Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

__o rany

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Posty napisane przez __o rany


  1. taka sobie synowa: Moje teściowa w niczym mi nie pomaga. Jej pomoc ogranicza się do stałego gadania, krytykowania wszystkiego, co robię w domu i trucia mojemu męzowi do ucha, jak to powinno być zrobione. A mnie nie męczy to, że muszę sama coś robić, tylko to, że muszę jej wciąz i od nowa wysłuchiwać i odpowiadać, i uśmiechać się, i być grzeczną i tłumaczyć się z każdego mojego kroku czy wyboru, kiedy ona sadzi swoje złośliwości. I dlatego gadki nie synowej nie teśiowej mogę puszczac koło uszu, bo takie umoralniające pogadanki misyjne są czystą teorią typu wykłady LolaLu kilak stron wcześniej. Nie wiem, jakiej by trzeba dobrej woli, żeby uznać za dobrą radę stwierdzenie, że nie potrzeba na balkonie nowych płytek, bo one 20 lat temu były całkiem dobre i nie trzeba ich zmieniać. To nie jest dobra rada, to jest głupi komentarz. Mieszkanie jest nasze i mogę w nim robić, co chcę, nie chce nam pomóc, doradzić, niech się zamknie i tyle. Ale nie, ona się obraża, bo płytki na jej balkonie mają JUŻ DWA LATA, i przecież czas na nowe, a ja tu bezczelnie chce 20-ketnie wymieniać. Co do moniiiKi, to co innego jest znosić ględzenie teściowej, a co innego takie rzeczy, jak ona wyrabia z wnukiem. Tylko, że moniiiKa nadal nie odpowiedziała na podstawowe pytanie - dlaczego ani ona, ani mąz nie reagują na takie zachowanie??? Przecież jakby mi teściowa prowokowała dziecko do płaczu, to zareaguję natychmiast, a nie już wtedy, kiedy ona osiągnie cel, albo wcale? Dlaczego w ogóle teściowa jest z małym w weekendy? to tak trudno powiedziec, że w casie tygodnia nie maj dla dziecka czasu, więc chcieliby mu poświecić czas w weekend? Sami? Czy ona jest integralną częścią ich małżeństwa? Przecież nawet we wspólnym mieszkaniu jest mozliwośc jakiejś intymności? A zresztą, te wspólne mieszkanie... nie rozumiem tego. Jeszcze dom z osobnym wyjściem to pół biedy, ale wspólne mieszkanie? Po co?

  2. Skoro mieszkasz z teściową, powiedz opiekunce, że chcesz, aby dizecko jak najwięcej czasu spędzało na świeżym powietrzu - gdziekolwiek, byle nie z teściową. A jak się znowu dowiesz, że ona przesiedziałą z dzieckiem cały dzień, to zapytaj ją otwarcie, po co płacisz opiekunce, skoro w tej sytuacji możesz kupę kasy zaoszczędzić. Ja bym nigdy nie pozwoliła, żeby baba mojemu dziecku robiła wodę z mózgu. Mój mąz ma już zapowiedziane, że jak się dziecko pojawi, to albo opiekunka, albo złobek, a potem przedszkole.

  3. Cześć Dziewczyny! taka sobie synowa: Owszem, usiłowałam przetłumaczyć mojej teściowej, że mój dom to moje królestwo. Zbyła mnie stwierdzehiem, że ona tego nie rozumie, przecież ona chce tylko pomóc. Koniec gadki. nie teściowa nie synowa Miło, że cokolwiek stwierdzasz. a na jakiej podstawie? Naczytałaś się książek? Bo wybacz, ale gadasz jak ślepy o kolorach... Moja teściowa nie zajmuje się moim dzieckiem, bo go nie mam, i moim gospodarstwem też nie, bo jej nie pozwalam - o co ma stałe pretensje. Ciekawe, czy byłabyś zadowolona, gdyby pod twoją nieobecnośc ktoś rządził się w twoim mieszkaniu jak u siebie, i pod pretekstem podlewania kwiatków przetrząsał ci szuflady. moniiiKa Czy twój mąż jest ślepy? Czy uważa tak samo, jak jego mamusia? Nie dałabym wiedźmie więcej ani jednej sekundy z dzieckiem bez mojej obecności. Dziwie sie, że na to pozwalasz, skoro płacisz opiekunce. Opiekunka niech się opiekuje - a twoja teściowa może oprzyjśc w gości wtedy, kiedy wy także jesteście w domu. Proste. \"chce żeby płakało jak ona wychodzi - i tak długo mu klaruje \"babcia wychodzi a ty zostaniesz SAM (oboje z mężem wtedy jesteśmy w domu) aż się mały rozpłacze - wtedy z satysfakcją \"a widzicie!!! mały za mną przepada!!!\" wychodzi z domu......\" Przepraszam, ale skoro JESTEŚ WTEDY W DOMU, to czemu na to pozwalasz???? Nie rozumiem. :-O

