Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Platoniczna

Mężatki zakochane...nie w mężu...

Polecane posty

Gość ....osemka na dnie...
przekresliles wszystko co bylo piekne miedzy nami wyrzuciles mnie ze swojego zycia jak zbedny balast podeptales moja milosc .. potrzebowales miesiaca bym Cie pokochala, potrzebowales tygodnia bym Ci zaufala, potrzebowales chwili by wszystko zniszczyc,powiedz,ile potrzebujesz czasu bym mogla normalnie zyc????????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
Cudowny topik:) Witam Was moje kochane:) Napisze krótko: Mam wspanialego, dobrego meza, przystojnego i poukladanego ale...ja ogien, on woda...róznimy sie na kazdym szczeblu...głownie temperamentami... Ja mowie duzo, on mało Ja kocham seks, jestem odwazna...on nie bardzo... Moge na nim polegac, na niego liczyc, daje mi poczucie stabilizacji i bezpieczenstwa...ale...to nie to... Pojawil sie on...to trwa juz rok...jest ciezko bo ma kobiete i dziecko...no a ja meza...jestem po slubie 7 lat. Mowie Wam, ogien!!Kazdy sms, telefon, seks uprzedzony jest nie biciem ale waleniem serca!!Przed spotkaniem trzese sie jak nastolatka a mam 30 lat! Nadajemy na tych samych falach... Bywalo, ze trzaskalo sie drzwiami, ze to koniec...placz, krzyk a potem...powrot...i od nowa. Wiecie, co jest najgorsze? Jego kobiete znam 20 lat, chodzilam z nia do szkoły...uwaza mnie za dobra kolezanke...Czasem czuje sie jak suka...ale i tak nic z tym nie robie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
Tak czytam Wasze soatnie posty i widze lekka awanturkę... Zdrada to nic dobrego , z zasady...tylko pytanie jest, po co gnijemy w zwiazkach, które nie daja nam satysfakcji? Idziemy na łatwizne, tak wygodnie czy co?Tego pojac nie moge...Kochanek daje mi cos innego, maz cos innego...razem tworza ideał...Dlaczego nie mamy tyle odwagi, by sie wycofac?Zrezygnowac z meza lub kochanka...Jak długo da sie tak zyc? Zadaje sobie to pytanie codziennie i taka patrze na mojego brata (czytaj meza) i krew mnie zalewa, ze taki dobry, szlachetny czlowiek ale nie dla mnie...daje mi spokoj, i poczucie bezpieczenstwa...jak brat, nie facet... Mysle, zeby wyjechac na kilka dnia sama...przemyslec sprawe...to nie moze trwac w nieskonczonosc,tak sie nie da...i nie wymagam by "tamten" był ze mna...moze poprostu powinnam byc sama, bo skoro zdradzilam, to wyglada na to, ze moje małżenstwo jest fikcja... Mąż mnie kocha i tu biore wszystko juz na litosc...ze go zranie, ze go zaboli... Boze, daj mi sile!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak się zastanawiam czasem nad losami moich znajomych, którzy zrobili ten krok, rzucili swoje życie dla tej nowej miłości. I wiecie co, sercowi forumowicze, to w każdym przypadku była zmiana na gorszy model. W każdym!!!. Z faceta, który grał w domu pierwsze skrzypce, miał żonę laskę za którą oglądali się inni na ulicy, pracowitą wykształconą zrobił się przytłumiony gość, któremu lat przybyło jakby, potulnie wraca z pracy i w nowym domu jest malutki. Koledzy z pracy go nie poznają. A tu dzidziuś w drodze, dom dopiero zaczyna spłacać. A zostawił dużą chatę pod miastem, którą postawił mu teść. Albo kobieta, która najpierw miała romans, a potem odeszła do takiej kanalii, że jak czasem opowiada jak z nim było to ja robię wielkie gały jak można było z kimś takim być. No jasne, ale miłość jaka płomienna za to była. Zawsze trzeba najpierw dobrze się zastanowić, bo często nie ma już powrotu. A miłość oślepia nas tak, że nie wiemy co robimy. Czasem zdaje mi się, że pierwotnym celem miłości było spłodzenie potomka, a sama miłość trwa zwykle tyle, by młode trochę odchować by samo jadło, a jak to nastąpi to przychodzi chęć znowu rozejrzeć się za kimś do nowego mieszania genów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mr. hmmmm..... coś w tym jest..... ;) tkwimy w starych zwiazkach z egoizmu, wygody, strachu.... to jest zbyt skomplikowane, żeby ogólnie sprowadzić to do danego schematu.... na szczęście czasami się udaje..... dumka na 3 serca - jedna z najtrudniejszych rzeczy, z jakimi przyszło mi się zmierzyć w życiu..... for all 