Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Wielki pianista Artur Rubinstein, jeden z nielicznych szczęśliwych geniuszy, w swoich pamiętnikach opowiada o tym, jak po raz pierwszy koncertował publicznie. „Dla rodziców była to niełatwa decyzja, nie miałem jeszcze ośmiu lat (...). Termin koncertu ustalono na 14 grudnia 1894. Rankiem tego dnia cały dom popadł w stan najwyższego podniecenia i tylko ja byłem spokojny i zadowolony. Otrzymałem właśnie piękne, wspaniałe ubranko, z czarnego aksamitu z białym koronkowym kołnierzykiem, toteż czułem się okropnie ważny. Koncert wypadł znakomicie (...). Ponieważ w garderobie artystów już wcześniej zauważyłem wielkie pudło czekoladek, w nader szczęśliwym nastroju wykonałem sonatę Mozarta, a także dwa utwory Schuberta i Mendelssohna, publiczność zaś, złożona głównie z członków mojej rodziny, ich przyjaciół, a także łódzkich melomanów (...) nagrodziła mnie gorącą owacją”. (Artur Rubinstein: Moje młode lata. Państwowe Wydawnictwo Muzyczne, Warszawa 1976, s.17).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiadomosci z USA,,,,, Czarny koń Ameryki W konserwatywnej Ameryce szykuje się prawdziwa rewolucja. Barack Obama to pierwszy czarnoskóry, który ma realne szanse, by zostać prezydentem USA. GłosujNikt nie przypuszczał, że to właśnie on będzie najpoważniejszym konkurentem Hillary Clinton, dotąd niekwestionowanej faworytki Demokratów. Ale czy amerykańscy wyborcy nie przestraszą się własnej odwagi? Miałem sen, że pewnego dnia czwórka moich dzieci będzie żyła w państwie, w którym ludzi nie osądza się po kolorze skóry, lecz po tym, jacy są naprawdę”, powiedział kiedyś Martin Luther King. Niedługo potem został zamordowany. Dopiero dziś, 40 lat po jego śmierci, ta przepowiednia powoli zaczyna się spełniać. A to wszystko dzięki Barackowi Obamie, pierwszemu czarnoskóremu politykowi, który ma realne szanse, by zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych. Niespodziewanie wygrał w pierwszych przedwyborach w Iowa. W New Hampshire deptał Hillary Clinton po piętach. Ona, choć wciąż uważana za mniej sympatyczną, ma po swojej stronie kobiety. Szykuje się długa i trudna potyczka, na pewno nikt nie podda się bez walki. Na razie nie wiadomo, kogo nominują Demokraci. Obama zaciera ręce, myśli o kolejnym przemówieniu i zagadkowo się uśmiecha. Wygląda na to, że jego idea, by starać się być politykiem ponad podziałami, okazuje się słuszna. Amerykańscy socjolodzy przyznają, że kandydat z taką charyzmą i talentem oratorskim zdarza się raz na kilka dekad. Ostatnim, który spełniał te warunki, był Bill Clinton. Wszędzie, gdzie tylko się pojawił, witały go tłumy. Bez względu na to, co mówił i jakie wpadki z przeszłości wyciągali mu kontrkandydaci, wzbudzał pozytywne emocje. I – paradoksalnie – to nie żona Hillary jest jego następcą, a właśnie Barack. Z Obamą jest tylko jeden problem. Trudno znaleźć na niego haka. Może poza tym, że czasami wydaje się politykiem zbyt idealnym, aby naprawdę mógł być prawdziwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krystyna Janda i Edward Kłosiński Proszę o ciszę”, taki zapis pojawił się w internetowym dzienniku Krystyny Jandy 7 stycznia, dwa dni po śmierci jej męża Edwarda Kłosińskiego. „I o nieskładanie kondolencji”. Internauci i fani milczą. Zgodnie z wolą gwiazdy. Zawsze byli blisko niej, a ona pozwoliła im zaglądać do swojego życia. Ale są chwile, które trzeba przetrwać w samotności. Z Edwardem dzieliła 27 ostatnich lat. Najszczęśliwszych lat. Zawsze powtarzała: „Tym związkiem raz na zawsze urządziłam sobie życie. Edward nigdy mnie nie zawiódł”. Ich wspólni znajomi mówią, że było to małżeństwo niezwykłe. „O nich można by było napisać książkę”, mówi Daniel Olbrychski. „Pracowaliśmy