  4. Ciekawe, Lola, czy jeszcze tu zaglądasz. Twoje poglądy są typowym ogólnikowym teoretyzowaniem, oderwanym kompletnie od rzeczywistości. Bądźmy wszyscy dla siebie dobrzy... Kochajmy się... Nadstawiajmy drugi policzek... Dajmy się poniewierać, obrażać, odsuwać na bok. Pozwalajmy innym rządzić naszym życiem... Wtedy na pewno życie będzie łatwiejsze. :-O

  5. Cześć Patrycja... Nie będę owijać w bawełnę - masz u siebie idealny przykład \"kreciej roboty\". Teściowa z miłym uśmiechem przekazuje Ci przez męża pozdrowionka, życzonka i tym podobne, po czym przychodza święta... Twój mąz zachował się skandalicznie. Wybacz, ale wydaje mi się, że nawet z punktu widzenia obiektywnego obserwatora, a nie synowej, która ma na pieńku z włąsną teściową (vide: ja) racja jest po Twojej stronie... Chyba, że ktoś ma inne zdanie? :-O

  6. Z jedzeniem to u nas jest tak samo. Teściowa zaprasza niby nas na obiad, potem nakłada nam obojgu i zaczyna \"tańce\" wokół mojego męża - a co ci dołożyć, a może surówki, a może coś do picia, a może przyprawy. Ja dostaję coś dopiero wtedy, kiedy ja się o to upomnę albo on o coś dla mnie poprosi. Zapytałam ja kiedyś otwarcie, czy ona zaprasza nas, czy mojego męża i mnie dla towarzystwa, to się tłumaczyła, że on jest jej synkiem i ona jest przyzwyczajona, żeby jego obsługiwać. Poradziłam jej zatem, żeby nie zapraszała do siebie żadnych gości... :-O

  7. Cięzko stwierdzić, bo nie odzywa się od stycznia. Może się rozwodzi...? To jest smutne, jak kobiety wytaczją całą swoją broń przeciwko tej znienawidzonej teściowej, a nie widzą, że własny mąz kopie pod nimi dołki... Zastanawiamy się z mężem nad dzieckiem, chyba powoli zaczniemy się o nie starać. I tylko na jedną myśl skóra mi cierpnie... :-O

  8. Cześć Patrycja - z wnukami masz absolutną rację. I niech sobie potem krzyczą, że synowe okrutne, bo dzieci nie mają kontaktu z babcią albo mają tylko od święta, ale ja sobie nie zyczę, żeby moja teściowa przed moim dzieckiem mnie obgadywała, nastawiała je przeciwko mnie i robiła mu wode z mózgu, że u niej jest mu najlepiej. Spotkałam się z taką sytuacją, że babcia podczas nieobecnosci matki dziecka (koleżanka pracowała i powierzyła dziecko teściowej) kazała mu mówić do siebie \"mamo\". No wybaczcie...

  9. Cześć! Co słychać? U mnie przez jakiś czas był święty spokój, bo nie spotykałam się z teściową. Ale jak się spotkałam, to za ten spokój musiałam odpokutować należycie... Teściowa wręczyła mi prezent bez okazji - i byłoby to bardzo miłe, gdyby nie wręczyła mi go z krzywą mina i komentarzem \"Masz, niech stracę\". Podziękowałam uprzejmie i nie wzięłam. Przeciez nie będę jej ograbiać... Naturalnie, obraziła się. Przyniosłam jej do spróbowania kawałek ciasta własnej roboty. Wiedziała, że je piekę, dla mojego męża. Rzuciła to ciasto na szafkę, nawet nie zajrzawszy pod folię, i wyjęła z lodówki tort, który upiekła... dzien po mnie. Ja go nie jadłam, bo ilez to ciasta mozna zjeść, mój mąz też wziął tylko mały kawałek. Jak teściowa sie dowiedziała, że do domu tortu też nie chcemy (bo po co, skoro mamy pełna blachę ciasta) to urządziła wielką histerię z krzykami, że ona nigdy juz nic nie upiecze. Zapytałam ją, po co to piekła. Ona mi na to - nie wiem. Powiedziałam, że ja tym bardziej, i wyszliśmy. Na szczęście następna wizyta u niej dopiero za miesiąc...

