Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

__o rany

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Posty napisane przez __o rany


  1. Oj..., uwierz mi, że nie chcę, ja tej babie zwyczajnie nie ufam, odrzuca mnie to, że czuć od niej papierochy i wiele innych rzeczy. Nie wyobrażam sobie jej z moim dzieckiem. Ostatnio coś tam tez było w temacie, jak to ona sobie będzie z opieką nad dzieckiem radzić, i ona zaczęła wywodzić, co się robi przy dziecku kilkutygodniowym. Powiedziałam jej wprost \"No ty nie będziesz robić nic.\" Spojrzała na mnie, ciężko zdziwiona, no ale sorry, jak moje dziecko będzie miało kilka tygodni, to ja będę w domu. Była też już awantura z moim męzem o to, że nie wg niego nie mogę iśc na wychowawczy (wiadomo, bezpłatny), choć chciałam iśc na pół roku, żeby mały przynajmniej rok skończył, kiedy wrócę do pracy. Mój mąż uważa, że nie damy sobie rady finansowo. Odpowiedziałam mu, że może wtedy jego mamusia zacznie przychodzić do nas wreszcie z pełną ręką, a nie gębą pełną dobrych rad. I jeszcze jedno - pisałam wam, jaka to ona niby jest biedna i na nic jej nie wystarcza. Na razie dostałam od niej dla pierwszego wnuka jedne (jedne!) śpioszki za 20 zł, resztę ona sobie będzie kupowała \"do siebie\". Ale to jeszcze nic. Wczoraj się dowiedziałam, że planuje właśnie na teraz (praktycznie już wszystko umówione) remont przedpokoju, dużego i kuchni (\"bo co to teraz jest 700-800 zł za meble\") i zakup laptopa, bo ona chce mieć dostęp do allegro. Mnie to nie przeszkadza, to jej kasa, ale niech mi cholera nie wmawia, jaka jest biedna, bo mnie krew zalewa, jak tego słucham. Dalej nie wiem, jakich argumentów używać w rozmowie z mężem. Jak głuchy i niedorozwinięty jest czasami... :( Oj... - życzę powodzenia przy zabiegu, z całych sił {kwiatek] :-O

  2. Wiesz, u nas panują takie stosunki, że raczej kiedy jesteśmy u niej - czy zresztą oni u nas - to jesteśmy traktowani jak goście, nie jakbyśmy byli u siebie. Obojętnie, czy oni sa unas, czy my u nich, nikt nikomu do kuchni nie wchodzi i po szafkach nie grzebie np. w poszukiwaniu widelca. Z tą różnicą, że jak oni sa u nas, to ja zawsze pytam, co podac, podaję, potem pytam, czy jeszcze. U niej nie. Dostaję obiad na talerzu, a jak chcę co do picia, muszę poprosić. Ona czasami pyta, ale wyłącznie swojego synka. U mojej mamy jest inaczej, moja mama jest wychowana tak jak ja, więc gdy siadamy do stołu, zaraz jest pytanie, kto co pije, z czym, potem tata idzie do kuchni zrobić i jest z tego wielka, na żarty oczywiście, ceremonia. Ja czasami pomagam, ale rzadko. Tak jesteśmy nauczeni. Natomiast coś takiego, żeby trzymać u siebie kogoś np. dwie-trzy godziny o tzw. \"suchym pysku\", to widziałam u mojej teściowej pierwszy raz w życiu.

  3. Moja teściowa cały czas mówi o tym, jak to ona będzie się opiekowac moim dzieckiem (cytat: \"Ktoś to dziecko musi wychować.\") Problem w tym, że jak ostatnio tam byliśmy, to jak poprosiłam o herbatę, a ona akurat zmywała (u niej trzeba prosić, sama z siebie nic nie poda), to na hasło \"czy mogę prosić o herbatę?\" odpowiedziała \"Nooo, możesz.\" takim mdlejącym tonem, jakbym ją ta prośbą zabijała. Plus strzeliła nam 20-minutowy wykład o tym, jak to ją nogi i plecy bolą przy najmniejszym ruchu. Nie wiem w związku z tym, jak ona sobie wyobraża codzienną 10-godzinną opiekę nad małym dzieckiem. Wsadzi je do łóżeczka i zamknie za nim drzwi? Najgorsze jest to, że mój mąż chyba tego nie rozumie - z jednej strony żałuje mamusi, że ona taka schorowana, a z drugiej cały czas nawija o tym, że jak wrócę do pracy, to ona się dzieckiem będzie zajmowała. Nie wiem, jak z nim rozmawiać...

