Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

gniazdo1

Przypowieści i bajki z morałem o MIŁOŚCI...czytajcie

Polecane posty

Gość będzie dobrzeeee
Człowiek, który ma tyle miłości w sobie nie może przegrać i stracić sensu życia. Prosimy o więcej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paulo Coelho - Cytaty z książki "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam" Miłość jest jak tama. Jeśli pozwolisz, aby przez szczelinę sączyła się strużka wody, to w końcu rozsadza ona mury i nadchodzi taka chwila, w której nie zdołasz opanować żywiołu. A kiedy mury runą, miłość zawładnie wszystkim. I nie ma wtedy sensu zastanawiać się, co jest możliwe, a co nie, i czy zdołamy zatrzymać przy sobie ukochaną osobę. Kochać - to utracić panowanie nad sobą. (...) Uważaj na szczelinę w tamie. Kiedy się pojawi, już nic na tym świecie nie zdoła jej zasklepić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paulo Coelho - Cytaty z książki "Piąta góra" Ten mężczyzna mógł odejść w każdej chwili (...) i nigdy nie wrócić. Mimo to, kochała go nadal, bo - po raz pierwszy w życiu - poznała, co to wolność. Mogła go kochać, choćby miał się o tym nigdy nie dowiedzieć, nie potrzebowała jego przyzwolenia, by odczuwać jego nieobecność, by myśleć o nim przez cały dzień, by czekać na niego z kolacją, by niepokoić się tym, co ludzie knują przeciw niemu. To właśnie była wolność - czuć to, czego pragnęło jej serce, nie bacząc na to, co pomyślą inni. (...) Przeciwko sobie nie musiała walczyć. (...) Była wolna, bo miłość wyzwala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drewniany płot Marek nie miał łatwego charakteru. Jego ojciec dał mu pewnego dnia worek gwoździ i kazał wbijać w okalający ogród płot - każdy brak cierpliwości, każdą kłótnię miał dokumentować jeden gwóźdź w płocie. Pierwszego dnia wbił ich 37. W następnych tygodniach nauczył się panować nad sobą i liczba wbijanych gwoździ malała z dnia na dzień: odkrył, że łatwiej jest panować nad sobą niż wbijać gwoździe. Wreszcie nadszedł dzień, w którym nie wbił ani jednego. Poszedł więc do ojca i powiedział mu to. Wtedy ojciec kazał mu wyciągać z płotu jeden gwóźdź każdego dnia, w którym nie straci cierpliwości i nie pokłóci się z nikim. Mijały dni i w końcu Marek mógł powiedzieć: - Wyciągnąłem z płotu wszystkie gwoździe. Wtedy ojciec zaprowadził go przed płot i rzekł: - Spójrz ile w płocie jest dziur. Płot nigdy już nie będzie taki, jak dawniej. Kiedy się z kimś kłócisz, kiedy kogokolwiek i w jakikolwiek sposób obrażasz, zostawiasz w nim ranę. Możesz wbić człowiekowi nóż, a potem go wyciągnąć, ale rana pozostanie. Nieważne, ile razy będziesz przepraszał, rana pozostanie; rana zadana słowem boli tak samo, jak rana fizyczna. Mów więc ludziom miłe rzeczy, uśmiechaj się zamiast martwić i denerwować, nie narzekaj, nie patrz na wroga wilkiem, a jeśli to możliwe postaraj się zrobić coś, co wywoła choć niewielki uśmiech na jego twarzy. Wiem, to nie jest łatwe, ale nikt nie mówi, że życie jest usłane różami i nie wymaga od nas żadnego wysiłku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idealna partnerka Dawno, dawno temu do pewnego mistrza zen przyszedł człowiek i powiedział, że nie może znaleźć dla siebie partnerki, która by mu odpowiadała i którą kochałby do końca życia. - A jaka miałaby być ta kobieta? - zapytał mędrzec. Człowiek zastanowił się chwilę, a potem rzekł: - Tęsknię do kobiety kochającej, mądrej, odpowiedzialnej, szlachetnej, radosnej, czułej, wrażliwej, delikatnej, pięknej, zmysłowej, zaradnej, silnej, samodzielnej... która kochałaby mnie do końca życia. Dodał jeszcze kilka równie rzadkich cnót, po