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cześć Pineza, też wolałbym aby to było prostsze, dla niektórych jest - poznają się, pobierają - dla nas też kiedyś było wszystko prostsze i jaśniejsze. Potem dopiero nie wyrabiamy się na zakrętach. Właściwie to trzeba dziękować za każdy przeżyty dzień, nawet trudny, bo czegoś nas uczy. A Ty tychasz jakby trochę odrobiną optymizmu, czego Ci życzę w dalszym ciągu. Tylko trzymaj mocno lejce i cugli za bardzo nie popuszczaj, by Ci wierzchowiec w odkos nie poszedł, a jakoś będzie. Brakowało mi tu Ciebie, cieszę się ,że się odezwałaś. Odezwij się co jakiś czas, jesteś częścią tego tematu, jakby trochę dobrem wspólnym ha ha. Powodzenia, ale tak by fala kulminacyjna nie narobiła szkód. Pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bywają takie dni...
W najmniej oczekiwanych momentach spotykam go w tłumie. Oddech przyspiesza, pustka w głowie, słychać tylko kołatanie serca jak ogromny dzwon, który zakłóca logiczne myślenie. Lustrowanie jego twarzy, bo może w tych oczach odszukam jeszcze swój ślad chociaż to już kilka lat minęło. Jak wygląda, z kim jest. Pulsowanie w skroniach jest już nie do zniesienia. Niby przypadkiem szukam czegoś w torebce, bawię się telefonem, udaję, że nie muszę na niego patrzeć, to obojętność jego twarzy zmusza mnie do tego. Zdawkowe słowa pozdrowień i bez chwili zatrzymania każde z nas podąża w swoim kierunku. Wszystko trwa ok. 10 sekund. Pamiętam każdą z nich liczona uderzeniami mojego serca. Nie odwracam się. Tęsknię. Nie kocham już przecież. Jeszcze chwilę nic do mnie nie dociera, myśli krążą tylko wokół obojętności jego twarzy, jego oczu. Kilka następnych dni mija na tym, żeby tylko nie myśleć. Wszystko wraca do normy. Dzisiaj jest środa, jutro czwartek, itd. Już jestem szczęśliwa. Dwójka uzależnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
Trudne to wszystko..., cieżko pozbierać mysli...w jednej chwili myslisz-jestem szmatą!!a w drugiej...trudno... Nie znamy siebie do końca, zachłysnieci miłoscia przysiegamy przed Ołtarzem miłośc po grób...aż pojawia sie ON...i żadna z nas nie wie, o co kamon...ziemia sie rozstepuje i jest CYRK! Jestem zbyt słaba by to skonczyć i nie chce tego konczyc...tylko w glowie tysiace mysli...Jak dlugo jeszcze? Chce przestac analizowac, bo to chyba nie ma sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
milion myśli..... hmmmm..... skąd ja to znam? to będzie trwało tak długo, dopóki się nie odetniesz... dopiero jak przetniesz, wyrzucisz wszystkie numery kontaktowe, rozpocznie sie proces zapominania.... on też troche potrwa, ale to już z górki..... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
Heh... Nie wiem, za duzo myśle i zbyt analizuje...Mąż mi dogadza, taki dobry, szlachetny... a ON? On sie nie odzywa... Przezylismy fantastyczna niedziele 2 tygodnie temu, było bosko...było wszystko!! Potem nic...zdawkowy sms, zdawkowe gg, dzwonie, pytam...mam wrazenie, ze on mnie zbywa...tak juz bylo miliony razy. Ciagnie nas do siebie, jestesmy razem i nagle ta cisza...i nagle nic... To jest chore. Potem znowu ogien, potem znowu jak zwierzeta... Potem znowu NIC... Nie, nie, nie...nie mam siły... Dzwonie, pytam...nic-słysze...mam wiele na głowie itd itp... To nasz trzeci powrót do siebie...i znowu to samo. Mam wrazenie, ze nie umiemy życ ze soba...ale bez siebie tym bardziej... Jade nad morze, z mezem...musze odetchnac, przemyslec, poukladac wszystko w głowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maryśś
bo ten on ma cie poprostu do bzykania(meski punkt widzenia)ten twój mąz z bardzo złą kobietą sie związał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
Maryś Nie jestem zła kobieta...jestem wbrew pozorom bardzo dobra zona...i kocham mojego meza bardzo... Zbładzilam, wiem...Trudno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maryśś
Nie jestem zła kobieta...jestem wbrew pozorom bardzo dobra zona...i kocham mojego meza bardzo... z tych wszystkich twoich zdań to jest najlepsze........szczyt obłudy ......nie dziwie sie onemu ze cie co jakiś czas spławia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kuleczka szczęścia...