  10. Topik nie dla mnie... ja z moimi teściami nie mieszkam... Mój teść jst spokojnym domatorem, ma swoje zainteresowania - można z nim fajnie pogadac, pod warunkiem, że teściowa dopuści go do głosu - a to rzadko się zdarza...

  11. Hanusia, jak Ty mądrze prawisz... Ja się zTobą absolutnie zgadzam. Ja się z Toba zgadzam we wszystkim. Była tu nawet kiedys taka leluja na topiku, która się użalała, e jak teściowa robi obiad, to jednodaniowy, a ona robi zupę, drugie i dwie sałatki do wyboru! I ona taka biedna, a teściowa taka wredna. Zapomniała, ze ani teściowa nie wymaga od niej takich obiadów, ani tez nie każe jej jeśc swoich - a przy okazji mieszkać na swoim i korzystac ze swojego. Zadziwiają mnie kobiety, które wychodzą za mąz za mężczyzn, którzy nadal sa na utrzymaniu mamusi - a takie tez tu już były, psiocząc na swoje teściowe. Mało rozumiem te, które mając do wyboru kawalerkę własną i pięterko w domu teściów wybierają to drugie. Ale w cholerę nie umiem zrozumieć jednego - dlaczego teściowa z buciorami włazi w moje życie, moje mieszkanie, moją lodówkę, moje szafy... Nie jestem od niej zależna finansowo, nie przyjmuje od niej większych prezentów, dajemy sobie rade sami. mimo to ona uważa, że ma prawo sterować naszym życiem - po prostu jedzie na dwa domy. Niech ona sobie znajdzie zajęcie! Niech sobie - jak to piszesz - odcina kupony ze swojego dorobku! Niestety, dla niej to chyba zbyt nudne...

  12. Ja na szczęście ze swoją teściową nie mieszkam. Ale niestety muszę ją widywać. Byliśmy u niej na obiadku w ten weekend. Teść (spokojny człowiek, az mi go czasem żal, jak ona go tak musztruje) zapytał mnie na boku, jak idzie remont małego pokoju. Zaczęłam mu opowiadać, co juz jest zrobione i co jeszcze mamy w planach - specjalnie w tym celu mąz bierze tydzień urlopu. Przerwał mi ryk teściowej, że ona to sobie musi odświeżyć kuchnię (robiona rok temu, dodam, że ja nie odświeżam, tylko robię remont - nie tak jak ona, całe mieszkanie na raz i żeby wszyscy się przy tym urobili, tylko spokojnie, pomieszczenie po pomieszczeniu. I to chyba mój błąd). A zatem ona sobie musi odświeżyć kuchnię i przemeblować sypialnię, bo ona lubi zmiany w mieszkaniu. I w związku z tym - UWAGA - mój mąz, ma na czas urlopu zadanie bojowe: pomóc jej przy kuchni i pojedzić z nia po sklepach w poszukiwaniu mebli do sypialni. Mojego męza zatkało, jak to usłyszał. Ja skomentowałam, że wydawało mi się, że to mój mąz i przede wszystkim nasze mieszkanie powinien obrabiac. Na to ona w płacz, że jest taką biedną, mała kobietką i ktoś jej musi pomóc. Wymiotło nas stamtad w przyspieszonym tempie. Następny obiad u tesciowej chyba dopiero za rok... a na pewno po skończeniu naszego remontu.