wspólnie tyle razy i jedynym określeniem pasującym do Edwarda jest według mnie »świetlany«. Odszedł jeden z najwybitniejszych ludzi kina. Jestem pewien, że on już tam, na górze fotografuje boże aniołki. Musi tylko dobrać odpowiednią przesłonę, bo tam przecież na pewno jest dużo światła. A ja teraz myślę głównie o tych, co zostali, o chłopcach i Krysi”, dodaje Olbrychski, który na pytanie, jakie było małżeństwo Jandy i Kłosińskiego, odpowiada: „Ono jest, ono wcale się nie skończyło. Nie mam prawa snuć domysłów, co jest na tamtym świecie, ale jestem pewien, że ten związek przetrwa nawet śmierć”.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Choroba zaatakowała pół roku temu. Wtedy i Kłosiński, i Janda byli pewni, że ją zwyciężą. Zwłaszcza gdy lekarze po chemioterapii wypisali go ze szpitala i wrócił do teatru, by pomóc żonie w pracy nad przedstawieniem „Boska”. Tak jak zawsze był blisko, wspierając ją celnymi uwagami, wizją inscenizacji, mądrym spojrzeniem człowieka, dla którego sztuka jest prawie tak ważna jak życie. Premiera odbyła się pod koniec listopada. Wtedy oboje jeszcze wierzyli, że wszystko będzie dobrze. Nowotwór płuc okazał się silniejszy. Kilka tygodni przed śmiercią Edward Kłosiński zapadł jeszcze na zapalenie płuc. W ciężkim stanie został przewieziony na OIOM. Pocieszał wówczas przerażoną żonę: „Nie denerwuj się. Nie mam zamiaru umierać na byle co, jak mam raka”. Kilka dni później, w sylwestra, szczęśliwa Janda pisała w blogu: „Mój mąż wraca do domu. Kryzys zażegnany”. Drugiego stycznia świętowali jego 65. urodziny. Trzy dni później Edward Kłosiński zmarł w swoim ukochanym domu w Milanówku. Jego śmierć mimo źle rokującej diagnozy była szokiem. Wszyscy wierzyli, że jak „Krysia się uprze, to wszystko wywalczy”. Nawet życie męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zadzwonił telefon. Usłyszałem trzy słowa Krysi: »Grzesiu, Edward nie żyje«. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Słowa są bezradne, nie umieją wyrazić tego, co miesza myśli w takim momencie. Spodziewałem się tego, rozum i opinie lekarskie przewidywały to, co się stało, a jednak miałem nadzieję. Medycyna pędzi do przodu. Mówiąc krótko, wierzyłem w cud”, mówi Grzegorz Skurski, reżyser i scenarzysta, od 30 lat przyjaciel Edwarda i Krystyny. „Jak ona teraz będzie żyła, jak sobie poradzi z domem, chłopcami, którzy są w najtrudniejszym wieku, teatrem?”, zastanawiają się przyjaciele. Najgorsze jest, mówią, że zabrakło przy niej człowieka, który był opoką, dzięki której mogła pokonywać najtrudniejsze przeszkody. Edward zawsze był. I wtedy, gdy było dobrze, i wtedy, gdy było źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wchodzisz, blask, za tobą ciemność Poznali się w 1976 roku na planie „Człowieka z marmuru”. Ona miała 24 lata, on był 10 lat starszy. Wtedy jeszcze Janda była żoną Andrzeja Seweryna i matką rocznej Marysi. Wiele osób pracujących przy filmie zauważyło, że od początku połączyło ich wielkie porozumienie dusz, a Kłosiński opracował nawet specjalny sposób filmowania młodej aktorki podkreślający jej osobowość i temperament. Potem mówiono, że to Edward stworzył postać Agnieszki. Doskonale połączył cechy aktorki i odtwarzanej przez nią roli. Kilka lat później rozpadło się małżeństwo Jandy i Seweryna. Janda powiedziała potem, że inaczej myśleli o życiu. Po roku była już żoną Kłosińskiego. W jednym z wywiadów na pytanie, czy można pragmatycznie wytłumaczyć sobie rozpad małżeństwa, odpowiedziała: „Można, zwłaszcza gdy spotyka się mężczyznę, który mówi: »Wchodzisz, blask, za tobą ciemność«. Jestem ze swoim mężem dwadzieścia kilka lat i do dzisiaj, kiedy coś opowiadam w towarzystwie, wśród ludzi i przypadkiem na niego spojrzę, łapię go na takim spojrzeniu i uśmiechu, które mnie samą zdumiewają i wprawiają w rozbawienie. Ten blask oślepia go chyba dalej”. To była wielka miłość. Nie było tu miejsca na nielojalność, zdrady, flirty albo romanse.