Problem polega na tym że ludzie budzą się dopiero w wieku 30 lat gdzie już powinni mieć odłożone 50% ceny mieszkania i znaleźć sobie drugą połówkę która też ma 50%.
Większość z was żyje na garnuszku mamy i nic nie odkłada albo nawet nie pracuje a potem płacz bo jedyna opcja to kredyt na całe życie.
Idąc do pracy w wieku 20 lat, dajmy na to magazyn gdzie zarabia się na start min. 3500 na rękę nie licząc premii można spokojnie odkładać 2 tyś zł i 1500 dokładać się do "garnuszka mamy" lub wynajmować kawalerkę za około (700-1000 zł) i drugie tyle przeznaczać na życie a resztę odkładać.
Załóżmy że nie jesteś super ambitną osobą i nie wyrabiasz premii ale za to nie przepier... kasy na telefony za "złotówkę" i inne śmieci, jesteś w stanie odłożyć ~2000zł * 10 Lat = 240 Tyś, teraz jesteś już w wieku gdzie chciałbyś zacząć żyć na swoim i zapewne masz już kobietę/faceta który też tak jak Ty odkładał i macie razem ~480 Tyś. zł. lub nawet blisko 1 mln zł jeżeli wyrabialiście premie w każdym miesiącu (na magazynie tam gdzie kumpel pracuje można wyrobić drugie tyle w tym samym przedziale czasowym bez nadgodzin, weekendy ma wolne (sob. i niedz.) - 8 godzin pracy.)
Jeżeli masz 30 lat i nie odkładałeś/odkładałaś pieniędzy to przykro mi ale jedyna opcja to kredyt do końca życia no chyba że chcecie najlepsze swoje lata mieszkać dalej w kawalerce / garnuszku mamy(w tym wieku?!) i nie móc odłożyć na wakacje bo wszystko musicie odkładać na przyszłe mieszkanie....