Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

minimonia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez minimonia

  1. nicola- ja też przeszłam długą drogę w leczeniu bakterii. najpierw miałam enterococcus faecalis które wywołały u mnie przedwczesny poród :(. pozniej w szpitalu zarazili mnie streptococcus agalactilae, te są bardzo niebezpieczne dla noworodka. wyleczyłam jedne i drugie, ale dekoracja zmieniła się na E. coli. pozniej znów były streptococcus- takze wiem co czujesz. skąd się to cholerstwo bierze? ja brałam zawsze antybiotyki robione na zamówienie wg antybiogramu. Gotowe, np. macmiror wcale nie pomagały. ale i tak jakoś nie mogła się wyleczyc. na początku czerwca wylądowałam w szpitalu z atakiem wyrostka robaczkowego, wycieli mi go, ale był juz w tragicznym stanie. pozniej rozmawiałam z lekarzem, i powiedział mi ze stan zapalny wyrostka mógł się utrzymywać juz dłuższy cas, i oddziaływac na sasiednie narządy, i byc moze dlatego nie mogłam sie pozbyć bakterii. chciałabym w to wierzyc. ale faktycznie- po wyciąciu wyrostka zniknęły bakterie :) posiew robiłam 3 dni przed operacją, wyszły nieliczne streptococcus, i teraz (7 tyg po operacji) znów zrobiłam posiew- i jestem czysta :)
  2. Witam dziewczyny, pamietacie mnie jeszcze? juz kiedyś się odzywałam, teraz moze bede częściej. zaczynamy niedługo starania, więc będę też częsciej w novum...Bakterie wyleczyłam, teraz czekamy jeszcze na wyniki męza, mam nadzieje ze będą ok. agacjone- ja byłam raz u dr. woźniaka- bardzo mily pan :) w sumie to nie miałabym nic przeciwko temu zeby to on mnie prowadził przy kolejnej ciąży, ale mój mąż uparł się na dr. Taszycką, kolezanki mu ją bardzo zachwalały. Pozdrawiam.
  3. Jupi!!!!! po 7 miesiącach walki z przeróżnymi bateriami jestem CZYŚCIUTKA!!!!uffff, bardzo się cieszę. wydaje mi sie ze duze znaczenie miał tu mój wyrostek. widocznie stan zapalny utrzymywał sie juz jakiś czas, i moze dlatego nie mogłam sie pozbyc tych swinstw. ale wyrostek wycieli, i bakterii tez juz nie mam :) takze jeszcze tylko jedna wizyta u mojej ginki i da nam zielone swiatło. gdyby nie to ze za 2 tyg jade na spływ kajakowy to chyba bym sie juz wczoraj zaczeła starac. ale nie bedziemy ryzykowac, zaczniemy w sierpniu. do tej pory nie byłam pewna czy już chcę, a teraz jak zobaczyłam te wyniki to tak się ucieszyłam ze juz mozemy, ze chyba jednak chciałam bardzo juz wczesniej, ale sama o tym nie wiedziałam. a testów owu nie bede kupowac. z testami czy bez i tak bedziemy sie kochac co dwa dni :)
  4. dzien dobry :) faktycznie , pusto tu sie zrobiło. ja mam usprawiedliwienie- byłam na łonie natury odcięta od netu :) spiekłam sie na słoncu jak głupia i wszystko mnie teraz szczypie :( dzis odbieram wyniki badan, trzymajcie kciuki zeby zadnej francy juz nie było w mojej zmaltretowanej szyjce macicy.