czym zapytał mnicha, co ma począć. Mędrzec zajrzał mu głęboko w oczy i powiedział: - Znam absolutnie pewny, lecz bardzo trudny sposób, dzięki któremu spotkasz właśnie taką kobietę. - Jaki to sposób?! - zapytał ucieszony człowiek. - Jeśli mi go zdradzisz, oddam ci wszystko, co posiadam! - Niczego od ciebie nie potrzebuję - odpowiedział mistrz. - Musisz mi tylko przysiąc, że z niego skorzystasz. Człowiek przysiągł na wszystkie świętości, że zastosuje się do rady mędrca, a kiedy trochę się uspokoił, mistrz z naciskiem wyszeptał mu do ucha: - Jeśli pragniesz spotkać kobietę kochającą, mądrą, odpowiedzialną, szlachetną, radosną, czułą, wrażliwą, delikatną, piękną, zaradną, silną i samodzielną - to najpierw sam musisz się takim stać. Tylko w ten sposób ją znajdziesz. A nawet jeśli jej nie spotkasz, nie będzie to już wtedy miało dla Ciebie większego znaczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coś co każdy zna
- No... patrzajże. Sama się przekonaj: wczoraj mogłem tu jeszcze włożyć palec, o - tu... A dziś już nie mogę. Ja istotnie zaczynam nabierać ciała!... Ale pewnego dnia radość chorego nie miała granic. Kiedy żona wróciła z lekcji, powitał ją z błyszczącymi oczyma i rzekł bardzo wzruszony: - Posłuchaj mnie, powiem ci jeden sekret... Ja z tą kamizelką, widzisz, trochę szachrowałem. Ażeby ciebie uspokoić, co dzień sam ściągałem pasek, i dlatego - kamizelka była ciasna... Tym sposobem dociągnąłem wczoraj pasek do końca. Już martwiłem się myśląc, że się wyda sekret, gdy wtem dziś... Wiesz, co ci powiem?... Ja dziś, daję ci najświętsze słowo, zamiast ściągać pasek, musiałem go trochę rozluźnić!... Było mi formalanie ciasno, choć jeszcze wczoraj było cokolwiek luźniej... - No, teraz i ja wierzę, że będę zdrów... Ja sam!... Niech doktor myśli, co chce... Długa mowa tak go wysiliła, że musiał przejść na łóżko. Tam jednak, jako człowiek, który bez ściągania pasków zaczyna nabierać ciała, nie położył się, ale jak w fotelu oparł się w objęciach żony. - No, no!... - szeptał - kto by się spodziewał?... Przez dwa tygodnie oszukiwałem swoją żonę, że kamizelka jest ciasna, a ona dziś naprawdę sama ciasna!... - No, no!... I przesiedzieli tuląc się jedno do drugiego cały wieczór. Chory był wzruszony jak nigdy. - Mój Boże! - szeptał całując żonę po rękach - a ja myślałem, że już tak będę chudnął do... końca. Od dwu miesięcy dziś dopiero, pierwszy raz, uwierzyłem w to, że mogę być zdrów. Bo to przy chorym wszyscy kłamią, a żona najwięcej. Ale kamizelka - ta już nie skłamie!... Dziś patrząc na starą kamizelkę widzę, że nad jej ściągaczami pracowały dwie osoby. Pan - co dzień posuwał sprzączkę, ażeby uspokoić żonę, a pani co dzień - skracała pasek, aby mężowi dodać otuchy. "Czy znowu zejdą się kiedy oboje, ażeby powiedzieć sobie cały sekret o kamizelce?..." - myślałem patrząc na niebo. Nieba prawie już nie było nad ziemią. Padał tylko śnieg taki gęsty i zimny, że nawet w grobach marzły ludzkie popioły. Któż jednak powie, że za tymi chmurami nie ma słońca?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje za ta opwiesc...smutna , lzy wycisnela :( ale zarazem i piekna...milosc jesli jest prawdziwa wytrwa nawet w najciezszych chwilach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Było raz stare majestatyczne drzewo, którego gałęzie rozpościerały się ku niebu. Gdy kwitło motyle rozmaitych kształtów, barw i rozmiarów przylatywały i tańczyły wokół niego. Gdy rodziło owoce przylatywały do niego ptaki z dalekich krajów. Jego gałęzie były jak ramiona wyciągnięte na wietrze, cale wyglądało tak cudnie, tajemniczo pięknie.Codziennie mały chłopiec przychodził bawić się pod nim i