Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

gniazdo1

Przypowieści i bajki z morałem o MIŁOŚCI...czytajcie

Polecane posty

O dobru i miłości O dobru i miłości W pewnym mieście, wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Każdy z jego mieszkańców, kiedy się urodził, dostawał woreczek z Ciepłym i Puchatym, które miało to do siebie, że im więcej rozdawało się go innym, tym więcej przybywało. Dlatego wszyscy swobodnie obdarowywali się Ciepłym i Puchatym, wiedząc że go nie zabraknie. Matki dawały Cieple i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu. Mężowie i żony wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem. Nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu. Nawet groĄny szef w pracy często sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym. Jak już mówiłam, nikt tam nie chorował i nie umierał, szczęście i radość mieszkały we wszystkich rodzinach. Pewnego dnia do miasta wprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać. Poszła do pewnej młodej kobiety i w najgłębszej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo się skończy i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich. Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci. Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Cieple i Puchate, gdzie kto mógł. Wkrótce zaczęły się szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi umierało. Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi w jej domu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej. Zaczęła wiec sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomogło, bo przecież był to - wprawdzie nie najlepszy - ale jednak jakiś kontakt. Ludzie już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść. Byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta, która nie znała argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi zwyczajami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów. Z początku ludzie dziwili się i nawet nie bardzo chcieli brac - bali się, że będą musieli oddawać. Ale kto by tam upilnował dzieci! Brały, cieszyły się i wkrótce jedno po drugim powyciągały swoje woreczki i znów jak dawniej zaczęły rozdawać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrej nocy Kochani :)... nocy dajacej ukojenie bolacym duszom... jestem w Wami sercem 😘 ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gniazdeczko czekamy na wieści
z dzisiejszego badania. Jak tam córcia? To chyba najbardziej wyczekiwana istotka na kafe :) Buziaczki 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też życzę Twojej córci duuuuuuuuuuużo zdrówka!Nie jesteście same,wszyscy trzymamy za Was kciuki,będzie dobrze!❤️:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DO CZYTELNIKÓW TEGO TOPIKU gniazdo ma dzisiaj trudny dzień..... Napiszmy coś dla Niej ........ Ona zawsze okazywała nam tyle serca i ciepła może dziś nie napisze.... ale może przeczyta..... teraz Ona potrzebuje dużo dobra........................................... Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać. — Jan Paweł II (Karol Wojtyła)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gniazdo pamiętaj : " Każda radość, którą niesiemy innym zawsze do nas powróci" — Zenta Maurina Raudive Ona już do Ciebie idzie ......................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczor ..... mam cos dla Was ...bedzie to dla odmiany link ....ale obejrzyjcie ..naprawde warto ... ....piekna historia o smutku .... http://www.smutek.1k.pl/ dla Gniazdo ..i wszystkich smutnych ...😍 dedykuje rowniez sobie ...!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to jeszcze cos ......tym razem z Małego ksiecia ... "Żegnaj - powiedział. - Żegnaj - odpowiedział lis. - A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. - Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać. - Twoja róża ma dla ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu. - Ponieważ poświęciłem jej wiele czasu... - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać. - Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis. - Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę. - Jestem odpowiedzialny za moją różę... - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gniazdo dla Ciebie....... Choćbyś został sam, choćbyś nie umiał żyć, wierzę, że odmieni Cię nadzieja... W pięknej dolinie, u stóp