Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość playerka

zasady dawnych gier i zabaw podwórkowych

Polecane posty

Gość playerka

Zainspirowana topickiem "W co lubiliscie się bawić jak byliscie mali ? Jaka była wasza ulubiona zabawa?" postanowiłam założyć ten. Zauważyłam, że zapomniałam już o co chodziło w dużej ilości gier i zabaw, na których spędzało się długie godziny na potwórku. Chciałabym tego nauczyć kiedyś swoje dzieci, a widzę, że w tej chwili tradycja zespołowych, podwórkowych zabaw już prawie zupełnie zanikła i niedługo już nikt pewnie nie będzie pamiętał, że takie gry, w które my graliśmy, w ogóle istniały. Może zacznę, skoro założyłam ten topick, bo coś tam jednak jeszcze pamiętam, mimo zaawansowanego wieku ;) "Raz,dwa, trzy, baba jaga patrzy!" Wybierało się jedną osobę. Reszta osób stawała za nią, w sporej odległości, na jednej linii. Wybrana osoba odwracała się plecami do reszty, mówiła "raz, dwa, trzy, baba jaga patrzy", w tym czasie pozostałe osoby przemieszczały się w jej kierunku wyłącznie w trakcie mówienia powyższej formułki, po czym ta jedna, wybrana osoba szybko się odwracała, i kogo zauważyła w ruchu, tego cofała na linię startu. Powtarzało się to dotąd, aż jakaś osoba, która tym samym wygrywała, złapała "babę jagę". Natomiast nie mogę sobie za nic przypomnieć zasad "króla skoczka", poza tym, że rzucało się piłką o ścianę i przeskakiwało nad nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mezalians3
Kto pamięta jak się grało w PIKUTY? nożem Albo w ZBIJAKA (dwa ognie)? PODCHODY - z rysowaniem strzałek i "listów"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość playerka
Mi tam się mój temat podoba :P Rozumiem, że większość podniecają tylko tematy o seksie oralnym, analnym i kupie, ale są tu też normalni ludzie. W mniejszości, bo w mniejszości, ale zawsze ;) Pamiętam też zabawę "w krowę", bo wtedy pierwszy, i jak na razie ostatni, raz lała mi się krew z rozkwaszonego nosa :D Zasady takie jak gry w berka, tylko złapana osoba musiała stać w rozkroku dopóki nie zostanie uwolniona. Uwolnić ją mogła osoba "wolna" przechodząc na czworaka pod jej nogami. Żeby było szybciej, czasami osoby złapane podnosiły nogę do góry i właśnie na taką podniesioną nogę się nadziałam. Dostałam kolanem prosto w twarz, bolało :) Ale i tak z uśmiechem to dzisiaj wspominam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość playerka
O! Dziękuję pięknie za wyczyszczenie topicku ze śmieci :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikoreta
jak ktoś pamięta zasady różnych gier to piszcie na adres Nikoreta@interia.eu staram się zaszczepić w latoroślach moich i moich znajomych odrobinę tego wspaniałego dzieciństwa pełnego wrażeń jakie mieliśmy my:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a pamiętacie zabawę w państwa? Rysowało się koło, dzieliło je na części i każdy dzieciak stał w jednej z tych części, nazywając ją swoim państwem. Na środku był patyk. Jeden kucał przy tym patyku i coś gadał reszta uciekała a potem trzeba było rzucić w kogoś tym patykiem, jak trafiłaś to zabierałaś część państwa tego dzieciaka, tyle ile ci się udało zakreślić patykiem bez ruszania się z miejsca... fajne to było :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jerzym
