koniec, daj mu jeszcze maks. rok i potem "elo" 🙂, bo jeśli gość nie zmieni swojego podejścia to szkoda więcej czasu tracić. Pomyśl też o tym planie, który Ci wcześniej napisałem.

    3maj się!

     

     

    Dziękuję za wszystkie Twoje rady! Na pewno będę miała je na uwadze. Pomyślę też o tym planie, o którym pisałeś. Ile dam mu jeszcze czasu? Tego nie wiem, bo aktualnie on się do mnie nie odzywa, ja również milczę, nie chce niepotrzebnie się narzucać... Wspomniał ostatnio, że woli milczeć niż wyjaśniać, bo to dla niego zdecydowanie lepsza opcja. Skoro tak, w porządku... Muszę to zaakceptować, choć mam zdecydowanie inne zdanie w tym temacie...

    Dziękuję raz jeszcze za wszystkie Twoje przemyślenia. Podziwiam za dojrzałość.

    Pozdrawiam i również życzę wszystkiego dobrego!


  4. 3 godziny temu, Whisper napisał:

    Wiesz pomijając to co wcześniej napisałem,  to co teraz przechodzisz  to jest określone tzw terminem przedszkole uczuciowe gdzie uczysz  się wszystkiego i dojrzewasz,cierpisz i w rezultacie wyciągasz wnioski, to okres który cię mentalnie uczuciowo kształtuje. Proszę cię teraz żebyś zastanowiła się na odpowiedziała nad jednym, pytaniem może dwoma. Za czym tak naprawdę tęsknisz i o co chcesz walczyć. Czy na pewno tu chodzi o niego czy o same uczucie. O ten stan który miałaś który czółaś w  okresie najlepszych waszych dni, bo wiesz mi to nie zawsze znaczy jedno i to samo

    Hmm zadałeś mi teraz bardzo ważne pytanie. Bo szczerze mówiąc sama nie wiem za czym tęsknie bardziej... Być może tylko za wyobrażeniem tego, jaki był dla mnie kiedyś... :/ Z drugiej jednak strony kocham go, takiego jakim jest, jedyną cechą która tak bardzo mi przeszkadza, jest właśnie ten brak refleksji, kiedy ja mówię co mnie boli, a on odpowiada mi że "gadam głupoty". Dla niego to głupoty, dla mnie istotne rzeczy, które wyniszczają mnie od środka, a on nadal nie potrafi tego dostrzec. Ja, widząc łzy u swojego partnera, na pewno nie przeszłabym wobec nich obojętnie. Z pewnością zapytałabym, co się dzieje... dlaczego odczuwa tak, a nie inaczej. Nie mówię, że w prawidłowy sposób interpretuję jego zachowanie. Moze niesłusznie się czepiam, być może on stara się tak jak może, na swój własny sposób. Widząc jednak, że ja odczuwam pewne rzeczy inaczej, dobrze byłoby gdyby zdobył się choć na jedną poważną rozmowę, a nie unikał tematu czy zbywał mnie krótkim "przesadzasz", "robisz problem".. Nie rozumiem fenomenu zostawiania tej drugiej osoby w takiej niepewności. Ale cóż, jak widać- można i tak. 


  5. 4 godziny temu, Gość Nata napisał:

    Ja bym zerwała. 

    Tu nie chodzi o niedojrzalosc. 

    Jak mężczyźnie zależy i kocha to sam z siebie pisze, dzwoni, przyjeżdża, upomina się, nie mówi o Tobie koleżanka. 

    Jemu nie zależy.

    Jest z Tobą z braku laku, zakocha się w innej i Cię rzuci. 

    Pisze to osoba z podobną sytuacją do Ciebie więc wiem co mówię : )

    Przykra prawda ale tak jest. 

    Znajdź kogoś kto będzie poważnie traktował Ciebie i związek. 

    Dziękuję za Twoją odpowiedź. Przykro mi, że masz podobne doświadczenia. 

    Tak gwoli wyjaśnienia- chłopak nie mówi o mnie "Koleżanka", ale ja często odbieram jego zachowanie w tych kategoriach. Czy słusznie? Nie wiem, być może tak, a być może to kwestia jakichś moich nadzwyczajnych oczekiwań. Nie chciałabym go stracić, to na pewno (ma wiele cech, które w nim kocham), ale z drugiej strony chyba nie umiem sobie wyobrazić naszej przyszłości bez rozmowy, a o nią naprawdę bardzo trudno (nie ze wszystkiego można żartować, a on 90% moich słów zbywa lub obraca w żart).... z drugiej strony na próżno szukać ideału, kiedy wiem, że sama nim nie jestem. Pytanie tylko, czy ten brak skłonności do jakiegokolwiek wyjaśniania sobie różnych spraw na bieżąco, jest rzeczą tak mało istotną, że można przymknąć na nią oko? Dla mnie sfera tej rozmowy jest niezwykle istotna, więc nie wiem jak wyglądałoby to wszystko w przyszłości. 