  5. julita, masz rację ze wczesną ciążę ciężko jest uratowac- tu w zasadzie lekarz ma mały wpływ, działa natura. ja również nie mam do nikogo żalu jesli chodzi o pierwszą stratę ( 6 tc). Serce pękało na kawałki, ale wiedziałam ze tak po prostu miało być, i trzeba się z tym pogodzić. w drugiej ciązy miałam dobrego lekarza, trafilam do niego dopiero ok 16 tc, naprawił to co spieprzyli inni lekarze i w zasadzie miałam do tego gina ogromne zaufanie. bardzo miły kompetentny i delikatny. niestety, niewiele trzeba zeby stracic zaufanie- okazało się ze mój lekarz jest ogromnym tchórzem, który boi sie cokolwiek powiedziec na innego lekarza- nawet jesli go w zyciu nie widział na oczy. mój gin nie dopatrzył się zadnych nieprawidłowości podczas porodu ( urodziłam sama na sali tam gdzie leżałam, nie było ani lekarza ani połoznej, za to za ścianą był bal sylwestrowy), nie dopatrzył się również ze postawili mi złą diagnozę( która była dla nich wygodniejsza, wpisali mi niewydolnośc szyjki macicy, a w takim przypadku raczej nie da sie nic zrobic. z tym ze ja niewydolności nie miałam, a poród był do zatrzymania, ale tydzien wczesniej nie uwierzono mi w szpitalu ze mam skurcze). po tych tekstach wyszłam z gabinetu i juz wiecej się u tego pana nie pokazałam.
  6. julita, co do badan to nie namawiam i nie zniechecam, ja tez byłam niecierpliwa i poleciałam sie przebadac po 5 nieudanym cyklu, chociaż zalecają badania po min. roku staran. w tym miesiącu jeszcze nie planujemy, teraz czekam na wyniki posiewu, i od nich zalezy czy bedziemy się starac w sierpniu. z tą luteiną to moze nie bierz od 16 dc, tylko pozniej. luteina ma to do siebie ze zbyt wczesnie wzięta moze zablokować owulację. dzien 16 jest w miarę dobry przy cyklach 27-28 dni,(aczkolwiek ja bym ją brała od ok 19-20 dc, na wszelki wypadek) chociaż i tak naprawde nigdy nie wiadomo czy owu bedzie akurat 14 dc. mi się akurat tak trafiło ze przy cyklach 28 dniowych ktoregoś miesiąca owu się przesunęła na 20 dc. a wczesniej się tego nie da ustalic. najlepiej się po prostu obserwowac, jak bedzie pewnośc ze juz po owulacji to wtedy luteinka :) ale wiecie co, czytałam ostatnio sporo na ten temat i lekarz wypowiadał się o luteinie ze jest to zbędny lek. ze nie daje nic poza uspokojeniem kobiety. wg niego wygląda to tak, ze jesli ciąza rozwija się prawidłowo, to poziom progesteronu również odpowiednio wzrasta. jesli zaś z zarodkiem jest coś nie tak, to wtedy progesteron jest niski. a nie ze jest odwrotnie- ze to niski poziom hormonu powoduje wady zarodka i jego słabszy rozwój lub obumarcie. takze (to zdanie lekarza, nie moje) podawanie kobiecie luteiny (czyli progesteronu) nie "naprawi" zarodka, pozwoli mu być moze pożyć kilka dni dłużej, ale skoro podczas zapłodnienia powstały jakies wady to podawanie hormonu podtrzymujacego ciąże jest jak respirator u osoby umierającej- sztucznie podtrzymuje zycie skazane juz na smierc. sama nie wiem, moze odrobinę racji ma, bo mój gin tż kiedyś coś takiego bąknął, ale chyba nie do konca się z tym zgadzam. a co wy o tym myslicie?
  7. binia, to trzymam kciuki. szkoda ze od razu nie mozna poznac wyników staranek :( mi się zawsze cholernie dłuzyły te dwa tyg po owulacji.
  8. binia, to nie bedzie cytologia tylko posiew z kanału szyjki na obecnosc bakterii. chyba tak to się nazywa :)
  9. podczytuję was kobitki... jeszcze się do konca nie zdecydowałam, ale chyba jestem juz blisko. jednak strach jest tak ogromny ze nie wiem jak sobie poradzę gdyby się udało. po pierwszym poronieniu mówili mi ze teraz juz bedzie dobrze, ze mamy w niebie aniołka który zaopiekuje się tym nowym zyciem, a jednak się nie udało. teraz juz nikt nie mówi ze bedzie dobrze, ze teraz juz dwa aniołki będa się opiekowac nowym zyciem :( cóż moze taki aniołek jesli lekarze sami doprowadzają do smierci dziecka?