drzewo zakochało się w małym chłopcu. Wielkie drzewo nie uważało się za wielkie- tylko ludzie mieli o im takie wyobrażenie. Dla miłości nie ma dużego, małego, nikt nie jest mały, obejmuje wszystkich. A wiec w drzewie obudziła się miłość do chłopca, który bawił się blisko niego. Jego gałęzie były wysoko ,ale ono je zgięło by mógł się bawić, by mógł zrywać kwiaty i zbierać owoce.. Miłość zawsze była gotowa się zgiąć. Przychodziło swawolne dziecko, a drzewo zginało gałęzie. Gdy dziecko zrywało kwiaty drzewo się cieszyło, ze może coś dać. Chłopiec rósł, czasem spał w zagłębieniu drzewa, czasem jadł owoce, czasem nosił koronę z kwiatów i zachowywał się jak mały król. Wspinał się na drzewa, huśtał się na jego gałęziach. Z upływem czasu na chłopca spadł nadmiar obowiązków, pojawiły się ambicje. Zdawał egzaminy, rywalizował z przyjaciółmi, wiec nie przychodził regularnie. A drzewo czekało cierpliwie. Przyzywało go cała duszą” przyjdź do mnie , czekam na Ciebie” Było smutne gdy chłopiec nie przychodził, drzewo było smutne bo nie mogło dać mu wszystkiego. Chłopiec przychodził coraz rzadziej. Był ambitny i pochłonięty swoimi sprawami. Dlaczego miałby odwiedzać drzewo? Pewnego dnia gdy przechodził obok niego drzewo zawolało „ czekam na Ciebie każdego dnia” ten głos unosił się w powietrzu. Chłopiec zapytał „ Co masz takiego, Nic nie możesz mi dać, ja chcę pieniędzy a Ty nic nie masz , nie zamierzam tracić z Tobą czasu”. Nie mam pieniędzy Nie znam pieniędzy kwitną na mnie kwiaty, tańczę na wietrze i śpiewam pieśni, daję kojący cień, mogę Ci dać wszystko co mam, zerwij wszystkie moje owoce i sprzedaj je. Zrobił to , rozpromienił się i zerwał wszystkie nawet te niedojrzale. Działał tak gwałtownie, ze liście opadły i odszedł nawet się nie oglądając. A drzewo było szczęśliwe że mogło coś dać...szczęśliwe połamane drzewo. Nie wracał. A drzewo smutne tęskniło. Po wielu latach jako dorosły mężczyzna przechodzi tamtędy, Drzewo powiedziało” chodź do mnie i obejmij mnie” „skończ wreszcie z tym nonsensem i przestań gadać na próżno, ja chce zbudować dom” Dom, ja nie znam domu ale może obciąć moje gałęzie- wtedy będziesz mól zbudować dom. Nie zwlekając przyniósł siekierę o odrąbał wszystko. Nie raczył nawet podziękować. Zbudował dom. Mijały lata. Pień czekał . Nikt go nie odwiedzał. Chciał go przywołać ,ale nie miał gałęzi ani głosu, wiatry wiały a on nie mógł wydac głosu. Ale w duszy rozbrzmiewał głos” przyjdź” Upłynęło wiele czasu, mężczyzna stal się starcem. Przechodził kiedyś i stanął przy pniu. Pień zapytał co jeszcze może dla niego zrobić. Nic nie możesz zrobić potrzebuję łodzi by popłynąć do ciepłych krajów. Drzewo radośnie odrzekło, zetnij mój pień i zrób lodź. Mężczyzna przyniósł pilę, ściął pień i odpłynął. Teraz drzewo to tylko pień...nic już nie a Pewniej nocy odpoczywałam koło tego pniaka, usłyszałam „ mój przyjaciel jeszcze nie wrócił bardzo się martwię, czy nie utonął , czy nie zaginął, gdybym jeszcze mógł mu coś dać, wtedy mógłbym umrzeć szczęśliwie” znalazłam to opowiadanie na forum Maalutkiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a...b witaj i dziekuje za Twoja opowiesc....tez piekna...taka milosc wlasnie moja ...ja drzewo a on ten chlopiec :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiatr i słońce Słońce i wiatr kłóciły się o to, które z nich jest silniejsze. Wiatr powiedział: - Widzisz tego człowieka? Założę się, że prędzej zedrę z niego płaszcz, niż ty. Słońce schowało się za chmurami, a wiatr zaczął wiać coraz mocniej i mocniej. Ale im bardziej szarpał człowiekiem, tym szczelniej ten otulał się płaszczem. Kiedy zmęczony wicher ucichł, wyjrzało słoneczko