    Naprawdę nie wiem co robić. Ciężka sprawa. W każdym razie, póki co, odkąd zapytałam go kim właściwie dla niego jestem, to nawet się nie odzywa. Milczy. A to milczenie naprawdę boli. 


  6. 47 minut temu, Gość Gościu1 napisał:

    Hmmmm... powinniście zrobić sobie przerwę, serio. Ty ją zaproponuj. Jeśli facet Cię kocha to zrozumie swoje błędy i zmieni zachowanie, jeśli nie - to myślę, że powoli możesz zacząć szukać nowego partnera. A kto wie może i obecny partner, z opóźnionym zapłonem zaczai, co się dzieje, i wtedy dopiero będziesz miala rozterkę: stary czy nowy?

    Wydajesz się być rozsądną osobą, więc ze znalezieniem nowego partnera nie powinno być problemu. Tego kwiatu jest pół światu ;-), acz rozumiem też Twoje wahanie (ze względu na niewielki brak doświadczenia w związkach, ale no risk no fun).

    Podsumowując, ważny jest plan działania: przerwa, kilka spotkań, decyzja. Zapisz go sobie i zrealizuj, po prostu, bo z tego co piszesz wnioskuję, że obecnie tracisz swój czas (jak to już ktoś tu napisał). Nowy partner też zaakceptuje Twoje wady (to w sumie druga definicja udanego związku - akceptacja) 😉

    Tak, to prawda. Akceptacja, bezwarunkowa miłość i rozmowa to chyba trzy fundamenty, bez których trudno wyobrazić sobie jakikolwiek związek. Szkoda, że u nas tego zabrakło:/ 

    Jeśli chodzi o nowego partnera - nie szukam, nic na siłę. Wolałabym ratować obecny związek, choć jest naprawdę coraz trudniej... Szkoda, że w obecnych czasach mało kogo interesuje, co dana osoba ma do powiedzenia. Mężczyźni, zresztą kobiety również, często oceniają książkę po okładce.. stąd też nie liczy się czy ktoś jest rozsądny, ani wgl jakimi wartościami się kieruje, tylko jak wygląda, czy ma makijaż, drogie ubrania itd. Rzecz w tym, że to wszystko z czasem przemija, a zostaje drugi człowiek. I jego charakter. Na to natomiast mało kto patrzy, co jest naprawdę dołujące. 


  7. 1 minutę temu, Gość Gosc napisał:

    Obraca rozmowę w żart? Ale ,,żart"...on wie ze co by nie zrobił to go nie zostawisz bo go kochasz, ale on Cie raczej nie kocha, nie widać miłości z jego strony, zwodzi Cie tylko...siedzi w tym związku bo mu wygodnie, pewnie dla regularnego seksu i juz rozgląda się za innymi. Tak się nie zachowuje zakochany facet. Tyle razy probowalas rozmawiać i nic to nie dało, jakiegoś jeszcze rozwiązania chcesz? I pewnie nie sprawdzisz mu telefonu bo zwyczajnie boisz się ze cos znajdziesz a Ty i tak misia nie zostawisz...tracisz czas. 

    Nie, nie jest ze mną z tego powodu, o którym piszesz, ale nie będę pisać dlaczego - zwyczajnie to niemożliwe (i nie dlatego, że ja tak myślę, tylko z innych powodów). Chociaż w pełni rozumiem, że mogłeś/aś tak pomyslec:) taka myśl pewnie się nasuwa:) 


  8. 1 godzinę temu, Gość Dziewczyna22 napisał:

    Może czas na związek z kimś faktycznie dojrzałym czyli starszym bo 23 latek i dojrzały to oksymoron:) to dzieciak zwykły i nie w głowie facetowi w tym wieku poważne związki 

    Dziękuję za odpowiedź. Mysle, że wiek też ma tutaj znaczenie, dlatego długo już jestem wyrozumiała. Ale czasem miewam myśli, że zdecydowanie mnie to przerasta i albo coś się zmieni, albo już tak dłużej nie wytrzymam :) dziękuję raz jeszcze !