  10. i ja się żegnam, powodzenia dziewczynki. szkoda ze sie tak urwało :( dziekuje wam ze mnie wspierałyście w cięzkich chwilach. pa pa.
  11. no własnie jakies durne te przepisy. tego samego dnia była na recepcji policja, ktos wezwał. podobno ta pinda z recepcji nieprzyjeła babki w stanie przedzawałowym, i jej mąż zdzwonił na policje. ale nie znam finału sprawy. a w szpitalu jak juz pisałam byłlo całkiem dobrze- opieka super, nie mozna się przyczepic. ale bieda wygladaa z kazdego kąta- nie było nawet papieru toaletowego. tosobie wyobraźcie mój entuzjazm gdy wstałam po operacji do łazienki- ledwo człapałam, cholernie bolało ( a nie chciałam na basen) i jak juz do niej w tych bólach doszłam to sie zorientowałam ze nie wziełam papieru... i dawaj spowrotem. mało sienie poryczałam ze złości.
  12. witam po krótkiej nieobecnosci. tamte badania jakoś załatwiłam, chociaż to było bez sensu bo jakbym ich nie zrobiła prywatnie to eszcze tego samego dnia miałabym je zrobione w szpitalu. wylądowałam tam w czw po pracy. i kolejna historia zwiazana ze słuzbą medyczną nadająca sie do prasy: od rana pobolewał mnie brzuch, ale nie miałam sraczki ani rzygania. po południu juz ból był na tyle silny ze zaczełam sie troche martwic. pojechałam na posiew, i potem to juz mnie tak chwyciło ze lezałam w samochodzie połprzytomna. jak dojechalismy do szpitala to tamjuz mążmnie niósł, zostawił mnie na krzesle u ochroniarza i poleciał do recepcji po doktora. a baba mu powiedziała ze doktor nie zejdzzie bo ...nie mamy skierowania! no ja pierdole! jakbym była w stanie to bym sama sie do tej pani pofatygowała. mąż przez chwile walczył, ale i tak nic nie wskórał. pojechalismy do przychodni ( jedyny miły człowiek to byłtam ochroniarz, sam skombinował wózek zeby mnie przewieżc do samochodu). w przychodni jak mąż mnie rzucił na kozetke u lekarki to ta sie złapała za głowe i zadzwoniła po karetke- do tego szpitala z którego własnie wracalismy. w karetce sanitariusz od razu postawił diagnoze- zatwardzenie. a w szpitalu juz musieli mnie przyjąć bo przyzjechałam karetką. po 23 i po wielu odzinach spedzonych na poczekalni wkoncu mnie połozyli na oddział aw piątek ( moje urodziny) pieknie mnie pokroili. okazało sie ze jednak nie zatwardzenie a ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. ale jestemjuz w domku. pobyt w szpitalu nawet miły ( pomijając trudnośći z dostaniem sie do niego). lekarze sympatyczni, pielegniarki tez. tylko jesc nie dawali- schudłam prawie 4 kg. nie moge dalej pisac, odezwe sie pozniej. pozdrawiam.