i uśmiechnęło się przyjaźnie. Człowiekowi zrobiło się ciepło i wtedy zdjął płaszcz. Dobroć jest silniejsza niż przemoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tajemnica nieba i piekła Pewnego razu przy drodze siedział leciwy mnich. Miał przymknięte oczy, skrzyżowane nogi i ręce ułożone na podołku. Mnich trwał pogrążony w głębokiej medytacji. Nagle jego zazen przerwał ostry i rozkazujący głos samuraja: - Starcze! Udziel mi nauk na temat nieba i piekła - zażądał wojownik. Początkowo mnich zachowywał się tak, jakby w ogóle nie usłyszał żadnego głosu i nie dał samurajowi najmniejszego znaku. Stopniowo jednak zaczął otwierać oczy, zaś w kącikach jego ust zagościł subtelny uśmiech, podczas gdy wojownik stał nad nim coraz bardziej zniecierpliwiony i rozzłoszczony brakiem natychmiastowej odpowiedzi. - Ty chciałbyś poznać tajemnice nieba i piekła? - rzekł w końcu mnich. - Ty, który jesteś tak nieokrzesany. Ty, którego dłonie i stopy pokrywa brud, a włosy nie znają grzebienia. Ty, który masz cuchnący oddech i zardzewiały, od dawna nie używany miecz. Ty, który masz postać tak odrażającą i tak śmieszne ubranie, że aż trudno uwierzyć. Taki człowiek śmie wypytywać mnie o niebo i piekło? Z ust samuraja wyrwało się plugawe przekleństwo. Gwałtownie wydobył miecz i wzniósł go nad głowę. Jego twarz zalała purpura, a żyły na szyi nabrzmiały niczym grube węzły, kiedy szykował się do odcięcia głowy mnicha. - Oto i piekło - rzekł spokojnie mnich w chwili, gdy ręka z mieczem poczęła opadać. W ułamku sekundy serce samuraja przepełniły zdumienie, podziw, współczucie i miłość dla tej delikatnej istoty, która odważyła się ryzykować życie, by udzielić mu takiej nauki. Zabójczy miecz zawisł w powietrzu, w pół drogi, a oczy wojownika wezbrały łzami wdzięczności. - A to właśnie jest niebo - dokończył mnich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o mój temat żyje
ale super topik, chyba jeszcze lepszego na kafeterii nie bylo 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kamienie Profesor filozofii stanął przed swymi studentami i położył przed sobą kilka przedmiotów. Kiedy zaczęły się zajęcia, wziął spory słoik po majonezie i wypełnił go po brzeg dużymi kamieniami. Potem zapytał studentów, czy ich zdaniem słój jest pełny, oni zaś potwierdzili. Wtedy profesor wziął pudełko żwiru, wsypał do słoika i lekko potrząsnął. Żwir oczywiście stoczył się w wolną przestrzeń między kamieniami. Profesor ponownie zapytał studentów, czy słoik jest pełny, a oni ze śmiechem przytaknęli. Profesor wziął pudełko piasku i wsypał go, potrząsając słojem. W ten sposób piasek wypełnił pozostałą jeszcze wolną przestrzeń. Profesor powiedział: - Chciałbym, byście wiedzieli, że ten słój jest jak Wasze życie. Kamienie - to ważne rzeczy w życiu: Wasza rodzina, Wasz partner, Wasze dzieci, Wasze zdrowie. Gdyby nie było wszystkiego innego, Wasze życie i tak byłoby wypełnione. Żwir - to inne, mniej ważne rzeczy: pieniądze, mieszkanie albo auto. Piasek symbolizuje całkiem drobne rzeczy w życiu, w tym Waszą pracę. Jeśli nie włożymy kamieni jako pierwszych, później nie będzie to możliwe. Jeżeli najpierw napełnicie słój piaskiem, nie będzie już miejsca na żwir, a tym bardziej na kamienie. Tak jest też w życiu: Jeśli poświęcicie całą Waszą energię na drobne rzeczy (np. pracę), nie będziecie jej mieli na rzeczy istotne. Dlatego ważne jest, by zadać sobie pytanie: co stanowi kamienie w moim życiu? Następnie włożyć je jako pierwsze do słoja i dbać o nie. Zostanie Wam jeszcze dość czasu na pracę, dom, zabawę itd. Zważajcie przede wszystkim na kamienie - one są tym, co się naprawdę liczy. Reszta to piasek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pustynna droga