  4. U mnie się zaczyna. Był chwilowy spokój, a teraz, jak już zaczynamy powoli mysleć o końcówce ciąży, teściówka zaczyna pokazywac swoje. Byliśmy u niej w piątek, i powiedziała mi, że w pokoju (wskazała dokładnie miejsce) będzie miejsce na zabawki dla małego, i ona mu juz upatrzyła jakiegos misia i jakieś klocki. Chciałam jej dac subtelnie do zrozumienia, że to trochę za wcześnie, i na początku będą raczej inne potrzeby, niz pluszaki, zresztą ja w ogóle nie widzę potrzeby nadmiernego szaleństwa zabawkowego przy dzieciach. Ona na to \"Ale te zabawki będą tutaj.\" Na zasadzie - ty rób co chcesz, a u mnie będzie tak. To jaj jej na to ostrzej, że spoko, jak ma ochote się bawić, niech sobie kupuje, co chce, ale zabawki dla mojego dziecka będą kontrolowane przeze mnie, bo nie chcę, żeby ich miał miliony, kupowanych nie wiadomo gdzie. Jej odpowiedź \"Jak nam nic nie wolno kupowac, to nawet lepiej, będziemy mieli więcej pieniędzy.\" Czyli - kupimy tylko to, na co mamy ochotę, a nie to, czego wg ciebie potrzeba, a ty morda w kubeł. Przyjemnie...? Rzuciła jeszcze kilka uwag dobitnie świadczących o tym, że dla niej generalnie jestem inkubatorem, i poszliśmy, bo miaąłm juz tego dosyć. Zaczynam się bać, jak to będzie, jak się mały urodzi.

  5. Tortilla, jak tu już kiedyś pisałaś, to moze kojarzysz dziewczynę o nicku Wirka - miała podobne problemy do Twoich, też na jej mieszkaniu przyszła teściówka rządziła się jak na swoim, i jej zawsze bylo najważniejsze. Wirka się postawiła, zerwała z facetem i rok później chyba szczęsliwie wyszła za mąż za innego. Ja wiem, Ty masz dziecko w drodze, i jesteś już mężatką, ale moim zdaniem to nie ma najmniejszego znaczenia. W Twojej sytuacji stwierdzenie \"mąz groził mi rozwodem\" jest dla mnie prawie humorystyczne, bo moim zdaniem ona raczej obiecywał Ci szansę na wolność i coś lepszego w zyciu niż taka ciota jak on. Wiem, że nie jest to proste, ale niestety. Musisz powiedzieć jasno - i od razu zaznaczyć, że to nie podlega dyskusji, to nie ejst temat do obgadania, tylko Twoja decyzja - do teściów się nie przeprowadzasz, a jesli on się przeprowadzi, to sam. I niech się wtedy liczy z rozwodem i alimentami. Nie bagatelizuj swoich problemów, robiłaś to już za długo. Trzymaj się mocno. 🌼

  6. \"Ileż można słuchać pitolenia głupot.\" Święta prawda. :) Ja też tak mówię... A z nowości i ciekawostek: moja teściowa uznała, że to niesprawiedliwe, że ja się w ciąży tak stale badam, i załatwiła swojemu synkowi badanie krwii i moczu. A niech też ma. Czy to nie słodkie, jak mamusia się troszczy...? :-O

  7. Do suchej szosy: \"natomiast zadna z was nie powiedziala slowa odnosnie tego,co sama zaproponowalam- szczerej rozmowy, bez krzykow i wrzaskow z tesciowa na temat konfliktu.moim zdaniem brakuje wam wlasnie tego-szczerze, kawe na lawe,ale bez obrazania,krzykow i wrzaskow, bez epitetow. szczerze- to mnie boli i czy moglybysmy to w naszych relacjach zmienic.\" Tylko to jedno z całej twojej pisaniny (nadaremnej zresztą) świadczy o tym, że nie masz pojęcia o problemach, które są poruszane na tym topiku, i nie czytałaś nawet procenta z tego, co tu zostało napisane. Szkoda dyskusji z takimi osobami.