cudownych, zalanych słońcem gór była tętniąca śpiewem i radością wioska. Dolina odgrodzona była od świata z jednej strony pasmem pięknych gór, z drugiej strony wąską, ale bardzo rwącą rzeką. Ludzie, którzy w niej żyli byli naprawdę zadowoleni z życia, żyjąc z uprawy winogron. Winnice cudnie wypełniały całą dolinę i wydawało się, że stanowią cel i sens życia jej mieszkańców. Wiele trudu i pracy trzeba było włożyć w wielkie przestrzenie wypełnione krzewami. Każdej wiosny ludzie z drżeniem serca witali pierwsze promienie słońca - czy już na stałe zagości w dolinie, czy będzie dość łaskawe, by ogrzewać delikatne pąki rodzących się do życia krzewów. Latem z pewnym niepokojem patrzyli na słońce, czy nie spali zbytnio swymi promieniami ziemi, w której płynęły życiodajne soki, czy będzie wystarczająco dużo deszczu by nadać soczystej barwy liściom, by rośliny miały siłę do życia. Wczesną jesienią konieczne było chronienie owoców przed nagłymi atakami mrozu schodzącego czasami niespodziewanie z wysokich gór. Dzień zaczynał się w wiosce od pełnego niepokoju spojrzenia na winnicę i kończył otarciem potu po zakończonej pracy na polu. Uprawa winorośli była wszystkim, co ludzie ci mieli, co sprawiało, że żyli... Pewnego jesieni w wiosce wybuchł wielki pożar, który spalił wszystkie uprawy i wszystkie domy, spalił też mosty na rzece. Wielu ludzi zginęło w pożarze, a ci, którzy ocaleli, nie zdecydowali się na odbudowywanie swoich domów, zbyt wiele bólu wiązało się z tym miejscem, uprawy wypalone były do korzeni... Spalona dolina pokryta była popiołem, pełna zgliszczy, wydawało się, że zamarło w niej życie... Jednak pozostał w niej mały chłopiec, którego rodzice dawno zmarli i byli pochowani na miejscowym cmentarzu. Nikt o nim nie pamiętał wszyscy zajęci byli własnymi stratami i bólem, więc w końcu został w opuszczonej dolinie sam. Nie bardzo miał dokąd iść, bo tu było wszystko, co kochał i co było dla niego ważne. Z trudem przetrwał zimę dzięki zapasom, które wygrzebał spod ruin zwalonych domów. Pewnego wiosennego poranka, kiedy udał się na poszukiwanie pożywienia zobaczył kilka zielonych listków nieśmiało wyrastających z ziemi na tuż przy zboczu góry. Z drżeniem serca i z drżącymi z radości, ale i niepewności dłońmi podszedł do tego cudu wynurzającego się z ziemi - ku jego radości liście okazały się być liśćmi winorośli! Ogień nie strawił wszystkiego, pozostał korzeń, była to szansa na odbudowanie kawałka winnicy. Jakże cieszył się tym wyrastającym z ziemi, bezbronnym i delikatnym krzewem. Jego oczy nabrały blasku, w sercu zaświtała nadzieja. Chłopiec od razu oczyścił przestrzeń wokół drobnej roślinki i zaczął się nią opiekować, postanowił wybudować wysoki i gruby mur wokół swojego kawałka ziemi, by nigdy już żaden ogień nie mógł mu zagrozić. Jedyne, co do tej pory umiał, to uprawa winnic, był rolnikiem a nie budowniczym, nie znał się na budowaniu murów. Na brzegu rzeki znalazł starą łódkę, postanowił udać się do ludzi mieszkających po drugiej stronie rzeki i kupić od nich cegły i zaprawę murarską. Nie miał pieniędzy, więc postanowił nająć się jako ogrodnik i pomagać ludziom w uprawie ich roślin. Każdego dnia chłopiec przemierzał rwącą rzekę w swej małej łódeczce by pracować w ogrodach innych ludzi i za zarobione pieniądze kupować cegły na mur chroniący jego winnicę. Zaprzyjaźnił się też z ludźmi z wioski, wspólna praca bardzo ich do siebie zbliżyła. Jednocześnie rozpoczął mozolną pracę w swoim ogrodzie, rozsadzał krzewy, przygotowywał kolejne kawałki ziemi pod uprawę, mozolnie budował mur cegła po cegle, by chronić winnicę na wypadek pożaru. Jednak ciężka praca i pokonywanie rwącej rzeki małą łódką powoli wyczerpywało jego siły, tak, że czasami po powrocie z wioski nie miał już siły na pracę w swoim ogrodzie, jedynie na ułożenie kolejnej warstwy przywiezionych cegieł. Zaczął zaniedbywać swoją winnicę, za to ogrody ludzi, w których pracował, piękniały z tygodnia na tydzień. Ludzie, dla których pracował bardzo go polubili z troską patrzyli na jego zmęczone, spracowane ręce i na oczy, które zdawały się tracić swój blask... Pewnego dnia stary ogrodnik, któremu pomagał w pracy w ogrodzie zapytał, co go trapi. Chłopiec opowiedział staruszkowi, że brakuje mu sił i czasu na pracę we własnej winnicy, stary ogrodnik z pięknym i szczerym uśmiechem zaproponował mu pomoc. Chłopiec ucieszył się, ale