szedł przez pustynię człowiek. Przy nodze biegł wierny od zawsze pies, za uzdę prowadził konia którego kochał od dziecka. szedł, szedł, marząc o spotkaniu źródła, ale tego nie było. Przemawiał do swojego psa-przyjaciela: szukaj piesku, szukaj, może znajdziesz wodę. Ale pies, ledwie dysząc tylko kręcił się wokół jego nóg. Spragniony koń ciężko dyszał i człowiek nie miał sumienia wsiąść mu na grzbiet, mimo, że sam z trudem robił każdy kolejny krok. Słońce prażyło niemiłosiernie. nagle człowiek dostrzegł bramę, za którą wydawało mu się, że widzi oazę. Podszedł do bramy i zapytał stojące4go tam człowieka: cóż to za miejsce? Możemy wejść i napić się wody? To raj - odrzekł napotkany. Możesz wejść, ale zwierzęta zostają. W raju nie przyjmujemy zwierząt. Człowiek spojrzał na psa i konia - swoich jedynych przyjaciół i pomyślał, że nie zostawi ich samych na pastwę śmierci z pragnienia pod bramą oazy. Poszli więc dalej we trójkę. Po godzinie wyczerpującego marszu pojawiła się następna brama, za którą widać było drzewa i strumienie. Człowiek Podszedł do bramy i zapytał stojącego tam człowieka: cóż to za miejsce? Możemy wejść i napić się wody? To raj - odrzekł napotkany. Zapraszam, wchodźcie wszyscy... Jak to raj? Godzinę temu także mijaliśmy bramę i powiedziano mi, że to też raj. Ale żeby tam wejść musiałbym zostawić mojego psa -przyjaciela i konia którego chowałem od źrebaka i który nieraz uratował mi skórę. Są dwa raje? - zapytał wędrowiec Ależ skąd - odparł strażnik przy bramie. Raj jest tutaj. Tam było piekło. Tak naprawdę, to przy tamtej bramie robią nam przysługę, bowiem do naszego - prawdziwego raju nie dociera nikt, kto gotów jest w biedzie zostawić swoich przyjaciół...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie o miłości..ale moja ulubiona :) Bajka o zasmuconym smutku Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: \"Kim jesteś?\" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: \"Ja? ... Nazywają mnie smutkiem\" \"Ach! Smutek!\", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego. \"Znasz mnie?\", zapytał smutek niedowierzająco. \"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce. \"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, \"to dlaczego nie uciekasz przede mną. Nie boisz się?\" \"A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?\" \"Ja ... jestem smutny.\" odpowiedział smutek łamiącym się głosem. Staruszka usiadła obok niego. \"Smutny jesteś ...\", powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. \"A co Cię tak bardzo zasmuciło?\" Smutek westchnął głęboko. Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył. \"Ach, ... wiesz ...\", zaczął powoli i z namysłem, \"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy.\" I znowu westchnął. \"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności.\" \"Masz rację,\", potwierdziła staruszka, \"ja też często widuję takich ludzi.\" Smutek jeszcze bardziej się skurczył. \"Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli! Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia.\" Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie. \"Płacz, płacz smutku.\", wyszeptała czule. \"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona.\" Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę: \"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?\" \"Ja?\", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko. \"JA JESTEM NADZIEJĄ!