  8. kluska serowa, dzięki :) No czytać to czyta się fajnie, czasem nawet pośmiać się można. Jeśli czytałas, to pewnie kojarzysz, że ja z moją też miałam przekopy przy sprzątaniu i kiedyś za moimi plecami przyszła mi okna umyć. Wysiłek żaden, ale za to potem na całym osiedlu mogłaby głosić, jak to ona pomaga (czyt. jest wykorzystywana) swojej synowej. Ubawiłam się wczoraj, bo jak zwykle złapałam ją na przeczeniu samej sobie. A wyglądało to tak, że mój mąż jej opowiadał, jak to zrobiłam obiad, jakiś tam gulasz, i potem było mi niedobrze. Na to ona cały wkład o tym, jak ja się powinnam lekko odżywiać i uważać, co jem. Po czym zaproponowała, że zrobi w niedzielę kluski (polewa je tłuszczem, zamiast sosem, to koszmarne) i jakieś do tego mięso. No to mój mąż na to, że raczej nie, bo znowu będę wymiotować i po co mi to. A ona na to \"Ojejku, co to takiego, zwymiotuje i tyle.\" Jak się zaczął śmiać, to się kapnęła, że coś nie tak, i coś tam zaczęła tłumaczyć, ale najważniejsze, że na obiad niedzielny się nie wybieramy... Zjemy sobie sami COŚ LEKKIEGO :P Pozdrawiam! :)

  9. Oj..., z całego serca życzę powodzenia. A teściową na czas leczenia odetnij zupełnie, bo stres Ci niepotrzebny. Moja teściowa jak zwykle przegina, teraz troche straciłam czujność, a ona już dla małego cały pokoik urządziła...u siebie. Wystarczy, że mój mąż jej coś powie, że kupujemy takie i takie, albo planujemy takie i takie, to ona zaraz leci do sklepu i potem nam mówi, że ona widziała lepsze, ale to nie ma w sumie znaczenia, bo to wg niej lepsze kupi się do niej do domu... Ja nawet już wychodzę z pokoju, jak ona dzwoni, co się mam denerwować. Oj..., a czy Ty wiesz, że brałyśmy ślub w tym samym miesiącu i roku? :) Sierpień 2005, tak? :) Pozdrawiam cieplutko wszystkie Synowe! :D

  10. Niestety, tak dobrze nie ma. :) Ale nie jest tak źle, okazało się, że jetsem w ciąży i teraz mąż chodzi wokół mnie na paluszkach i pilnuje, żebym sie nie denerwowała... :) Chyba przez dobre pół roku jeszcze czeka mnie świety spokój - za który oczywiscie będę musiała odpokutować, kiedy urodzi się PIERWSZY WNUK... :)

  11. Moja też jest wiecznie chora i jeździ po lekarzach (usiłowałam kiedyś wytłumaczyć mężowi, że ona to robi dla swojej przyjemności, ale mit, że \"mamusia jest taka schorowana\" siedzi w nim zbyt silnie). Cieżko stwiedzić, co jej jest, ale jak tylko zaczyna się rozmowa o chorobach, zawsze słychac z jej strony, że ona ma gorzej, bo... :) Ostatnio głupio wpadła - zawsze mnie fascynował u niej ten paradoks, że ona niby taka chora, że bez mała po mieszkaniu się poruszać nie może, ale miała zrobić obiad, to CAŁE MIASTO zawsze schodziła, żeby DLA MNIE, niewdzięcznej cholery, znaleźć najładniejsze (I NAJTAŃSZE) produkty. Opowiadała, i opowiadała, jak to chodziła tu i tam, a jednocześnie narzekała, że jak stoi przy piecu, to ja nogi bolą, i nie może wysiedzieć w fotelu, tak ją bolą plecy. I ostatnio był niezły cyrk... Pojechała z nami w odwiedziny do jednej ciotki, po tej wizycie myśmy jeszcze mieli coś do załatwienia, ona miała się z nami spotkać dosłownie za rogiem. I jak tam podjechaliśmy, to ona do nas z wyrzutami (a teśc tresowany dzielnie jej sekunduje), że jak mogliśmy jej kazać iśc tak daleko, skoro ona nie może chodzić! A mój mąz jej na to - to mamo, jak ty chodzisz na te zakupy, co to podobno pół dnia z siatami biegasz po całym mieście - i nagle się zamknęła. I chwilowo nie musze wysłuchiwac, jak to ona się wybrała na wielka wyprawę, bez mała dwie godziny w jedną stronę, po świeżą kapustę do surówki... :D

  12. A tak bardziej na luzie - trucia psa tez bym nie zniosła. Może Twoja teściówka ma na coś uczulenie? To może za mocno... Ale myślę, że ciastko z dużą dozą środka na zaparcia możesz jej podać. :) Z życzeniem smacznego...