potem ze smutkiem zauważył, że jego łódka jest za mała na to, by przewieźć ich obu na drugi brzeg, a inaczej nie można się było tam dostać. Ze spuszczoną ze zmęczenia i smutku głową podszedł do brzegu rzeki, z dala widać było piękny, wysoki mur, który chronił jego winnicę. Jakże był majestatyczny na tle zachodzącego słońca! Gdyby tylko na rzece zbudować most? No tak, most, ale skąd wziąć budulec, skąd wziąć cegły... Jakie to proste! Przecież cegieł, na które zapracował wystarczyłoby na solidny most, przecież mógł rozebrać mur i poprosić ludzi z wioski by pomogli mu w budowie mostu, by pomogli mu w pracy przy odbudowywaniu jego winnicy... Wszystko co robimy, czego się podejmujemy, każda myśl i każdy talent w nas złożony są jak cegły - tylko od nas zależy czy użyjemy ich do budowania murów, które odgrodzą nas od ludzi i od miłości, czy użyjemy ich do budowania mostów, które pozwolą czasami przejść do drugiego człowieka, przekroczyć trudną i rwącą rzekę, które pozwolą innym przychodzić do nas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Światełko Był raz sobie chłopiec, który okropnie bał się ciemności... nie chodziło tylko o ciemność, ale o pustkę, samotność i strachy, które mogły gdzieś wyjść za ściany... Bardzo chciał znaleźć światło, które mogłoby rozproszyć ciemności lęku... Pewnego dnia na polanie zobaczył piękne, wielkie, sypiące iskrami ognisko, wokół którego gromadzili się ludzie. Postanowił podejść i ogrzać się przy ogniu. Cudownie było grzać ręce przy pięknym płomieniu, przyjemnie było słuchać opowiadań ludzi, którzy się przy nim gromadzili. Ważne przy ognisku było to, że wszyscy mogli podrzucać drwa, że trzeba było o nie wspólnie dbać. Noc mijała godzina za godziną, chłopiec zauważył, że czasami ognisko biło takim ogniem, że nie było widać ludzi z drugiej strony, że płomień był tak gorący, że trzeba było odejść kilka kroków by się nie poparzyć - a odsunięcie się od ognia oznaczało odejście w ciemność. Szybko robiło się zimno, jeśli było się daleko od ogniska, i ciemność zdawała się otulać wystraszone dziecko. Bycie przy ogniu oznaczało podchodzenie blisko, ale i konieczność cofania się do tyłu, jeśli zbyt wiele osób na raz dołożyło drwa. Nie można było siedzieć beztrosko w jednym miejscu, trzeba było być uważnym i aktywnym... W pewnym momencie zawiał bardzo silny wiatr - dym od ogniska zaczął dusić dziecko przed nim stojące, boleśnie zaczął gryźć oczy, z których popłynęły łzy, przez chwilę nic nie można było widzieć, a na umorusanej popiołem twarzyczce pojawiły się ślady po spływających łzach. Ale to nie było ważne, ważne było ciepło i możliwość przebywania w świetle ogniska. Chłopiec zauważył, że z każdą godziną ubywało ludzi przy ogniu i że musi coraz częściej sam wstawać by dokładać do ognia - to nic, ważne było to, że nie było ciemno i nie było zimno. Dzielnie dokładał drwa do ognia, ważne było by dbać o ognisko, więc w ciągu dnia zbierał drewno by wieczorem, gdy zapadnie noc móc się ogrzać i rozjaśnić ciemności. Nie było sensu by ognisko paliło się w ciągu dnia - dziecko każdego dnia wracało z pewnym niepokojem na polanę - czy ogień będzie się palił, czy nie zabraknie drewna, czy nie będzie padał deszcz... Czasami zdarzały się noce pełne gwiazd tak jasnych, że praca nad podtrzymaniem ognia nie wymagała tak dużego wysiłku. Trudno było przewidzieć pogodę, trudno było przewidzieć co będzie z ogniskiem następnego dnia. Najtrudniejsze jednak były noce, w których wiał wiatr i padał deszcz... dym wciskał się w oczy i trudno było powstrzymywać łzy, żeby mieć drewno do podkładania do okna chłopiec musiał okrywać je kocem... wtedy było jej znowu zimno, mimo że ogień nie gasł, to jednak nie dawał ciepła - to jemu trzeba było dać swoje ciepło by mógł przetrwać. Kiedy deszcz był zbyt duży ognia nie dawało się rozpalić i znowu było ciemno i zimno... Nie znał innego światła, więc wydawało mu się, że tak musi być - że trzeba ciągle dbać o ogień, że trzeba o niego drżeć, że gryzący w oczy dym jest ceną za światło i ciepło jakie daje ognisko... Jednak któregoś dnia został zaproszony do miejsca, w którym nie było dużo światła - ogólnie panował półmrok, ale niesamowite było to, że całe to miejsce biło bezpieczeństwem. Właściwie paliła się tylko jedna czerwona lampka i nie dawała ciepła, i nie rozświetlała swoim blaskiem całego pomieszczenia. Jej zadaniem było