\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje za Wasze przypowiesci..piekne... Dajecie mi wiare ,ze sa jeszcze ludzie , ktorzy potrafia wspolodczuwac i maja wielkie serca...bo przeciez ktos kto serduszka nie ma i milosc w nim nie mieszka nie zainteresowalby sie nawet takimi bajkami a co dopiero zrozumial ich sen... Pozdrawiam Kochani i prosze o wiecej bajek tez od Was:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aja pozwolę sobie zamieścić humorystyczny kawałek,znalazłam go na kafeterii,nie wiem kto jest autorem Któregoś dnia poszłam do miejscowej księgarni katolickiej i ujrzałam naklejkę na zderzak z napisem: \" ZATRĄB, JEŚLI KOCHASZ JEZUSA\". Akurat byłam w szczególnym nastroju, ponieważ właśnie wróciłam ze wstrząsającego występu chóru, po którym odbyły się gromkie, wspólne modlitwy więc kupiłam naklejkę i założyłam na zderzak. Jak dobrze, że to zrobiłam!!! Co za podniosłe doświadczenie nastąpiło później! Zatrzymałam się na czerwonych światłach na zatłoczonym skrzyżowaniu i pogrążyłam się w myślach o Bogu i o tym, jaki jest dobry... Nie zauważyłam, że światła się zmieniły. Jak to dobrze, że ktoś również kocha Jezusa, bo gdyby nie zatrąbił, nie zauważyłabym... a tak odkryłam, że MNÓSTWO ludzi kocha Jezusa! Więc gdy tam siedziałam, gość za mną zaczął trąbić, jak oszalały, potem otworzył okno i krzyknął: \" Na miłość boską! Naprzód! Naprzód! Jezu Chryste, naprzód!\" Jakimże oddanym chwalcą Jezusa był ten człowiek! Potem każdy zaczął trąbić! Wychyliłam się przez okno i zaczęłam machać i uśmiechać się do tych wszystkich, pełnych miłości ludzi. Sama też kilkakrotnie nacisnęłam klakson, by dzielić z nimi tę miłość! Gdzieś z tyłu musiał być ktoś z Florydy, bo usłyszałam, jak krzyczał coś o \"sunny beach\". Ujrzałam innego człowieka, który w zabawny sposób wymachiwał dłonią, ze środkowym palcem uniesionym do góry. Gdy zapytałam nastoletniego wnuka,siedzącego z tyłu, co to może znaczyć, odpowiedział, że to chyba jest jakiś hawajski znak na szczęście, czy coś takiego. No cóż, nigdy nie spotkałam nikogo z Hawajów, więc wychyliłam się z okna i też pokazałam mu hawajski znak na szczęście. Wnuk wybuchnął śmiechem... Nawet jemu podobało się to religijne doświadczenie! Paru ludzi było tak ujętych radością tej chwili, że wysiedli z samochodów i zaczęli iść w moim kierunku. Z pewnością chcieli się wspólnie pomodlić, lub może zapytać, do jakiego Kościoła należę, ale właśnie zobaczyłam, że mam zielone światła. Pomachałam więc do wszystkich sióstr i braci z miłym uśmiechem, po czym przejechałam przez skrzyżowanie. Zauważyłam, że tylko mój samochód zdążył to zrobić, bo znowu zmieniły się światła - i poczułam smutek, że muszę już opuścić tych ludzi, po okazaniu sobie nawzajem tak pięknej miłości; otworzyłam więc okno i po raz ostatni pokazałam im wszystkim hawajski znak na szczęście,a potem odjechałam. Niech Bogu będzie chwała za tych cudownych ludzi!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Z pamiętnika młodego boga. "Wczoraj spotkałem prawdę. Była Piękna... Tylko, nie wiedzieć czemu, wciąż narzekała, że nie nawiązuję kontaktu wzrokowego"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kamień mądrej kobiety Pewna mądra kobieta podczas wędrówki po górach znalazła w strumieniu cenny kamień. Następnego dnia napotkała podróżnika, który był bardzo głodny. Mądra kobieta otworzyła tedy torbę i podzieliła się z nim swoim jedzeniem. Głodny człowiek dostrzegł drogocenny kamień w jej tobołku, zachwycił się nim, po czym zwrócił się do niej z prośbą, by mu go podarowała. Mądra kobieta zrobiła, jak prosił, bez chwili zwłoki. Podróżnik odszedł, radując się swoim szczęściem. Wiedział, że dostanie za ten klejnot taką furę pieniędzy, że już do końca życia nie będzie musiał martwić się o swoją strawę. Po kilku dniach powrócił wszakże