Dumna jestem z niego jak jasny gwint! Musiałam się pochwalić, i tyle :-)
Co do tego drugiego dnia to też nie jest tak różowo, bo obiad generalnie oznacza nasiadówę kilkugodzinną, ale może się uda... W końcu jest obrażona!!! :-D
Na szczęście udało mi się postawić i nie idziemy do niej na wigilię... Choć były takie plany, bo to przecież blisko i atmosfera rodzinna, bla bla bla...
Loretta, a co się stało?
Oj... - a jak u Was? Mamusia przyniosła łapcie z powrotem?
dla Was, Synowe :-)