  13. Witam dziewczyny, mało mnie tu ostatnio, ale was tez :P wiec strajkuję. albo piszemy częsciej, albo wcale. strasznie mnie denerwują takie kilkudniowe przestoje. janeczko, pytałas o co chodzi z lekarzem. sprawa wyglada tak: mąż zmienił pracę od początku maja. wczesniej mielismy ubezpieczenie w luxmedzie- lekarze srednio rozgarnieci, ale przynmniej miałam zawsze zrobione badania i nie czekałam długo na wizytę. teraz w nowej pracy zaproponowali mu medicover- podobno duzo lepsza klinika. ale zeby się tam zapisac na wizyte musi ktos z ich personelu przysłac nam mailem kod aktywujący. no i kurwa czekalismy ponad miesiąc na ten zasrany kod, mimo wielu ponaglen (podobno) koles sie nie kwapił zeby ruszyc dupsko. teraz kod juz przyszedł, ale okazało się ze musi go aktywowac szef mojego męza, wiec nie mam pojęcia ile to potrwa. a sprawa jest prosta- wystarczy jeden telefon do kliniki i juz. dlatego tak mnie to wkurza, ze tyle czasu to trwa, choc tak naprawde sprawę mozna załatwic w ciągu 5 min, wystarczy odrobinka dobrej woli. badania musze zrobić natychmiast. w zasadzie powinnam je miec tuż po leczeniu antybiotykiem, czyli jakies 2 tyg temu. nie mam kasy na robienie tego prywatnie (150 zł) i ciągle się łudziłam ze juz nam dadzą ten kod i zrobie w medicover- w koncu płacimy tam abonament do cholery, wiec łachy nie robią. i tak to własnie wyglada. ja chodze wsciekła, krzyczę na męza zeby to załatwił. maz chodzi wsciekły, krzyczy na szefa zeby to załatwił. a szef, zamiast załatwic tą kwestię to chodzi wsciekły ze mąż mu truje dupę od miesiąca o jedną i ta samą rzecz. wrrrrrr...
  14. Witam, czy można się dołączyć? tak jak wy postanowiłam leczyć się w nOvum. chociaż nie mam problemów z zajściem w ciązę, to mam problem z jej donoszeniem. pierwszą ciąże straciłam ok. 6 tc, więc bardzo wczesnie. po 5 miesiącach znów byłam w ciązy, dotrwałam do 23 tc. synek zmarł... teraz będę prowadzić ciąze w novum. byłam juz na jednej wizycie, zrobiłam wszystkie badania. przepraszam, ale nie czytalam całego topiku. kogo polecacie? ja byłam u dr. woźniaka, ale to tak przypadkowo, bo tylko on miał wolny termin. mąż upiera się przy dr. Taszyckiej- kolezanka mu ją bardzo poleca( tzn. mi poleca). przy okazji- serdeczne gratulacje dla limako :)
  15. wczesniej miałam enterococcus faecalis i streptococcus agalactilae, pozniej E. coli. teraz jestem juz po antybiotykach, ale nie byłam na posiewie bo sie kurwa nie moge dostac do lekarza (medicover)
  16. ziele nostrzyka (podobnie jak wszystkie inne ziola) kupuje się w paczkach, nie na wagę. Nostrzyk jest pakowany po 50 g, a do mieszanki potrzeba go 25 g, stąd pół torebki. Pozostałe zioła dajemy po całej torebce. i dobrze jest je przechowywac w jakimś papierowym lub płóciennym woreczku, zeby mogły "oddychac". chociaż ja trzymałam je w słoiku, niezakręconym i jakos dobrze działały.
  17. pierwszą ciążę straciłam szybko- najprawdopodobniej była to ciąza biochemiczna, bo nawet nie było widać zarodka. takie rzeczy po prostu się zdarzają, nie mamy na to wpływu. druga ciąza przebiegała w miare dobrze, poza tym ze w okolicach 12-13 tc zaczełam krwawic z szyjki macicy- okazało się ze jest jakiś stan zapalny. ale wyleczyłam to. od 16 do 22 tc było wszystko ok, synek rósl jak na drożdżach. pod koniec 22 tc zgłosiłam się do szpitala z powodu skurczy- brzuch mi się strasznie napinał. nie przyjeli mnie, bo babki stwierdziły ze to na pewno nie skurcze tylko mały sie wierci. a ja byłam na tyle głupia ze im uwierzyłam, i nawet mnie to uspokoiło. tydzien pozniej było juz po ptakach- nie dało sie juz zatrzymac akcji porodowej. gdyby wtedy mnie przyjeli do szpitala to teraz moje dziecko miałoby kilka tygodni :(. przyczyną wystąpienia skurczy była bakteria w kanale szyjki macicy- enterococcus faecalis. moją sprawę wyjasnia teraz rzecznik izby lekarskiej, bo pomijając to ze nie przyjeli mnie na oddzial to jeszcze podle mnie potraktowano podczas porodu. jesli rzecznik sprawę umorzy to moja historia trafi do mediów.