w to samo miejsce w poszukiwaniu mądrej kobiety. Kiedy ją już odnalazł, zwrócił jej kamień i powiedział: \"Dużo myślałem. Wiem, że ten klejnot jest bardzo wartościowy, ale oddaję ci go w nadziei, że podarujesz mi coś o wiele bardziej cennego. Jeśli możesz, ofiaruj mi tę rzecz, która pozwoliła ci dać mi ten kamień\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Echo Ojciec z synem chodzili po górach. Nagle chłopiec potknął się i upadł krzycząc: - Aaach!!! Ku swemu zdziwieniu usłyszał głos powtarzający gdzieś wśród gór: - Aaach!!! Zaciekawiony zapytał: - Kim jesteś? W odpowiedzi usłyszał: - Kim jesteś? Rozgniewał się i krzyknął: - Tchórz! I zaraz usłyszał: - Tchórz! Spojrzał na swego ojca i zapytał: - O co tu chodzi? Ojciec uśmiechnął się: - Uważaj, mój synu. I krzyknął w stronę gór: - Uwielbiam Cię! Głos odpowiedział: - Uwielbiam Cię! Ponownie człowiek krzyknął: - Jesteś najlepszy! Głos odpowiedział: - Jesteś najlepszy! Chłopiec nadal nic nie rozumiał. Ojciec wyjaśnił: - Ludzie nazywają to echem, lecz tak naprawdę takie właśnie jest życie. Oddaje Ci wszystko, co powiedziałeś lub zrobiłeś. Nasze życie jest odbiciem naszego działania. Jeżeli pragniesz więcej miłości na świecie, stwórz więcej miłości w swoim sercu. Jeżeli pragniesz więcej umiejętności i odpowiedzialności w swojej grupie, pogłębiaj własne umiejętności. Wzajemność wkrada się we wszystkie aspekty życia. Życie zwraca Ci wszystko, co w nie włożyłeś. Twoje życie to nie zbieg okoliczności. To odbicie Ciebie samego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
M. Adams - Za darmo Pewnego wieczoru nasz mały syn wszedł do kuchni, gdzie jego mama właśnie przygotowywała kolację, i wręczył jej zapisaną przez siebie kartkę papieru. Kiedy mama wytarła w fartuch mokre ręce i wzięła kartkę, przeczytała następujące słowa: Koszenie trawy - $5.00 Sprzątanie mojego pokoju w tym tygodniu - $1.00 Pójście do sklepu za ciebie - $0.50 Pilnowanie braciszka, kiedy jesteś na zakupach - $0.25 Wynoszenie śmieci - $1.00 Dobre stopnie na półrocze - $5.00 Zmiatanie i grabienie podwórka - $2.00 Razem - $14.75 No cóż, matka popatrzyła na stojącego wyczekująco chłopca i mógłbym przysiąc, że przez głowę przemknęły jej liczne wspomnienia. Następnie wzięła pióro, odwróciła kartkę i napisała na drugiej stronie coś takiego: Dziewięć miesięcy, podczas których nosiłam cię pod sercem, a ty rosłeś we mnie - za darmo. Wszystkie noce, gdy czuwałam przy tobie, pielęgnowałam i modliłam się za ciebie - za darmo. Wszystkie godziny próby i łzy wylane z twojego powodu przez wszystkie lata twojego życia - za darmo. Kiedy dodasz to wszystko, przekonasz się, że całą moją miłość masz za darmo. Wszystkie noce wypełnione lękiem i zmartwienia, których się spodziewałam - za darmo. Zabawki, jedzenie, ubrania i nawet podcieranie nosa - za darmo, mój synku. A kiedy dodasz to wszystko, przekonasz się, że prawdziwa miłość nie kosztuje nic. Drodzy przyjaciele, kiedy nasz syn przeczytał napisane przez matkę słowa, w jego oczach pojawiły się wielkie łzy. Popatrzył na nią i powiedział: "Mamusiu, bardzo cię kocham". Potem wziął pióro i wielkimi drukowanymi literami dopisał: "ZAPŁACONO".