Nie mogę znaleźć niczego podobnego, więc piszę.
Kilka miesięcy wstecz poznałam w pracy chłopaka z innego kraju. Dokładnie z Gruzji. Jest to chłopak który pracuje tutaj, i mieszka w hostelu pracowniczym. Długo trwało zanim udało mu się mnie odnaleźć online żeby ze mną rozmawiać. W zasadzie próbował na kilka sposobów, zostawiał mi numer teleofnu, swojego fb... nie reagowałam aż znalazłam wpis na forum mojej miejscowości na fb który napisał on swoim kulawym polskim. Dałam mu like... i tak się zaczęło. Zaczeliśmy pisać po 2 tygodniach od mojego like.... bo z początku ignorowałam te próby kontaktu. Chłopak mnie w pracy odwiedzal po 5 razy w ciągu jednej mojej zmiany. A ja twardo nie. Cos mnie skusilo i odpisałam. Zaczęliśmy pisać. Po kilku dniach namówil mnie na spotkanie. Balam się, mimo że widywalam go bardzo często w pracy, inna kultura zachowanie, poczytałam o Gruzji, o facetach z tamtąd... Koleżanka mnie namowiła i tak zaczeliśmy się spotykać, bariera językowa była z początku tragedią, nie znałam ruskiego, ani on polskiego, ale stanęło na angielskim, teraz po kilku miesiącach różnie jest języki mieszane.
Ale do rzeczy... Miał dziwny styl starania się o mnie, jeździl do mojje pracy, dzwonił w weekendy tak trochę żeby sprawdzać mnie, ale z czasem zrozumiał że nie może tak robić że ja jestem pilnowana, i chyba zrozumiał bo to skończyl.
Odnoszę wrażenie że mam problem z zaufaniem mu, miałam już wielu chłopaków i bardzo różne relacje, zdrady, przemoc... I nie wiem czy to jest kwestia tego że to ja mam problem z zaufaniem ludziom, bo owszem jestem nieufna, ale jemu nie ufam wyjątkowo. I czasem się zastanawiam czy mam rację nie ufając czy przesadzam. On mieszka nadal w mieszkaniu pracowniczym, ba tam jest ich mnóstwo. Wiem w którym miejscu, raz byłam ale to było po to by zamienić auta , jego znajomi wiedzą o mnie bo zanim się ze mną skontaktowali oni jeździli do mojej pracy i patrzyli kiedy jestem żeby kolega mógł jechać podrywać. Takie dziwne. Ja mam swiadomość że on mieszka z ludzmi, faceci, kobiety. Nie mam pojęcia czy pokój dzieli z kobietami. Zawsze mówił że z kolegami. Ja nie potrafię być z nim wlaśnie z tego powodu. Że mu nie ufam, bo słyszałam co się dzieje w takich miejscach. Boję się poznawać go z moim otoczeniem bo nie wiem jak zareagują. Lubię chlopaka, podoba mi sie, i strasznie lubię w nim to że nie jest z Polski, tak inaczej, inna kultura. Mówi często że chce zamieszkać razem i w ogóle, ale ja się boję tej znajomości. Nie raz chciał zebym poznała kolegów czy coś, ale ja nie, bo się boję ich. Znam tych kolegów z widzenia z pracy. Są mega mili dla mnie, aż przesadnie. Nie jeden raz odchodziłam od niego mówiąc że nie możemy razem być itp... kończyło sie to jego proszeniem o powrót żebym była, że on nie chce innej... rzychodził nawet w pracy mnie prosić pisał, dzwonił. I wracałam. Tak setki razy. Sprawdzalam go, nasyłalam kobiety... żeby sprawdzić czy na inną poleci. Wychodziło to różnie, odpisywał ale tak bez osobowo, nie namawial na spotkania ani nic.
Nawet sama podkładałam mu że ja zdradzam, ja mam innego. Generalnie koleś uparty bo nie odpuszcza. Ostatnio była sytuacja nie fajna. Postanowiłam z koleżanką sprawdzać, ona też mi namieszała w głowie, że chce wizy, poleci na każdą. Urwałam z nią znajomość. Za jej namowa pisałam mu przez dwa tygodnie tylko jedno słowo "spie***j" , nie odpuszczał, ale troche ograniczył, i mniej dzwonił i pisal. Potem chciał pogadać, pogadaliśmy ale znalazłam na jego messenger wiadomości z inną... to było w czasie jak mu tak nie ładniepisałam. Tłumaczył mi się parę godzin, potem ja zablokowałam i 2 tygodnie cisza. Czasem wysłał sms że tęskni czy coś. Odblokowałam messenger. Pogadaliśmy i znowu jest ok. W czasie kiedy blokowałam mu messenger dodał nasze foto na relację w messengerze. Byłam zła, bo nikt o nas nie wiedział po za koleżankami... i bałam się że to wyjdzie. Teraz dopiero mu powiedziałam że nikt o nas nie wie. Że tylko 2 koleżanki. Troche był zdzwiony, bo on mówi że każdy od niego o mnie wie.
Sprawdzałam go na każdy sposób, pisałam celowo z innymi, olewałam, brzydko odpisywałam, blokowałam, ignorowałam... I on nadal się kręci obok.
Boje się mu zaufać, boje się otworzyc na tą znajomość. Boję się że koleżanka ma rację z tym wizowcem. Ale ile można latać za kobietą za wizą? Ma dokumenty wszystko, nawet miałam okazję sprawdzić mu paszport i nawet mi umowę o pracę pokazał.
Poznałyście kiedyś kogoś kto mieszka w hostelu pracowniczym? W ogóle da się to jakoś ogarnąć i warto taka znajomość ciągnać?
Potrzebuje chyba trzeźwego spojrzenia.