  13. Joela - dziękuję za ten wpis, jesli uda Ci się wprowadzić to w życie, to zazdroszczę Twoim zięciom. :) Kioto - bardzo smutną historię napisałaś. Najczęściej, kiedy my, synowe, psioczymy na swoje teściówki, to choć czasem cięzko, umiemy to jednak obrócić w zart. Natomiast bardzo ciężko jest, kiedy teściówka krzywdzi dziecko. Wierzę, że nie dasz skrzywdzić swojej Mai (piękne imię, też bym tak chciała nazwać córeczkę, jesli bedę ją miała). I wierze, że jeśli teściówka posunie się zbyt daleko, a Twój chłopak nadal nie będzie reagował, będziesz wiedziała, kto w Twoim zyciu jest najwazniejszy... Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Maję. :)

  14. Cześc Dziewczyny! Chwilka luzu, widze, że jedziesz po bandzie, ale masz rację! Ja nauczyłam się tego trochę wczesniej niz ty - pozwalałam, żeby teściowa marudziła mojemu mężowi do ucha, co jej się w życiu nie podoba i nie udaje, doszło do tego, że on po prostu nie miał siły tego słuchać. Jak miał tam iść, to się w nerwach po całym domu kręcił. Efekt jest taki, że on rzadziej tam chodzi, i tylko ze mną, a ona mniej marudzi, bo boi się, że on ją przestanie odwiedzać. I jest spokojniej.... Ostatnio teściowa wyskoczyła, z tekstem, że jakbyśmy sprzedali trzy mieszkania, któe razem do kupy mamy, to moglibyśmy wybudować sobie dom i mieszkać razem (tzn. my, jego i moi rodzice). Roześmiałam się na cały głos, chyba się obraziła, ale nie mogłam sie powstrzymać... :)

  15. "chcialby pamietac o waznycvh datach ale mu sie to glowy nie trzyma" Może napiszę trochę ostro, ale: nie bądź głupia. Po pierwsze, istnieje taka instytucja jak KALENDARZ, że od "przypominajkach" w telefonach komórkowych nie wspomnę - niestety, wymagają one minimum zaangażowania przy wpisaniu daty, a to, jak widać, już zbyt duży wysiłek dla chłoptasia. Po drugie, bądź pewna, że o urodzinach mamusi nie zapomniał nigdy.

  16. Olka - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Czy muszę dodawać, że Twój facet się na \"wszystko, co najlepsze\" nie łapie? Olej go. Ile można...? Wiesz, mój mąz czasem się na mnie wydrze, czasem przeklnie, ja mu oddam, co jego i jest awanturka, po której miło się godzić. Za to zawsze pamięta o moich urodzinach. I szanuje mnie na tyle, żeby wiedzieć, że jestem ważniejsza niż fochy jego mamusi. Zastanów się, bo gołym okiem widac, że nie warto...

  17. Olka, niestety - masz rację, on się raczej nie zmieni. A nawet gdyby on usiłował, to jego mamusia się nie zmieni i będziesz miała albo piekło na ziemi z jej stałą obecnością, albo piekło na ziemi bez niej, bo on zerwie stosunki, ale zawsze już będzie miał do ciebie pretensje. Po kolejnym wyskoku zostaw go. Ja bym go zostawiła już po tym numerze z wyjazdem za granicę - bo skoro marudzenie mamusi bardziej się dla niego liczy niż wasza przyszłośc, to dlaczego niby dla ciebie ta wasza przyszłośc ma się bardziej liczyć od twojej własnej. Teraz jest spokojnie, za chwilę się skończy. Ja bym na twoim miejscu skończyła przymykać oko.