  13. Boję się, że u mnie będzie tak samo, teraz teściowa cała zachwycona, jak mówię, że staramy się o dziecko, a jak się już uda, to nagle jej się przytrafią wszytskie choroby świata. Kiedyś rozmawiałyśmy o tym, na ile babcie powinny pomagac przy dziecku - ja uważam, że dziecko ma byc wychowywane przez rodziców, i trzeba zrobić wszystko, żeby z tym dzieckiem jak najwięcej być. Ona swojego syna podrzuciła swojej matce na ponad cztery lata (dosłownie odwiedzała go wieczorami, czasami spał z rodzicami w weekendy). Mój mąż był o wiele bardziej przywiązany do swojej babci niż do niej. I ona była przekonana, że ja zrobię tak samo. Powiedziałam jej, ze nawet gdyby, to ona przeciez dziecko oddała swojej mamie, a nie teściowej. :P Co było oczywiście żartem, bo moej dziecko bedzie mieszkało z nami. Ale na 100% nie z nią... Synowa1234 - masz rację, na to bardzo trzeba uważać

  14. \"Najlepiej odciąć się - zero kontaktu to zero problemu - tak jest jak masz poparcie i zrozumienie męża co jak tego brak?\" Wiesz, jak masz poparcie męza, to niekoniecznie trzeba się odcinać - wtedy nawet teściową można \"wychowac\". :-) A jeśli go nie masz - trzeba wychowac męża. O ile się da, bo jesli się nie da, to niestety... się nie da. :-O

  15. W życiu chyba w ciązy nie byłas. Nie mówiąc juz o tym, że jak jesteś miesiąc w ciązy, to niekoniecznie wszystkim to mówisz naokoło - nawet jesli juz o tym wiesz. A szwagierka o ciązy powiedziała pół roku przed końcem grudnia - jesli pół roku przed końcem grudnia to jest połowa kwietnia, to nie wiem, kto tu jest mniej rozgarnięty. Tyle tytułem off-topicu. :-O

  16. Pierwsze primo - nasza przyjaciółka zadzwoniła na komórkę mojego męża, wiedziała zatem, kto odbierze. I nie musiała mu zaznaczac, że ma mi powiedzieć, bo to było logiczne, że on to zrobi. Zadzwoniła do niego, kiedy był w pracy, więc było logiczne, ze mnie przy nim nie było. Drugie primo - na osobności? A skąd wiesz, czy nie powiedziała mu o tym jego mamusia, kiedy u niej był - a podobno bywa często? I wtedy żadne ze szwagrostwa nie musiało przekazywac tej wiadomości, bo jest logiczne, że się rozniesie. Wystarczyło powiedziec mamie, ona przekazała dalej, drugiemu synowi. A że wtedy Kalipanty nie było - z jej postów wynika, że on czesto jeździ do mamy sam. Mama miała czekac, aż ona się pojawi? To nie są uroczyste oświadczyny, to po prostu nowina, która się dzielisz i przekazujesz ją od razu. To mąz Kalipanty zachował ją dla siebie - nikt inny. A co do swiąt wielkanocnych - wedle mojej pamięci są na pocztku kwietnia. Kobieta, która ma termin na koniec grudnia, w tym czasie mogła o ciązy jeszcze nie wiedzieć. Policz sobie do tyłu te miesiące. I ostatnia rzecz - kto by nie był w tym wszystkim winny, i kto by się jak nie zachował, uważam, że Kalipanta bezsensownie zamyka oczy na fakt, że to jej mąz, a nikt inny, zachował się w tym wszystkim najgorzej. I nie ma co obrażać się na teściową czy szwagrostwo, bo to tylko psuje krew, tylko wziąc się za wychowywanie swojego partnera zyciowego.

  17. \"Rodzina to niejest zlepek obcych sobie osób, zmuszonych do spotykania sie z jakiejś okazji, tylko ludzie, których łączą różne sprawy, w tym również sprawy osobiste, jak np. powiększenie rodziny.\" Tutaj masz rację. I właśnie dlatego ani szwagier, ani szwagierka nie mają obowiązku dzwonić z radosną nowiną do każdego z osobna - gdy nasza wspólna koleżanka zaszła w ciążę, zadzwoniła do mojego męża i powiedziała mu o tym. Uważasz, że powinna pięc minut później zadzwonić także do mnie? Nie, bo naturalne jest, że mój mąz przekazał mi wiadomośc. I widocznie u szwagrów Kalipanty działa to tak samo, czyli normalnie - on się czegoś dowiaduje i dzieli się tym z nią i na odwrót. W tym konkretnym przypadku nie zawinili szwagrostwo, ani nawet teściowa - a wyłącznie jej mąż. Nie zauważyłam w postach Kalipanty słowa o ty, że szwagier czy szwagierka są dla iej niemili, niegrzeczni. Jedynym zarzutem było to, że teściowa obsypuje ich prezentami. To wina tesciowej, nie ich. Ich winą byłoby, gdyby się tym ostentacyjnie chwalili \"mam nas bardziej kocha\" \"my mamy więcej niż wy\" - nie widzę informacji o tym, że tak robią...