  18. oto skład mieszanki: (wszystkie zioła trzeba wymieszac, i pamietac zeby nie dodawać całej paczki nostrzyka, tylko połowe!) Ziele Lebiodki 50 g Koszyczek Rumianku Pospolitego 50 g Ziele macierzanki 50 g Liść pokrzywy 50 g Ziele dziurawca 50 g Ziele Rdestu ptasiego 50 g Kwiat Nagietka 20 g Ziele Nostrzyka 50 g (dodajemy 1/2 !!! torebki) Wszystkie ziółka mozna bez problemu kupić w sklepie zielarskim, jesli jednak któregoś nie bedzie to zazwyczaj mozna zamówić, i sprowadzają. Koszt wszystkich to ok 15 zł. ziółka pijemy przed snem, zaparzamy łyżkę ziół w szklance gorącej ( ale nie wrzącej) wody, jak napar naciągnie to pijemy. nie mozna słodzic cukrem, najlepiej wogole nie słodzic, ale jak ktoś juz musi to odrobinke miodem naturalnym. Pijemy od 1 dnia cyklu. efekt uboczny- raczej trzeba bedzie wstac w nocy na siusiu... przynajmniej ja wstawałam. i jeszcze jeden efekt, co prawda nie uboczny, ale niezbyt przyjemny- bolą jajniki podczas owulacji. mnie w zasadzie od początku cylku pobolewały, ale to dobrze, bo swiadczy o tym ze pracują na wysokich obrotach. a podczas owulki to az mnie zginało czasami. ale warto przecierpiec. Mieszanka ta jest opracowana przez znanego zielarza, zakonnika- Ojca Srokę czy Sorokę- nigdy nie moge zapamiętać nazwiska. Powodzenia dziewczynki, bede trzymac kciuki za wasze starania.
  19. Dziewczynki, przepraszam ze się wtrącam, ale czy któraś z was próbowała kuracji ziołami? jest taka specjalna mieszanka, wywołuje ona owulację i reguluje gospodarkę hormonalną. ja starałam się o pierwszą ciążę 5 miesięcy, bez efektów, w 6 cyklu zaczęłam pić zioła i od razu się udało. ciążę jednak straciłam. kolejne starania to 2 cykle bezowocne, w 3 zaczęłam pić zioła- i znów się udało. niestety i z tej ciązy nie mam dziecka, z powodu bakterii w kanale szyjki urodziłam przedwczesnie w 23 tc, synek zmarł :( Nie wiem czy to po prostu zbieg okoliczności z tymi ziołami, czy naprawdę tak pomagają. niedługo zacznę starania o kolejne dziecko, mam nadzieję ze tym razem się uda i w koncu utulę maluszka w ramionach. Wam również tego życzę. jesli bedziecie chciały spis tych ziółek do dajcie znać, podrzuce wam. Pozdrawiam.
  20. minimonia

    duża nadwaga! ---- razem damy radę! od teraz PO CO CZEKAć

    ja wstałam i juz jestem w pracy. wczoraj sobie troche poszalałam, kolezanka z pracy miała imieniny. ale od ciast trzymałam się z dala :) ciężko mi nie jesc wieczorami, bo w pracy jem mało, do tego nie mam mozliwosci podgrzania sobie czego kolwiek, więc jadę na jogurtach, sałatkach i czasami jakas drobiowa paróweczka wpadnie :) a w domu obiad- zazwyczaj spory, ale staram się bez ziemniaków, makaronów itd. kotlet z warzywami. jednak zawsze jest to duza porcja, no i wieczorem. a dzis weszłam na wagę i az oczy przetarłam: 67,8!!, cos mi nie pasowało, i jak sie zwazyłam jeszcze kilka razy, to za kazdym nastepnym wazeniem miałam ok 0,5 kg wiecej, i w koncu doszłam do 71. czyba zle jakos stawałam na tą wage :( a wogole to bezsens wazyc sie codziennie. koniec z tym, zwaze sie za tydzien. i mam nową motywację- maż zaproponował na początek sierpnia spływ kajakowy, takze trzeba by sie było w kostiumie jakos pokazac :O mam nadzieje ze zdąże schudnąć do tego czasu.