  18. Niestety, przez takie pier...loenie jak jędzowatej teściowej o tym, że teściowej należy się szacunek z definicji, potem są takie sytuacja, jak opisują chwilka luzu i chwilka żalu. Młoda kobieta zakłada swoją rodzinę i styka sie przy tym ze starsza kobietą. Okazuje jej szacunek, chce byc miła, cięzko jej odmówić stanowczo, kiedy \"mamusia chce tylko pomóc\". Dla faceta to oczywiście naturalnie, że mamusia wszystkim rządzi - było tak całe życie, jemu z tym wygodnie, a że żonę kocha nad życie, chce, żeby też było jej wygodnie. Czemu więc nie korzystać z pomocy mamusi? A potem nagle się okazuje, że mamusia wybiera kolory ścian i ma własny klucz do twojego mieszkania. Wszystko co robisz, jest źle, bo ona wie lepiej, a każda twoja uwaga to czarna niewdzięczność. Ja na szczęście moją teściową ustawiłam dosyć szybko, i teraz tylko okazjonalnie mi podskakuje... ciśnienie. :)

  19. Że tak powiem - \"O rany!\" Chwilkaluzu, nie myślałam, że jesteś 12 lat po ślubie, bo objawy mi raczej wskazywały na 2-3 lata... Jak to jest możliwe, że po 12 latach twój mąz jada u mamusi??? Przecież to jest jakas piramidalna bzdura! A jak ty pójdziesz zjeść do swojej mamusi, to kto wasze dziecko nakarmi, co on chory jest na głowę??? Domu swojego nie ma? A najgorsze jest dla mnie to, że twoja teściowa wie doskonale co robi, i cieszy się tym, bo wieszczy twój rozwód - czyli wie, że jej działania przynoszą skutek. Masakra... Zmień zamek przy furtce, tak na początek. Górą chyba przełazić nie bedzie, żeby ci grzebac w ogrodzie...?

  20. Wirka! Jak miło Cię widzieć! 🌼 A coś takiego: \"Od tamtego czasu wiele u mnie się zmieniło - po rozstaniu z tamtym facetem wyszłam za mąż\" czyta się z największą przyjemnością... Gratulacje i życzenia dużo, dużo szczęścia! Pozdrawiam serdecznie! :-) 🖐️

  21. Stella, Chwilkaluzu - ja juz jestem po ślubie kilka lat, na początku nie było tak różowo. Dobrze, że męża da się wychować. :-) Stella, co do prania to ja pamiętam, jak nie mieliśmy pralki jeszcze i woziliśmy pranie do mojej i jego mamy na zmianę. Moja mama brała ciuchy, prała, suszyła i oddawała bez słowa komentarza. Teściowa po pierwsze, dzieliła na kupki - najpierw szło pranie synusia, a potem dopiero moje. Pranie synusia wracało wypachnione i wysuszone i nawet wyprasowane - moje zwinięte byle jak w reklamówkach i jeszcze wiglotne, bo ona nie miała czasu i musiała już wyjść. Efekt był taki, że raz mąż przyniósł te reklamówki do domu i stały kilka godzin, bo ja nie zauważyłam. Pranie po wyciągnięciu nadawało się tylko do... prania. Oczywiście, głównie moje ciuchy. O komentarzach na temat moich ubrań to nawet nie wspomnę. Było, minęło. Moja mama jest na emeryturze, ale ma mnóstwo zajęć - kwiatki przesadza, na zakupy chodzi i pięć razy dziennie, po drodze plotkując z sąsiadkami, ksiązki czyta, do koleżanek w odwiedziny jeździ, starszej ciotce pomaga. Moja teściowa całymi dniami siedzi przed tv, i marudzi na swój los. Biedny mój teśc, że musi tego słuchać. Dlaczego ona nie znajdzie sobie jakiegoś hobby? Wiecznie tylko narzeka, jak to ona dla innych się poświęca (czego zresztą efektów nie widać, bo z rodziny to jej raczej unikają) i jak to ona ogólnie cierpi. Wzięła by się za coś, a nie za nasze życie... Ech... :-D Pozdrawiam!

  22. A najlepiej jest, jak jest rodzinna impreza, i ja zapraszam do siebie teściów i rodziców. Coś tam przygotuję na słodko, i coś solidniejszego zawsze do zjedzenia, żeby się fajnie siedziało i gadało. Wszyscy jedzą, piją, uszy im sie trzęsą (łącznie z teściem, na którego lecą gromy z oczu ukochanej małżonki), a ona siedzi przy stole nad pustym talerzem, patrzy na to jedzenie, jakby tam zamiast niego za przeproszeniem g..wno leżało, i zbolałym tonem tłumaczy, że ma chory żołądek. Ale jak do niej idziemy, to mięcho wieprzowe i kluchy ociekające tłuszczem wsuwa, aż miło... :-)

