Meldujemy się dnia drugiego. Wczoraj rozpusta sięgnęła zenitu!!!! Zaczęłyśmy od ogromnych lodów (po śniadaniu w postaci zupy z porów) po czym wylądowałyśmy we francuskiej restauracji na naleśnikach, ktorych nie dałyśmy rady zmieścić :P A jesli myślicie że na tym koniec to Was zasmucimy. Po naleśnikach był bar sushi w którym potrawy podpływały same do klienta. Aniołek odmówił sobie przyjemności skonsumowania surowej ryby ;) Zresztą naleśniki miała zalewdwie w gardle więc rybe musiałaby donieść do domu w ustach :P
W domu obaliłyśmu dwa wina różowe by potem zalać wszystko świeżo wyciśniętym sokiem z koszenili - owadów żerujących na opuncjach. :P :P
W międzyczasie w Erwince obudziłyśię talenta kosmetyczno fryzjerskie i zafundowała nam takie fryzury i makijaże że ( jak mawia módzież) MAŁA BANIA!!! :D :D
Patrzącemu na to wszystko Kitkowi włos się jeżył ze zdziwienia...
Do łózek połozyłyśmy się o 3 w nocy ;)
A teraz po porannej kawce mamy zamiar coś wszamać. Jeśli ceny biletów w pociągu zależałyby od wagi to w drodze powrotnej zapłaciłybyśmy za nie znaaaaacznie więcej :)
APEL:
Dziewczyny na diecie!!!!!! Radzimy najpierw pożądnie się wychudzić. Erwinka nie pozwoli bowiem by któraś z Was poczuła choćby najmniejszy głodzik :P