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Andrzej Saramonowicz, dziś uznany scenarzysta i reżyser, wspomina, jak kilka lat temu, robił dla VIVY! wywiad z Jandą o blaskach i cieniach tzw. wieku średniego: „Zapytałem, czy chciałaby się jeszcze raz zakochać. »Nie, skąd!«, odpowiedziała zaskoczona. A w jej oczach dostrzegłem żar kobiety zakochanej nieustająco, mimo wielu lat wspólnego życia, w swoim mężu. A potem poznałem Edwarda Kłosińskiego i źródło owego czaru ujawniło się przede mną w całej oczywistości. Był wspaniałym człowiekiem. W polskim przemyśle filmowym tak często przysypywanym popiołem małości i braku charakteru jego prawość i szlachetność świeciły niczym diament. Jeśli ktoś dla nas młodszych był wzorem, iż kariery i splendorów nie warto osiągać za wszelką cenę, to właśnie Edward”.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyjaciele podkreślają, jak bardzo był skromny i pozornie zdawało się, że żył w cieniu swojej żony. Ale to nieprawda. Po prostu bardzo się różnili. Janda, impulsywna, często działała pod wpływem chwili, a jej mąż, cichy i refleksyjny, nadawał temu związkowi spokój. „Przyjmujemy kolejną pracę jak wspólnego kochanka czy kochankę do związku i w związku z tym przeżywamy nową miłość”, powiedziała Krystyna Janda w wywiadzie dla „Twojego Stylu”. A jej mąż dodał: „Kiedy decydujemy się coś zrobić, zawsze jest to dla nas coś wyjątkowego, co nas naprawdę interesuje i na co mamy ochotę”. Przy okazji wspólnej pracy nad filmem wyznał żartobliwie, że jest w tej szczęśliwej sytuacji, że sypia z reżyserem, a wiele rzeczy przecież omawia się w łóżku. Jego pogoda ducha i niezwykłe poczucie humoru okazały się nieocenione, kiedy Janda wpadła na pomysł założenia własnego teatru. Spełnienie największego zawodowego marzenia okazało się trudniejsze, niż oboje przewidywali. W końcu pokonali trudności. W centrum Warszawy powstał teatr Polonia. „Nie byłoby tego teatru, gdyby nie mój mąż”, mówiła w wywiadach. Jeszcze nigdy nie czuła się tak spełniona. W końcu miała własne miejsce pracy. A po wieczornych spektaklach wracała do swojej oazy – do domu w Milanówku. Tam czekali na nią najbliżsi: mama, mąż i dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeżyłem życie szczęśliwe W Milanówku Krystyna Janda zamieszkała, gdy Marysia była jeszcze mała. Kiedy związała się z Edwardem, obawiała się, że nie urodzi mu już dzieci. Los okazał się łaskawy. Kiedy miała 38 lat, na świat przyszedł Adaś. Rok później urodził się Jędrek. „Nasz dom to dzieci. Kiedy czasem chłopcy gdzieś wyjeżdżali, oboje z mężem chodziliśmy po domu jak obłąkani: beznadziejny dom, cicho, nic się nie dzieje. Lubimy, jak jest dużo ludzi, jak jest zamieszanie, jak wszyscy siadamy do stołu”. Wspólne śniadania to był obowiązek. „Od lat o siódmej rano siadamy razem przy stole. Często wracam do domu o piątej nad ranem, a i tak wstaję o siódmej na śniadanie, bo wiem, że te pół godziny musi być. To jest constans, że możemy sobie spojrzeć w oczy”. W jednym z wywiadów wyznaje: „Mam w sobie optymizm, który mi cały czas szepce do ucha, nawet w beznadziejnych sytuacjach, że wszystko się uda. Jestem optymistką, nawet przeciwko zdrowemu rozsądkowi”. Tak naprawdę bała się tylko o zdrowie najbliższych. Przyznała się kiedyś, że często myśli o śmierci. Zdarzało jej się czasem zakrzyknąć do męża: „Boże, Edward, ja nie chcę umierać. Bo mi tak żal, że umrę. Nie chcę opuścić tego fantastycznego świata”. A mąż odpowiadał, że jest egzaltowana. „Ale dwa dni temu mnie prawdziwie rozśmieszył. Byliśmy u rodziny w odwiedzinach i spaliśmy na niewygodnej wersalce. Nie mogliśmy zasnąć i kiedy po dwóch godzinach powiedziałam, że idę się położyć na drugim łóżku, powiedział: »Błagam cię, nie odchodź. Ile nam jeszcze zostało lat, że będziemy mogli tak razem leżeć«”.