oświetlenie czegoś ważnego, miejsca które wcale nie było centrum tego pomieszczenia. Chłopiec usiadł przed tym światłem. Ludzie wchodzili i wychodzili, a mimo panującego półmroku doskonale ich widział. Widział twarze pełne radości ale i takie na których malowało się cierpienie. Nikt nie musiał dbać o ogień - każdy mógł tu po prostu być... przyjść, pobyć przy świetle i odejść. Zaczął coraz częściej przychodzić do tego miejsca. Było w nim coś magicznego, było światło, które niczego nie wymagało od tych, którzy tu przychodzili, a jednak rozświetlało ciemność. Co ciekawe, światło świeciło zawsze tak samo, czy był dzień czy noc, nic się nie zmieniało, dawało poczucie stałości. Cudnie było patrzeć jak staje się ono częścią kolorowych światełek powstałych z przebijającego przez kolorowe witraże światła słonecznego, kiedy kolorowe światełka tańczyły, ono jakby przyglądało się temu z boku, zdawało się być częścią kolorowego korowodu, a jednak wyraźnie się w nim wyróżniało. Światło było małe i nie otulało ciepłem, a jednak w pomieszczeniu było ciepło - bo ciągle byli w nim ludzie, którzy tu przychodzili ze swoimi troskami i radościami, którzy czuli się tu bezpiecznie. Można było podejść tak blisko, jak się chciało, bez obawy przed poparzeniem. Ważne było trwanie - możliwość zatrzymania się i wsłuchania w siebie. Celem jego blasku nie było błyszczenie, czy rozświetlanie ciemności, jego celem było oświetlanie czegoś ważniejszego, odkrywanie pewnej Tajemnicy. Światło poprzez swój blask nic nie zakrywało, ale też nie było nachalne, pozwalało przychodzącym doświadczać tajemnicy, mimo wieczornego mroku pozwalało czuć się bezpiecznie, mimo blasku dnia zawsze było w tym samym miejscu. Dziecko odkryło, coś, czego do tej pory nie znało - to była pewność, że coś jest stałe, że zawsze tam jest. Nieważne było, czy pomieszczenie było pełne słonecznego światła wdzierającego się przez okna, czy na zewnątrz panowała czarna noc, światło zawsze tam było i zawsze, niezmiennie było takie samo. Możliwość pokonania lęku płynie z pewności, że ktoś jest, zawsze i niezmiennie, po prostu jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zrozumieć świat... Była kiedyś duszyczka, która wiedziała, że jest światłością, młoda i przeto żądna doświadczenia. \"Ja jestem światłością\", powiadała. \"Ja jestem światłością\". Jednak świadomość ani powtarzanie tego nie mogły zastąpić doświadczenia siebie jako światłości. W świecie, z którego wywodziła się duszyczka panowała wyłącznie jasność. Każda dusza była wspaniała, każda niepowszednia, i każda błyszczała blaskiem Mojej światłości. Zatem owa duszyczka była niczym płomyk świecy na słońcu. Zanurzona w jasności, której stanowiła część, nie mogła siebie dostrzec, ani doświadczyć, Czym W Istocie Jest. Stało się więc, że duszyczka zapragnęła siebie poznać. Tak mocne było jej pragnienie, że pewnego dnia powiedziałem: \"Czy wiesz, Maleńka, co musisz uczynić, aby zaspokoić to swoje pragnienie?\"; \"Co takiego, Boże? Co? Nie cofnę się przed niczym!\", odparła duszyczka. \"Musisz odłączyć się od nas\", rzekłem, \"a potem pogrążyć się w ciemności\". \"A czymże jest ciemność, o Przenajświętszy?\", spytała duszyczka. \"Wszystkim, czym nie jesteś ty\", wyjaśniłem i duszyczka zrozumiała. Tak więc oddzieliła się od Całości i zstąpiła do innego świata. A w tym świecie miała moc ściągania na siebie wszelkich odmian mroku. I tak postąpiła. Lecz pośród owych zgromadzonych ciemności zawołała, \"Ojcze, Ojcze, dlaczego mnie opuściłeś?.\" Ja i wy to czynicie w swej najczarniejszej godzinie. Ale przecież ja nigdy was nie porzuciłem, zawsze stoję u waszego boku, gotów przypomnieć wam, Czym W Istocie Jesteście; zawsze gotów przyjąć was z powrotem do siebie. Zatem, bądźcie światłem w ciemności i nie przeklinajcie jej. I nawet kiedy osaczy was to, czym nie jesteście, nie zapominajcie swej prawdziwej istoty. Głoście chwałę stworzenia, nawet gdy chcecie wnieść doń zmiany. I wiedzcie, iż to, jak się zachowacie w chwili najcięższej próby, może stać się zaczynem najwspanialszego triumfu. Albowiem stwarzane przez was doświadczenie jest wyrazem tego, Czym W Istocie Jesteście - I Czym Pragniecie Być. * Przytoczyłam Ci tą przypowieść o duszyczce i słońcu, abyś lepiej zrozumiała, dlaczego świat jest tak urządzony - i w jaki sposób wszystko może ulec zmianie z chwilą, kiedy każdy przebudzi się do Boskiej prawdy swej najwyższej rzeczywistości. To tylko kolejne doświadczanie bólu życia .... gniazdo .... ale Ty już wiesz .... jestem z Tobą ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gniazdeczko z córeczką