FENIOLE w czasach, gdy na parkietach siemianowickiego sportu z dużego „S królowała piłka rowerowa, wśród elity młodzieży młodszej familoków Laurahuty na pierwszym, niekwestionowanym miejscu popularności małego „s była dyscyplina zwana „feniole (w niektórych sferach i rejonach określana „fenikami). Obszary opanowane przez fanów (graczy i kibiców, w zależności od aktualnego stanu zaskórniaków zmieniał się ich status) tejże dyscypliny sportowej łatwo było rozpoznać po stanie ścian ceglanych budowli i budynków (poza familokami należało zwracać szczególną uwagę na boczne ściany chlewików oraz komórek na opał. Jeżeli cegły do wysokości 120 cm były gładkiej faktury, bez dziur lub rowków, oznaczało to: marną jakość cegieł (miękkość, kruszoność czyli skłonność do kruszenia się) lub twarde podłoże chodnikowe, wymagające od graczy desperatów znajomości wyrafinowanych technik oraz ekstremalnego zacięcia do hazardu, niesympatyczne nastawienie dorosłych zamieszkujących luksusowe „aIncle (apartamenty składające się z kuchni i jednego pokoju nie mylić ze współczesnymi kawalerkami) omurowanego budynku. jeżeli natomiast ściany przypominały tarcze strzelnicze używane przez osoby niesłusznego wzrostu lub wynik przejścia szympansa dysponującego super twardymi pazurami, to było to. Grę tę uprawiano w okresach nie będących śnieżną zimą. Oprócz tego warunki pogodowe nie miały specjalnego znaczenia. Do rozgrywki niezbędne były jedynie: wzmiankowany mur o odpowiednich parametrach oraz dwóch zawodników płci męskiej (chyba że się mylę, lecz na nieparzystej stronie ulicy Sobieskiego, na Jagiellońskiej, Szkolnej, Trafalczyka wraz z przyległościami żeńska część subkultury młodszej młodzieży skupiała się głównie na skuwaniu na skakance oraz grze w klasy). Ilość kibicujących uzależniona była od klasy zawodników (klasy sportowej, nie szkolnej) oraz od pory dnia. Pora szkolna oczywiście w pewnej mierze negatywnie na tę ilość wpływała, pora dnia - niekoniecznie. Najważniejszym jednakże elementem opisywanej dyscypliny były tytułowe „feniole. Definicja „feniola: każdy, dostępny na rynku lokalnym Laurahuty bilon pochodzenia zagranicznego, numizmat lub będący w obiegu kraju pochodzenia. Wartość rynkowa „feniola nie była uzależniona kompletnie od przeszłej lub aktualnej siły nabywczej. Liczyły się natomiast: wielkość, ciężar, materiał, z jakiego wykonano bilon oraz kraj pochodzenia. wielkość i waga optymalna moneta miała wielkość dzisiejszej złotówki, większe gabaryty ceniono w egzemplarzach mosiężnych (powszechnie nazywanych miedzianymi), materiał bezwzględnie preferowano mosiądz, nikiel oczywiście był tolerowany, natomiast aluminium nie gardzili jedynie „smarki i „śpikole (czyli zawodnicy juniorzy i młodzicy), kraj emisji niekwestionowanym szczytem sznytu były monety Zjednoczonego Królestwa, zwane onypeny oraz halfpeny. O II miejsce walczyły emisje francuskie (z aniołem) oraz włoskie (italioki). Ceniono również rzadkie okazy z Czechosłowacji, Węgier, Austrii oraz „dziurkole, chyba odpowiadające koronom w Danii lub Szwecji. Klasę średnią stanowiły powszechnie będące w obiegu Laurahuckim ukoronowane monety II Rzeczypospolitej, natomiast na najniższym, wręcz ledwo tolerowanym szczeblu były masowo występujące (prawie jak amerykańska stonka ziemniaczana) „hakenkrojce, czyli fenigi III Rzeszy. http://laurahuta.blogspot.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolina Mazalik
Temat zabaw i gier podwórkowych powraca jak bumerang - daliśmy dzieciom laptopy, tablety i smartfony i dzieciaki siedzą w domach. A jeszcze kilka - kilkanaście lat temu wszyscy spotykaliśmy się na trzepaku, na boisku - ogólnie na świeżym powietrzu. Nie wiem czy wiecie ale istnieje coś takiego jak nowoczesne gry podwórkowe. U nas przed szkołą zainstalowali coś takiego http://www.kreatywnestrefygier.pl/tag/gry-podworkowe moim skromnym zdaniem fajna sprawa, tylko nie wiem ile to kosztuje. Chińczyk, klasy, grzybek i wiele innych gier mają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×