Witam! 🖐️ W trakcie moje kafeteryjnej praktyki ginekologa-amatora kilkukrotnie stwierdziłem że zagrożenie toksoplazmozą jest lekceważone zarówno przez ciężarne kobiety jak i – o zgrozo!!! – ich ginekologów. Niedoinformowanie pacjentek jestem w stanie zrozumieć natomiast bagatelizowanie problemu a tym bardziej ich ignorancję – NIE!!! Toksoplazmoza jest chorobą odzwierzęcą, której aktywnym (to znaczy zarażającym) nosicelem są koty. Dokładnie zakażenie może nastąpić przez bezpośredni lub pośredni konakt z odchodami kota. Normalnie jest chorobą dla ludzi niegroźną, przebiegającą na ogół bezobjawowo. Ostry stan trwa kilka tygodni po czym choroba bez żadnego leczenia ustępuje i człowiek jest na nią uodporniony do końca życia. Szacuje się że w Europie t-zę przebyło 60-80% dorosłej populacji. Nie byłoby się więc czym zajmować gdyby nie jeden ale bardzo ważny wyjątek: GDY TOKSOPLAZMOZĄ ZARAZI SIĘ KOBIETA W CIĄŻY ocysty umiejscawiają się w macicy i stanowią OLBRZYMIE ZAGROŻENIE DLA DZIECKA!!!!. Tym większe im w późniejszej fazie ciąży to nastąpi. Jeśli choroba nie jest leczona mogą spowodować poronienie lub uszkodzenie mózgu dziecka!!!! Dlatego jednym z RUTYNOWYCH badań po stwierdzeniu ciąży POWINNO być badanie odporności na toksoplazmozę. Niestety – często NIE JEST! Zapraszam więc do rozmowy na ten temat wszystkich zainteresowanych a zwłaszcza świeżo upieczone, oczekujące i potencjalne mamy. Jak było w Waszym wypadku? Czy lekarz zalecił Wam robienie tego badania? Czy je zrobiłyście i z jakim skutkiem? Napiszcie proszę...