to dla was :) 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 {kiss]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze juz było ....? Pewien młodzieniec chwalił się że ma najpiękniejsze serce w dolinie. Chwalił się nim na rynku i zebrał się ogromny tłum by je podziwiać bowiem było w swym kształcie perfekcyjne. Nie miało żadnej skazy, było przepiękne, gładkie i błyszczące. Biło bardzo żywo. Chłopak krzyczał na cały głos że nikt nie ma piękniejszego serca od niego i wszyscy mu potakiwali bowiem jego serce było idealne. Jednak w pewnym momencie jakiś strzec z tłumu krzyknął: Dlaczego twierdzisz że twoje serce jest najpiękniejsze skoro moje jest o wiele piękniejsze od twojego. Młodzieniec bardzo się zdziwił słysząc te słowa a potem spojrzał na serce starca i się zaśmiał. Serce starca biło bardzo żywo, być może nawet żywiej od serca młodzieńca ale było to serce poorane rozlicznymi bruzdami, serce w którym było wiele brakujących kawałków. Wiele tez w nim było kawałków które do tegoż serca nie pasowały. Było to serce brzydkie które w żaden sposób nie mogło się równać z nieskazitelnym sercem młodzieńca. Chłopak zapytał się dlaczego starzec uważa że jego serce jest piękniejsze skoro wszyscy widzą, że nie jest ono nawet w części tak piękne jak jego własne serce. Wtedy starzec rzekł, że w życiu nie zamieniłby tego serca na serce młodzieńca. Powiedział też aby młodzieniec spojrzał na jego serce i wskazując na blizny rzekł. Widzisz te blizny i brakujące kawałki. Nie ma ich tu dlatego, że ofiarowałem je z miłości dla wielu osób a niesie to ryzyko bo często się zdarza, że sami ofiarowujemy uczucie dla innych, ale oni nie dają nam nic w zamian. Stąd te blizny bo choć dałem im cześć swojego serca, oni nie dali mi nic. Jeśli natomiast spojrzysz uważnie dostrzeżesz, że wiele kawałków do mojego serca niezupełnie pasuje. Są to kawałki serca innych, które oni mi ofiarowali i które znalazły stałe miejsce w moim sercu. Dlatego moje serce jest piękniejsze od twojego. Natomiast te bruzdy, które widzisz zrobili ludzie nieczuli, ludzie, którzy mnie zranili. Wtedy młodzieniec spojrzał na starca, zrozumiał i zapłakał. Potem wziął kawałek swojego przepięknego serca i ofiarował go starcowi, a starzec zrobił to samo. Padli sobie w ramiona i rozpłakali się po czym odeszli razem w wielkiej przyjaźni. Młodzieniec włożył część serca starca do swojego serca w miejsce brakującego kawałka który dał starcowi. Ten nowy kawałek pasował tam, choć nie idealnie, co zmąciło doskonałą harmonię serca młodzieńca. Nigdy jednak wcześniej serce młodzieńca nie było tak piękne jak w tym momencie i młodzieniec dopiero teraz to zrozumiał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fentyloetyloanina i oksytocyna to dwa hormony, bez których miłość nie byłaby możliwa. Żadna miłość. I ta romantyczna, która sprawia,że wzdycha się i marzy, i bardzo zmysłowa, gdy całe ciało drży jak napięta struna i liczy się tylko chęć zaspokojenia pożądania. I taka ciepła, kołysząca w dobrostanie, gdy najważniejsza jest obecność tej drugiej osoby, choćby w sąsiednim pokoju ( u mnie po drugiej stronie monitora!). Również taka, która wywołuje furię zazdrości. I to wszystko miałyby zadziałać hormony? I tak i nie. Bo człowiek to określona, chociaż ciągle tajemnicza całość. Ma swoją płeć,wiek,temperament, wrażliwość, pobudliwość. Tworzy go to,co odziedziczył, i to, co ukształtowało wychowanie- np. wstydliwość czy swobodny stosunek do spraw seksu. Wszystkie te, nie mające sobie równych emocje powstają przy współpracy także innych hormonów i neuroprzekaźników. To dzięki ich współdziałaniu możliwe jest także bogactwo zróżnicowania i intensywności doznań związanych z erotyką.Dzięki nim sens może mieć tyle różnych odcieni; być czystym aktem fizycznym lub stać się aktem uczuć najbardziej wzniosłych.Zakochany staje się wtedy radosny, wrażliwszy na muzykę, piękno przyrody, skłonny do wyrzeczeń i poświęceń. Zaczyna się doceniać nie tylko piersi, nogi, usta swojej wybranki, ale także jej wrażliwość, subtelność, siłę, stanowczość, a więc zarówno zalety ducha jak i ciała. Pierwsze skrzypce należą jedank do fenyloetyloaminy. To