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli nie kochacie nie mowcie , ze kochacie...nie obiecujcie czegos czego nie jestescie w stanie dac, spelnic Nie rancie... pod tym się podpisuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem czy już był, ale wklejam :) Był sobie pewnego razu chłopiec o złym charakterze. Jego ojciec dał mu woreczek gwoździ i kazał wbijać po jednym w płot okalający ogród, za każdym razem, kiedy chłopiec straci cierpliwość i się z kimś pokłóci Pierwszego dnia chłopiec wbił w płot 37 gwoździ. W następnych tygodniach nauczył się panować nad sobą i liczba wbijanych gwoździ malała z dnia na dzień – odkrył, że łatwiej jest panować nad sobą niż wbijać gwoździe. Wreszcie nadszedł dzień, w którym chłopiec nie wbił w płot żadnego gwoździa. Poszedł więc do ojca i powiedział mu o tym. Wtedy ojciec kazał mu wyciągać z płotu jeden gwóźdź każdego dnia, kiedy nie straci cierpliwości i nie pokłóci się z nikim. Mijały dni i w końcu chłopiec mógł powiedzieć ojcu, że wyciągnął z płotu wszystkie gwoździe. Ojciec zaprowadził chłopca do płotu i powiedział: – Synu, zachowałeś się dobrze, ale spójrz, ile w płocie jest dziur. Płot nigdy już nie będzie taki, jak dawniej. Kiedy się z kimś kłócisz i mówisz mu coś brzydkiego, zostawiasz w nim ranę taką, jak w płocie. Możesz wbić człowiekowi nóż, a potem go wyjąć, ale rana pozostanie. Nieważne, ile razy będziesz przepraszał, rana pozostanie. Rana słowna boli tak samo jak fizyczna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bruno Ferrero - Najpiękniejsze serce Pewien młodzieniec chwalił się że ma najpiękniejsze serce w dolinie. Chwalił się nim na rynku i zebrał się ogromny tłum by je podziwiać bowiem było w swym kształcie perfekcyjne. Nie miało żadnej skazy, było przepiękne, gładkie i błyszczące. Biło bardzo żywo. Chłopak krzyczał na cały głos że nikt nie ma piękniejszego serca od niego i wszyscy mu potakiwali bowiem jego serce było idealne. Jednak w pewnym momencie jakiś starzec z tłumu krzyknął: - Dlaczego twierdzisz że twoje serce jest najpiękniejsze, skoro moje jest o wiele piękniejsze od twojego? Młodzieniec bardzo się zdziwił słysząc te słowa, a potem spojrzał na serce starca i się zaśmiał. Serce starca biło bardzo żywo, być może nawet żywiej od serca młodzieńca, ale było to serce poorane rozlicznymi bruzdami, serce w którym było wiele brakujących kawałków. Wiele też w nim było kawałków, które do tegoż serca nie pasowały. Było to serce brzydkie które w żaden sposób nie mogło się równać z nieskazitelnym sercem młodzieńca. Chłopak zapytał się, dlaczego starzec uważa, że jego serce jest piękniejsze, skoro wszyscy widzą, że nie jest ono nawet w części tak piękne, jak jego własne serce. Wtedy starzec rzekł, że w życiu nie zamieniłby tego serca na serce młodzieńca. Powiedział też, aby młodzieniec spojrzał na jego serce i wskazując na blizny rzekł. - Widzisz te blizny i brakujące kawałki? Nie ma ich tu dlatego, że ofiarowałem je z miłości dla wielu osób, a niesie to ryzyko, bo często się zdarza, że sami ofiarowujemy uczucie dla innych, ale oni nie dają nam nic w zamian. Stąd te blizny, bo choć dałem im cześć swojego serca, oni nie dali mi nic. Jeśli natomiast spojrzysz uważnie dostrzeżesz, że wiele kawałków do mojego serca niezupełnie pasuje. Są to kawałki serca innych, które oni mi ofiarowali i które znalazły stałe miejsce w moim sercu. Dlatego moje serce jest piękniejsze od twojego. Natomiast te bruzdy, które widzisz zrobili ludzie nieczuli, ludzie, którzy mnie zranili. Wtedy młodzieniec spojrzał na starca, zrozumiał i zapłakał. Potem wziął kawałek swojego przepięknego serca i ofiarował go starcowi, a starzec zrobił to samo. Padli sobie w ramiona i rozpłakali się po czym odeszli razem w wielkiej przyjaźni. Młodzieniec włożył część serca starca do swojego serca, w miejsce brakującego kawałka, który dał starcowi. Ten nowy kawałek pasował tam, choć nie idealnie, co zmąciło doskonałą harmonię serca młodzieńca. Nigdy jednak wcześniej serce młodzieńca nie było tak piękne, jak w tym momencie i młodzieniec dopiero teraz to zrozumiał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×