Dobra! Maryś napisałas co chciałaś, poczułaś się lepiej, teraz powiem ładnie :D spadaj.Zajmij się swoim ogródkiem, bo Ci zarosnie, albo domem.Kzady zyje swoim życiem, wiec i czas na Ciebie.Obudz się:P Good....Zastosuj tą samą metode co On, zajmij się swoim zyciem i jak to Pinezka pisała ''Zamrozić' na jakis czas. Na pocz ątku trudne, ale potem da się życ:)On to nie całay Twój świat, rozejrzyj sie do okoła, zobacz ile tego. A wszytko z czasem mija, nawet ból, tesknota. Pozdrawiam "starą "gwardie,niepoprawna co u Ciebie? zapomniałam hasła...szok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do bywają takie dni....
jakbym czytała o sobie.... tylko nawet się nie pozdrawiamy. Najbardziej boli obojętność, inne uczucia, nawet te negatywne dają nadzieję, że on chociaż pamięta. Boję się, że nigdy nie uwolnię się od tych wspomnień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maryśś
ok już mnie nie ma spadam opylić swój ogródek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czuj czuj, czuwaj. No hasła zapomnieć, to już przegięcie.🌼 Faceci jednak mają łatwiej, udawanie obojętności przychodzi bez problemu, potem obrasta się w swoją skorupę i dalej to już z górki. Patrzysz w oczy, które wypalają ci tył czaszki i jesteś na luzie, bo wiesz, że tak trzeba. Och baby, być przyczyną takich waszych mąk, to tylko się pochlastać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na luzie bo tak trzeba!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do bywają takie dni
do Mr. - odebrałeś mi resztki nadziei :-( nie ma sposobu by przebić tą skorupę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dolaczam sie.. nie mam meza, partnera..nigdy nie bylo mowy o slubie..nie wiem co myslec o tym wszystkim..od kilku lat podoba mi sie ktos inny i ciagle o nim mysle, choc zyje z kims innym.. gdybym tylko mogla sprawdzic czy tamten to ta prawdziwa milosc..:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
:) Odezwał się...usłyszałam milion cudownych słów...ale...oboje mamy rodziny i to jest piekielnie trudna sytuacja... Mamy swoje lata, spotkania cichaczem poprostu zaczynaja meczyc... To nie jest typ człowieka, który spotyka sie tylko dla seksu bo tak naprawde to wiecej rozmawiamy i bywamy ze soba niz sie kochamy...jestesmy przyjaciółmi, potem kochankami...Znam go tyle lat... Dzis jade nad morze...moze jak przejde plaza 10 km to cos mnie otrzeźwi...pogubilam sie...a jeszcze jak uslyszalam-chce byc z Toba, pojde za Toba na koniec swiata...ale nie chcialem mówic, bo co to zmieni?Nic, mamy rodziny! To myslalam, ze zemdleje... Czym dalej w las tym ciemniej... Robie sie zachlanna, ciagle o nim mysle, nie daje mi to spokoju...Chwilami dostaje szału! Za nim zaraz mój mąz, Anioł nie człowiek...ale "letni", zawsze taki był...z NIM jest ogien, pod kazdym wzgledem... Nie, nie nie...nie wiem juz nic,mam w glowie bagno...ale musze podjac decyzje-jakas bo wiem, ze nie dam rady tak dłużej zyc...zadreczam sie myslami. Wiem, ze JEMU też jest cieżko ale za cholere sie nie przyzna, taki jest...potrafi sie wyłączyć. Ja za cholere nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak ja Cie rozumiem