  9. 26 minut temu, Gość Gościu1 napisał:

    Przejrzałem też Twoje inne wątki na forum i przyda Wam się kilkutygodniowa rozłąka, refleksja i kilka poważnych rozmów/aktywności (takich 1-2 godzinnych o Waszych planach, oczekiwaniach od życia, także zamówcie pizzę). Bądź wyrozumiała podczas tych rozmów i staraj się dotrzeć do Twojego chłopa, bo to ciężki przypadek jest 😉 Może pójdźcie obejrzeć razem pierścionki na jednym z takich spotkań...

    Pozwolę sobie też nie zgodzić się z przedmówcami - oni mają po 23 lata i są w pięcioletnim związku (gdzie tu miejsce na niedojrzałość?!).

    Kontynuując, jeśli okaże się, że nie ma konkretnych wspólnych planów (na początek np. tego pierścionka), uczucie wygasło (nawet tylko u jednej ze stron) a kompromis nie jest możliwy (związek to często sterta kompromisów) to czas się rozstać. Jesteście młodzi i obydwoje znajdziecie nowych partnerów (więcej wiary w siebie, jesteś interesującą osobą 🙂).

     

     

    Dziękuję za taką wewnętrzną podbudowę, ale jednak zdaje sobie sprawę ze swoich wad, a on je mimo wszystko akceptuje, i może dlatego ja tak kurczowo się trzymam tego związku:) oczywiście kocham go, i to właśnie to powoduje, że nadal szukam różnych możliwych rozwiązań. To właściwie mój jedyny związek, w jakim byłam i wiem, że popełniłam mnóstwo błędów- nie mogę sobie wybaczyć, że tak trudno je teraz naprawić. Wiem jednak też, że wielokrotnie upokorzylam się przed nim, żeby między nami było "dobrze", a w odpowiedzi słyszałam różne przykre słowa. Może to wiek powoduje, że jest niedojrzały, a może po prostu przestał mnie traktować poważnie. Piszesz o tym, żeby usiąść i porozmawiać - w pełni Cię popieram, ale wierz mi, że próbowałam już niezliczoną ilość razy. Kiedy zaczynam taką rozmowę, on obraca wszystko w żart, twierdząc "i tak mnie nie zostawisz, bo mnie kochasz", i trafia w zasadzie w mój czuły punkt - bo jak mam temu zaprzeczyć? Co do tematu pierścionka - nigdy nie chciałabym, aby ktoś oświadczył mi się na siłę, czy z poczucia jakiegoś przymusu. To ma być jego własna decyzja, poparta jedynie tym, że najzwyczajniej w świecie chce spędzić ze mną resztę życia. Ktoś wyżej pisze, że mało o życiu wiem, bo mało przeszłam- to może prawda, ale kilka lat temu straciłam ojca (zanim jeszcze poznałam swojego chłopaka) i naprawdę to co się stało, zmieniło sposób w jakim patrzę teraz na życie. Myślę po prostu, że fundowanie sobie długotrwałego milczenia jest pozbawione sensu, bo nikt z nas nie wie ile nam jeszcze zostało. Chłopak jednak woli unikać rozmowy, a mnie to "zabija" od środka, bo chciałabym czasem najzwyczajniej w świecie do niego zadzwonic, zapytać, czy bezpiecznie dotarł na zajęcia, do pracy lub gdziekolwiek, a wiem że nie moge, bo- jak sam mi kiedyś powiedział- tego typu pytania "są nudne". Przestałam je zatem zadawać, przestałam dzwonić, kiedy czuję taką potrzebę (nie chce słyszeć tego obojętnego tonu głosu, który dąży do tego, bym jak najszybciej się rozłączyła, nie chce też po prostu się narzucać.., już i tak zbyt wiele razy to robiłam....) - przestając zadawać pewne pytania, jednocześnie przestaje też być sobą, bo co poradzić, jeśli jest się typem wrażliwca :/ 

    Reasumując- rozmowy o naszych planach miały już miejsce. On jednak nie traktuje na poważnie tego, co mówię-  tak jak już wspomniałam, niemalże wszystko obraca w żart, co wyprowadza mnie z równowagi, i często jest ogniem zapalnym naszych kolejnych problemów :/ zdarzy mu się kilka razy w roku wspomnieć o tym, że szuka działki "dla naszego domu", po czym jednak widzę, że inwestuje w kupno nowego auta, albo inne rzeczy, mówiąc "wiem, że Ty wolałabyś pierścionek, ale on też będzie". I tak czekam, kilka lat. Czy jest sens dalej czekać - nie mam pojęcia. Zresztą - nie czekam na pierścionek, lecz uwagę, zainteresowanie i poczucie, że jestem jedną z naprawdę ważnych osób w jego życiu. 