ona prowokuje do pieszczot, do pocałunków, pod jej wpływem wpada się w eufirię, zapomina o całym świecie. W sukurs przychodzi adrenalina, która sprawia, że ciśnienie rośnie, przyśpiesza się rytm serca, erogennesfery są lepiej ukrwione, a więc wrażliwsze, co potęguje przeżywanie rozkoszy. Wreszcie dochodzi do orgazmu (...) Mózg przyzwyczaja się doendorifinowej kąpieli, jak do narkotyku. Potrzebna więc mu większa dawka oszałamiającej substancji, a wytworzyć jej więcej nie jest w stanie. Żar się wypala, emocje słabną, spadają różowe okulary. Gdyby nie oksytocyna-hormon przyjaźni i przywiązania- dwojga ludziom, którzy myśleli, że się kochają, groziło by znudzenie, zniechęcenie, obojętność, wiodąca w końcu do odrzucenia. Toosytocyna daje im nadzieję, że związek przetrwa. Naturanie jest rozrzutna. Większość hormonów biorących udział w grze miłosnej, spełnia inne wcale nie mniej ważne funkcje. Adrenalina, której poziom tak bardzo wzrasta w czasie stosunku, jest hormonem strachu, walki, ucieczki. Może dlatego niektórym mężczyznom trudno jest rozróżnić podniecenie wywołane przez lęk od podniecenia seksualnego. Może stąd biorą się namiętne, choć krótkie, romanse. Katecholaminy wytwarzane pod wpływem fenyloetyloaminy wywołują przyspieszone bicie serca, rumieńce, wzmożone odczuwanie przyjemności nie tylko w czasie kontaktów seksualnych. Oksycyna z kolei jest hormonem opiekuńczego macierzyństwa. Poziom oksytocyny u kobiet jest 2,5 raza wyższy niż umężczyzn. A testosteron?To on sprawia, że mężczyzna jest mężczyzną,nie tylko w łóżku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli chodzi o uczucia, myslę ze wciąż żyjemy w epoce kamienia łupanego, Teilhard de Chardin fajnie napisał : pewnego dnia, kiedy opanujemy już wiatry, fale, przypływy i grawitację, sięgniemy po siły miłości, wtedy po raz drugi w historii świata człowiek odkryje ogień. :) 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Prawdziwa miłość" - Tęsknię za młodością... - Zaczął nagle ślepy 90-letni staruszek o imieniu Karol. - Tak rzadko o niej opowiadasz, musiała być piękna - odpowiedziała jego przyjaciółka Karina z domu starców. - Moja młodość była usiana wzlotami i upadkami, przebłyskami szczęścia i smutku. - W oku staruszka pojawiła się łza. - Opowiedz o niej, tyle razy słyszałeś moją historię, a ja mimo, że znam cię tyle lat nigdy nie usłyszałam twojej. - Muszę wreszcie ją komuś opowiedzieć, większość mojego życia straciła sens po pewnym zdarzeniu... Rok 2000 był to rok najpiękniejszy w moim życiu. Miałem 35 lat, byłem młody, przystojny, moja kariera zawodowa była silnie rozwinięta. Zarabiałem dużo, było mnie stać na wszystko co chciałem, a i tak dużo mi zostawało. Było mi dobrze, jednak czegoś mi brakowało... miłości. Działo się tak dopóki nie przyjąłem do pracy pięknej sekretarki. Jej kwalifikacje wyglądały blado przy innych, ale błękit jej oczu i ciemne włosy dawały wybuchowe połączenie piękna. Gdyby możliwa była miłość od pierwszego wejrzenia, stało by się to właśnie w tej chwili. Kobieta ta oprócz urody miała piękny głos, którego zazdrościłby jej nawet skowronek. Sara, bo tak jej było na imię pracowała do późna starając się dać z siebie wszystko. W tej szczuplutkiej i kruchej osóbce mieszkał wielki duch i potencjał. Pewnego razu odbył się bal pracowników firmy. Oczywiście obowiązywały stroje wieczorowe. Przyszła pięknie ubrana, od razu zwróciła uwagę wszystkich mężczyzn. Jej piękne czarne włosy, normalnie spuszczone na ramiona teraz były spięte w schludny kok z czego jeden loczek bezwiednie zwisał oplatając jej twarz. Brokat powodował wrażenie jakby cała fryzura była ozdobiona diamentami iskrzącymi się w świetle. Była tak piękna, tak doskonała... Musiałem do niej podejść, choć zbliżyć się do niej by poczuć zapach jaśminu, którym zawsze było spryskane jej delikatne ciało. Wtedy po raz pierwszy ośmieliłem się powiedzieć do niej coś innego niż służbowe polecenia. - Jesteś piękna, przyćmiewasz urodę wszystkich pań. Z wielką przyjemnością proszę cię do tańca - powiedziałem. - Och dziękuję, oczywiście z przyjemnością z tobą zatańczę - odpowiedziała obdarzając mnie tak promiennym uśmiechem jak wschodzące słońce. Tańczyliśmy, po raz pierwszy czułem pewną więź z osobą, którą wiruję po sali. Ta bliskość, mógłbym liczyć piegi na jej twarzy gdyby je miała. Po tym balu poczułem się śmielszy. Następnego