:( przerobiłam podobna sytuację, postanowiłam jednak ratować swoje małżeństwo . Dziś po 2 latach "doszłam" do siebie. Zaczynam normalnie żyć, w miarę normalnie funkcjonować. Moze kiedyś przyjdzie taki dzień że całkowicie wyleczę się z tego uczucia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
Zastanawiam sie, czy warto walczyc o wlasne malzenstwo... Zdrada nie zachodzi bez powodu, znakiem tego, ze cos sie dzieje w zwiazku... Niewazane, czy bedziesz z NIM czy z mezem...ja sie zastanawiam, czy nie powinnam byc sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam po trzech latach wciąż nie doszłam do siebie, ciągle ON rozdrapuje moje rany ostatnio znów padło wiele słów, pięknych dających tyle nadziei, obudziło się we mnie na nowo uśpione pragnienie, a potem upadek, zderzenie z rzeczywistością, bo chce ale boję się , bo tęsknie ale mam żonę i nie chcę jej stracić, bo jesteś jak narkoyk ale... zawsze jakieś ale... i nawet nie moge się na NIEGO zlościć, bo niby o co? jest dla mnie kimś ważnym, ja dla NIEGO też, wiele rozmawiamy, jak przyjaciele, wciąż jest KIMŚ pisanym dużymi literami może gdyby powiedział nie chce już nigdy więcej, jesteś mi obca łatwiej byłoby zapomnieć, a tak wiem, że wciąż wiele dla siebie znaczymy, wciąż wszystko wiruje gdy stoimy blisko siebie, wciąż reagujemy gdy w głosie drugiego zabrzmi smutna nuta... ale wkońcu wiem że tak dalej nie dam rady zrobiłam jeden ogromny krok do przodu powiedziałam że rezygnuje z pracy, wciąż co prawda czekam na rozmowę, takaa decydującą, i na pewno to nie będzie rezygnacja z dnia na dzień, zbyt dużo powiązań i spraw które muszę pozamykać, ale wiem że innaczej nie bedę mogła funkcjonować czasem jestem silna i wydaje mi się że dam rade być przy NIM jako przyjaciel, ale są chwile, gdy nie mam siły wstać , gdy wpadam w czarną dziure trochę żal bo z jednej srtony tracę super prace, z drugiej wiem że to dla nas ostateczny koniec ale nie da się tkwić wciąż w zawieszeniu, dziś wyjeżdzam na wakacje, 2 tygodnie z rodziną bez NIEGO potem. ON wyjeźdza na 2 tygodnie, rozmowa musi poczekać, mam nadzieję że nie braknie mi sil i się nie rozmyśle, że w końcu pozowlę odejść niespełnionym marzeniom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zakrecona kuleczko szczęścia a co u Ciebie, zniknęłaś coś z forum ja zaglądam tu często, już niewzywana nie piszę ale szukam słów które dodają sił i wiary pozdrawiam cieplutko wraz ze sloneczkiem :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka kara jest
"Tak się zastanawiam czasem nad losami moich znajomych, którzy zrobili ten krok, rzucili swoje życie dla tej nowej miłości. I wiecie co, sercowi forumowicze, to w każdym przypadku była zmiana na gorszy model. W każdym!!!. " taka kara za zdrade jest :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widzę, że wszystko dalej aktualne..... narkotyczne... lawirujące na skraju szalenstwa.. hmmmm.... dlaczego tak późno odnajdujemy się na tej ziemii? naszej ziemii...????? ps. kuleczko.... 3maj kciuki za jutro :D for all 🌼 ps. no i zamrażać, zamrażać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×