  23. Moja mama w kuchni ma dwie lewe ręce. :-) Ale ja, jak tam jade, to zawsze zawioze jej kawałek ciasta, zwłaszcza, że ojciec bardzo lubi. Ona mi za to daje jakis drobny prezent. Zresztą wiem, że ciasto zjedzą ze smakiem. A moja teściowa uważa, że jej i tylko jej jedzenie jest najlepsze. Chyba żyje w przeświadczeniu, że jak nie przyjdziemy do niej w niedzielę na tłusty obiad, to przymieramy głodem. Co jest bzdurą, bo nie dośc, że ja gotuję wg mojego męza całkiem nieźle, to jeszcze na dodatek on też sobie dobrze radzi. I bardzo lubimy sobie pichcić razem. No, ale wszechwiedzącej nie przetłumaczysz. Mówię jej, że jej jedzenia nam nie trzeba, bo mamy, to nie, ona i tak zrobi, a potem się obraża, że nie bierzemy. Mogłabym być wygodna i wszystko od niej brać, tylko że raz, że lubię sobie zrobić sama, a dwa, że nie lubię jej wiecznie za wszystko dziękowac, bo ona potrafi mi jeden obiad dwa tygodnie wypominać, albo i dłużej przy byle okazji...

  24. Dlaczego nieładnie? Przecież ona ode mnie też nie wzięła. To jest całkiem proste - wg niej święta bez jej makowców czy innych tłustych mazurków to nie są święta - ok, ale to jest jej sprawa i jej opinia. Jak byliśmy tam przed swiętami, to wyskoczyła do mnie z tekstem, że \"Musimy się dogadać, co robimy na święta\". I ja jej odpowiedziałam, że nie widzę potrzeby ustalania, co kto robi, bo każdy robi dla siebie. Powiedziałam to jasno i wyraźnie, a że do niej nie dociera, to jej problem. Dlaczego ja mam brac od niej ciasto, kłaniać się w podzięce do ziemi i chwalić je pod niebo, skoro ona mojego nawet nie tknie? I po co je mam brać, skoro zrobiłam sobie sama, tak jak lubię, i w takiej ilości, że mi wystarczy? Zresztą, sprawa nie dotyczy tylko świąt. Zapytała nas w tygodniu, czy przyjdziemy na obiad w niedzielę. Powiedziałam, że nie, bo mamy inne plany. W niedzielę rano sms - \"jak macie ochote na obiad, to zapraszamy\". Ona jest głucha, czy niekumata? Odpisaliśmy, że nie skorzystamy, mamy inne plany. To zadzwoniła, czy dać na obiad na poniedziałek. Dlaczego nie potrafi po prostu zrobić obiadu na dwie osoby i dać nam spokój? Ano dlatego, że jak dzisiaj nam ten obiad przyniesie, to znowu będę musiała się kłaniać, i dziękować i wychwalać, jaką to ja mam dobrą teściową. A ja tego nie chcę, bo obiad sama sobie umiem zrobić - i dla mnie smaczniejszy jest nawet. I co w tym złego?

  25. Stellla, ja cię doskonale rozumiem, taka pomoc teściowej, za którą trzeba dziękowac aż do zerzygania, rzeczywiście bokiem wychodzi. Mnie tylko raz teściowa usiłowała posprzątać kiedyś, ale tak po niej pojechałam, że tylko od czasu do czasu jej się przypomina, że np. mogłaby nam umyc okna. I wtedy ja jej mówię, że sobie poradzę, a jak sobie przestanę radzić, to kogoś wynajmę i mu zapłacę. Na szczęście mój mąz jest tak wyczulony na te sprawy, że z definicji odrzuca każdą jej propozycję pomocy - dzięki temu miałam spokojne święta, a ona została z trzema ciastami, bo myślała, że my wszystko od niej wezmiemy. No cóż, pech, mileliśmy swoje... Mój mąz też mi tak opowiadał kiedyś, że ona ma dużo czasu, że on jest jej jedynakiem, że ona chce pomagać, że to z troski i td., ale go usadziłam, powiedziałam, że jej nadmiar czasu mnie nie interesuje, niech sobie kupi psa albo znajdzie hobby, ja się do mojego domu mieszać nie pozwolę. I przyjął do wiadomości... Powodzenia. :-)
×