     


  10. 7 godzin temu, Whisper napisał:

    Zburzyłaś balans. Jeśli cała inicjatywa cała uwaga pochodziła z twojej strony, to ty się starłaś nadskakiwałaś on odczuł że nic nie musi i tak ma wszystko. Teraz spróbuj przywrócić balans, zamilknij wyłącz telefon unikaj go przez kilka dni, sprawdź czy pozostała w nim odrobina chodź uwagi  zaangażowania czy jest sens tracić kolejne miesiiące. Jeśli nie okaże odrobiny choć zaangażowania nie uratujesz już tego związku

    Dziękuję za odpowiedź. Co masz na myśli mówiąc "odrobina zaangażowania?". Niby odzywa się wieczorami, ale tak jak mówiłam- te rozmowy dziwnie wyglądają. Nie wiem czy to że się odzywa jest tą odrobiną zaangażowania, czy robi to z przymusu, abym nie miała później pretensji (bo kiedyś potrafił się nie odzywać, tydzień po czym dzwonil że przeprasza, że tak właśnie się zachowal). W każdym razie nie czuje w nim za bardzo chłopaka, tylko kolegę. Kiedy ostatnio potrzebowałam wsparcia, powiedział jedynie że to są moje pieniądze i mogę wydawać na co chce (wydałam na lekarza), po czym po moim powrocie do domu o nic nawet nie zapytał...:( Zdaje sobie sprawę z tego co nazywasz zburzeniem bilansu. Już dawno go zburzyłam. W zasadzie to nieświadomie, kierując się miłością do niego. No ale jak widać, "faceci kochają zołzy", a ja nie potrafię mieć takiego olewackiego stosunku. Uważam, że jak kochać to na sto procent, że przed wszystkim należy ze sobą rozmawiać na bieżąco, wyjaśniać wszystko od razu, a nie gromadzić różne żale i problemy, bo potem tylko wybuchają że zdwojoną siłą. Szkoda tylko że mój chłopak twierdzi że "gadam głupoty" i lepszą opcją jest milczeć, aniżeli wyjaśniać. A milczenie tak naprawdę zabija wszystko. 


  11. Witam. Co zrobić, kiedy mężczyzna (23 letni) zachowuje się bardzo niedojrzałe? Twierdzi że kocha, mówi o tym, ale mimo pięcioletniego związku rzadko dzwoni  (pisze tylko kiedy "znajdzie czas", często bardzo zdawkowo, co sprawia że czuje się "odlewana"), rzadko sam proponuje spotkania (jeśli już to mówi że ja mam przyjechać do niego), unika poważnych tematów (zawsze musi być tak jak on uważa), na stwierdzenie, że jestem dla niego bardziej koleżanka niż dziewczyna nie potrafi odpowiedzieć nic, milczy, nie odpisuje. Dopiero później stwierdza że nie odpisał, bo wygaduję głupoty, mówiąc takie rzeczy (tzn. że jestem koleżanka itd.). I tak jest zawsze, każda wątpliwośc która się pojawia, muszę rozwiązywać sobie sama ze sobą- od niego słyszę jedynie że "przesadzam", "gadam głupoty", "wszczynam kłótnie" (choć naprawdę dążę jedynie do rozmowy, trudno się jednak nie zdenerwować kiedy ktoś do kogo mówimy, zamiast usiąść i porozmawiać, zajmuje się oglądaniem filmików w internecie i tylko co jakiś czas odwraca głowę mówiąc "o co Ci chodzi?"). Nie wiem czy to niedojrzałość, czy po prostu jego uczucie się wypaliło. Nie wiem co o tym sądzić. Do tej pory to ja jeździłam, zabiegałam, chciałam na bieżąco wyjaśniać wszelkie problemy. Od tygodnia wgl się nie widzieliśmy i mimo napiętej atmosfery on nie zabiega o spotkanie. Czy możliwe jest żeby 5 lat temu, w momencie kiedy go poznałam, był bardziej dojrzały niż teraz? :/ W tym momencie, a właściwie to już od dłuższego czasu, czuje się jakbym była jego wrogiem, jakby odzywał się tylko z przymusu (żebym "nie miała pretensji, że milczy"). Potrafi zadzwonić i powiedzieć "no kazałaś zadzwonić ..."-zatem nie wynika to z jego własnych potrzeb. Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć, czy jest sens o to walczyć... co o tym myślicie?:/ 

×