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na kilka dni przed śmiercią Kłosiński powiedział Grzegorzowi Skurskiemu: „Przeżyłem życie szczęśliwe, bez względu na to, co mnie czeka”. Zdawał sobie sprawę z tego, że jednak będzie musiał opuścić bliskich. Cały czas jakby się spieszył, jakby przeczuwał... Na później odkładał różne sprawy: „Zrobimy to na emeryturze”, a potem jednak wymieniał rury, kładł nowy dach, zakładał przydomowy warzywnik, by ze wszystkim zdążyć. Ale w życiu nie da się zdążyć ze wszystkim. Nie będą pracować już we troje z Andrzejem Wajdą nad filmem „Tatarak” według opowiadania Iwaszkiewicza, jak planowali. Grzegorz Skurski: „Najtrudniej jest mówić: »był«, kiedy jest. Ciągle jest: widzę go, rozmawiam z nim. Mieszają się wspomnienia zabawne, fascynujące z tragicznymi, chaos bez porządku, logiki. W czasie choroby byliśmy w stałym kontakcie. Edward dzwonił do mnie, do kolegi z dłuższym stażem onkologicznym i pytał, czy może napić się wina. Odpowiadałem: „Bezwzględnie, ale tylko czerwone. Po ciężkiej chemii nie skarżył się na bóle, był tylko osłabiony. Siedzieliśmy na werandzie, prowadziliśmy rozmowę, to znaczy on mówił, a ja słuchałem zafascynowany o malarstwie, którego był fanatykiem. Na stoliku leżały sterty książek ostatnio wydanych, wszystkie przeczytane. Długie rozmowy nie dotyczyły choroby, tylko pasji i przyszłości zawodowej. Miał trzy propozycje. Wybierał”.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I na tym właśnie polegało życie Jandy i Kłosińskiego. Nawet w obliczu beznadziejnych sytuacji ciągle fascynowała ich przyszłość, wyzwania, które jeszcze przed nimi, projekty, których jeszcze nie zrealizowali. Żal im było nawet czasu poświęconego na sen. Ona najchętniej w ogóle by nie spała. Budziła męża i pytała: „Co robisz?”. „No, wiesz, Krysiu, śpię”, odpowiadał. A potem rozmawiali do rana. W jednym z wywiadów powiedziała: „Edward obiecał mi kiedyś, że nie umrze przede mną, bo przecież nie może mi tego zrobić”. Tej jednej, jedynej obietnicy nie dotrzymał. Tekst: Iza Bartosz i Krystyna Pytlakowska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO W NIEDZIELNE POLUDNIE🖐️ U mnie za oknem bialo,,,ale nie jest juz tak mroznie jak bylo kilka dni temu.Zajelam sie prasa,,,,i spogladam na nasza BIESIADE :D A tu cichutko,,,,nie widze,zadnego drzewka. Posiedze i zaczekam na WAS.Moze ktoras z WAS skieruje tu swoje kroki,,,, Moj laptop spisuje sie bez zarzutu.Mam nadzieje,ze bedzie OK. Zycze milych chwil w gronie rodziny i przyjaciol 👄 Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy wiesz ,,,,, Czy wiesz ...gdzie mieszka milosc?.... Czy w niebie,na ziemi,czy w marzeniach... Czy wiesz jaka postac przybiera.... Czy wiesz jakie lubi kwiaty... Czy wiesz jaka ONA jest.... Czy ma humor... Czy bywa kaprysna... Czy placze rzewnymi lzami... Czy czeka w ukryciu..az ktos ja znajdzie Wiem ze gdzies jest...taka milosc... Wiem ze kiedys mnie znajdzie... Wiem ze przyjdzie po cichu... Wybuchnie wielkim zarem,zapachem nocy przytuli... Wiem ze kiedys sie spotka.. Twoja i moja milosc... Wiem ze kiedys serca sie polacza... Wiem ze bedzie to... NASZA milosc... Wiem i czekam....czekam z niecierpliwoscia... BasiaAnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedy jesteś zakochany, wszystko zaczynasz widzieć w nowym świetle; stajesz sie hojny, przebaczający i miły w sytuacjach, w których wcześniej bywałeś twardy i podły. W sposób nieunikniony ludzie zaczną podobnie reagować i wkrótce przekonasz się, iż żyjesz w świecie ogarniętym miłością, który ty sam stworzyłeś. Albo przypomnij sobie okresy, kiedy byłeś w złym humorze i jak wszystko cię denerwowało, stawałes się podejrzliwy, podły i wręcz paranoidalny. Widziałeś, jak inni ludzie reagowali na twoje zachowanie w podobnie negatywny sposób, i nagle zdałeś sobie sprawę, że żyjesz we wrogim świecie stworzonym przez twoje myśli i twoje uczucia. — Anthony de Mello