  18. Kalipanta - wszystko ok, tylko dlaczego rozciągasz złośc na teściową na całą rodzinę...? Jesteś na nią zła, masz powody, ale dlaczego obrażasz się na szwagra, bratową i bratanka? Bo mają wiecej niż wy...? Takie to trochę małostkowe. Czy gdyby to twój mąz był hołubionym, i obdarowywanym synusiem, to byś powiedziała - nie, za dużo tego, dajcie coś tez szwagrowi? Nie dziw sie, ze biorą, jak ktoś daje... Twoja wojna toczy się przeciwko teściowej i twojemu męzowi (niestety). Uważam, ze niezdrowo jest wciagać w to całą rodzinę - w ten sposób tesciowa zawsze będzie górą, bo to z nią szwagier i jego rodzina utrzymują kontakt, a ty jesteś wredną jędza, której nikt nie lubi. Hm... Sama wkładasz jej broń do ręki. U mnie fajnie. :-) Mamy w tym tygodniu odczyt liczników. Teściowa oczywiscie o tym, wie, chociaż mieszka gdzie indziej (krąży wokół naszego domu jak sęp :-O ) i pyta wczoraj mojego męża, co z tym zrobimy. Mąż na to, że damy klucze sąsiadce. Teściowa na to (z krzywą miną) że sąsiadka pewnie się nie może doczekac, kiedy wejdzie do mieszkania i wszystko sobie poogląda. A ja jej na to - przeciez nie zwolnimy się z pracy - więc tak czy tak ktoś musi nam wejść do mieszkania... Żałujcie, ze nie widziałyście jej miny :P Trzymajcie się :-D

  19. Cześć! U mnie po staremu. Ja bym sie chciała dowiedzieć, jak to jest, że za KAŻDYM RAZEM, kiedy kupujemy sobie do domu coś nowego, teściowa nie mówi, że to ładne, czy brzydkie, nie pyta, gdzie kupione itd, tylko następuje litania: a ile to kosztowało, a czemu takie drogie, a ona widziała taniej i pewnie lepsze, a czemu nie chcieliśmy tego, co ona dawała ze swojego strychu/piwnicy/nieużywanych pokoi, tylko zaraz musimy nowe kupowac? A w ogóle to czemu nie wzięliśmy jej ze soba do sklepu? Potrafi obrzydzić mi każdy zakup. To jest chore. w jednym momencie cieszę się, że mam coś nowego, fajnego, a w kolejnym najchętniej wyrzuciłabym to przez okno - byle tylko przestała gadać... ;-O

  20. Cześc, Dziewczyny! Co słychac przed świętami? U mnie powoli się zaczyna... Powiedziałam teściowej, że w tym roku wigilię przygotowuję tez ja, więc ma nie robić wszystkiego tyle, co zazwyczaj. Najpierw się obraziła i nie odzywała przez pół godziny. A jak ją mąz zapytał, o co chodzi, powiedziała, że teraz będzie miała wszystkie potrawy niedobre, bo jej zepsułam proporcje! Zabawne...? :-O

  21. Nie ma sprawy :-) U nas jest wręcz przeciwnie, teściowa lata miesiac za najlepszymi cenami karpia, robi wszystko w potwornych ilosciach, jeśc to poem można do lutego albo całymi garami wyrzucać, ale nieważne, tak trzeba. :-O A przy stole jak to ona się narobiła, nikt tyle nie robi, co ona, my to tylko zjadamy, a ją to tyle pracy kosztowało. wszystko mi staje w gardle, zresztą części rzeczy nie jem, bo mi zwyczajnie nie smakują (cięzka obraza i komentarze, że musze się nauczyć tak robić, bo u nich zawsze tak było). Nic nie mogę zrobić po swojemy. Niedługo jak zwykle zacznie się walka, aż mi się słabo robi na samą myśl...
×