  21. Witam i ja. od wtorku mam @, i to całkiem normalną, a nie jak ostatnio jakies cudaki były. starac się jeszcze nie mozemy, bo nadal mam bakterie, a tak wogole to chyba odłozymy staranka do wrzesnia. na początku sierpnia planujemy spływ kajakowy na mazurach, wiec w ciaży byc nie moge. a w sierpniu starac sie i tak nie bedziemy bo jakby wyszło to znów bede miała termin na maj, a nie chce z dwóch powodów. jeden to wiadomo- za duzo przykrych skojarzen, znów bym przechodziła ciąze w tym samym czasie, i porównywała wszystko. takze odpada. a po drugie moja siostra wychodzi za mąż własnie w maju, i nie chce zeby mnie tam zabrakło, a byłabym albo tuz przed, albo tuz po porodzie. wiec tak czy tak to lipa. takze chyba sobie odpuscimy na razie. ale jak pomysle ze jeszcze tyle czasu mam czekac... to mam ochote zacząć juz. tylko te cholerne bakterie :( witaj Banita, zapraszamy serdecznie. buziaki dla wszystkich
  22. minimonia

    duża nadwaga! ---- razem damy radę! od teraz PO CO CZEKAć

    Banocka, ja stosowałam kiedyś dietę kopenhaską ( własciwie juz 2 razy) Za pierwszym razem bardzo rygorystycznie, i schudłam ok 9-10 kg. a potem mimo ze starałam się pilnowac, to i tak \"odrobiłam stracone kg w ciągu pół roku- i to z nawiązką. za drugim razem byłam na kopenhaskiej tydzien, i jak zobaczyłam ze zgubiłam az 7 kg (w 7 dni) to się wystraszyłam i przerwałam dietę. nie mozna tak szybko chudnąć. nie mam pojęcia w aki sposób ta dieta ma wpływac na przemianę materii ( pozytywnie) bo jesli nie jesz duzo i następuje to nagle, to organizm przestawia się na tryb robienia zapasów, skutkiem czego przemiana strasznie się spowalnia. a jak tylko po diecie zaczynasz jesc normalnie to twój organizm- nauczony doświadczeniem ze jedzenia kiedyś moze znów zabraknąc) nadal gromadzi zapasy- czyli klasyczny efekt jo-jo. Ja na razie ograniczyłam węglowodany- nie jem pieczywa, ziemniaków, makaronów ( 2-3 razy skusiłam sie na pełnoziarnisty) i chudnę. dzis sie wazyłam- miła niespodzianka :) ważę 70,4 kg. z czego ok 0,5-1 kg to nadmiar wody bo własnie mam @ i jestem trochę spuchnięta. marzy mi się ze za kilka dni zobaczę na wadze 6 z przodu zamiast 7, uz nieduzo brakuje :) aleeee, gdzie jeszcze do 55 kg :( no i polecam wszystkim ćwiczenia- sprawdziłam na sobie ze 30-40 min codziennie lub nawet co drugi dzien wystarczy zeby zgubić kilka cm miesięcznie z obwodu brzuszka. muszę się zabrac za siebie i zacząc ćwiczyc znów. przed tv, np. podczas jakiegoś serialu wieczorem.
  23. aaaaaajaaaaaa- dziekuję bardzo, przeczytałam, naprawde straszne :( spróbuje się skontaktowac z tą dziewczyną. jeszcze raz dzieki.
  24. aaaaaaajjjjjaaaaaaaaa- nie mogę odczytac tego, jakiś zły adres. jak mozesz to wklej jeszcze raz, bo jestem ciekawa.
×