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Choćbyś naturę wypędzał widłami, ona zawsze powróci. — Horacy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystko, co wypływa z umysłu, Posiada naturę jego właściciela. Czyż woda i fale są czymś odmiennym? Ich natura - podobnie jak natura przestrzeni - jest jedna i ta sama. — Saraha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze podobało mi się u człowieka to, że on, który zbudował Luwry, wieczyste piramidy i katedry, przygląda się z podziwem pszczelim celkom czy domkom ślimaczym. — Georg Christoph Lichtenstain I kobieta, i kwiat mają dni swoje. Nie mają lat. — Jan Izydor Sztaudynger

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piękno natury jest uzewnętrznieniem natury. — Karol Darwin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DOBRANOC BIESIADO🖐️🖐️🖐️ Powolutki zbieram sie,,,,byc moze po drodze z kims sie spotkam? Byc moze???? Ale czy ktores drzewko jeszcze tu zajrzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dwaj królowie autor: Zbigniew Żbikowski Dwaj królowie tego świata stanęli w świątyni z darami. Ofiary złożyć doroczne pragnęli, a gdy to uczynili, każdy z nich prośby swoje wyraził. Wiedzieli bowiem, że tego dnia to jedno życzenie tam wypowiedziane zostanie spełnione. - Daj mi Panie bogactwo niezmierne! – wołał dumnie król kraju jednego - Mądrość mi daj Panie! Mądrości jeno pragnę, by móc do Ciebie się zbliżyć – prosił cicho i skromnie ten drugi władca. Gdy prośby swoje na ołtarz składali wiedzieć nie mogli o wielkiej tajemnicy. Spełnienie nigdy wprost nie przychodziło do proszącego. Zawsze drogami krętymi docierało do niego to, o co poprosił. Kapłan wyszedł przed oblicza władców i znak im dał, że oto spełnili warunki, by to jedno w życiu życzenie zostało wysłuchane przez Pana. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Król o bogactwo proszący wszedł na swój tron strojny i wysoki, spojrzał na zbiór swoich poddanych trwających w poddańczym ukłonie i rzekł do nich dumnie wznosząc czoło: - Mam prawo dane mi od Boga, by wzbogacić siebie i zasób kasy królestwa mojego. Ze względu na moje plenipotencje ogłaszam wszelkiej gawiedzi, że podatki płacić mi należy... A czynić to macie bez protestu żadnego nim sami korzyść odniesiecie. Abyście byli pełni sił do zapłaty ustalę także i inne opłaty. Więc płacić będziecie na leczenie swoje. Mimo żeście zdrowi płacić z góry będziecie memu urzędowi. Dlaczego ja mam płacić za wasze choroby? Trzos grosza na lata starości, bez względu na rasę, każdy z was ma odprowadzić do królewskiej kasy. Nakładam ja także taryfę na drogi i dukty podróżne. Może co poprawię w ich stanie? Nie wiem... Z tym może być różnie. Kto ma karocę, gdy w niej zasiędzie, także trybut należny wnosić będzie. Lecz nie miejcie złudzeń... Fakt posiadania tego wozu podatkiem obkładam, nawet wtedy, gdy w stajni o­n stoi. Gdy dom budować chcecie, płaćcie według taksy - budżet ma być pełny zysków dla państwa i władcy. Nie będzie litości dla żadnego draństwa, co głos przeciw podnieść zechce. Mój poborca mocniej was połechce. I niech tam... Niech na niego majątek ja stracę. Za łamanie mych nakazów każdemu odpłacę. