Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość rozluźnienie warte uwagi

O nieumiejętności kochania

Polecane posty

Gość rozluźnienie warte uwagi

"Nie umiem kochać" - powiedział mój znajomy po kolejnym nic nie wartm związku z kobietą. "Czuję tylko zauroczenie, a gdy ono mija, a mija zawsze, czuję mpustkę i uciekam". Fakt, ucieka. Wśród kobiet ma opinię frajera, który nie chce się wiązać i wziąć na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności. Ale gość jest odpowiedzialny. Za chorą siostrę, za pracę, za własny zadbany ogródek. To co z nim nie tak ? Refleksja naszła mnie późną nocą w czasie rytualnej pielgrzymki do wodopoju. Istnieje typ ludzi, którzy nie są w stanie pokochać naprawdę. Jedni gonią za złudzeniem i dopóki je gonią, jest ok. Ale kiedy je w końcu dopadną, to koniec uczucia. Drudzy męczą się czasem całe zycie w imię wyższych ideałów i poczucia obowiązku. Choć nic nie czują. Jeszcze inni nie są w stanie nawiązać żadnego związku emocjonalnego z partnerem. Co jest wobec tego przyczyną tego bałaganu ? Obserwując ludzi myślę, że jednak dzieciństwo. Człowiek skrzywdzony w dzieciństwie przez całe życie powiela negatywne wzorce, miotając się na prawo i lewo. Przykładowo: kobieta, której ojciec był emocjonalnie oziębły/uzalezniony/agresywny w dorosłości wiąże się z podobnymi do niego facetami, których stara się zmienić. Poczucie misji mylnie identyfikuje z miłością i nigdy nie doznaje spełnienia. W grę wcvhodzą bardzo silne emocje. Na normalnych facetów nie zwraca uwagi, ponieważ jej nie kręcą, baaa, wręcz nudzą. Znam kobietę, która 'pokochała' narkomana-alkoholika. Ratowała go kilka lat. Spalała się dla niego na popiół, ratowała z opresji, spłacała długi, załatwiała odwyki. Cierpiała z nim i za niego. W końcu facet przejrzał na oczy. Skończył z nałogami, znalazł stałą pracę, odizolował się od starego towarzystwa. Jednym słowem, sporządniał. Wtedy ona go zostawiła. Nie było już problemów, dla których mogłaby składać się w ofierze na ołtarzu tej pokręconej miłości. Psychiatrzy i psychologowie twierdzą, że za większością zaburzeń emocjonalnych oraz uzależnień stoi ogromny głód miłości. Takiej, która nie ma prawa się spełnić. Ktoś gdzieś kiedyś rzucił hasło, że umiejętność dawania. Bzdurne to hasło, bo umiejętność brania w miłości jest równie ważna co ofiarność. Jak nauczyć się brać to, co człowiekowi się w związku należy ? Jakie warunki spełnić, żeby poczuć spokój ? Jak przekonać siebie, że stabilność w uczuciu to skarb, który należy pielęgnować ? tego niestety, za cholerę nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ijdqwdfqwd
Mądrze powiedziane. Niestety mogę przyznać się, ze naleze do takiego typu człowieka, ktory nie potrafi okazywac uczuc, emocji a co najgorsze nie potrafi pokochać. Choć ma jak to jest okreslone w tekscie ,,ogromny głód miłości".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozluźnienie warte uwagi
Dużo nieudanych związków masz za sobą ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Raczej kocham
Ja tak miałam przez długi czas. Wreszcie pokochałam. Choć czasem wychodzi ze mnie dawna ja :) ale teraz wiem, że kocham. Albo mi się wydaje? Kocham :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozluźnienie warte uwagi
Kochasz tak bez zazdrości, bez manipulowania uczuciami, bez ciągłych huśtawek, rozstań i powrotów ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Raczje kocham
Bez rozstań i powrotów. Z huśtawkami (hormony na mnie strasznie działają podczas kolorowych dni). Zazdrość jest, bo kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozluźnienie warte uwagi
Jak nauczyłaś się kochać ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Raczej kocham
On mnie nauczył. Walczył o mnie pół roku. Zwodziłam go. Nie chciałam z nim być, bo wiedziałam, że go skrzywdzę. Zrywałam z nim, a on wracał - jak bumerang:D Wierzyl, że w głębi duszy może mnie uratować przed autodestrukcją. I po pół roku jego walki nagle się ocknęłam. Nagle stwierdziłam, że miałam klapki na oczach, a ja go po prostu kocham. Do dzisiaj dziękuję Bogu, że mój Luby miał tyle siły by przy mnie trwać. Jak sobie przypomnę jak go traktowałam to aż mnie skręca w żołądku. Nie mogę sobie wybaczyć, że bylam tak okropna. Acz z drugiej strony gdyby wszystko szło pięknie - nie doceniłabym tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozluźnienie warte uwagi
Gratuluję, ponieważ mało której osobie ze spaczonymi wzorcami udaje się nauczyć kochać naprawdę. Mi się nie udaje. Byłam w podobnej do Ciebie sytuacji. On też walczył, starał się, wspierał mnie, a ja ciągle go wypróbowywałam. Racjonalizowanie, czyli próba przekonania siebie co do tego, że to bardzo dobry człowiek, nic nie dało. On mi się po prostu znudził. Zostawiłam go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kocham raczej na pewno
Oj, ja byłam bliska rozstania się z moim na dobre, ale jakoś wyszło, że nie wytrzymalam. Mam nadzieję, że Ci się ułoży. Wiesz, dzięki tej Miłości, przekonałam się, że nie warto jest się przed nią bronić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja byłam twardą osobą, ludzie szukali we mnie twardej ręki. Zawsze to ja się zbierałam, a innych wyciągałam z opresji. Taka starsza siostra :) A w rzeczywistości to jednak potrzebuję jak każda kobietka mężczyzny, który otuli :) Nie ufałam facetom, bo sama ich wykorzystywałam. Zła dziewczyna ze mnie była. Ale warto uwierzyć, że kazdy z nas zasługuje na milość, na szczęście. Jeśli się znajdzie tą prawdziwą to uwierz, że takie życie jak teraz prowadzisz Ci się odwidzi :) Problem ze znalezieniem życiowego partnera. Chociaż powiem Ci, że z doświadczenia wiem, że takie jak my, zimne mają większe branie od tych co mają nieskończone pokłady miłości w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś kochałem, tak jak to pisałyście prawdziwie i szczerze, byłem szczęśliwy i spełniony. Dla tej jednej jedynej byłem gotów na koniec świata pójść ba nawet na dno piekła. Ale ta jedna jedyna wyrwała mi serce i rozgniotła ma miazgę. Teraz po prostu nic nie czuję stałem się emocjonalnym warzywem, przynajmniej w relacji z ludźmi, jak skrzywdzone zwierze nie ufam nikomu. Jedyne co mnie wyciąga z letargu jest podniesiona adrenalina gdy pędzę na motorze autostradą, tylko wtedy żyję... Pamiętajcie miłość i uczucia to nie zabawka można zniszczeć drugiemu człowiekowi całe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×