dnia zaprosiłem ją na kolację. Powtórzyłem to kilka razy. Po dwóch miesiącach stało się coś co bardzo mnie zdziwiło. Wydawała się mi inna, jeszcze piękniejsza, wtedy wiedziałem, że ją kocham i chcę by została moją żoną. Wiedziałem, że to strasznie szybko, ale tak bardzo ją kochałem. Kupiłem piękny pierścionek, zaprosiłem do najromantyczniejszej restauracji. Wtedy klęknąłem przed nią i wypowiedziałem te magiczne słowa: - Kocham cię całym sercem i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia, wyjdziesz za mnie? - Nie możesz być we mnie zakochanym, kocha się za szczegóły, a my za krótko się znamy. Nie znasz mnie, więc nie możesz kochać-powiedziała, ale w jej oczach zobaczyłem łzy. - Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że znam cię całe moje życie. Zapadła kłopotliwa cisza po czym znowu zacząłem moje oświadczyny: - Masz sześć uśmiechów. Jeden gdy coś cię rozbawi, drugi gdy uśmiechasz się z grzeczności, trzeci gdy mówisz o przyjaciołach, czwarty gdy się zawstydzisz, piąty gdy mówisz do mnie, a szósty gdy nie wiesz co odpowiedzieć...Widzę cię jaką jesteś, proszę cię wyjdź za mnie. - Tak...wyjdę... - powiedziała płacząc i rzuciła się mi w ramiona. Ludzie będący w tym czasie w restauracji zaczęli bić brawa, ale my oczarowani nie słyszeliśmy nawet gratulacji z ich strony... Ślub był piękny, a wesele huczne. Byliśmy szczęśliwi, Sara spodziewała się dziecka. Postanowiliśmy wyjechać gdzieś przed jego narodzinami. Wsiedliśmy do pociągu, nie jechaliśmy daleko jakieś 400 km od naszego domu, w góry. Niestety stała się katastrofa. Pociąg wykoleił się i obudziliśmy się dopiero w szpitalu. Sara straciła dziecko, a ja wzrok. Mą twarz szpeciły blizny, lekarze robili co mogli, moja twarz została przywrócona do porządku, ale wzrok nie... Pomimo tego wszystkiego ja i Sara nadal byliśmy razem. Cierpieliśmy po stracie dziecka. Ona mi pomagała, radziliśmy sobie, gdy nagle stało się najgorsze... Sara zachorowała na białaczkę, przez 2 lata walczyliśmy z chorobą-chemioterapia, nowości medycyny, przeróżne operacje. Przeszczepiony szpik kostny został odrzucony przez jej cało... walczyła dzielnie, ale... Po ty straciłem sens życia. Nie interesowały mnie inne kobiety. Nie chciałem żyć, bo nie miałem dla kogo. Od jej śmierci czekam tylko na swoją... byśmy znowu byli razem... - Po jego policzkach spłynęły gorące łzy. - Nie wiedziałam... - głos zastygł Karinie w gardle... - Mimo to moje życie było wspaniała, ona żyje we mnie, ale ja pragnę śmierci. Chcę być przy niej... - Dobrze cię rozumiem. - Powiedziała - Teraz wybacz, ale położę się spać.-Ruszył w kierunku swojego pokoju. Tej nocy przyśniła mu się Sara i jej piękno. Tańczył z nią, a później ona zaprowadziła go ku światłu... Rano Karol już się nie obudził. Odpłynął z uśmiechem na twarzy. Karinie było smutno, ale cieszyła się, że Karol jest szczęśliwy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kochani...dziekuje, ze jestescie ze mna w tym ciezkim dniu 🌻...dziekue za Wasze slowa ciepla i dobra... jestem w szpitalu po pierwszej transfuzji...lekarze daja nam nikle sznase ale daja...wiec jesli nadzieja jest to sie jej chwytam mocno i wierze, ze Bog da nam przetrwac te czarne chwile... uciekam bo musze wypoczac a i warunkow tu nie ma zeby swobodnie pisac na laptopie...tak by innym nie przeszkadzac...jesli nie pojawie sie przez kilka dni to wiedzcie, ze sercem z Wami jestem...podtrzymujcie topick i mnozcie dobro... Serca macie wielkie i dobre wiec moc jest w Was ...rozdawajcie to swiatelko nadziei...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olciaaaaa
PIEKNY TOPIC :)) Powodzonka! I gniazdo pamietaj BOG CIE KOCHA:).Dobranoc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...dopiero przeczytałam...dziękuję...i życzę tobie Gniazdko i twojej Córeczce dużo szczęścia ....😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam Was Kochani na chwilke 🌻 ❤️ Kiedy jesteś zakochany, wszystko zaczynasz widzieć w nowym świetle; stajesz sie hojny, przebaczający i miły w sytuacjach, w których wcześniej bywałeś twardy i podły. W sposób nieunikniony ludzie zaczną podobnie reagować i wkrótce przekonasz się, iż żyjesz w świecie ogarniętym miłością, który ty sam stworzyłeś. Albo przypomnij sobie okresy, kiedy byłeś w złym humorze i jak wszystko cię denerwowało, stawałes się podejrzliwy, podły i wręcz paranoidalny. Widziałeś, jak inni ludzie reagowali na twoje zachowanie w podobnie negatywny sposób, i nagle zdałeś sobie sprawę, że żyjesz we wrogim świecie stworzonym przez twoje myśli i twoje uczucia. — Anthony de Mello Wezwanie do miłości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość raz dwa cztery