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rychło królewska kasa wypełniona została po brzegi. Lecz raz tylko to się stało. Miesiąca następnego poborcy nieugięci już mniej złota zebrali. Ludzie dobra swe poukrywali. Mało kto miał pracę. A gdy była - to za pensję marną. Wszystko dlatego, że lud ten pracował na czarno. Zaczęło się kraju tego przekleństwo, bo król obwołał to jako przestępstwo. Z zebranego wcześniej majątku wysupłał środki na policję skarbową. Ruszyły w świat ogary gończe, by węszyć, tropić do więzienia wtrącać. Najwięcej dla kraju uczyniło zamętu ustalenie przez władcę dla nich procentu płaconego od odzyskanego mienia już z chwilą jego zagarnienia. Ruszyła lawina niecnych pomówień i oskarżeń w imieniu prawa. Była nawet taka sprawa, że jeden kupiec w kraju się liczący, co liczydła wyrabiał, zamówienie dla szkół realizując chciał cenę im obniżyć - od wielkich podatków odciążyć. W tym celu, zgodnie zresztą z istniejącym starym prawem, za granicę wywiózł swe produkty. Później stamtąd je sprowadził już wprost do szkolnej klasy, nie uszczuplając przy tym jej kasy. Chciwa urzędnika ozwała się natura. Zarzut sformułował przeciw temu kupcowi, że wystąpił o­n przeciw państwa skarbowi. W protokole spisał słowa te w imieniu majestatu i człowieka zamknął za żelazną kratą. Cóż tam budżetu korzyści w szkolnej sakwie. Ważniejsze, by swoją wykonać robotę i człeka dobrego brudnym tytłać błotem. Cóż tam dobre intencje, szlachetne pobudki...? Ważniejszy zysk dzisiejszy – nie ważne, że krótki. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Władca, który mądrością miał być obdarzony stanął naprzeciw swojego ludu. Wszyscy stali wokół niego i słów jego z uwagą słuchali. - Przyjaciele! – powiedział król z uśmiechem - Państwo nie może żyć dzięki obywatelom dopóty dopóki obywatele nie mogą żyć dzięki państwu. Taka dziś myśl mi się nasunęła. Zastanówmy się wspólnie jak tu czynić, by najprostszego człowieka dobrobyt wzrastał ku naszego kraju chwale. Wprzódy wy się bogaćcie, nim mnie się poprawi. Prawo jednak znacie więc go nie łamcie. Tu surowy będę... Lecz też sprawiedliwy, łaskawy... Lecz nie pobłażliwy! Gdy gdzie błąd znajdziecie w prawa literze mówcie jak ją naprawić. Wysłucham każdej waszej racji - uśmiechnął się do poddanych i ich odprawił. Sam zasiadł do kolacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Płynął czas wolno lecz nieubłaganie. Życie toczyło się swoim torem w tych dwóch krajach od siebie odległych. Bogacz głupio skończył, bo go lud znienawidził - z tronu strącił i wygnał w pustynne ostępy. Cóż z tego, że był bogaty, skoro został tępy. Mądry władca tron swój utrwalił na długie życia lata. Ludzie kochali swego króla jak własnego brata. Gdy wróg napadł kiedyś na jego krainę, wielu gotowych by za niego zginąć stanęło w kraju obronie. Męstwo i wiara w dobro zwyciężyło. Ludzie ochoczo dziesięcinę do skarbu koronnego oddawali, lecz dopiero wtedy, gdy sami zyskali. Kto nie miał pracy sam warsztat otwierał, lecz nikt z niego opłat nie zdzierał na składki zdrowotne, na emeryturę nim wpierw nie zarobił o­n na własną skórę. W kraju głupca przemoc i kradzieże, a w mędrca miłość dla Boga i człowieka drugiego. W kraju głupca bieda i mleko rozlane - brak wszelkiej nadziei na biegu życia zmianę. Mędrzec w dostatku ze swym ludem się pławił - lud pracował i na igrzyskach się bawił. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystko to już me oczy widziały dlatego ja wierzę, że Bóg na pewno wysłucha przynajmniej jednego mojego pacierza. Więc modlę się całe życie o mądrość w narodzie świata dla siebie i dla każdego naszego brata. Niech ojczyzna nasza ma wreszcie chwilę wytchnienia, by mądrze się zastanowić co tu trzeba zmieniać. Wołam ja głośno imię mądrości, by znak mój odebrać zechciała i by wreszcie w życiu naszym na zawsze z nami zamieszkała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×