gniazdo...wspanialy ten topik,jestem z Toba i wiem ze wszystko bedzie dobrze...zycze Ci zdrowka i zeby wszystko bylo tak jak sobie wymarzysz..przytulam cieplutko:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj gniazdo Nie zawsze tak jest jak w \"wezwaniu do miłości\" zawsze byłem otwarty na ludzi i byłem duszą towarzystwa przyjemność sprawiało mi dawanie..... ale bardzo sie zawiodłem jak poniosłem porażkę wszyscy znajomi i przyjaciele odwrócili sie ode mnie.... zakochałem się i niestety też straciłem największa moja miłość..... Ale dzięki Tobie odzyskuję pomału wiarę w siebie i w ludzi... Dziękuje, ze mimo tego co przechodzisz stać Cie na takie dobro.. uczę sie od Ciebie...... Cały czas jestem myślami z Tobą, wierzę że wszystko będzie dobrze i Twój anioł stróż jest cały czas przy Tobie Dobranoc spokojnego snu........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pomnę dzieciństwa sny niewysłowione, Baśń lat minionych wstaje jak żywa, Bajki czarowne, bajki cudowne Opowiadała mi niania siwa: O złotym smoku, śpiącej królewnie, O tym, jak walczył rycerzy huf, A gdy kończyła, płakałem rzewnie, Prosząc: \"Nianiusiu, ach, dalej mów! Mów dalej, o nianiu, mów jeszcze, Aż usnę i dalej śnić będę, Niech we śnie spokojnym wypieszczę Złocistą, tajemną legendę! Złóż z czarów wzorzystą mozaikę, Niech przyjdą rycerze tu do mnie! Mów dalej czarowną swą bajkę! Ja bajki tak lubię ogromnie...\" Dziś czar dzieciństwa jeno wspominam, I często, kiedy siedzę samotnie, Marzeń przędziwo znów snuć zaczynam, Czar, który minął tak niepowrotnie. Znów przeszłość całą mam przed oczyma, I kiedy cisza nastanie w krąg, Po Andersena sięgam lub Grimma I dawne bajki czerpię dziś z ksiąg. I czytam, aż sen oczy zmruży I przymknie zmęczone powieki, Zaznaję cudownej podróży, W kraj mglisty, bezbrzeżnie daleki... Znużony do snu chylę głowę, Upaja mnie sen oszołomnie... W samotne wieczory zimowe Ja bajki tak lubię ogromnie... A czasem smętne moje dumanie Przerywa nagle cudna dziewczyna, Usta mi daje na przywitanie, A potem czule szeptać zaczyna: Że nie opuści mnie nigdy w życiu, W szczęścia godzinie ni w doli złej, Że kocha mocno, tęskni w ukryciu, A ja cichutko tak nucę jej: \"Mów dalej, mów dalej, dziewczyno, Że wiecznie mnie będziesz kochała, Że chwile miłosne nie miną, Żeś moja na zawsze i cała, Że miłość twa tak jest bezmierną, Że będziesz tęskniła wciąż do mnie... Mów dalej, że będziesz mi wierną: Ja bajki tak lubię ogromnie!...\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rockandrol,ale to piękne....... Gniazdo trzymajcie się i miejcie nadzieję❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie spódnice
gniazdko cieplutki całus dla ciebie i maleństwa 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj gniazdo to dla Ciebie Witaj Maleństwo! Jak minął dzień? Mama już jest zmęczona wypluskała się w wannie i idzie do łóżka. Chcesz posłuchać bajeczki? Dobrze kochanie oto bajka –niebajka. W moim brzuszku mieszka malutki 7 centymetrowy ludzik. Jest ciut większy od pudełka zapałek, ale otoczony wielką troską i uwagą. Jego miejscem na ziemi jest wielki ocean, kołyszący go delikatnie i chroniący przed niebezpieczeństwami świata zewnętrznego. Maluszek każdego dnia poznaje co raz dokładniej otaczający go świat i nie może się nadziwić pewnym rzeczom. Wczoraj nasz mały przyjaciel odkrył jak wspaniale jest fikać koziołki w jego wodnym świecie i odbijać się to tu to tam nóżkami. Tak był wyczerpany zabawą, ze usnął bez maminej bajki….Dziś zaś zauważył, że z jego rączek wyrasta po 5 dziwnych patyczków, które idealnie dają się włożyć do buzi i można je ssać, a jaka frajda jest z tego powodu. Jak mu jest troszkę smutno i źle, albo się nudzi to taki patyczek jest wspaniałym kompanem do towarzystwa i potrafi pocieszyć! I tak każdego kolejnego dnia będzie ten mały ludzik odkrywał kolejne tajniki swojego świata, ale o tym cicho sza, opowiemy o tym w kolejnych bajkach niebajkach…. A teraz śpij Maluszku, jutro znów będzie historia małego ludka i jego świata. Kochamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×